Duże zwierzęta były ich głównymi ofiarami, ponieważ było ich stosunkowo niewiele i rozmnażały się powoli. Porównajmy na przykład mamuty (które wymarły) z królikami (które przetrwały). Stado mamutów liczyło nie więcej niż kilkadziesiąt osobników, a rozmnażały się w tempie być może zaledwie dwóch młodych rocznie. A zatem gdyby miejscowe ludzkie plemię zabijało w trakcie polowań jedynie trzy mamuty na rok, wystarczyłoby to, by liczba zgonów przewyższała liczbę narodzin i by w ciągu paru pokoleń mamuty znikły. Króliki natomiast mnożyły się jak to króliki. Nawet gdyby ludzie co roku zabijali w trakcie polowań setki królików, byłoby to za mało, by doprowadzić je do wyginięcia.
Nasi przodkowie wcale oczywiście nie zamierzali wymazać mamutów z powierzchni ziemi; po prostu nie mieli świadomości konsekwencji swoich działań. Wytępienie mamutów i innych dużych zwierząt na osi czasu ewolucji było wprawdzie błyskawiczne, ale w ludzkich kategoriach dokonywało się powoli i stopniowo. Człowiek nie żył dłużej niż siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt lat, podczas gdy proces wytępienia tych zwierząt trwał całe stulecia. Pradawny homo sapiens prawdopodobnie nawet nie zauważał związku między coroczną trzebieżą mamutów – która polegała na zabiciu nie więcej niż dwóch czy trzech zwierząt – a znikaniem tych włochatych gigantów. W najlepszym razie jakiś starzec mógł z tęsknotą w głosie opowiadać sceptycznie nastawionej dzieciarni: „Kiedy ja byłem młody, mamutów było dużo więcej niż dzisiaj. Tak samo mastodontów i gigantycznych łosi. No i oczywiście wodzowie plemienia byli uczciwi, a dzieci szanowały starszych”.
Świadectwa antropologiczne i archeologiczne wskazują na to, że pradawni zbieracze-łowcy prawdopodobnie byli animistami: wierzyli, że nie ma żadnej zasadniczej przepaści oddzielającej ludzi od innych zwierząt. Świat – to znaczy dolina, w której żyli, wraz z otaczającymi ją łańcuchami górskimi – należy do wszystkich jego mieszkańców, a każdy z nich stosuje się do wspólnego zestawu reguł. Te reguły wiązały się z bezustannymi uzgodnieniami dokonującymi się między wszystkimi tymi istotami. Ludzie rozmawiali ze zwierzętami, z drzewami i kamieniami, jak również z elfami, duchami i demonami. Z tej sieci komunikacji wyłaniały się wartości i normy wiążące w równym stopniu dla ludzi, słoni, dębów i zjaw59.
Animistyczny światopogląd wciąż kieruje życiem niektórych społeczności zbieraczy-łowców, które przetrwały do epoki nowożytnej. Jedną z nich jest lud Najaka, który mieszka w lasach tropikalnych na południu Indii. Antropolog Danny Naveh, który przez wiele lat badał zwyczaje Najaka, podaje, że kiedy przemierzając dżunglę, któryś z Najaka napotyka niebezpieczne zwierzę, na przykład tygrysa, węża czy słonia, bywa, że zwraca się do niego, mówiąc: „Mieszkasz w lesie. Ja też mieszkam w tym lesie. Przyszedłeś tu, żeby coś zjeść, i ja też przyszedłem tu, żeby zbierać korzenie i bulwy. Nie przyszedłem, żeby zrobić ci krzywdę”.
