Posłuszna żona. Kerry Fisher

Читать онлайн.
Название Posłuszna żona
Автор произведения Kerry Fisher
Жанр Современная зарубежная литература
Серия
Издательство Современная зарубежная литература
Год выпуска 0
isbn 9788308066836



Скачать книгу

wziąć pod uwagę, że postały tylko kilka dni”. Próbowałam odsunąć od siebie obraz róż Franceski przed bramą cmentarza, białych płatków wdeptanych w chodnik, połamanych łodyg.

      Kiedy Anna postukała paznokciami w ściankę kieliszka, przez krótką chwilę miałam nadzieję, że znajdzie jakiś temat rozmowy, który oddali nas od ponurych myśli.

      – Ponieważ jest to rocznica śmierci mojej drogiej synowej, pomyślałam, że powinniśmy, każdy po kolei, podzielić się z innymi naszym ulubionym wspomnieniem o Caitlin.

      Musiałam powstrzymywać się z całych sił, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wszystko już rozumiałam. Traktowana z dezaprobatą druga żona ma siedzieć i słuchać rodzinnego hołdu dla wspaniałej pierwszej żony. Zerwałam się z krzesła.

      – Zostawię was samych – powiedziałam, a po moich słowach zaległo krępujące milczenie. – Mamo, pomóż mi posprzątać.

      Moja matka, która podkarmiała Sandra kawałeczkami chleba, skłaniając go podstępem do jedzenia zupy, wstała i szybko zabrała jego talerz, chowając go pod swój.

      Nico powiedział do swojej matki po włosku coś, czego nie zrozumiałam, ale w jego głosie było słychać zdecydowaną naganę.

      Zaczęłam zbierać naczynia ze stołu.

      – Śmiało. Miło powspominać dobre czasy. Pójdziemy z mamą do kuchni.

      Zamiast trzaskać ostentacyjnie talerzami, układałam je delikatnie jeden na drugim. Nie dam Annie tej satysfakcji, chociaż tak naprawdę chciałabym walić nimi o ścianę, drąc się: To nie moja wina, że Caitlin umarła, do jasnej cholery!

      Kiedy Massimo wstał, żeby przemówić, Nico był zmieszany, a na policzkach wyraźnie zaznaczyły mu się czerwone żyłki. Dokonałam szybkiej analizy własnych uczuć. Z jednej strony było mi go żal, Francesca i Anna szarpały go każda w swoją stronę. Z drugiej – chciałam krzyknąć: Miej jaja, człowieku. Powiedz matce, żeby się wypchała. Czy jej się to podoba, czy nie, zostaję tu na dobre. A przynajmniej zamierzam tak zrobić, jeśli ona kompletnie nie spieprzy nam obojgu życia.

      Nie była to dobra myśl jak na osobę, której staż małżeński liczy niewiele ponad miesiąc.

      ROZDZIAŁ 6

      LARA

      To było klasyczne zagranie Anny – zrobić z Caitlin świętą, kiedy już nie było jej z nami i nie mogła z nią kruszyć kopii o wszystko, od sposobu prasowania koszul Nico po ilość soli w wodzie na makaron. Massimo pierwszy włączył się do tej farsy. Chociaż oczywiście nie omieszkał się zaasekurować.

      – Po pierwsze, chciałbym wypić zdrowie Maggie i jej mamy i podziękować im za to, że dzisiaj przygotowały nam obiad. Był pyszny, dziękujemy. – Zerknął na Sandra. Dobrze, że Beryl udała się ta sztuczka z jego talerzem.

      Rozpaczliwie chciałam wyjść za Maggie i Beryl do kuchni. Robiło mi się gorąco na samą myśl o wygrzebaniu z pamięci uroczego wspomnienia o Caitlin. Nie przychodziło mi do głowy nic, co by zadowoliło wszystkich, którzy zostali przy stole.

      Massimo zdecydował się skoncentrować na jej witalności i energii, a całą swoją przemowę skierował do Franceski.

      – Twoja matka była niesamowita. Codziennie rano, kiedy Lara i ja ledwie wstaliśmy z łóżka, widzieliśmy, jak wraca z biegania. Wyglądała tak młodzieńczo, gotowa na wyzwania nowego dnia.

      Poluzowałam sobie bluzkę, która opinała się na brzuchu, czując, jak zalewa mnie świeża fala odrazy do siebie po każdym kawałku makaronu dojedzonym z talerza Sandra, po herbatniku wyciągniętym ukradkiem z paczki, po każdym paluszku rybnym po obiedzie, które pochłonęłam jak odkurzacz.

      Massimo jeszcze nie skończył.

