Название | Pożądana |
---|---|
Автор произведения | Блейк Пирс |
Жанр | Зарубежные детективы |
Серия | |
Издательство | Зарубежные детективы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9781094305226 |
Spojrzał na wózek i szybko odwrócił wzrok. Wydawało się, że próbuje nie patrzeć na niebieską plastikową zasłonę na szczycie wózka. Przez chwilę wpatrywał się w okno pokoju dla publiczności. Nagle wydał się spokojniejszy i bardziej opanowany.
— Chciałabym, żeby nas widział — szepnęła Gail.
Byli osłonięci przed jego widokiem szybą z lustrzanego szkła i Riley nie podzielała życzenia Gail. Caldwell miał już okazję patrzeć na nią ze zbyt bliska, jak na jej gust. Aby go schwytać, musiała zbliżyć się do niego pod przykrywką. Udawała, że jest turystką na Dunes Beach Boardwalk i zamówiła u niego swój portret. Podczas pracy obsypywał ją kwiecistymi pochlebstwami, mówił jej, że dawno nie rysował tak pięknej kobiety.
Już wtedy wiedziała, że będzie jego następną ofiarą. Tej nocy, aby go zwabić, pozwoliła mu śledzić się wzdłuż plaży jako przynęta. Kiedy próbował ją zaatakować, agenci zapewniający jej wsparcie nie mieli problemu ze schwytaniem go.
Jego schwytanie było dosyć nijakie. Odkrycie, jak rżnął swoje ofiary na kawałki i trzymał je w zamrażarce, to zupełnie inna para kaloszy. Bycie świadkiem otwarcia zamrażarki było jednym z najbardziej wstrząsających przeżyć w karierze Riley. Nadal współczuła rodzinom ofiar — w tym Gail — za to, że musiały zidentyfikować swoje rozczłonkowane żony, córki, siostry...
Mówił o nich: „zbyt piękne, by żyć”.
Riley głęboko zmroziło to, że była jedną z kobiet, które widział w ten sposób. Nigdy nie uważała się za piękną, a mężczyźni — nawet jej były mąż, Ryan — rzadko mówili jej takie komplementy. Caldwell był bezwzględnym i okropnym wyjątkiem.
Co to znaczyło, zastanawiała się, że patologiczny potwór uznał ją za tak urzekającą? Czy rozpoznał w niej coś równie potwornego jak on? Przez kilka lat po jego procesie i skazaniu miała koszmary, w których pojawiały się jego pełne podziwu oczy, jego lepkie od słodyczy słowa i zamrażarka pełna ludzkich członków.
Zespół egzekucyjny położył Caldwella na wózku, zdjął kajdany, sandały i przywiązał go. Przypięli go skórzanymi paskami — dwa na piersi, dwa na udach, dwa dookoła kostek i dwa na nadgarstkach. Jego bose stopy były zwrócone w stronę okna. Trudno było dojrzeć jego twarz.
Nagle zasłony zasłoniły okna pokoju dla świadków. Riley zrozumiała, że ma to ukryć fazę egzekucji, w której prawdopodobieństwo, że coś pójdzie nie tak, było najwyższe — na przykład, że zespół może mieć problemy ze znalezieniem odpowiedniej żyły. Mimo to uznała to za dziwne. Ludzie siedzący w obu salach dla świadków mieli właśnie zobaczyć, jak Caldwell umiera, ale nie pozwolono im patrzeć na coś tak przyziemnego jak wkłucie igieł. Zasłony lekko się kołysały, najwyraźniej muśnięte przez jednego z członków zespołu poruszającego się po drugiej stronie.
Kiedy zasłony znów się otworzyły, rurki były już na miejscu, biegły od ramion więźnia przez otwory w niebieskich plastikowych zasłonach. Niektórzy członkowie zespołu egzekucyjnego wycofali się za zasłony, gdzie podadzą dawkę trucizny.
Jeden z mężczyzn trzymał czerwony telefon w gotowości do odebrania połączenia, które na pewno nigdy nie nadejdzie. Inny przemówił do Caldwella, a jego słowa były ledwo słyszalnymi trzaskami w słabym nagłośnieniu. Pytał Caldwella, czy chce powiedzieć jakieś ostatnie słowa.
Natomiast reakcja Caldwella nadeszła z zaskakującą jasnością.
