Hayden War. Tom 6. De Oppresso Liber. Evan Currie

Читать онлайн.
Название Hayden War. Tom 6. De Oppresso Liber
Автор произведения Evan Currie
Жанр Зарубежная фантастика
Серия
Издательство Зарубежная фантастика
Год выпуска 0
isbn 978-83-65661-07-4



Скачать книгу

okolicę?

      – Urodziłem się tutaj – powiedział jeden z nich. – Jestem Kirn.

      – Miło cię poznać – powiedziała Sorilla, wkładając magazynek na miejsce i zwracając wylot lufy w bezpiecznym kierunku. W tym momencie zorientowała się, że drugim z przewodników jest Mokkan.

      – Witaj, Mokkan.

      Mruknął coś, wskazując trzymaną przez nią broń.

      – Dlaczego używacie naszego uzbrojenia? Nie macie własnego?

      – Z dwóch powodów – odparła Sorilla, znajdując uniwersalny pas nośny i mocując go do karabinka. – Po pierwsze, łatwiej jest znaleźć lokalne zapasy. Po drugie, lepiej, aby przeciwnik nie wiedział, że tu jesteśmy.

      Zauważyła, że jego uwaga skupiona jest na metalstormach, które nosiła.

      – A to nie jest broń? – spytał.

      – Tak. Ale załadowane są prostymi pociskami ołowiowo-wolframowymi. Podczas tej misji nie wolno nam używać żadnej amunicji inteligentnej. Jeśli zostanę zmuszona, żeby z nich strzelać, zniszczenia będą wyglądać jak z improwizowanej miny, które nauczymy was robić. Żadnych śladów.

      – Chowacie się przed nimi.

      To było stwierdzenie, a nie pytanie. Sorilla tylko pokiwała głową.

      – Tak.

      – Czemu?

      Major wstrzymała się chwilę z odpowiedzią.

      – Z wielu powodów – powiedziała. – I dla nas, i dla was mogłoby się źle skończyć, jeśli wyszłoby na jaw, że wam pomagamy. Sojusz jest potężny, potężniejszy od nas, ale powolny w działaniu. Jeśli jednak się go wystarczająco rozdrażni…

      Nie dokończyła zdania, a Mokkan wykonał gest będący czymś pomiędzy wzruszeniem ramionami a kiwnięciem głową.

      – Wydaje mi się, że rozumiem. Co chcecie zobaczyć?

      Sorilla spojrzała wzdłuż linii brzegowej, w stronę miejsca, gdzie pomimo nieco przytłumionego przez chmury blasku dnia widać było światła miasta.

      – Przeciwnika.

      – Łatwe do zrobienia. Chodźcie z nami.

      * * *

      Godziny marszu, nawet dla kogoś w doskonałej kondycji fizycznej i pracującego nad aklimatyzacją, nie były łatwe. Sorilla i Dearborne wspomagali się wprawdzie systemami oddechowymi, ale nie chcieli ich nadużywać, ponieważ trudno było naładować urządzenia. Mieli oczywiście w zestawach kompresory, ale major nie lubiła polegać na sprzęcie, który mógł się zepsuć lub wyczerpać.

      Dotarli do punktu w pobliżu miasta, unikając domostw znajdujących się na peryferiach i czegoś, co wyglądało jak kamienna droga, na której panował ruch godny Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych.

      – System autostradowy? – spytała Sorilla, przyglądając się pojazdom. Były paskudne i głośne, ale zapach spalin nie przypominał tych, które wydzielał stary sportowy samochód jej ojca. – Inteligentne samochody?

      Para Dziecian spojrzała na nią z lekkim zdziwieniem, a Mokkan zaprzeczył ruchem głowy.

      – Mamy ich trochę, ale nadal są w fazie eksperymentalnej – wyjaśnił.

      – Silniki spalinowe – stwierdziła major, używając hiperspektralnych sensorów do analizy składu spalin. Zamrugała z niedowierzaniem. – Amoniak? To interesujące. Wszystkie wasze pojazdy używają tego paliwa?

      – Większość, ale nie wszystkie – odpowiedział Kirn. – Czemu pytasz?

      Sorilla wzruszyła ramionami.

      – Na razie bez powodu. A więc ekonomia oparta na wodorze i azocie?

