Krew to włóczęga. James Ellroy

Читать онлайн.
Название Krew to włóczęga
Автор произведения James Ellroy
Жанр Полицейские детективы
Серия Underworld USA
Издательство Полицейские детективы
Год выпуска 0
isbn 978-83-8110-914-7



Скачать книгу

spytał Crutch.

      – Za bardzo wyglądała na Latynoskę, żeby się nazywać Farr. Już prędzej by się nazywała Spanglo.

      – I nie mieszka w LA?

      – Nie, tylko przejeżdża, pracuje i jedzie dalej.

      – Jakieś powiązania? Znasz kogoś, kto ją zna?

      Sal spojrzał wzrokiem łani.

      – Wydajesz się zrezygnowany, więc coś ci dam. Umawiałem Gretchie z jednym pośrednikiem od nieruchomości, Arniem Moffettem, straszliwym kolesiem, który kiedyś naganiał dla Howarda Hughesa. Kupił mnóstwo starych dymalni Hughesa, więc może Gretchie mieszka w jednej z nich.

      Crutch strzelił stawami palców. Głowa go bolała. Nie mógł się rozeznać. Myśli mu się plątały.

      – Czekam na ten dzień, skarbie – powiedział Sal.

      – Jaki dzień?

      – Dzień, kiedy skumasz, że wcale nie jesteś taki twardy.

      Te imiona dzwoniących: Al, Lew i Chuck. To mogli być klienci Gretchen. Mogli mu pomóc. Mogli mu podsunąć jakiś trop.

      Crutch odkręcił deksę anielskim pyłem i old crowem. Przespał się i przed południem zadzwonił do trzech kolesi. Rzucił nazwisko Gretchen. Nastraszył ich. Umówił się w Carolina Pines – trzy spotkania z klientami w godzinnych odstępach. Dotarł do Pines wcześniej i zajął boks w głębi. Wciągnął naleśniki i kawę i przejaśniło mu się w głowie.

      Al przybył o czasie. Był wkurzony. Kurwa, jestem żonaty. Zwabiłeś mnie tu, żeby mnie przemaglować o jakiś potajemny numerek. Crutch zasypał Ala pytaniami. Al powiedział mu co następuje:

      Poznał Gretch w Trader Vic’s. Zaliczyli kilka numerków w ciągu dnia u niej i u niego. Miała metę w Beachwood Canyon. Nie pytaj gdzie, zawsze jechałem tam strasznie nawalony.

      Gretchie powiedziała, że ma zasoby. Wspomniała o jakimś interesie import-eksport. Poprosiła go o pięć tysięcy. Zastanowił się nad tym. Prawie odmówił. Coś go odstraszyło.

      Czuło się od niej coś podstępnego. Zerknął jej do torebki. Zobaczył cztery różne paszporty. Odmówił kasy.

      Paszporty jakich czterech krajów? Jezu, nie wiem. Jakieś znajomości? Mówiła o jakichś ludziach? Stary, myśmy się tylko rżnęli.

      Crutch zobowiązał się do milczenia i kazał Alowi odejść. Al odszedł. Przyszedł Lew. Był wkurzony. Fiucie, jestem żonaty. Zwabiłeś mnie tu, żeby mnie przemaglować o jakiś potajemny numerek. Crutch zasypał Lew pytaniami. Lew powiedział, co następuje:

      Poznał Gretchen w Stat’s Char-Broil. Zgadali się. Posuwał ją w hotelu Miramar i w jakiejś dziupli przy Beachwood Canyon. Wyłudziła od niego pięć tysięcy. Zmyła się. Próbował znaleźć tę metę w Canyon. Nie udało mu się. Był zalany w trupa za każdym razem, kiedy tam jechał. Nie mógł znaleźć tej cholernej mety.

      Jacyś znajomi? Paszporty? Tematy rozmów? Facet, ty nie kumasz, myśmy w zasadzie nie gadali.

      Crutch zobowiązał się do milczenia i kazał Lew odejść. Lew odszedł. Pojawił się Chuck. Był wkurzony. Ty ćwoku, jestem żonaty. Zwabiłeś mnie tu, żeby mnie przemaglować o jakiś potajemny numerek. Crutch zasypał Chucka pytaniami. Chuck powiedział, co następuje:

      Poznał Gretchie w Westward Ho Steak House. Puknął ją w domu milę na wschód od Beachwood Canyon. Wynajmowała go. Na meblach były nalepki z cenami – powinienem był się domyślić.