— Czy jest tu agentka Paige? — upewnił się.
Jego słowa wstrząsnęły Riley.
Urzędnik nie odpowiedział. To nie było pytanie, na które Caldwell miał prawo otrzymać odpowiedź.
Po pełnej napięcia ciszy Caldwell przemówił ponownie.
— Powiedzcie agentce Paige, że żałuję, że moja sztuka nie wymierzyła jej sprawiedliwości.
Chociaż Riley nie widziała wyraźnie jego twarzy, wydawało jej się, że usłyszała jego chichot.
— To wszystko — powiedział. — Jestem gotowy!
Riley zalała furia, przerażenie i zmieszanie. To była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewała. Derrick Caldwell postanowił poświęcić właśnie jej swoje ostatnie chwile życia. Siedząc tutaj za niezniszczalną szklaną tarczą, nie była w stanie nic z tym zrobić.
Postawiła go przed sądem, ale on ostatecznie zdołał dokonać dziwnej, chorej zemsty.
Poczuła, jak mała dłoń Gail ściska jej własną.
Dobry Boże, pomyślała Riley. Ona mnie pociesza.
Riley zwalczyła falę mdłości.
Caldwell powiedział jeszcze jedno.
— Czy poczuję to, kiedy się zacznie?
Ponownie nie otrzymał odpowiedzi. Riley widziała płyn płynący przez przezroczyste rurki dożylne. Caldwell wziął kilka głębokich oddechów i wydawał się zasnąć. Jego lewa stopa drgnęła kilka razy, a potem znieruchomiała.
Po chwili jeden ze strażników ukłuł go w obie stopy, nie uzyskując żadnej reakcji. Wyglądało to raczej dziwnie. Riley zdała sobie sprawę, że strażnik sprawdza, czy środek uspokajający działa i czy Caldwell jest całkowicie nieprzytomny.
Strażnik zawołał coś niesłyszalnego do ludzi za zasłoną. Riley znowu zobaczyła ciecz płynącą przez rurki. Wiedziała, że druga substancja zaraz zatrzyma jego płuca. Za chwilę trzecia zatrzyma jego serce.
Gdy oddech Caldwella zwolnił, Riley zaczęła myśleć o tym, co ogląda. Czym się to różniło od momentów, kiedy sama zabijała przy użyciu broni? Na służbie zabiła kilku morderców.
Ale ta śmierć nie przypominała żadnej z tamtych. W porównaniu do nich była dziwacznie kontrolowana, czysta, kliniczna, nieskazitelna. Wydawała się niewytłumaczalnie niewłaściwa. Riley przyłapała się na tym, jak irracjonalnie rozważa…
Nie powinnam była do tego dopuścić.
Wiedziała, że się myli, że zatrzymała Caldwella profesjonalnie i zgodnie z przepisami. Ale jednak pomyślała…
Sama powinnam była go zabić.
Gail trzymała Riley za rękę przez dziesięć długich minut. Wreszcie urzędnik obok Caldwella powiedział coś, czego Riley nie mogła usłyszeć.
Strażnik wyszedł zza zasłony i przemówił wystarczająco wyraźnie, aby wszyscy świadkowie mogli go zrozumieć.
— Wyrok wykonano z powodzeniem o 9:07.
Potem zasłony znów się zasunęły. Świadkowie zobaczyli wszystko, co mieli zobaczyć. Do pokoju weszli strażnicy i nalegali, aby wszyscy jak najszybciej wyszli.
Gdy grupa wylała się na korytarz, Gail znów złapała rękę Riley.
— Przykro mi, że powiedział to, co powiedział — oznajmiła Gail.
Riley była zaskoczona. Jak Gail mogła martwić się uczuciami Riley w takim momencie, kiedy w końcu wymierzono sprawiedliwość zabójcy jej własnej córki?
— Jak się czujesz, Gail? — zapytała, gdy skierowały się ku wyjściu.
Gail szła przez chwilę w milczeniu. Jej twarz wydawała się zupełnie bez wyrazu.
— Dokonało się — wyartykułowała w końcu, a jej głos był otępiały i zimny. — Dokonało się.
Po czym wyszły na zalaną porannym światłem ulicę. Po drugiej stronie Riley zobaczyła dwa tłumy ludzi, każdy odgradzający się od siebie i ściśle kontrolowany przez policję.