W kręgach władzy. Władza absolutna. Remigiusz Mróz

Читать онлайн.
Название W kręgach władzy. Władza absolutna
Автор произведения Remigiusz Mróz
Жанр Крутой детектив
Серия W kręgach władzy
Издательство Крутой детектив
Год выпуска 0
isbn 978-83-8075-586-4



Скачать книгу

że suwak po prawej stronie znajduje się na samej górze, a wiadomość w istocie jest dłuższa.

      Kiedy przewinęła w dół, zamarła.

      Rozdział 7

      Wystarczyło, że Hauer wjechał na salę obrad, a posłanki i posłowie UR natychmiast go oblegli. Usiłował przebić się do siedzącej w pierwszym rzędzie Swobody, ale udało mu się pokonać tylko kilka metrów, zanim był zmuszony się zatrzymać.

      Członkowie Unii Republikańskiej zarzucali go pytaniami, zapewniali o swoim wsparciu, życzyli mu powodzenia w Pałacu Prezydenckim i składali gratulacje, podkreślając, że powinien znaleźć się w nim już dawno.

      Owszem, miał taki plan. Kiedy okazało się, że premierostwo jest chwilowo poza zasięgiem, wraz z Mileną byli gotowi zmodyfikować swoje zamiary. Przy pomocy Cezarego Benkego chcieli rozszerzać kompetencje prezydenta dopóty, dopóki zasady konstytucji nie staną się tak napięte, by pęknąć.

      Było to jednak w innych okolicznościach, przy innym układzie politycznym i zupełnie innej dynamice. Teraz wszystko się zmieniło. Cała władza bez wątpienia będzie koncentrować się w sejmie, a ten, kto znajdzie się w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, zostanie wyłączony z wszelkich mających znaczenie spraw.

      Manipulacje, sprytne wybiegi i kreatywna interpretacja konstytucji na nic się nie zdadzą. Jeśli Patryk zostanie wybrany na marszałka sejmu, będzie musiał pożegnać się ze wszystkim, o czym tak długo marzył.

      Ale czy było inne wyjście? Gdyby ktoś zadał mu to pytanie pół godziny temu, odpowiedź mogłaby być różna. Gdyby padło podczas spotkania Rady Bezpieczeństwa Narodowego, z pewnością znalazłby przynajmniej kilka rozwiązań.

      Teraz jednak za sprawą Teresy partie się dogadały. Konsens został osiągnięty, krucha równowaga ustalona. A ten, kto ją zburzy, na zawsze zapisze się w oczach wyborców jako wywrotowiec działający na szkodę Polski.

      – Gratuluję – rzucił jeden z posłów, podając mu rękę.

      Hauer machinalnie podziękował i potrząsnął jego dłonią. W prześwicie między otaczającymi go politykami dostrzegł szefa WiL-u, który z oddali przypatrywał się tej kotłowaninie.

      Znajdował się z tyłu sali, tuż za rzędem ław, w miejscu, które zazwyczaj zajmowali posłowie poruszający się na wózkach. Patryk uniósł ku niemu rękę, a kilka osób odwróciło się, by zobaczyć, z kim się wita.

      Zanim tłum znów zdążył zatarasować mu drogę, Hauer ruszył przed siebie. Szybko znalazł się obok Olafa Gockiego, a oblegający go członkowie UR w końcu odpuścili. Z jakiegoś powodu uznali, że dwóch mężczyzn na wózkach ma prawo do rozmowy w cztery oczy.

      – Gratulacje wyłażą ci już pewnie uszami, więc…

      – Więc tym bardziej mi je złożysz?

      – Otóż to – odparł z uśmiechem Olaf i podał mu rękę. – Powinszowanie.

      – Idź w cholerę.

      – Nie jesteś wniebowzięty?

      – Nie – odparł pod nosem Patryk. – Jak to się stało?

      Gocki sprawiał wrażenie zaskoczonego, jakby jego uwadze uszła nieobecność Hauera na spotkaniu, podczas którego zapadła decyzja.

      – Nie wiesz?

      – Nie.

      – Teresa nie zrelacjonowała ci, co się działo na RBN-ie?

      – Nie – powtórzył nieco poirytowany Patryk. – Miała inne rzeczy na głowie. Ja zresztą też.

