Название | Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki |
---|---|
Автор произведения | Kennedy Hudner |
Жанр | Зарубежная фантастика |
Серия | |
Издательство | Зарубежная фантастика |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-65661-37-1 |
Hiram wzruszył ramionami.
– Z książki kucharskiej. Metodą prób i błędów. Przez parę lat mieszkałem na swoim, zanim zaciągnąłem się do Floty. Nigdy nie miałem dużo pieniędzy, nie było mnie stać na restauracje. Kiedy rodzice zmarli, znalazłem kilka książek kucharskich mamy, a także jej garnki, więc po prostu spróbowałem.
Cookie skinęła głową, ale myślami krążyła gdzie indziej. Miło było zjeść kolację w mieszkaniu, ale cały czas czekała, aż Hiram powie, że nie mogą się dłużej widywać, że to koniec. Ponieważ Cookie się zmieniła.
Odstawili naczynia do zmywarki. Cookie przypomniała sobie o zdjęciach z Azylu i pokazała je Brillowi. Wypili więcej wina. Hiram podziwiał fotografię atakującego grogina. A potem był jeszcze biały sivot, który zabił grogina. I sambary w starciu, z rogami lśniącymi w słońcu oślepiającą bielą. A także zdjęcia Nouar z ojcami i matkami.
Potem zrobiło się późno i trzeba było iść spać. Cookie miała ochotę uciec i poszukać noclegu w koszarach. Zawahała się, bo nie mogła spojrzeć na Hirama. W duchu wyrzucała sobie, że postawiła ich oboje w niezręcznej sytuacji.
– No dobra. – Hiram starał się powiedzieć to rzeczowo, ale mu się nie udało. – To krępujące. Ja to czuję, ty też. Chciałbym, żebyś została, jeśli możesz. Ledwie trzymam się na nogach i muszę się przespać, ale byłoby…
– Nie mogę się z tobą kochać – wybuchła Cookie. Wstydziła się, że to powiedziała, ale też ulżyło jej, że to z siebie wyrzuciła. – Nie wiem, czy kiedyś jeszcze zdołam uprawiać seks. Przykro mi. – Potrząsnęła głową. – To po prostu…
Nie mogła mówić dalej. Zapadła napięta cisza. Hiram wydawał się zaskoczony i przygnębiony, ale potem wyraźnie ogarnęły go smutek i znużenie. Wydawało się, że w jednej chwili postarzał się o dziesięć trudnych lat.
Cookie ogarnął wstręt do samej siebie. Jak mogła mu to zrobić? Jednak w najciemniejszych, zamkniętych zakamarkach swojej duszy krzyczała z gniewu i nienawiści, że to przez Brilla tak się czuła.
Niechętnie spojrzała mu w oczy.
– Kiedy byłam w niewoli, marzyłam o powrocie do ciebie. – Głos jej się rwał. – Marzyłam o córeczce, którą moglibyśmy mieć. Jednak po tym, co ze mną robiono, uznałam, że lepiej umrzeć. I zanim umarłam, pochowałam ciebie i mnie oraz córkę, której nigdy nie mieliśmy. – Urwała znowu, otarła łzy. – Skrzywdzili mnie, Hiramie. Odebrali mi coś, wydarli ze mnie. I czuję się teraz okaleczona. – Odwróciła wzrok. Nie mogła patrzeć mu w oczy.
Hiram długo milczał.
– Kocham cię, Cookie – odpowiedział. Dziewczyna usłyszała w jego głosie rozpacz. – Możemy przez to przejść. Potrafisz przez to przejść.
Wyciągnął rękę, ale Cookie się odsunęła. Hiram zamrugał zaskoczony, gdy odwróciła głowę. I wtedy poczuł coś nieokreślonego, lecz bardzo ważnego. Przygarbił się, jakby na ramionach spoczął mu ogromny ciężar. Cookie nie mogła mu pomóc, nawet gdyby chciała. Nie teraz.
Ostatecznie jednak została. Rozebrali się w milczeniu do bielizny, siedząc po przeciwnych stronach łóżka, potem wsunęli się pośpiesznie pod kołdrę. Hiram nie próbował jej objąć ani pocałować. Nieruchomo leżał obok w ciemności i słuchał przyśpieszonego oddechu Cookie. Niemal czuł ciepło jej ciała. Niemal. Wiedział, że znajdowała się przy nim, a jednak czuł, że jest poza jego zasięgiem. Leżał tak długo, rozmyślając, czy może coś zrobić. Gdyby tylko życzenia się spełniały, wymazałby cierpienie Cookie. Wreszcie jednak wyczerpany zasnął.
