Название | Hannibal |
---|---|
Автор произведения | Thomas Harris |
Жанр | Ужасы и Мистика |
Серия | Hannibal Lecter |
Издательство | Ужасы и Мистика |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8110-911-6 |
– Ten bogacz, którego rodzina wyznaczyła nagrodę?
– Tak, Mason Verger. Jest podłączony do respiratora w Marylandzie. W tym roku zmarł jego ojciec i zostawił mu swoje mięsne imperium. Po śmierci starego Vergera Mason został kongresmenem i członkiem Komisji Sądowej Kongresu, która bez niego nie byłaby w stanie związać końca z końcem. Mason twierdzi, że ma coś, co pomoże nam odnaleźć doktora. Chce rozmawiać z tobą.
– Ze mną?
– Tak. Domaga się tego i nagle wszyscy zgodnie twierdzą, że to świetny pomysł.
– Czuję tu pańską rękę.
– Chcieli się ciebie pozbyć, Starling, wyrzucić jak szmacianą lalkę. Poszłabyś na śmietnik w ślad za Johnem Brighamem. Po to, żeby ocalić głowy kilku biurokratów z ATF. Strach. Presja. Nic innego do nich nie dociera. Wysłałem kogoś, żeby szepnął słówko Masonowi i przekonał go, jak bardzo twoje odejście zaszkodziłoby poszukiwaniom Lectera. Co się stało później, do kogo Mason zadzwonił – tego nie chcę wiedzieć. Prawdopodobnie do kongresmena Vellmore’a.
Jeszcze rok wcześniej Crawford nie zagrałby w ten sposób. Starling przyjrzała się uważnie jego twarzy, szukając oznak szaleństwa, ogarniającego czasem ludzi, którym grozi rychła emerytura. Nic takiego nie dostrzegła, choć Crawford wyglądał na zmęczonego.
– Mason nie jest ładny, Starling, i nie mam na myśli tylko jego twarzy. Dowiedz się, co dla nas ma. Jak wrócisz, zabierzemy się do tego. W końcu.
Starling wiedziała od lat, że gdy tylko ukończyła Akademię, Crawford usiłował zatrudnić ją w Sekcji Behawioralnej.
Jako weteranka FBI i uczestniczka wielu akcji, które nie przyniosły jej awansu, zrozumiała, że pierwszy triumf – schwytanie seryjnego mordercy Jame’a Gumba – doprowadził ostatecznie do jej klęski w FBI. Była wschodzącą gwiazdą, która utknęła w miejscu. W trakcie poszukiwań Gumba zrobiła sobie co najmniej jednego śmiertelnego wroga i wzbudziła zazdrość wielu rówieśników płci brzydkiej. Brakowało jej też uległości, dlatego przez całe lata wysyłano ją do wręczania nakazów i udaremniania napadów na banki w biednych dzielnicach. W końcu uznano, że nie nadaje się do pracy w zespole, została więc agentem do spraw technicznych. Zakładała podsłuchy w telefonach i samochodach gangsterów i handlarzy dziecięcą pornografią. Czuwała samotnie ze słuchawkami na uszach. I zawsze była do dyspozycji, gdy siostrzana agencja potrzebowała wprawnej ręki podczas akcji. Była silna, choć szczupła, szybka i ostrożnie obchodziła się z bronią.
Crawford dostrzegł teraz dla niej szansę. Podejrzewał, że zawsze chciała ścigać Lectera. Prawda była nieco bardziej skomplikowana.
– Nigdy nie usunęłaś prochu z twarzy.
Okruchy spalonego prochu z rewolweru świętej pamięci Jame’a Gumba tworzyły na policzku czarny punkt.
– Nie miałam czasu.
– Wiesz, jak Francuzi nazywają takie znamię wysoko na policzku? Wiesz, co ono oznacza? – Crawford zgromadził sporą bibliotekę na temat tatuaży, symboliki ciała i rytualnych okaleczeń.
Starling pokręciła głową.
– Takie znamię nazywają odwagą. Nie usuwałbym go na twoim miejscu.
Rozdział 9
Muskrat Farm, posiadłość Vergerów nad rzeką Susquehanna w północnej części stanu Maryland, ma w sobie nieco upiorny urok. Klan Vergerów zakupił ją w latach trzydziestych, przenosząc się na wschód z Chicago, żeby być bliżej Waszyngtonu. Mogli sobie pozwolić na taki wydatek: dzięki sprytowi w polityce i interesach zbijali fortunę na dostawach mięsa dla armii amerykańskiej od czasów wojny secesyjnej.
