Aremil Iluzjonistów: Uwikłani. Alicja Makowska

Читать онлайн.
Название Aremil Iluzjonistów: Uwikłani
Автор произведения Alicja Makowska
Жанр Зарубежная фантастика
Серия
Издательство Зарубежная фантастика
Год выпуска 0
isbn 978-83-7859-856-5



Скачать книгу

Yaxiela wzrokiem, ale gęstwina przesłaniała widoczność. Zamiast tego wyczuła ciepło spływające po jej nadgarstku. Krew.

      I dostrzegła bursztyn w oczach wroga.

      – Wygląda na to, że wasz przyjaciel opadł z sił – powiedział Hron, po czym jego wargi wygięły się w szaleńczym uśmieszku. – Zmuszę was do dramatycznych decyzji. Odpowiedzcie mi na jedno pytanie. – Gdzieś wysoko ponad głowami Incerno coś huknęło i zaczęło ze świstem spadać. Luv błyskawicznie domyśliła się, że to oderwana od pnia topoli gałąź. Chciała stamtąd uciec, ale nie mogła zrobić ani jednego kroku naprzód. Napierała na nią niewidzialna bariera. Hron wypuścił z sykiem powietrze. – Jedna czy wcale?

      Nie da rady jej sforsować – uprzytomniła sobie. Jej ręka powędrowała do kieszeni, ale Hron zablokował również tę możliwość.

      Ellen długo się nie namyślała. Mając do dyspozycji tylko dłonie, upuściła miecz, okręciła się i wypchnęła kuzynkę poza barierę.

      Luv, lecąc w przód, poczuła, jak bariera ustępuje. Wyszarpnęła lusterko Taryn i rozbiła je rękojeścią w chwili, gdy jej ciało rozpłaszczyło się na ziemi. Kiedy przywołała iluzję, jej pierwszym żądaniem było ocalenie Ellen. Zatrzymała konar zaledwie na długość łokcia nad czubkiem głowy kuzynki. Wszystko to rozegrało się w ciągu trzech uderzeń serca.

      Zagrożenie minęło i Luv przypomniała sobie o oddychaniu. Jej drugim życzeniem było delikatne położenie olbrzymiej gałęzi-odnośnika za Ellen.

      – Chroń go – przekazała bezgłośnie kuzynce. Tak olbrzymi odnośnik był wielkim zagrożeniem dla iluzji Luv.

      – Imponujące – ocenił Hron. Tą wypowiedzią niepotrzebnie zwrócił na siebie uwagę. Dziewczyna podniosła się z ziemi. Trzymała wściekłość za zamkniętymi drzwiami, pozostawiając tylko wąską szparę, z której czerpała i podsycała chęć zemsty. Iluzjonista ze Wschodu prawie zabił jej siostrę. Gdyby nie szybka reakcja Ellen, zginęłyby obie. W końcu tej gnojek pokazał swoje prawdziwe oblicze. Iluzjonisty bez honoru. Atakowanie przeciwnika, którego chwilę wcześniej unieruchomiło się dzięki iluzji, było zakazaną sztuką i atutem wyklętych. Iluzjonistów bez honoru.

      Skoro już dowiedziała się z kim walczy, postanowiła się nie hamować.

      – Prawdziwy iluzjonista ze Wschodu – wycedziła, po czym wyciągnęła przed siebie rękę i za pomocą iluzji wgniotła metalowy napierśnik, w który był odziany, w jego klatkę piersiową. Z zimną satysfakcją patrzyła, jak odksztuszał krew. Pobiegła i zamachnęła się, by odciąć jego głowę od reszty ciała, gdy nagle jej świadomość eksplodowała od nowych elementów, które znikąd wskoczyły w iluzję, nie stając się odnośnikami. Potworny ból rozpalił jej skronie, gdy w następnej chwili iluzja rozpadła się z hukiem – to Taryn udało się uciąć jedną odnogę konaru.

      – Projekcje! – wrzasnęła Ellen. – Luv!

      Luv upadła na kolana, czekając, aż ból zelżeje na tyle, by mogła cokolwiek widzieć. Kiedy sprzed oczu zniknęła jej wielka, biała plama, zobaczyła inaczej zorganizowaną rzeczywistość. Nie miała czasu ani na jej kontemplację, ani nawet na reakcję, gdy wtem została otoczona przez projekcje. Otumaniona zdołała tylko podnieść miecz w nieudolnej gardzie, ale nie było to żadną przeszkodą dla dawnych wojowników. Przedarli się z łatwością i Luv poczuła kilka piekących cięć wokół tali i ramion.

