Konrad Wallenrod. Adam Mickiewicz

Читать онлайн.
Название Konrad Wallenrod
Автор произведения Adam Mickiewicz
Жанр Поэзия
Серия
Издательство Поэзия
Год выпуска 0
isbn 978-83-270-3970-5



Скачать книгу

      Adam Mickiewicz

      Konrad Wallenrod

       Wydane w formacie ePUB przez Imprint Sp. z o.o. - 2012 rok.

      Konrad Wallenrod

      Powieść historyczna

      Dovete adunque sapere come sono due generazioni da combattere..... bisogna essere volpe e leone.

      Machiavelli

      Bonawenturze i Joannie Zaleskim na pamiątkę lata tysiąc ośmset dwudziestego siódmego poświęca Autor.

      Przedmowa

      Naród litewski, składający się z pokoleń Litwinów, Prusów i Lettów, nieliczny, osiadły w kraju nierozległym, nie dosyć żyznym, długo Europie nieznajomy, około trzynastego wieku najazdami sąsiadów wyzwany był do czynniejszego działania. Kiedy Prusowie ulegali orężowi Teutonów, Litwa, wyszedłszy ze swoich lasów i bagnisk, niszczyła mieczem i ogniem okoliczne państwa i stała się wkrótce straszną na północy. Dzieje nie wyjaśniły jeszcze dostatecznie, jakim sposobem naród, tak słaby i tak długo obcym hołdujący, mógł od razu oprzeć się i zagrozić wszystkim swoim nieprzyjaciołom, z jednej strony prowadząc ciągłą i morderczą z Zakonem Krzyżowym wojnę, z drugiej łupiąc Polskę, wybierając opłaty u Nowogroda Wielkiego i zapędzając się aż na brzegi Wołgi i Półwysep Krymski. Najświetniejsza epoka Litwy przypada na czasy Olgierda i Witołda, których władza rozciągała się od Bałtyckiego do Czarnego Morza. Ale to ogromne państwo, zbyt nagle wzrastając, nie zdołało wyrobić w sobie wewnętrznej siły, która by różnorodne jego części spajała i ożywiała. Narodowość litewska, rozlana po zbyt obszernych ziemiach, straciła swoją właściwą barwę. Litwini ujarzmili wiele pokoleń ruskich i weszli w stosunki polityczne z Polską. Sławianie, od dawna już chrześcijanie, stali na wyższym stopniu cywilizacji; a lubo pobici lub zagrożeni od Litwy, powolnym wpływem odzyskali moralną przewagę nad silnym, ale barbarzyńskim ciemiężycielem i pochłonęli go, jak Chiny najeźdźców tatarskich. Jagiellonowie i możniejsi ich wasale stali się Polakami; wielu książąt litewskich na Rusi przyjęło religię, język i narodowość ruską. Tym sposobem Wielkie Księstwo Litewskie przestało być litewskim, a właściwy naród litewski ujrzał się w dawnych swoich granicach, jego mowa przestała być językiem dworu i możnych, i zachowała się tylko między pospólstwem. Litwa przedstawia ciekawy widok ludu, który w ogromie swoich zdobyczy zniknął, jak strumyk po zbytecznym wylewie opada i płynie węższym niżeli pierwej korytem.

      Kilka już wieków zakrywa wspomniane tu zdarzenia. Zeszły ze sceny życia politycznego i Litwa, i najsroższy jej nieprzyjaciel, Zakon Krzyżowy; stosunki narodów sąsiednich zmieniły się zupełnie; interes i namiętności, które zapalały ówczesną wojnę, już wygasły; nawet pamiątek nie ocaliły pieśni gminne. Litwa jest już całkiem w przeszłości; jej dzieje przedstawiają z tego względu szczęśliwy dla poezji zawód, że poeta, opiewający ówczesne wypadki, samym tylko przedmiotem historycznym, zgłębieniem rzeczy i kunsztownym wydaniem zajmować się musi, nie przywołując na pomoc interesu, namiętności lub mody czytelników. Takich właśnie przedmiotów kazał poszukiwać Szyller:

      «Was unsterblich im Gesang soll leben

      Muss im Leben untergehen».

