Название | Opętana |
---|---|
Автор произведения | Морган Райс |
Жанр | Героическая фантастика |
Серия | Wampirzych Dzienników |
Издательство | Героическая фантастика |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9781632918239 |
Był ciężki. Scarlet zdołała jedynie zawisnąć w powietrzu. Byli zaledwie kilka cali nad zdradziecką wodą. Wiedziała, że nie może pofrunąć wyżej, gdyż zdradziłaby Octalowi, że przeżyli i od razu przypuściłby na nich atak.
I właśnie wówczas dostrzegła po prawej stronie jaskinie. Powstały w naturalny sposób, w procesie erozji spowodowanej wielowiekowym podmywaniem litej skały przez fale oceanu. Zamek musiał zostać wybudowany bezpośrednio nad nimi.
Scarlet nie marnowała czasu. Wpadła do jaskini z Sagem w ramionach i postawiła go na nogi. Zwalił się w tył ma ziemię i zajęczał.
– Jesteśmy cali – powiedziała do niego. – Udało się nam.
Lecz była przemoknięta do suchej nitki i drżała z zimna. Kiedy mówiła, szczękała zębami. Gdy podniosła dłoń Sage’a, uświadomiła sobie, że on również drży.
– Nie udało się nam – powiedział w końcu. – Mówiłem ci to przez cały czas. Ja umrę. Dzisiejszej nocy.
Scarlet pokręciła głową, sprawiając, że jej łzy poleciały na boki.
– Nie – powiedziała.
Ale zdała sobie wówczas sprawę, że to na nic. Sage umierał. Taka była prawda.
Przytrzymała go w ramionach i pozwoliła, by łzy popłynęły jej strumieniem. Potoczyły się w dół po policzkach i spadły na jej szyję. Nawet nie zadała sobie trudu, by je zetrzeć.
Scarlet miała już wypowiedzieć słowa pożegnania, kiedy zauważyła dziwny blask wydobywający się spod jej koszulki, z miejsca, gdzie biło jej serce. Potrząsnęła głową, sądząc z początku, że ulega halucynacjom. Jednak blask stał się jeszcze bardziej jasny.
Spuściła wzrok i uświadomiła sobie, że to promienieje jej naszyjnik, że białe światło wydobywa się przez zawiasy. Sięgnęła za koszulkę i wydobyła go na zewnątrz. Nigdy wcześniej nie udało się jej go otworzyć, jednak teraz coś podpowiadało jej, że tym razem będzie inaczej. Kiedy wsunęła paznokieć w zatrzask, zdała sobie sprawę, że jej łzy przez cały czas na niego kapały. Być może w jakiś sposób otworzyły medalion.
Dwie połówki rozwinęły się i białe światło trysnęło na całą jaskinię, oświetlając sylwetki Scarlet i Sage’a. Po środku płonącego światła znajdował się wizerunek. Scarlet przyjrzała się mu uważnie. Był to zamek pośród morza, lecz nie był to zamek Boldt. Ten był wyższy i smuklejszy. Wyglądał bardziej jak rozbudowana wieża, aniżeli rzeczywisty zamek.
Scarlet potrząsnęła ramię Sage’a.
– Patrz – poinstruowała go.
Sage zdołał otworzyć do połowy znużone oko.
Scarlet usłyszała, jak nagle wziął głęboki wdech.
– Wiesz, gdzie to? – spytała.
Sage skinął głową.
– Wiem.
Potem jego głowa opadła z powrotem na jej kolana z wycieńczenia.
Coś w jej sercu podpowiedziało Scarlet, iż gdziekolwiek znajduje się to miejsce, jest ważne. I jeśli Sage wiedział o nim, było również ważne dla Nieśmiertelnych. Dlaczego jej naszyjnik miałby teraz pokazać to miejsce? I dlaczego medalion otworzył się tylko wtedy, gdy upadły na niego jej łzy? Najpewniej była to jakaś wskazówka.
Zatrzasnęła medalion i biała poświata znikła, zabierając ze sobą wizerunek pochylonego zamku pośród szalejącego oceanu. W pewnym sensie wiedziała, gdzieś w głębi serca, że jeśli zabierze tam Sage’a, on przeżyje. Ale kończył się jej czas.