      Ellen przedzierała się w jej stronę, krzycząc coś niewyraźnie, ale Luv nie była w stanie nic usłyszeć. Zasłoniła się rękoma, czując, jak kolejne ciosy zostawiają głębokie rany na jej ciele. Gdy krew uderzyła jej do głowy, w jednej chwili odzyskała zdolność racjonalnego myślenia.

      Klęczała, a naprzeciwko niej stało czterech wysokich wojowników odzianych w stare kolczugi. Żelazne naramienniki i nagolenniki pokrywały czerwone plamy tak wielkie, że Luv nie wiedziała, czy to barwy wojenne czy po prostu zaschnięta krew.

      Półtoraręczne miecze nie dały jej czasu do rozważań. Zerwała się i wycofała. Całe jej ciało oplatała pajęczyna bólu. Echo zerwanej iluzji pulsowało pod skrońmi. Długie cięcia, jakie pozostawiły miecze tamtych, piekły. Jednak były to iluzyjne rany, więc nie musiała się ich bać. Będą trwały dopóki, dopóty iluzja nie wygaśnie.

      Luv miała tylko nadzieję, że dożyje tej chwili.

      ROZDZIAŁ VI

      RYSA NA SZKLE

      Ellen nie musiała się odwracać, by widzieć jak lusterko Taryn spada na ziemię. Nie musiała spoglądać za siebie, by wiedzieć, że w tej samej chwili Luv skierowała pofalowane ostrze rękojeścią w dół. Incerno nie musiały wymieniać słów, by każda wiedziała, co ma robić. Cichy trzask powiedział jej, że odnośnik przestał istnieć.

      A potem wszystko się popsuło i do iluzji wtargnęły projekcje.

      Taryn przejęła roztrzaskaną iluzję po Luv, co dało Ellen małą przewagę, bo projekcje skupiły się głównie na iluzjonistce ze Wschodu.

      Pozwoliła sobie na szybkie spojrzenie za siebie. Luv zniknęła za pasmem zieleni i nierównym rzędem projekcji. Ellen jednak nie miała czasu rozpaczać. Odsunęła na bok niepokój o kuzynkę i stanęła w szranki z pierwszym wojownikiem-projekcją. Wtem jakiś ruch zmącił skraj jej pola widzenia. To Frey, przeciwnik Yaxiela, przedzierał się przez gęstwinę w stronę Taryn. Skoro on tu był, to…

      – Uważaj! – krzyknął Yaxiel, podcinając nogi projekcji, która próbowała zaatakować ją od tyłu.

      Frey dopadł swoją towarzyszkę.

      – Nie – syknął na tyle głośno, by jego słowa przebiły się pośród szczęku oręża. – Mamy z tuzin obserwatorów. Nie spieszmy się.

      Yaxiel i Ellen stanęli plecami do siebie jak w klasycznej walce przeciwko wielu przeciwnikom.

      – Gdzie Luv? – spytał Nastemoon i rozciął w poprzek twarz projekcji.

      – Odłączyła się.

*

      Poranek, czwarty dzień egzaminu

      Theran przemykała pod koronami drzew niczym cień. Jej stopy leciutko dotykały ziemi, a ciało wspomagane iluzją odsuwało zmęczenie na drugi plan. Musiała oddalić się od źródła wody, przy którym jeszcze chwilę temu napełniała bukłak. Niewielka, bezimienna rzeczka płynąca wstęgą przez poligon przyciągała uczestników jak magnes. Blisko niej nikt nie był bezpieczny, a jeśli miałoby dojść do walki, to na warunkach Theran.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEAlgCWAAD/4QA6RXhpZgAATU0AKgAAAAgAA1EQAAEAAAABAQAAAFERAAQAAAABAAAXEVESAAQAAAABAAAXEQAAAAD/2wBDAAQCAwMDAgQDAwMEBAQEBQkGBQUFBQsICAYJDQsNDQ0LDAwOEBQRDg8TDwwMEhgSExUWFxcXDhEZGxkWGh