Cookie leżała obok, odwrócona tyłem. Była świadoma bliskości Hirama, pragnęła jej, a zarazem walczyła z tym uczuciem. Przerażało ją to i odpychało. Wróciły wspomnienia gwałtu, który zadano jej na pokładzie statku więziennego Dominium. Drżała i pociła się, nie mogła uciec w sen. I wtedy postanowiła, że sobie z tym poradzi, nieważne, jak długo to potrwa.
***
Wcześnie rano Cookie wyślizgnęła się z łóżka i ubrała pośpiesznie w świetle lampy w łazience. Hiram spał głęboko. Cookie pochyliła się i pocałowała go lekko, a potem cicho wymknęła się z mieszkania.
ROZDZIAŁ 16
Planeta stołeczna Nowy Amsterdam, sektor Sybilli
Niesnaski i dyplomacja
Jeżeli liczyli na ciepłe przyjęcie w sektorze Sybilli, bardzo się rozczarowali.
Kanclerz Frederick Houtman okazał się imponującym wysokim mężczyzną w nienagannym garniturze. Przywitał ich z grymasem.
– Tak, tak. Zaproponowaliśmy wam wsparcie wojskowe, ale na naszych warunkach – oznajmił zimno. – Sektor Sybilli nie świadczy usług charytatywnych, podobnie jak Victoria. Dysponujemy dwudziestoma pięcioma jednostkami, które są wam potrzebne, i to pilnie. W zamian Sybilla oczekuje pewnych przysług jako uczciwej zapłaty. – Kanclerz gestykulował. – Nie zamierzamy wykorzystać kryzysu, jaki was dotknął, do własnych celów, ale potrzebujemy stosownej rekompensaty za okręty i załogi, które przekażemy do waszej dyspozycji i narazimy na ryzyko.
Hiram słuchał uważnie. Wyprostował się, gdy padło stwierdzenie, że Sybilla obsadzi okręty własnymi załogami. Wcześniej o tym nie wspomniano. Zerknął na sir Henry’ego, ale starszy mężczyzna wydawał się niewzruszony.
Z namysłem skinął głową i popił wina.
– Bardzo dobre. Miejscowa winnica?
Kanclerz zamrugał zaskoczony nagłą zmianą tematu.
– Och… Niestety, nie mam pojęcia. – Spojrzał na stewarda, który zarumienił się, gdy znalazł się w centrum uwagi.
– Z wyspy Porlamar, panie kanclerzu. Słynie z cabernet sauvignon – poinformował.
Sir Henry napił się znowu.
– Wcale mnie to nie zaskakuje! Mój Boże, to wino może konkurować z każdym na Darwinie. Eksportujecie je? Moglibyście sprzedać je bez trudu na Kornwalii albo w Dominium. Odkąd ich podbiliśmy, są otwarci na import. Dezeci to obłąkani twardziele, ale nawet oni nie docenili królowej, a to sprawiło, że przegrali. – Z zadowoleniem napił się jeszcze trochę.
Kanclerz Houtman nie krył powątpiewania.
– Słyszałem, że wasza królowa jest bardzo młoda, w zasadzie to jeszcze nastolatka – rzucił wyzywająco.
– Tak właśnie myśleli Dezeci – odparł sir Henry z zadowoleniem. – Założę się, że Tilleke uważają podobnie. Niestety, bardzo jej nie doceniają. Przypomina mi swojego dziadka.
– Kogo? – zdziwił się Houtman. – Króla Adolfa?
– Nie, nie. – Sir Henry pokręcił głową. – Adolf był dziadkiem jej matki. Mówiłem o ojcu królowej Beatrice, królu Ryszardzie. Cichy człowiek, ten król Ryszard, prawie cały czas z nosem w książkach, ale biada temu, kto by pomyślał, że w walce ma do czynienia z bibliotekarzem. Król Ryszard był świetnym strategiem. Och, oczywiście sporo tej wiedzy nabył z książek, ale bez wątpienia miał też bardzo przenikliwy umysł. Przebiegły, sprytny człowiek. I nieustannie korzystał z symulatora, żeby rozgrywać pomysły taktycznie.
Kanclerz Houtman, który sam pochodził ze środowiska wojskowego i uważał się za admirała, parsknął pogardliwym śmiechem.
– Symulator! Ha! Nic nie zastąpi prawdziwej walki. Nikt nie zostaje żołnierzem, dopóki nie będzie miał krwi wrogów na rękach.