Czerwone księżniczki PRL-u. Iwona Kienzler

Читать онлайн.
Название Czerwone księżniczki PRL-u
Автор произведения Iwona Kienzler
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 978-83-66503-27-4



Скачать книгу

g_87f532ad-168f-5ccc-a057-0818bfa3809d.jpg" alt=""/>

      WARSZAWA 2020

      Konsultacja: Sylwia Łapka-Gołębiowska

      Redakcja: Ewa Popielarz

      Korekta: Marta Kozłowska

      Skład: Igor Nowaczyk

      Projekt okładki: Magdalena Wójcik

      Retusz zdjęcia okładkowego: Katarzyna Stachacz

      Redakcja techniczna: Kaja Mikoszewska

      Zdjęcia na okładce i źródła ilustracji: Narodowe Archiwum Cyfrowe,

      ©Zygmunt Wieczorek/REPORTER, ©Czesław Czapliński/FOTONOVA,

      ©Zygmunt Januszewski/TVP/PAP, ©Jan Tymiński/PAP, ©tamsindove,

      ©Olga Popova, ©belchonock, ©Sommai Damrongpanich, ©Janusz Pieńkowski,

      ©gubernat/123rf.com, ©Jakub,©terex/AdobeStock, Wikimedia Commons

      Zdjęcie autorki: © Maciej Zienkiewicz Photography

      Producenci wydawniczy: Marek Jannasz, Anna Laskowska

      © Copyright by Lira Publishing Sp. z o.o., Warszawa 2020

      Lira Publishing Sp. z o.o.

      Wydanie pierwsze

      Warszawa 2020

      ISBN: 978-83-66503-27-4 (EPUB); 978-83-66503-28-1 (MOBI)

      www.wydawnictwolira.pl

      Wydawnictwa Lira szukaj też na:

      Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

      Spis treści

       * * *

       Wstęp

       Rozdział I. Nina Andrycz – towarzyszka królowa

       Rozdział II. Zofia Gomułkowa – Jan Chrzciciel z PPR-u

       Rozdział III. Paryskie fryzury Stasi

       Rozdział IV. Ariadna Gierek – opowieść o księżniczce, która nigdy księżniczką nie była

       Rozdział V. Irena Dziedzic – królowa telewizji

       Rozdział VI. Mira Zimińska-Sygietyńska – Pani na Mazowszu

       Rozdział VII. Damy serca Mieczysława Rakowskiego

       Bibliografia

       Przypisy

      Życie w komunie lekkie nie było,

      aparatczykom lepiej się żyło,

      ich żony w luksusy opływały,

      w kolejkach nigdy stać nie musiały.

      Andrycz na scenie królowe grała,

      synowa Gierka szpitalem stała,

      Gomułkowej przysmakiem kawa była,

      Zimińska Mazowsza sławę wyśniła.

      Dziedzic w Tele-Echu skrzypce pierwsze

      grała, gdy pisano o niej wiersze.

      Wiłkomirska wirtuozem była,

      gdy komunistę zbałamuciła.

      Rakowski wspierał karierę żony,

      później teatrem został zwabiony.

      Żony genseków dla ludu były

      księżniczkami, dla których los miły

      się okazał w komunizmu czas zły.

      Czy one także żyły tak jak my?

      Wstęp

      Dzisiaj rodziny osób sprawujących ważne funkcje państwowe, od prezydenta, przez członków rządu, a na posłach kończąc, budzą zainteresowanie opinii publicznej. I nie ma w tym nic złego. Jak słusznie zauważył owiany złą sławą czerwonego księcia Andrzej Jaroszewicz, syn peerelowskiego premiera Piotra Jaroszewicza, każdy, kto w ten czy inny sposób związany jest z władzą, musi liczyć się z tym, że prędzej czy później w centrum zainteresowania znajdzie się także jego rodzina. We współczesnych czasach nikogo nie dziwi, że partnerka polityka ubiegającego się o jakiś urząd jest obecna na wiecach wyborczych czy na spotkaniach z wyborcami – wiadomo wszak, że często to żona zyskuje mu najwięcej zwolenników. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że media szeroko komentują zachowania partnerek prezydentów czy premierów, ich stroje, długość spódnicy, a często nawet zaglądają im do kuchni, interesując się, czy swoją szczupłą, a czasem wręcz przeciwnie – zbyt otyłą sylwetkę zawdzięczają genom, czy diecie. I chociaż dziennikarzom zdarza się nader często niebezpiecznie przekraczać granice prywatności osób, o których piszą, to informacje dotyczące pierwszej damy czy pani premierowej cieszą się zawsze dużym zainteresowaniem czytelników i widzów.

      Ale nie zawsze tak to wyglądało. Specyfiką obyczajową życia politycznego państw bloku wschodniego była nieobecność żon przywódców w ich życiu politycznym, tak jakby komunistyczni dygnitarze dla partii poświęcali szczęście osobiste, wybierając celibat, co oczywiście było nieprawdą. Każdy z nich miał żonę, tylko z reguły nigdy nie pokazywali się z nimi publicznie, ich partnerki pozostawały w cieniu, ale pomimo to, a może właśnie z tego powodu, budziły wielką ciekawość szarych obywateli. Tak było i w naszym kraju. Doskonale wiedziano, że ukryte przed wzrokiem wścibskiej gawiedzi małżonki peerelowskich dygnitarzy wiodą życie godne księżniczek, bo małżeństwo z prominentnym członkiem partii zapewniało im luksusy i dobra, o jakich zwykła Polka, udręczona walką o zdobycie najpotrzebniejszych dóbr, nader często niedostępnych na porażającym mizerią socjalistycznym rynku, mogła jedynie pomarzyć.

      Socjalizm głosił co prawda nośne hasła równości i sprawiedliwości, ale obywatele demoludów szybko się przekonali, że to tylko puste slogany propagandowe doskonale brzmiące na trybunach w ustach mówców. Tymczasem w społeczeństwie byli „równi i równiejsi”. W naszym kraju stało się to widoczne już w pierwszych latach po wojnie, w czasach, kiedy z nadania Kremla rządy objęli komuniści, a ówczesna propaganda piętnowała przedwojenne „rządy panów”, porównując wystawne życie ówczesnych elit z ubóstwem pracującego ludu miast i wsi. Wkrótce okazało się jednak, że partyjni włodarze naszego kraju nie mają żadnych skrupułów, żeby korzystać z przywilejów związanych z najwyższymi stanowiskami w państwie. Podczas gdy przeciętni obywatele borykali się z biedą, ówcześni dygnitarze opływali w luksusy, przy czym owo pojęcie nie było tożsame z tym, co rozumiemy