      Pożyczył jej pięć tysiaków. Uciekła mu. Dzwonił do tej Centrali Bev i próbował ją znaleźć. Stara Bev milczała jak grób. Kazała mu spadać. Następnego dnia dostał pocztą prezent.

      Zdjęcie zrobione polaroidem: Chuck i Gretchen Farr się dymają. Chuck skumał: odpuść sobie albo dostanie to twoja frau.

      Chuck odpuścił. Chuck gówno wiedział o paszportach i znajomych. O czym rozmawialiście. Stary, myśmy się tylko ruchali.

      Crutch zobowiązał się do milczenia i kazał Chuckowi odejść. Crutch poprosił kelnerkę o ołówek i papier. Przyniosła je. Crutch narysował kilka razy Gretchen Farr.

      Klienci dali mu nieco inne opisy. Angielka z latynoską krwią? Jasne, może, może nie. Bev słyszała, jak mówiła po hiszpańsku. Odbierała rozmowy z trzech konsulatów: Panamy, Nikaragui i Dominikany. Kraje latynoskie. Jest szalona, ciemnowłosa, blada, kiedy pracuje po ciemku, rysuj, rysuj.

      Narysował Gretchen sześć razy. Z różnymi fryzurami, uśmiechniętą i skrzywioną. Czuł, że kieruje nim jakiś szalony duch. Złamał mu się ołówek. Zatkało go i wkurwiło, kiedy zobaczył, do czego doszedł.

      Narysował Gretchen Farr jako Danę Lund, sześć razy. Gretchen była Daną zrobioną na ciemno.

      Avco Jewelers znajdowało się przy plaży. Na wystawie leżały eleganckie zegarki na aksamitnych poduszkach. Crutch schował się pod pasiastą markizą. Był pokrzepiony. Jechał na tłustych plackach i resztkach prochów.

      Wszedł. Za ladą stał jakiś maruda, coś tam marudził z perłami. Przyjrzał się Crutchowi. Granatowy blezer i szare spodnie – dobra, damy radę.

      – Słucham pana?

      – Mam kilka pytań, gdyby był pan tak miły.

      – Oczywiście. Czy ma pan na myśli coś konkretnego?

      – Coś – zaskoczmy go. – Gretchen Farr – rzucił prosto z mostu.

      Maruda pomarudził jeszcze z perłami.

      – A to się tyczy…?

      – To dochodzenie.

      – Tyle rozumiem, ale wydaje się pan zbyt młody jak na policyjnego detektywa.

      – Jestem prywatnym detektywem.

      – Wątpię, ale rozstrzygnę tę wątpliwość na pańską korzyść.

      Crutch zrobił się drażliwy.

      – Słuchaj pan, ktoś dzwonił na jej centralę z pańskiego numeru. Ja tylko próbuję…

      Rozbrzmiał dzwonek u wejścia. Tanecznym krokiem weszła do środka starsza pani tuląca do siebie chihuahua. Emanowała gorącą nadzieją na nowe perły.

      – Panna Farr – wyszeptał maruda – przyszła tu jakieś dwa tygodnie temu, pod moją nieobecność. Zostawiła dla mnie wiadomość, prośbę, żebym zadzwonił, co uczyniłem. Odbyliśmy rozmowę. Chciała porady co do pocięcia pewnej liczby cennych szmaragdów, które posiadała. Spytałem ją o pochodzenie kamieni. Nie była w stanie udzielić mi odpowiedzi, co uznałem za osobliwe.

      Starsza pani odstawiła pieska. Chihuahua spadł na ziemię, ujadając. Maruda wyszedł zza kontuaru i omdlał z zachwytu.

      Buzz nazywał robotę dla Hiltza sprawą. Crutch myślał o niej „moja sprawa”. Doktor Fred miał szmal, by rozruszać etatową robotę dla Clyde’a. Cherchez la femme – Król Nienawiści miał z Gretchie dużo do pogadania. Buzz zadzwonił do P.C. Bell i przekupił jakiegoś pracusia, żeby namierzyć ten lewy numer. Na razie bez skutku. Buzz wykorzystał policyjne kontakty Clyde’a, żeby znaleźć informacje o la belle Farr. Na razie bez skutku. Arnie Moffett był ich jedyną wskazówką. Buzz nazwał ją gorącą. Crutch nazwał ją petardą.

      Stali na dachu Vivian i rozpracowywali to wszystko. Zmierzchało. Było gorąco. Resztki słońca rozmazywały niebo w zieleń. Buzz jarał skręta i miał słowotok, głównie o brykach i dupach. Crutch grzebał przy teleskopie.

      Zobaczył w Paramount zgrabne tancerki. Zobaczył Lonniego Ecklunda pracującego