      – Wciąż nie mogę uwierzyć, że osoba, która tak zdrowo się odżywiała, ćwiczyła i tak o siebie dbała, tak młodo umarła. – Pociągnął łyk wina. – Ale, kochana Francesco, zostawiła taką cudowną córkę. Wiem, że byłaby zachwycona tym, jaka jesteś piękna i wysportowana. Szkoda, że nie widziała, jak wygrywasz mistrzostwa hrabstwa w pływaniu.

      Massimo oczywiście wybrał sport jako obiekt pochwał. Ach, ten wybitny gen Farinellich, dzięki któremu wszyscy parli przez życie ze swoim potężnym backhandem, cholernym motylkiem, umiejętnością wzięcia do ręki dowolnej rakiety, paletki czy kija i zadziwienia maluczkich.

      Wszyscy z wyjątkiem Sandra.

      Kiedy Massimo mówił, Francesca siedziała, skubiąc serwetkę. Pewnie nikt nie musiał jej przypominać o wszystkich zawodach i imprezach, które ominęły jej matkę. Słyszałam, jak głośno, w nierównym rytmie, wciąga nozdrzami powietrze. Na policzkach wykwitły jej drobne rumieńce, rozetki emocji, jakby z trudem powstrzymywała się przed posłaniem nas wszystkich do diabła. Ale w końcu miała prawo być zła, że tak wcześnie straciła matkę. W każde urodziny nadal czuję mieszankę smutku i wściekłości, że moja mama umarła, zanim skończyłam pięć lat. Można się nasłuchać, jaką to się jest „piękną” i „fantastyczną”, ale nic nie zrekompensuje poczucia bycia „zostawioną”. Przez całe dzieciństwo byłam „tą biedną dziewczynką, której mama umarła”. Tym dziwnym dzieciakiem z tatą znacznie starszym od innych rodziców, brodatym dziwakiem wciśniętym na szkolnych imprezach między torebki i wysokie obcasy.

      Odsunęłam od siebie myśli o własnej stracie, bo Massimo poprosił nas o uwagę, domagając się toastu za „wspaniałą Caitlin, która odeszła, ale nie została zapomniana”.

      Następna w kolejce była Anna. Widziałam krzątające się po kuchni Maggie i jej mamę. Musiały słyszeć, co mówimy w salonie. Nie dziwiłabym się Maggie, gdyby zastanawiała się, do jakiego domu wariatów weszła przez to małżeństwo. Ale jeśli wierzyć Annie, było to wyrachowane posunięcie: Maggie miała romans z Nico jeszcze przed śmiercią Caitlin.

      Usłyszałam kiedyś przypadkiem, jak Anna przedrzeźnia Maggie: „«Nikt nam nie wierzy, ale zeszliśmy się dopiero dużo później». Kompletna bzdura! A ta jej matka jest równie okropna. «Biedna Caitlin, poprawię ci poduszki, złociutka». – Anna ciągnęła, ziejąc jadem i pogardą: – Beryl przez cały czas nie spuszczała oka z nadarzającej się okazji: załatwienia córeczce i wnusiowi źródła utrzymania. Wyszło całkiem nieźle, jak na kogoś, kto żyje z przyszywania guzików”.

      Ciekawe, czy Beryl przejrzała Annę. Nie była głupia. Anna kiedyś niemalże musiała z jej powodu sięgać po sole trzeźwiące, bo Beryl nie znała różnicy między pennefusilli: „To makaron i to makaron, nie?”.

      Ale w przeciwieństwie do mnie Beryl nie zamierzała się poprawić, więcej czytać, szybciej myśleć, nauczyć się kroków, by tańczyć, jak jej Farinelli zagrają. Ich osobliwości i krytyczne uwagi ją śmieszyły. Na pompatyczność Anny reagowała przebłyskami lekceważenia. Bóg raczy wiedzieć, jakie miny robiła teraz nad zlewozmywakiem, słysząc, jak Anna peroruje o tym, jakąż to wspaniałą gospodynią była Caitlin i wspomina „przecudowne” wiktoriańskie nożyczki do winogron, które jej świętej pamięci synowa wyszperała na targu staroci. Miałam nadzieję, że gdyby Anna uznała mnie za godną takich ponurych wspominek, zapisałabym się w jej pamięci czymś istotniejszym niż umiejętność wyszukania nożyczek do owoców w pojemniku z badziewiem.

      Następnie Anna zwróciła się do Franceski.

      – Twoja kolej, amore.

      Chciałam wstać gwałtownie i zakończyć ten makabryczny spektakl. Desperacko pragnęłam powiedzieć Francesce, że nie musi w nim uczestniczyć. Powinna umieć pogodzić się ze swoimi uczuciami, czerpać pociechę ze wspomnień bez oceniania jej zdolności aktorskich