      – Czy wy nie macie samochodów i dróg, tam skąd pochodzicie? – zapytał Mokkan z pewną dozą ironii w głosie. Sorilla zauważyła to, ale postanowiła, że wykorzysta to kiedy indziej.

      – Nie tak zapchane – przyznała. – Transport publiczny jest sterowany komputerowo. W tym samym czasie przepuszczamy tysiące razy więcej pojazdów bez takiego bałaganu. Stary system autostradowy sprzedany został prywatnym klubom dziesiątki lat temu.

      – Prywatnym klubom? – Kirn wydawał się zaskoczony. – Jeśli macie lepszy transport, po co płacić za coś takiego?

      – Niektórzy ludzie lubią jeździć szybko. Płacisz miesięczną składkę i możesz szaleć po całym kraju z prędkością ponad trzystu kilometrów na godzinę, widząc tylko migające drzewa i słupy. Transport publiczny jest szybszy, ale nie daje takiej samej przyjemności i wolności, jak własnoręczne prowadzenie. Zakładam, że swój system zaopatrzenia opieracie na tym systemie dróg?

      – Tak, w większości. Dlaczego pytasz?

      – Na razie bez powodu. Zbieram wszelkie możliwe informacje. Wszystko może się przydać. To zależy od tego, co robią tutaj Ross.

      Mokkan chrząknął.

      – Możemy użyć jednego ze starych przejść. Tędy. Wkrótce będziemy przy samym mieście.

      Sorilla kiwnęła głową, spoglądając na Dearborne’a.

      – W porządku.

      * * *

      Kiedy jeszcze bardziej zbliżyli się do miasta, Sorilla i Dearborne założyli hełmy i przełączyli pancerze w tryb maskowania. Nie był on tak skuteczny, jak zamontowane na pojazdach, ale pancerz mógł zmieniać kolory, dostosowując się do otoczenia.

      Dwójka obcych spojrzała na nich zmieszana.

      – Co zrobiliście? – zapytał skonfundowany Kirn. – Coś się zmieniło.

      – Wy nas cały czas widzicie? – upewniła się Sorilla.

      – Tak… ale straciliście… kolor?

      Warto było zapamiętać, że ograniczone możliwości maskowania pancerzy są bezużyteczne w stosunku do miejscowych. Na szczęście z tego, co wiedziano o Ross i ich pasywnych systemach, urządzenia powinny skutecznie działać, przynajmniej na zakładanych dystansach.

      – Włączyliśmy systemy maskowania – odparła Aida. – Zmiana kolorów, ciepło i inne rodzaje promieniowania są wytłumione. Urządzenia Ross będą miały kłopot z zobaczeniem nas.

      – Dlaczego? Przecież jesteście tutaj? – Kirn nadal nie rozumiał.

      – Dla was tak. Ale Ross widzą rzeczy inaczej niż wy. My także. Zaufaj mi.

      – No dobrze – powiedział w końcu przewodnik. – Ale lepiej unikajmy innych Dziecian. Wyglądacie teraz… dziwniej.

      Sorilla stłumiła wybuch śmiechu, ale wymieniwszy spojrzenia z Dearborne’em poprzez HUD, zorientowała się, że snajper jednak rechocze. Na szczęście zachował na tyle rozsądku i przytomności umysłu, że wyłączył przy tym zewnętrzne głośniki.

      Aida zdawała sobie sprawę z ograniczeń kamuflażu pancerza, szczególnie w odniesieniu do przeciwnika. W granicach miasta oznaczało to, że będą wyglądać jak szare cienie, podążając za swoimi przewodnikami aż na długą ulicę prowadzącą do znajomej kopuły. Aktywne skanery używane przez jednostki goblinów i golemów miały możliwość ich wykryć, nie mówiąc już o systemach znajdujących się na okręcie Ross, ale te z kolei wymagały dokładnego celowania. Dwójki operatorów nie cechowała może w tym momencie niewidzialność, ale na pewno mieli niezłe maskowanie.

      – W tym miejscu znajdowała się siedziba władz – wyjaśnił Kirn, wskazując kopułę. – Budynek został zniszczony w pierwszych chwilach inwazji. Kiedy opadł kurz,