Podźwignęła nieprzytomnego Sage’a na plecy. Był ciężki, jednak tym razem Scarlet była zdeterminowana, jak nigdy dotąd, i bardziej pewna, że jest nadzieja. Wystrzeliła pod niebo.
Zamierzała go ocalić. Bez względu na konsekwencje.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Caitlin starała się złapać oddech, spadając na tle nocnego nieba. W jednej chwili Caleb wcisnął przycisk katapulty, a w następnej samolotu już nie było. Znalazła się w czarnej otchłani, mknąc w dół ku rozszalałemu oceanowi.
Zerknęła w prawo w poszukiwaniu Caleba. Nie było go tam. Powodowana udręką, rozejrzała się wokół siebie – i w końcu dostrzegła Caleba powyżej, z otwartym spadochronem. Wskazywał na swoją linkę od spadochronu. Wyjący wiatr sprawiał, że nie mogła go usłyszeć.
I wtedy uświadomiła sobie: starał się powiedzieć jej, żeby pociągnęła za swoją. Zrobiła to i natychmiast jej gwałtowne spadanie zostało przerwane, po czym szarpnęło ją w górę. Wszystko nagle się uspokoiło. Zawisła w powietrzu, płynęła, z białą czaszą spadochronu rozpostartą nad nią niczym skrzydła anioła.
Wzięła kilka głębokich oddechów, by uspokoić szalejące serce. Spojrzała z powrotem w górę na Caleba i zobaczyła, jak pokazuje jej wyprostowane kciuki. Caleb był o wiele bardziej doświadczony w tego typu rzeczach i zdołał wymanewrować tak, że byli po chwili niemal na równej wysokości.
– Będzie zimno! – krzyknął do niej.
Caitlin spuściła wzrok. Woda zbliżała się bardzo szybko. Zanim zdołała choćby pomyśleć o wpadnięciu w mroźne fale, całym światem wstrząsnęła potężna eksplozja.
Zdjęta paniką Caitlin spojrzała na prawo i zobaczyła, że ich samolot rozbił się o coś. Uzmysłowiła sobie ze złym przeczuciem, że była to budowla, którą widziała na horyzoncie, ta, o której ostrzegły ją zmysły, że to tam znajdzie Scarlet.
– Nie! – wrzasnęła.
Do morza runęły kawałki płonącego kadłuba, a w powietrze uniósł się ogromny pióropusz czarnego dymu.
Wówczas Caitlin wpadła do oceanu.
Kiedy uderzyła w lodowatą wodę, wydała z siebie stłumiony okrzyk. Była tak zimna, jakby jej kości obróciły się w lód.
Ale ostry ból spowodowany lodowatą wodą bladł w porównaniu z udręką w jej sercu. Znajdujący się wprost przed nią budynek, w którym, Caitlin była pewna, przebywała jej córka, stał w płomieniach. Widziała, jak przez mgłę, jak zawalił się dach. Chwilę później cała ściana wychodząca na morze runęła do wody, pozostawiając na zewnątrz głębokie uszkodzenia.
– Caitlin! – dobiegł ją głos Caleba.
Caitlin pokręciła głową i odzyskała trzeźwość myśli. Caleb płynął do niej, odpiąwszy już swój spadochron, który odpływał niesiony silnym prądem.
– Zdejmij plecak! – poinstruował ją, kiedy tylko znalazł się przy niej.
Caitlin pozbyła się ciężaru, czując natychmiastową ulgę. Jednakże, wciąż dokuczało jej znużenie, a przesiąknięte wodą ubranie ciągnęło w dół.
– Musimy dotrzeć na ląd – powiedział Caleb.
Objął żonę ramieniem. Wyczuła, że trząsł się mocno. Próbował być silny za nią, jednak tak naprawdę znajdował się w równie niebezpiecznej sytuacji.
– Myślisz, że dasz radę dopłynąć tak daleko? − dodał, skinąwszy głową w stronę popadającego w ruinę zamku Boldt.
Caitlin zacisnęła dzwoniące zęby.
– A jeśli spadł na nią samolot? – zdołała wymówić.
Caleb pokręcił głową.
– Nie myśl tak.
– Nie mogę. Jest naszą córką. Jeśli…
Lecz Caleb