Zemsta i przebaczenie Tom 2 Otchłań nienawiści. Joanna Jax

Читать онлайн.
Название Zemsta i przebaczenie Tom 2 Otchłań nienawiści
Автор произведения Joanna Jax
Жанр Поэзия
Серия
Издательство Поэзия
Год выпуска 0
isbn 978-83-7835-585-4



Скачать книгу

1941

      Śnieg skrzypiał pod butami Igora Łyszkina, rozpraszając nocną ciszę Moskwy. Był to jeden z tych mroźnych wieczorów, gdy najlepszym sposobem na rozgrzanie wydaje się szklanka wódki. Łyszkin wolał stakan herbaty z miodem albo konfiturami. Tego dnia jednak, jadąc pociągiem w kierunku Moskwy, musiał zadowolić się „rykowką”, wypitą z metalowej piersiówki współpasażera. Może dzięki temu szło mu się całkiem znośnie w tym siarczystym mrozie.

      Igor zmierzał w kierunku mieszkania, którego adres znalazł w dworcowej skrytce. Znajdowało się w Rżewskim Zaułku, dzielnicy Arbat, gdzie zamieszkiwali radzieccy dygnitarze. Wielu z nich jednak po ostatnich czystkach musiało opuścić swoje wykwintne lokale i ślad po nich zaginął. Igor czasami zastanawiał się nad poczynaniami Stalina. Czy w istocie ci ludzie byli zdrajcami narodu, czy może wódz wykazywał się przesadną ostrożnością? Coraz częściej skłaniał się ku tej drugiej możliwości, aczkolwiek owa mania prześladowcza w najmniejszym stopniu nie dotyczyła Adolfa Hitlera. Stalin, mimo niepokojących doniesień swoich najlepszych wywiadowców, wciąż uważał, że Hitler nie zaatakuje Związku Radzieckiego. Czy ufał mu, czy też był zbyt pewny siebie, tego Łyszkin nie mógł rozgryźć. Robił swoje, a teraz wracał ze spokojnej placówki w Sztokholmie, by przyjąć kolejne zadania od swoich zwierzchników.

      Mieszkanie, które przez jakiś czas miał zajmować, było elegancko urządzone, jeśli nie luksusowo. Igor pomyślał przez chwilę, że w żaden sposób nie licowało to z ideą równości. Radziecki robotnik nie mógłby pozwolić sobie na złocone klamki i żyrandole przypominające barokowe kandelabry. Mimo niewielkiej powierzchni mieszkania poprzedni lokator nadał temu miejscu charakter lokum pełnego przepychu. Może więc zaprzedał swoje idee wrogom w zamian za drogie wzorzyste dywany i bogato rzeźbione kredensy z kolorowymi szybami, za którymi poustawiana była prawdziwa porcelana i rżnięte kryształy.

      Łyszkin zdjął grubą, watowaną kurtkę i ciężkie buty i potarł zmarznięte dłonie. Dotknął pieca i z ulgą stwierdził, że ktoś zadbał o to, aby po przybyciu miał ciepło. Wszedł do dużej kuchni i zobaczył samowar, a obok słoik z liśćmi herbaty, miód i wszystko, co niezbędne, aby zaparzyć jego ulubiony napój. Wyjął z kredensu stakan i podstakannik, po czym rozpalił ogień pod samowarem. Słuchając bulgotu esencji w czajniczku, myślał o Hance. Wiele by dał, aby teraz siedziała obok. Pokazałby jej, jak się robi prawdziwą rosyjską herbatę, która gromadziła wokół stołu rodzinę i przy której gwarzyło się o ważnych i mniej ważnych sprawach.

      Nie miał pojęcia, gdzie teraz dowództwo go skieruje. Miał jednak nadzieję, że dadzą mu chwilę wolnego, a wtedy bez względu na grożące mu niebezpieczeństwo ruszy do Warszawy, by odnaleźć Nadię. Popełnili szkolny błąd, angażując postronną osobę w swoją działalność. Łyszkin, przekonany o trwałym i mocnym sojuszu Związku Radzieckiego z Niemcami, czuł się stosunkowo bezpiecznie. Bardziej martwili go Polacy, którzy nienawidzili komunistów. Jednak z czasem okazało się, że ów sojusz to tylko atrapa, a Niemcy szukają tylko okazji, aby wytropić wśród Rosjan szpiegów i bolszewików. Nie potrafił także wybaczyć Mozelowi, który dość niefrasobliwie zaangażował Hankę, a potem po prostu chciał ją zostawić na pastwę losu i okupanta. Zastanawiał się, czy Jakub próbuje cokolwiek zrobić, żeby pomóc Lewinównie, czy może sam był w niebezpieczeństwie, ponieważ kontakt z nim, podobnie jak z wieloma towarzyszami, po prostu się urwał. A może Hanka już dawno nie żyła…

      Popijając gorący napar, który rozgrzewał mu ciało, myślał tylko o tym, aby rozgrzał i duszę, ale wewnętrzny spokój, którego tak łaknął, nie nadchodził.

