Zanim nadejdzie jutro. Tom 3. Druga strona nocy. Joanna Jax

Читать онлайн.
Название Zanim nadejdzie jutro. Tom 3. Druga strona nocy
Автор произведения Joanna Jax
Жанр Историческая литература
Серия
Издательство Историческая литература
Год выпуска 0
isbn 978-83-7835-724-7



Скачать книгу

ci wybaczyłem – wyszeptał.

      Pokiwała głową, westchnęła i popatrzyła mu w oczy.

      – Więc zapytam inaczej… Czy jest jakaś szansa, żebym odzyskała twoją miłość?

      – Po co, Gabrielo? Przecież lepiej będzie, jeśli będę traktował cię jak przyjaciela. Życz mi tego… żebym się już dłużej nie kantopił. Jeśli odrobinę mnie lubisz… – Błażej starał się, by jego głos brzmiał beztrosko.

      – Błażej, ja… Był taki dzień, gdy chciałam ze sobą skończyć. Nie martw się. Był i minął. Ale nie wyobrażam sobie, że obudzę się któregoś dnia ze świadomością, iż już mnie nie kochasz. Uschnę, umrę bez twojej miłości. I zrobię wszystko, byś zaufał mi na nowo. Nie chcę teraz ci mówić o swoich uczuciach, bo wiem, że zbyt mocno cię skrzywdziłam, ale błagam chociaż o szansę… – powiedziała desperacko.

      Błażej wzruszył jedynie ramionami.

      – Gabrielko, cóż ja ci mogę teraz powiedzieć? Nie wiem, kiedy następnym razem się spotkamy. Może nawet za kilka lat. Przez ten czas znajdziesz nową miłość, a może odszukasz dziedzica? Być może i ja z dala od ciebie zauroczę się w jakiejś pannie, choć Bóg mi świadkiem, z wami, babami, to… – Machnął ręką.

      Dosyć miał uczuć, które dla niego stanowiły cały świat, a dla wybranki serca były jedynie dobrą zabawą. Wolał żyć pełną piersią, podrywać piękne dziewczyny i zapominać o nich, gdy tylko nastanie świt. Po prostu zmęczył go ciągły ból, wieczna tęsknota i nieprzemijająca ckliwość. Tak, pragnął z całego serca być wolny od tych wszystkich emocji, jakie towarzyszą zakochaniu.

      – Błażej, nie mów tak… – jęknęła.

      – Mówię ci prawdę. Jak na spowiedzi u proboszcza. – Uderzył się w pierś.

      – A ja i tak nie posłucham. – Zmarszczyła czoło.

      Błażej uśmiechnął się mimowolnie. To była cała Gabriela. Brakowało jedynie do kompletu, by zaczęła tupać nogami, bo nie dostała tego, czego chciała. Tak, panna Kącka miała coś z dziecka. Wbrew pozorom niewiele różniła się od małej Nelki. Może właśnie dlatego niezbyt się lubiły? Obie były uparte i musiały zawsze dostawać to, co sobie upatrzyły. A gdy tylko otrzymywały coś upragnionego w swoje ręce, niemal od razu traciły tym zainteresowanie. Tak samo nie potrafiły pogodzić się ze stratą. Kiedyś myślał, że mała Domosławska po prostu z tego wyrośnie, ale obserwując Gabrielę, tracił nadzieję. Być może istniały takie kobiety, które nie zmieniały się nigdy. A on trafił na takie dwie.

      – Czy ja byłbym w stanie zabronić ci czegoś? – Prychnął ze śmiechem.

      – No, właśnie próbujesz – burknęła.

      – Próbować zawsze można. – Westchnął, po czym przytulił ją mocno do siebie i powiedział: – Uważaj na siebie, Gabrysiu.

      – Ty też, Błażej – odpowiedziała i dopiero gdy wtuliła się w jego ramiona, wybuchła płaczem.

      9. Okolice Moskwy, 1942

      – Twój ojciec ma rację, Galino – powiedział Boris Aristow do idącej obok niego Galiny Mikołajewny Doroszenko. – Front to nie jest miejsce dla ciebie.

      – Kiedy ja muszę się czymś zająć – jęknęła.