Kiedyś pewien słoń, nazywany przez lud Najaka „słoniem, który zawsze chodzi sam”, zabił jednego z nich. Członkowie plemienia nie chcieli pomóc go schwytać funkcjonariuszom indyjskiej służby leśnej. Naveh dowiedział się od nich, jaki był powód ich odmowy: wcześniej ten słoń był bardzo blisko związany z innym samcem i wszędzie wędrowali razem. Pewnego dnia służba leśna schwytała tego drugiego słonia i od tego czasu „słoń, który zawsze chodzi sam” stał się rozjuszony i agresywny. „Jak byś się czuł, gdyby zabrano ci żonę? Właśnie tak czuł się ten słoń. Nocą te dwa słonie czasem się rozdzielały i każdy szedł w swoją stronę […] ale rano zawsze znowu się schodziły. Tamtego dnia słoń zobaczył, jak jego kolega pada i leży na ziemi. Jeśli dwie istoty zawsze były razem i jedną z nich ktoś zastrzeli, to jak poczuje się ta druga?”60
Tego rodzaju animistyczne nastawienie wielu ludziom ze społeczeństw uprzemysłowionych wydaje się uderzająco obce. Większość z nas odruchowo uważa zwierzęta za istoty zasadniczo od nas inne i niższe. Ten odruch wynika z tego, że nawet nasze najdawniejsze tradycje powstały tysiące lat po zakończeniu ery zbieraczy-łowców. Na przykład Stary Testament spisano w pierwszym millennium p.n.e., a jego najstarsze opowieści są odzwierciedleniem realiów drugiego millennium p.n.e. Jednak epoka zbieraczy-łowców zakończyła się na Bliskim Wschodzie ponad siedem tysięcy lat wcześniej. Trudno się zatem dziwić, że Biblia odrzuca animistyczne wierzenia, a jej jedyna animistyczna opowieść pojawia się zaraz na początku w charakterze złowieszczej przestrogi. Biblia to długa księga, obfitująca w opisy najrozmaitszych cudów i dziwów. Ale jedyną zawartą w niej historią, kiedy to zwierzę inicjuje rozmowę z człowiekiem, jest opowieść o kuszeniu Ewy przez węża: gad chce, by kobieta zjadła zakazany owoc wiedzy (również oślica Balaama wypowiada parę słów, choć ona tylko przekazuje swemu właścicielowi wiadomość od Boga).
12. Raj utracony (Kaplica Sykstyńska). Wąż – który ma ludzką górną część ciała – zapoczątkowuje cały łańcuch wydarzeń. O ile w pierwszych dwóch rozdziałach Księgi Rodzaju dominują boskie monologi („A potem Bóg rzekł […]. A potem Bóg rzekł […]. A potem Bóg rzekł […]”), o tyle w rozdziale trzecim w końcu pojawia się dialog – między Ewą a wężem („On to rzekł do niewiasty […]. Niewiasta odpowiedziała wężowi […]”). Ta wyjątkowa rozmowa między człowiekiem a zwierzęciem prowadzi do upadku ludzkości i wygnania nas z Edenu.
W ogrodzie Eden Adam i Ewa żyli jako zbieracze. Ich wygnanie z Edenu nosi uderzające podobieństwo do rewolucji agrarnej. W miejsce dotychczasowej możliwości zbierania dziko rosnących owoców rozgniewany Bóg skazuje Adama na ciężki los: „W pocie […] oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie” (Księga Rodzaju 3,19). Nie może więc być zbiegiem okoliczności, że biblijne zwierzęta rozmawiały z ludźmi tylko w przedrolniczej erze Edenu. Jakie lekcje wyciąga Biblia z tego epizodu? Że nie należy słuchać węży, a najlepiej w ogóle unikać rozmawiania ze zwierzętami i roślinami. Wynikają z tego same nieszczęścia.
Jednak biblijna opowieść ma głębsze i dawniejsze warstwy znaczeniowe. W większości języków semickich „Ewa” oznacza tyle co „wąż”, albo nawet „wężyca”. Imię naszej biblijnej pramatki skrywa pradawny mit animistyczny, zgodnie z którym węże nie są naszymi wrogami, lecz przodkami61. Wiele kultur animistycznych wyznaje wiarę, że ludzie pochodzą od zwierząt, w tym także od węży i innych gadów.
Większość australijskich Aborygenów wierzyła, że świat stworzył Tęczowy Wąż. Arandowie i Dieri twierdzą, że ich plemiona wzięły początek od pierwotnych jaszczurek lub węży, które przekształciły się w ludzi62. Prawdę mówiąc, także współcześni mieszkańcy Zachodu uważają, że wyewoluowali od gadów. Mózg każdej i każdego z nas jest ukształtowany wokół gadziego rdzenia, a budowa naszego ciała odpowiada zasadniczo budowie ciała zmodyfikowanych gadów.
Choć autorzy Księgi Rodzaju mogli zachować w imieniu
58
Timothy F. Flannery,
59
Graham Harvey,
60
Danny Naveh,
61
Howard N. Wallace,
62
David Adams Leeming, Margaret Adams Leeming,