***

      Następnego dnia stawił się w biurze Golikowa, który chodził nerwowo po swoim gabinecie przy placu Łubiańskim i w niczym nie przypominał człowieka, z którym Igor spotkał się kilka miesięcy wcześniej. Zachłannie zaciągał się papierosem, jakby oczekiwał, że wciągnięty dym przyniesie mu ukojenie. Wyciągnął dłoń w kierunku Łyszkina, po czym mocno ją uścisnął i powiedział:

      – Dobra robota, kapitanie Łyszkin. I gratuluję awansu.

      – Przypisujecie mi, generale, nie moje zasługi. To moi poprzednicy zwerbowali tego szwedzkiego urzędnika. Ja po prostu miałem szczęście – skromnie odpowiedział Igor.

      – Tak, tak, to praca całego zespołu… – mruknął na odczepnego Golikow i dodał: – Mamy problem, Łyszkin.

      – Jakiej natury? – zapytał zaniepokojony Igor.

      – Otóż towarzysz Stalin, mimo że nie ma zaufania do kanclerza Niemiec, wciąż nie wierzy, że ten odważy się podnieść rękę na Związek Radziecki. Wasze raporty, zarówno z Polski, jak i ze Sztokholmu, nie przekonały go. Uważa nadal, że współpraca jest możliwa. Musimy zdobyć żelazne dowody na to, że Hitler nie zadowoli się jedynie Europą Zachodnią. Nasz kraj to niezliczone pokłady ropy, węgla i gazu. Łakomy kąsek dla takiego dyktatora jak kanclerz. A towarzysz Stalin nie słucha, nie wierzy nawet Żukowowi. Powstał więc nowy pomysł… Może wyda się on wam szalony, ale ma duże szanse, żeby się powieść. Nadaliśmy akcji kryptonim „Klasztor”. Wraz z kilkoma oficerami utworzycie antybolszewicką organizację „Tron”, skupiającą w swoich szeregach byłych ziemian i popleczników carskiej Rosji. Nawiążecie kontakt ze strukturami władz Niemiec, najlepiej poprzez ambasadę, i może wtedy dowiemy się, jakie są prawdziwe intencje tego oszusta, Hitlera, zdobędziemy żelazne dowody i przekażemy naszemu wodzowi. Może wtedy uwierzy…

      – Dobry pomysł, generale. Prosty i genialny. Wśród Rosjan jest wielu wrogów, którzy chętnie widzieliby nas pokonanych – powiedział Łyszkin i zaczął się zastanawiać, kto wpadł na taki pomysł.

      Golikow jakby czytał w myślach Igora.

      – To nie jest nasz pomysł. Ci dranie, Ukraińcy, próbują podobnych sztuczek, podlizując się Führerowi, niczym dzieci Dziadkowi Mrozowi. Liczą, że pomoże im odzyskać niepodległość. Swoją drogą, niewdzięczny naród. A tego Banderę należało od razu powiesić. Jestem przekonany, że kombinuje coś razem z nazistami. Ale mniejsza o Banderę i jego rzezimieszków. Podsunął nam pomysł i zamierzamy wcielić go w życie. Wy, Łyszkin, byliście naturalnym kandydatem. Wykształcony, obracaliście się w kręgach bogatych i szlachetnie urodzonych Rosjan, znacie języki i nic was nie zaskoczy.

      – Chyba pierwszy raz moje pochodzenie nie będzie wadą, a zaletą. – Igor uśmiechnął się i zapytał: – A jeśli uda się nawiązać stosowne kontakty, co dalej?

      – Pojedziecie do Berlina albo Monachium… Jeśli was zaproszą – burknął Golikow, który rzadko kiedy żartował.

***

      Łyszkin opuścił biuro Golikowa i rozpoczął swoją misję. Wśród agentów, którzy wywodzili się, podobnie jak on, z bogatych albo arystokratycznych rodzin i których nie dosięgnęła czystka Stalina, nie brakowało takich, którzy mieli liczne kontakty za granicą. Igor pomyślał o swoim kompanie, Walterze von Lossowie, i jego ojcu, ale uznał, że nie chce mieszać w te sprawy przyjaciół. Cokolwiek by się stało, nie potrafił myśleć o młodym Lossowie jak o swoim wrogu. Nie umiałby nim manipulować i oszukiwać go. Miał nadzieję, że gdy świat się nieco uspokoi, spotkają się we trójkę – on, Chełmicki i Lossow, i jak za starych czasów będę pili wódkę, grali w karty i plotkowali o dziewczynach. Walter może się w końcu zakocha, a Julian znajdzie sobie nieco milszą kobietę niż ta królowa śniegu, Adrianna Daleszyńska.

      Przez kolejne dni wraz z innymi towarzyszami preparował statut organizacji, wysyłał listy i czekał na odzew kogoś ważnego, kto ujawni rzeczywisty stosunek Hitlera do Rosjan i prawdziwe intencje polityków. Wśród członków fikcyjnej organizacji „Tron” znajdowali się ludzie, których rodziny