      – Przecież zajmujesz się radzieckimi oficerami. I mną…

      Galina była piękną dziewczyną, jednak jak dla niego zbyt grzeczną i spolegliwą. On wciąż uwielbiał trudne kobiety i nawet przypadek z Ratajską nie zmienił jego podejścia do tego tematu. Aristow po prostu był zdobywcą. A znajomość z Galiną układała się w sposób gładki, prosty i przewidywalny. Mógł wyświetlić sobie w głowie każde ich następne spotkanie. Najpierw muśnięcie dłoni, szybki pocałunek na pożegnanie, a na następnej schadzce już będą całować się jak szaleni. Kilka takich randek i wylądują w łóżku. Minie miesiąc i spokojnie może myśleć o oświadczynach, będąc pewnym, że nie da mu kosza. Dawniej od razu skreśliłby tę znajomość, ale Galina posiadała coś, co dla Aristowa stanowiło ogromną i niezaprzeczalną zaletę. Dziewczyna po prostu miała wpływowego ojca. A był nim pułkownik NKWD – Mikołaj Doroszenko. Mając takiego teścia, nie musiałby się martwić, że po rekonwalescencji trafi na front. Zapewne Doroszenko postara się dla swojego zięcia o ciepłą posadkę z dala od huku bomb i serii z karabinów. Poza tym Galina była młoda, uległa i będzie świetnie prezentowała się w towarzystwie, a ostrzejszych wrażeń Boris poszuka sobie gdzieś indziej. Tak, Galina Doroszenko spadła mu z nieba.

      – Galinko, powiedz, czy ja ci się trochę podobam? – zapytał uwodzicielsko.

      Przystanęła w parkowej alejce i popatrzyła na niego. Nie zobaczył jednak w jej oczach tego, co chciał ujrzeć, czyli zachwytu.

      – Podobasz mi się, ale ja mam wciąż złamane serce – wydukała.

      – Pomyśl, że to zdrajca. Niewdzięczny innostraniec – mruknął.

      – Wiem. – Wzruszyła ramionami. – I mam nadzieję, że przy tobie o nim zapomnę. Albo w lazarecie na froncie.

      – Zdecydowanie wolę tę pierwszą opcję, Galinko. – Uśmiechnął się do niej czule i pogłaskał ją po dłoni.

      Był niemal pewny, że w dniu, w którym weźmie ją do łóżka i pokaże, co potrafi prawdziwy radziecki mężczyzna, dziewczyna w mig zapomni o niewdzięcznym kochasiu.

      – Ale ja to bym wolała zrobić coś wielkiego. Ty jesteś bohaterem, odniosłeś rany z rąk sabotażystów, a ja co? Pracuję w pięknym, wytwornym ośrodku i nie mogę się niczym wykazać. – Wydęła wargi.

      Gdybyż ona wiedziała, dlaczego oberwał, z pewnością straciłby w jej oczach pozycję bohatera. Miał też nadzieję, że dziewczyna nigdy nie dowie się, co się wówczas wydarzyło. Ani o tym, że Elżbieta Ratajska była kolejną kobietą, z którą miał do wyrównania rachunki. Tak jak z Niną Korcz-Zawiślańską. Żywił przekonanie, że pewnego dnia drogi jego i tych kobiet się skrzyżują. A wtedy one zobaczą, czym się kończy próba poniżenia Borisa Aristowa. Nina, jego wielka miłość, nawet nie odpisała mu na list, który do niej wysłał. A on proponował jej dobre życie i wybaczył wspaniałomyślnie to, co mu uczyniła. Tymczasem, póki trwała wojna, musiał ustawić się tutaj, w Związku Radzieckim, i dopilnować, by nikomu nie przyszło do głowy, aby wysłać go do walki.

      – Serce mi pęknie, jeśli wyjedziesz na front. Będę umierał z niepokoju i tęsknoty – teatralnie powiedział Boris.

      – Czy ty się przypadkiem nie zauroczyłeś we mnie? – Zmarszczyła czoło.

      – Do szaleństwa, Galinko, do szaleństwa – wyszeptał.

      Dziewczyna roześmiała się. Najwyraźniej potrzebowała tanich komplementów i tandetnych wyznań. A on potrzebował Galiny.

      Po chwili spoważniała i popatrzyła na Borisa.

      – Naprawdę jesteś przystojny, towarzyszu Aristow – powiedziała. – Ale co zrobię, jeśli mnie skrzywdzisz? Jak sobie poradzę, gdy kolejny raz ktoś złamie mi serce?

      – Jestem gotów się z tobą ożenić. Nawet jutro. Czy to jest wystarczający dowód mojego zakochania? Mojej miłości?

      – Przecież ty mnie wcale nie znasz. Ani ja ciebie – jęknęła.

      – A mnie się wydaje, że znam cię całe życie. I że to właśnie na