Название | Wybór Crossa |
---|---|
Автор произведения | Sylvia Day |
Жанр | Эротика, Секс |
Серия | |
Издательство | Эротика, Секс |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788381395656 |
Pode mną leżało miasto, przesłonięte przez wyższe budynki. Z penthouse’u na ostatnim piętrze rozciągała się rozległa panorama, lecz z okien apartamentu na Upper West Side, które wynająłem tuż obok mieszkania Evy, widok był ograniczony. Nie widziałem niekończących się wstęg ulic zapełnionych żółtymi taksówkami ani promieni słońca, połyskujących w oknach drapaczy chmur.
Mogłem ofiarować Evie Nowy Jork. Mogłem jej dać cały świat. Nie byłem w stanie kochać jej jeszcze bardziej; ta miłość mnie zżerała. A jednak jakiś dupek z jej przeszłości wysadzał mnie z siodła.
Pamiętałem ją w ramionach Kline’a, całującą go zapamiętale, z uczuciem, jakie powinna żywić wyłącznie do mnie. Możliwość, że nadal może go pragnąć, sprawiała, że miałem ochotę rozerwać coś na strzępy.
Zacisnąłem pięści, aż strzeliły knykcie.
– Czy powinniśmy od siebie odpocząć? Potrzebujesz czasu, by poradzić sobie z poczuciem dezorientacji, jakie budzi w tobie Kline? A może to ja powinienem odpocząć od ciebie i pomóc Corinne poradzić sobie z jej dezorientacją?
Na wzmiankę o mojej byłej narzeczonej westchnęła boleśnie.
– Mówisz poważnie?
Nastąpiło kłopotliwe milczenie.
Wreszcie powiedziała:
– W takim razie gratuluję, ciulu. Zraniłeś mnie bardziej, niż ja kiedykolwiek zraniłam ciebie.
Obróciłem się akurat w chwili, gdy sztywna i napięta wychodziła z pokoju. Klucze do mego mieszkania leżały na biurku. Na ich widok poczułem rozpacz.
– Stój!
Chwyciłem ją, a ona zaczęła się wyrywać; jakże często zdarzało się to między nami: Eva ucieka, a ja ją gonię.
– Puść mnie!
Zamknąłem oczy i przycisnąłem twarz do jej twarzy.
– Nie pozwolę, by on cię miał.
– Jestem na ciebie tak wściekła, że mogłabym cię uderzyć.
Chciałem, by to zrobiła. Pragnąłem, by zadała mi ból.
– Zrób to.
Wpiła palce w moje przedramiona.
– Puść mnie, Gideonie.
Obróciłem ją i przycisnąłem do ściany w przedpokoju.
– Co mam robić, gdy mi oznajmiasz, że jesteś zdezorientowana z powodu Bretta Kline’a? Mam wrażenie, że osuwam się w przepaść.
– I żeby nie spaść, chcesz się uczepić mnie? Dlaczego po prostu nie zabronisz mi jechać?
Gapiłem się na nią, usiłując znaleźć jakąś sensowną odpowiedź, która poprawi nasze relacje. Dolna warga Evy zaczęła drżeć, a ja…
A ja zupełnie się rozsypałem.
– Powiedz mi, jak mam sobie z tym poradzić – powiedziałem ochryple, wykręcając jej nadgarstki. – Powiedz mi, co robić.
– Masz na myśli, jak sobie poradzić ze mną? – Wyprostowała plecy. – Bo to ja jestem nie w porządku. Brett był moim znajomym, gdy nienawidziłam siebie, ale pragnęłam, by kochali mnie inni. A teraz on zachowuje się tak, jak chciałam wtedy, i to mnie niepokoi.
– Jezu, Eva. – Przycisnąłem ją mocniej do ściany, napierając ciałem. – Jak mam się w tej sytuacji czuć niezagrożony?