Afera z „zabalsamowaną wołowiną” podczas wojny hiszpańsko-amerykańskiej właściwie nie zaszkodziła Vergerom. Kiedy Upton Sinclair i jego wtyczki przeprowadzili inspekcję warunków pracy w zakładzie w Chicago, odkryto, iż kilku pracowników przez nieuwagę przerobiono na smalec, zapuszkowano i sprzedano jako „Czysty Łój Nerkowy Durhama”, rozchwytywany przez piekarzy. Ale Vergerowie wyszli z afery obronną ręką. Nie stracili ani jednego rządowego kontraktu.
Wymigiwali się od odpowiedzialności jeszcze wiele razy, przekupując polityków. Ich jedyną porażką była przyjęta przez Kongres ustawa o badaniu mięsa w tysiąc dziewięćset szóstym roku.
Teraz rzeźnie Vergerów ubijały dziennie osiemdziesiąt sześć tysięcy sztuk bydła i około trzydziestu sześciu tysięcy świń. Wielkości te wahały się w zależności od pory roku.
Świeżo przystrzyżone trawniki i bujne, kołyszące się na wietrze lilie nie pachną jak rzeźnia. Jedynymi zwierzętami są tu kucyki dla zapraszanych dzieci i pocieszne stada gęsi, które pasą się na trawnikach z głowami nisko przy ziemi i ruchliwymi kuprami. Nie ma psów. Dom, stodoła i teren posiadłości znajdują się niemal w samym sercu lasów państwowych o powierzchni dziesięciu kilometrów kwadratowych dzięki bezterminowemu specjalnemu pozwoleniu Departamentu Spraw Wewnętrznych.
Jak wiele innych enklaw bogactwa, Muskrat Farm jest trudno dostępna. Clarice zjechała z autostrady za daleko. Wracając równoległą do autostrady drogą lokalną, najpierw trafiła na wjazd służbowy: zamkniętą na kłódkę i zabezpieczoną łańcuchem wielką bramę w wysokim ogrodzeniu okalającym las. Za bramą droga niknęła wśród drzew. Nigdzie nie było telefonu. Cztery kilometry dalej natknęła się na budkę strażniczą stojącą przy pięknej alei dojazdowej. Strażnik w mundurze miał jej nazwisko zapisane w notatniku.
Przejechała jeszcze trzy kilometry wypielęgnowaną drogą i dotarła do posiadłości.
Zatrzymała hałaśliwego mustanga, żeby przepuścić przechodzące właśnie drogą stado gęsi. Zobaczyła grupkę dzieci, które wyjeżdżały gęsiego na tłustych kucykach z pięknej stodoły oddalonej pół kilometra od domu. Główny budynek zaprojektowany przez Stanforda White’a był rezydencją cudownie położoną wśród niskich wzgórz. Posiadłość wyglądała na solidną i dostatnią jak kraina ze słodkich snów. Starling była oczarowana.
Vergerowie mieli tyle oleju w głowie, że zachowali oryginalną bryłę domu. Wyjątkiem była jedynie przybudówka, której Starling jeszcze nie widziała: nowoczesne skrzydło wystające ze wschodniej elewacji niczym dodatkowa kończyna dołączona podczas groteskowego eksperymentu medycznego.
Starling zaparkowała przy głównym portyku. Gdy umilkł silnik, słyszała swój własny oddech. Zobaczyła w lusterku, że ktoś nadjeżdża na koniu. Gdy wysiadała z samochodu, na drodze zastukotały kopyta.
Jeździec miał szerokie barki i krótkie blond włosy. Zeskoczył z siodła i nie patrząc na służącego, podał mu lejce.
– Odprowadź go – zabrzmiał głęboki i ostry głos. – Jestem Margot Verger. – Z bliska okazało się, że to kobieta. Wyciągnęła rękę, nie zginając ramienia w łokciu. Miała sylwetkę kulturystki. Pod umięśnioną szyją potężne ramiona i barki rozciągały trykot sportowej koszulki. Oczy miały suchy połysk. Wyglądały na podrażnione, jak gdyby kobieta cierpiała na niedostatek łez. Miała na sobie bryczesy do jazdy konnej z diagonalu i buty bez ostróg.
– Czym pani jeździ? – zapytała. – Starym mustangiem?
– Z osiemdziesiątego ósmego.
– Pięciolitrowy? Trochę jakby przysiadał na kołach.
– Tak, to roush mustang.
– Lubi go pani?
– Bardzo.
– Jakie ma osiągi?
– Nie wiem. Ale chyba dobre.
– Boi