      Olaf na moment spuścił wzrok, jakby zbliżyli się do tematu, którego nie zamierzał poruszać.

      – Bianczi? – spytał.

      Hauer w pierwszej chwili nie wiedział, jak zareagować. Z jakiegoś powodu od razu pomyślał, że Gocki odnosi się do spotkania za Muzeum Wojska Polskiego, o którym nie powinien wiedzieć. Dopiero potem Patryk uświadomił sobie, że nie chodzi o to, ale o wypadek. Media już jakiś czas temu o nim informowały.

      – Przykro mi – dodał Olaf. – Wiem, że trzymaliście się razem.

      – Co?

      Gocki wyraźnie się zmieszał.

      – O tym też nic nie wiesz? – jęknął.

      – Wiem, że ktoś potrącił go pod MSW. Nic więcej.

      Przewodniczący WiL-u przypatrywał mu się przez chwilę, jakby starał się ustalić, czy Patryk nie mija się z prawdą.

      – Przed chwilą podali informację – odezwał się w końcu.

      Czekał, aż Hauer dopyta jaką, ale ten odpowiedział milczeniem.

      – Słuchaj… przykro mi – dodał Gocki. – Bianczi nie żyje. Zmarł w szpitalu przy Wołoskiej.

      – Co takiego?!

      Gocki westchnął głęboko i rozejrzał się za kimś w galerii dla publiczności.

      – Któraś dziennikarka NSI skontaktowała się ze szpitalem, dosłownie przed momentem przekazali nam informację. Podobno nie było szansy, by go uratować.

      Hauer słyszał wypowiadane przez Olafa słowa, ale z trudem rozpoznawał ich znaczenie. Zdawały się stać w sprzeczności z rzeczywistością, nie układać w żadną logiczną całość.

      Od kiedy tylko Patryk usłyszał o wypadku, założył, że młody reporter się wyliże. Nie dopuszczał myśli, że kolizja mogła skończyć się jego śmiercią.

      Mimo woli pomyślał o wszystkich rozmowach w Autonomii, spotkaniach w sejmie i ich niedawnej wizycie w prezydenckim kompleksie przy Frascati. To wtedy Bianczi wyłożył Seydzie wszystko, czego dowiedział się na temat wschodzącej gwiazdy polityki popieranej przez celebrytów. Obnażył rosyjskie źródła finansowania kampanii Marka Zwornickiego i właściwie zakończył jego karierę – sam natomiast był na początku swojej. Miał współtworzyć istotny program w nowej ramówce NSI, odpowiednik Uwagi czy Interwencji w innych stacjach.

      Hauer zacisnął usta, a potem uderzył pięścią w podłokietnik wózka. Kilka osób spojrzało na niego kontrolnie z oddali, a Gocki chrząknął nerwowo.

      – Szkoda tego chłopaka – powiedział.

      Nawet nie wiedział, jak bardzo. Plany Biancziego były śmiałe, ale nie aroganckie, cechowała je zdrowa ambicja. A przede wszystkim uzasadniona – nie tylko Hauer wieszczył mu świetlaną przyszłość w mediach.

      Gocki miał rację, byli blisko. Od pewnego czasu Patryk traktował go nie jak dziennikarza dybiącego na informacje, ale przyjaciela. Być może był to błąd, ale jeśli tak, to Hauer nie zdążył się o tym przekonać, a Bianczi – dać mu powodów, by tak sądzić.

      – Tak czy inaczej, czas działać – dodał Olaf.

      Patryk potarł nerwowo czoło, a rozmówca wskazał miejsce za fotelem marszałka.

      – Zaraz zrobimy szybki Konwent, a potem…

      – Jak do tego doszło? – przerwał mu Hauer.

      – Co masz na myśli?

      Dobre pytanie, uznał Patryk. Sam nie był pewien, czy odnosił się do wytypowania go na nowego marszałka, czy do śmierci Biancziego.

      Ta druga sprawa zaprzątała mu myśli znacznie bardziej. Właściwie w jednej chwili stała się ważniejsza niż jakiekolwiek rozgrywki międzypartyjne. Do czego takiego dotarł Bianczi? Komu zagroził na tyle, że musiał zginąć?

      Na tym etapie Hauer nie był już gotów przyjąć,