Rynek i ratusz. Niall Ferguson

Читать онлайн.
Название Rynek i ratusz
Автор произведения Niall Ferguson
Жанр Документальная литература
Серия
Издательство Документальная литература
Год выпуска 0
isbn 9788308071366



Скачать книгу

rel="nofollow" href="#litres_trial_promo">Aneks. Grafy sieci społecznych w dobie Nixona–Forda

      Bibliografia

      Spis ilustracji i zdjęć

      Zdjęcia

      Przypisy

      Tytuł oryginału: THE SQUARE AND THE TOWER

      Opieka redakcyjna: JOLANTA KORKUĆ, MAŁGORZATA GADOMSKA

      Redakcja: ADAM JARZĘBSKI, WOJCIECH ADAMSKI

      Korekta: EWA KOCHANOWICZ, URSZULA SROKOSZ-MARTIUK, ANETA TKACZYK

      Projekt okładki i stron tytułowych: ROBERT KLEEMANN

      Na pierwszej stronie okładki obraz Gerarda ter Borcha, Traktat westfalski (Traktat pokojowy z Münster) (1648) / Wikipedia

      Redaktor techniczny: ROBERT GĘBUŚ

      Skład i łamanie: Infomarket

      Copyright © 2017, Niall Ferguson

      All rights reserved

      Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Literackie, 2020

      Copyright © for this edition by Wydawnictwo Literackie, 2020

      Wydanie pierwsze

      ISBN 978-83-08-07136-6

      Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o.

      ul. Długa 1, 31-147 Kraków

      tel. (+48 12) 619 27 70

      fax. (+48 12) 430 00 96

      bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40

      e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl

      Konwersja: eLitera s.c.

      Gdybym przerwał [milczenie], opuściłyby mnie siły,

      ale zachowując spokój, trzymałem mego nieprzyjaciela

      w niewidzialnej sieci.

      George MacDonald

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      This ebook was bought on LitRes

      Przedmowa

      Historyk w sieciach

      Żyjemy w świecie pełnym sieci, a przynajmniej taki właśnie komunikat wciąż do nas dociera. Samo słowo „sieć”, które weszło do powszechnego użycia dopiero pod koniec XIX wieku, dziś spotyka się właściwie wszędzie, odmieniane przez wszystkie przypadki. Ambitny młody człowiek zawsze znajdzie czas i ochotę, by zjawić się na kolejnej imprezie, niezależnie od tego, na jak późną porę ją zaplanowano, bo przecież nie może wypaść z obiegu. Z dwojga złego lepiej już, by zabrakło mu snu, niż miałoby jego samego zabraknąć w s i e c i[1*]. To samo słowo ma jednak zupełnie inne konotacje dla przedstawiciela starszego pokolenia, sytuującego się poza centrum wydarzeń. On żywi raczej podejrzenie, że sieci to jakieś złowrogie i potężne siły kontrolujące skrycie cały świat: może to być międzynarodowa finansjera, rząd czy w ogóle cała klasa polityczna, „system”, Żydzi, masoni albo iluminaci. Niemal wszystko, co publikuje się w tym właśnie duchu, to tak naprawdę bzdury, ale też wydaje się wysoce nieprawdopodobne, by owe teorie spiskowe jedną za drugą wymyślano i powtarzano, gdyby tego rodzaju sieci w ogóle nie istniały.

      Problem z wyznawcami teorii spiskowych polega na tym, że sytuując się z założenia poza takimi sieciami i uznając je z definicji za coś złego, niezmiennie wykazują się niezrozumieniem zasad ich funkcjonowania i fałszywie je przedstawiają. W szczególności zaś wydają się z góry zakładać, że tego rodzaju elitarne sieci i powiązania skrycie i podstępnie przejmują kontrolę nad formalnymi strukturami władzy. Moje badania – ale także moje własne doświadczenia – sugerują, że w rzeczywistości wcale tak nie jest. Wręcz przeciwnie, nieformalne sieci mają zazwyczaj wysoce ambiwalentny stosunek do stanowionych instytucji, a czasami nawet przyjmują wobec nich postawę otwarcie wrogą. Z kolei zawodowi historycy jeszcze do niedawna z reguły w ogóle ignorowali albo przynajmniej pomniejszali rolę takich struktur. Również dziś większość badaczy historii ma tendencję do zajmowania się tylko tymi instytucjami, które wytwarzają i przechowują materiały archiwalne. Tak jakby te, które nie zostawiają po sobie starannie uporządkowanych papierowych śladów, nie miały żadnego znaczenia. Tymczasem, jak już wspominałem, moje badania i moje doświadczenia nauczyły mnie, by wystrzegać się tyranii archiwów. Największe zmiany w historii zachodziły często za sprawą jedynie luźno i nieformalnie powiązanych grup ludzi, którzy zostawili po sobie nad wyraz skąpą dokumentację.