– Powinieneś mi ufać. Powiedziałam ci, co czuję, bo nie chcę, byś wyciągał fałszywe wnioski i snuł zbędne domysły. Chciałam być z tobą szczera, abyś nie czuł się zagrożony. Wiem, że muszę sobie to i owo przepracować. Pójdę w ten weekend do doktora Travisa i…
– Psychoterapeuta nie jest lekarstwem na wszelkie dolegliwości!
– Nie wrzeszcz na mnie.
Opanowałem chęć rąbnięcia pięścią w ścianę. Ślepa wiara mojej żony w uzdrawiającą moc terapii straszliwie mnie irytowała.
– Nie pędzimy do przeklętego konowała z każdym problemem. Tu chodzi o ciebie i o mnie, o nasze małżeństwo. A nie o cholernych psychiatrów!
Uniosła brodę, zaciskając szczęki, co doprowadziło mnie do szaleństwa. Nie ustępowała mi nigdy, chyba że tkwił w niej mój kutas. Wtedy dawała mi wszystko.
– Wyobrażasz sobie, durniu, że nie potrzebujesz pomocy, ale ja wiem, że jej potrzebuję.
– Potrzebuję cię. – Ująłem jej głowę w dłonie. – Potrzebuję mojej żony. Chcę, aby myślała o mnie, a nie o jakimś innym facecie!
– Żałuję, że ci powiedziałam.
Wykrzywiłem wargi w pogardliwym grymasie.
– Wiem, co czujesz. Widziałem to na własne oczy.
– Boże. Ty zazdrosny głuptasie… – jęknęła cicho. – Dlaczego nie rozumiesz, jak bardzo cię kocham? Brett ci nie zagraża. Ani trochę. Ale szczerze mówiąc, nie mam teraz ochoty być przy tobie.
Poczułem jej opór, chęć odejścia. Czepiałem się jej jak liny ratunkowej.
– Nie widzisz, co mi robisz? Nie rozumiem cię, Gideonie. – Eva zwiotczała w moich objęciach. – Jak możesz pozbawiać mnie swego uczucia, ot tak, jakbyś przekręcał wyłącznik? Jak możesz mówić o Corinne, skoro wiesz, co czuję, gdy o niej myślę?
– Jesteś dla mnie sensem życia, nie mogę tego po prostu wyłączyć. – Musnąłem wargami jej policzek. – Myślę wyłącznie o tobie. Całymi dniami. Codziennie. Nieustannie. Cokolwiek robię, nie opuszczasz moich myśli. Nie ma w nich miejsca dla nikogo innego. Nie mogę znieść, że ty znajdujesz miejsce dla niego.
– W ogóle mnie nie słuchasz.
– Po prostu trzymaj się od niego z daleka, do cholery.
– To byłoby unikanie problemu, a nie rozwiązanie go. – Wbiła mi paznokcie w skórę w pasie. – Jestem rozbitkiem, Gideonie. Usiłuję się pozbierać na nowo.
Kochałem ją taką, jaka była. Dlaczego to nie wystarczało?
– Dzięki tobie stałam się silniejsza niż dawniej – ciągnęła – ale wciąż są we mnie pęknięcia i gdy je znajduję, muszę zrozumieć, co je spowodowało i jak je usunąć. Na zawsze.
– Cóż to ma znaczyć, do cholery?
Wsunąłem dłonie pod jej podkoszulek, szukając nagiej skóry.
Eva zesztywniała i stawiała mi opór, odpychała mnie.
– Nie, Gideonie…
Przywarłem wargami do jej ust. Uniosłem ją i ułożyłem na podłodze. Walczyła, a ja ryknąłem:
– Nie mocuj się ze mną!
– Nie możesz olewać naszych problemów.
– W tej chwili mam ochotę się z tobą rżnąć.
Zgiętymi kciukami zsunąłem z niej szorty. Odczuwałem szaleńczą potrzebę znalezienia się w niej, wzięcia jej w posiadanie, by poczuć, że mi się poddaje. Byłem gotów na wszystko, byleby tylko zagłuszyć głos w mojej głowie, mówiący, że schrzaniłem sprawę. Znowu. I tym razem nie będzie mi przebaczone.
– Puść mnie.
Przeturlała