      «Co ma ożyć w pieśni, zaginąć powinno w rzeczywistości».

      (Trzecie to już dzieło polskie ogłaszam w stolicy Monarchy, który ze wszystkich królów ziemi liczy w państwie swoim najwięcej plemion i języków. Będąc zarówno Ojcem wszystkich, zapewnia zarówno wszystkim wolne posiadanie dóbr ziemnych i droższych jeszcze dóbr moralnych i umysłowych. Nie tylko zostawia poddanym swoim istniejącą wiarę, zwyczaje i mowę, ale nawet zatracone albo do upadku chylące się pamiątki dawnych wieków, jako dziedzictwo należne przyszłym pokoleniom, wydobywać i ochraniać rozkazuje. Jego szczodrobliwością wsparci uczeni przedsiębiorą pracowite podróże dla wyśledzenia i zachowania pomników fińskich; Jego opieką zaszczycone towarzystwa uczone, kształcą i pielęgnują dawną mowę Lettów, pobratymców litewskich. Oby imię Ojca tylu ludów we wszystkich pokoleniach wszystkimi językami zarówno sławione było.)

      Wstęp

      Sto lat mijało, jak zakon krzyżowy

      We krwi pogaństwa północnego brodził;

      Już Prusak szyję uchylił w okowy

      Lub ziemię oddał, a z duszą uchodził;

      Niemiec za zbiegiem rozpuścił gonitwy,

      Więził, mordował, aż do granic Litwy.

      Niemen rozdziela Litwinów od wrogów:

      Po jednej stronie błyszczą świątyń szczyty

      I szumią lasy, pomieszkania bogów;

      Po drugiej stronie, na pagórku wbity

      Krzyż, godło Niemców, czoło kryje w niebie,

      Groźne ku Litwie wyciąga ramiona,

      Jak gdyby wszystkie ziemie Palemona

      Chciał z góry objąć i garnąć pod siebie.

      Z tej strony tłumy litewskiej młodzieży,

      W kołpakach rysich, w niedźwiedziej odzieży,

      Z łukiem na plecach, z dłonią pełną grotów,

      Snują się, śledząc niemieckich obrotów.

      Po drugiej stronie, w szyszaku i zbroi,

      Niemiec na koniu nieruchomy stoi;

      Oczy utkwiwszy w nieprzyjaciół szaniec,

      Nabija strzelbę i liczy różaniec.

      I ci, i owi pilnują przeprawy.

      Tak Niemen, dawniej sławny z gościnności,

      Łączący bratnich narodów dzierżawy,

      Już teraz dla nich był progiem wieczności;

      I nikt, bez straty życia lub swobody,

      Nie mógł przestąpić zakazanej wody.

      Tylko gałązka litewskiego chmielu,

      Wdziękami pruskiej topoli nęcona,

      Pnąc się po wierzbach i po wodnym zielu,

      Śmiałe, jak dawniej, wyciąga ramiona

      I rzekę kraśnym przeskakując wiankiem,

      Na obcym brzegu łączy się z kochankiem.

      Tylko słowiki kowieńskiej dąbrowy,

      Z bracią swoimi zapuszczańskiej góry,

      Wiodą, jak dawniej, litewskie rozmowy,

      Lub, swobodnymi wymknąwszy się pióry,

      Latają w gości na spólne ostrowy.

      A ludzie? — ludzi rozdzieliły boje!

      Dawna Prusaków i Litwy zażyłość

      Poszła w niepamięć: tylko czasem miłość

      I ludzi zbliża... Znałem ludzi dwoje.

      O Niemnie! Wkrótce runą do twych brodów

      Śmierć i pożogę niosące szeregi;

      I twoje dotąd szanowane brzegi

      Topor z zielonych ogołoci wianków,

      Huk dział wystraszy słowiki z ogrodów;

      Co przyrodzenia związał łańcuch złoty,

      Wszystko rozerwie nienawiść narodów;

      Wszystko rozerwie... Lecz serca kochanków

      Złączą się znowu w pieśniach wajdeloty.

      I

      Obiór

      Z