      Książka ta traktuje właśnie o takich nierównomiernych cyklach naszych dziejów. Jak zobaczymy, były takie długie epoki, w których dominowały struktury hierarchiczne, ale zdarzały się też i rzadsze, za to bardziej dynamiczne okresy charakteryzujące się przewagą sieci, osiągniętą przynajmniej po części dzięki zmianom technologicznym. Ujmując rzecz możliwie prosto: kiedy światem rządzi hierarchia, jedynym sposobem, by coś w nim znaczyć, jest mozolne wspinanie się po szczeblach systemu władzy politycznej, korporacji czy innej uporządkowanej pionowo organizacji albo instytucji. Kiedy zaś do głosu dochodzą sieci, można mieć tyle wpływów, ile zdoła się osiągnąć, wyrabiając sobie pozycję w jednej z wielu ustrukturyzowanych poziomo grup społecznych. Zobaczymy też, że ta dychotomia między hierarchią a siecią jest w gruncie rzeczy nadmiernym uproszczeniem. Niemniej stanowi ona nie najgorszy punkt wyjścia całego wywodu, co zresztą mogę zilustrować swoim własnym, osobistym doświadczeniem.

      W lutym 2016 roku, dokładnie tego dnia, w którym ukończyłem pierwszą wersję niniejszej przedmowy, uczestniczyłem w promocji pewnej książki. Całe wydarzenie organizował były burmistrz miasta Nowy Jork. Z kolei autor, którego dzieło promowano, był stałym współpracownikiem „Wall Street Journal”, a w przeszłości pisywał też teksty przemówień prezydenckich. Ja sam znalazłem się tam na zaproszenie redaktora naczelnego agencji Bloomberg News, z którym znaliśmy się jeszcze z czasów studiów na Oxfordzie, dobre ćwierć wieku wcześniej. Na tejże promocji miałem okazję przywitać się i przeprowadzić krótkie rozmowy z mniej więcej dziesięcioma innymi ludźmi, w tym z przewodniczącym Rady ds. Stosunków Zagranicznych (Council on Foreign Relations)[2*], wysokim przedstawicielem ścisłego kierownictwa koncernu Alcoa, jednego z największych przedsiębiorstw przemysłowych w Ameryce, redaktorem rubryk z komentarzami politycznymi w „Wall Street Journal”, prezenterem telewizji Fox News, członkinią nowojorskiego Klubu Kolonialnego (Colony Club)[3*] i jej mężem, i wreszcie z pewną młodą autorką przemówień, która przedstawiając się, nie omieszkała mnie zapewnić, że przeczytała jedną z moich książek (co jest bez wątpienia najwłaściwszym sposobem zagajenia rozmowy z jakimkolwiek profesorem).

      Powody, dla których zaproszono mnie na tę promocję, były z jednej strony dość oczywiste. Sam fakt, że pracowałem na wielu znanych wyższych uczelniach – takich jak Oxford, Cambridge, New York University, Harvard czy Stanford – automatycznie gwarantuje mi przynależność do licznych sieci absolwentów tych uniwersytetów. Dodatkowo jako pisarz i profesor miałem sposobność włączyć się w działalność kilku innych sieci, o charakterze gospodarczym i politycznym, a w szczególności uczestniczyć w spotkaniach Światowego Forum Ekonomicznego czy Grupy Bilderberg. Jestem też członkiem trzech różnych klubów w Londynie i jednego w Nowym Jorku. No i należę do rad nadzorczych trzech firm albo instytucji: pierwsza z nich to towarzystwo funduszy inwestycyjnych o zasięgu ogólnoświatowym, kolejną jest