Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka

Читать онлайн.
Название Ty i ja dwa różne światy
Автор произведения Elżbieta Kosobucka
Жанр Любовно-фантастические романы
Серия
Издательство Любовно-фантастические романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-944767-3-1



Скачать книгу

brałem takiej możliwości pod uwagę. – Ewidentnie chciał zakończyć ten wątek, bo dał hasło do dalszej wędrówki.

      – Dobrze, że masz taką siłę perswazji. – Na samą myśl, że specjalnie po mnie przyjechał zrobiło mi się przyjemnie.

      – Taaak – przeciągnął głoskę – choć to były trudne negocjacje. – Pokręcił głową z niedowierzaniem na wspomnienie tamtego dnia.

      – Chyba w pracy masz trudniejsze? – podpowiedziałam.

      – W porównaniu z tobą… Łatwizna. – Zaczęłam się śmiać, ale on nie dołączył tylko kontynuował. – Miałem ochotę nie czekać na twoją zgodę, tylko zaciągnąć cię siłą. Tyle, że to nie byłaby już pomoc a przemoc. Wkurzała mnie twoja upartość i moja bezsilność.

      – Nie wyglądałeś na bezsilnego.

      – A jednak. Byłaś taka nieufna, a ja miałem czyste zamiary. – Przystanął na moment i podał mi butelkę wody. – Wiedziałem, że będzie ci ciężko dojechać bez własnego transportu, a chciałem tobie pomóc.

      – Z czystymi zamiarami nie przesadzaj. – Zaśmialiśmy się oboje.

      – Ejże, zamiary, a nie możliwości. – Myślałam, że się spłaczę ze śmiechu, widząc jego minę niewiniątka.

      Podałam mu butelkę, z której wziął parę łyków i już po chwili podjęliśmy dalszą wspinaczkę i rozmowę.

      – No i propozycja podwózki matce z dziećmi, powiem ci mistrzostwo – zaśmiałam się na to wspomnienie. – Było mi niezręcznie odmówić – przyznałam.

      – Taką właśnie miałem nadzieję. Sama widzisz do czego mnie zmusiłaś – powiedział z udawanym wyrzutem.

      Trzeba przyznać, że determinacji mu nie brakowało. Jak sobie coś zaplanował, to wytrwale dążył do celu.

      Tego dnia przeżyliśmy wspaniałe chwile. Pogoda dopisała, więc po zejściu z wieży widokowej rozłożyliśmy koc i zrobiliśmy sobie piknik. Cudownie było siedzieć we dwoje, oglądać piękne widoki i dzielić się sobą. Mówiliśmy o tym co robimy na co dzień, napomknął coś o pracy, ja o studiach. Powiedział, że projekt, nad którym obecnie pracuje, grafika i animacja komputerowa jest jego pobocznym zajęciem. Dla mnie zaś malarstwo było nie tylko studiami, ale radością serca. Śmialiśmy się jak dzieci, bawiliśmy w berka, tańczyliśmy do muzyki z komórki i wpatrywaliśmy w siebie wzajemnie. Wreszcie przyszedł czas powrotu.

      Spotykaliśmy się codziennie. Spacerowaliśmy, chodziliśmy nad jezioro, pływaliśmy łódką, czasami widywaliśmy ze znajomymi. Kilka razy urządziliśmy wspólne ognisko na plaży: gitara, śpiewy i tańce. Mogłam się wreszcie w nieskończoność przytulać do mojego ukochanego, a nie przyglądać z daleka, jak robi to z inną. Gdy mu o tym powiedziałam, skomentował:

      – Głupi byłem. – Zgadzałam się z nim.

      – Dobrze, że zmądrzałeś. – Poprawiłam się siedząc na pieńku obok niego.

      – Całe szczęście, że dałaś mi na to szansę. Skąd wiedziałaś, że będę?

      Jego ręka otaczająca mnie w pasie sprawiała mi radość. Ja położyłam swoją dłoń na jego nodze i poczułam, jak napiął mięśnie.

      – Nie wiedziałam. – Pokręciłam przy tym głową.

      – Co byś zrobiła, gdybym nie przyjechał? – spytał na zasadzie pogawędki.

      – Nie zastanawiałam się. – Wzruszyłam ramionami. – Bardzo liczyłam na to, że będziesz.

      Dociekał dalej, więc po chwili namysłu powiedziałam, że chyba zostawiłabym dla niego list u babci. Nie spodobała mu się moja odpowiedź, ale dopytał, co bym w nim napisała. To było proste: podziękowania za jego pomoc i przeprosiny za swoje zachowanie.

      – I tyle? – Spojrzał z niedowierzaniem na mnie.

      – A co jeszcze miałabym ci napisać? – zapytałam ze smutkiem i poczuciem urazy.

      – Faktycznie. – Pokiwał głową, gdy przeanalizował sytuację.

      Pewnie zdał sobie sprawę, że ja nie miałam pojęcia o tym, co do mnie czuł, więc niewiele więcej mogłabym mu zostawić w liście. Cieszyłam się, że ten smutny scenariusz nie ziścił się i wyraziłam swoje zadowolenie, że jednak przyjechał.

      – Moja babcia to niezły wywiad – powiedział, a ja zerknęłam na niego i wybuchłam śmiechem, słysząc jakiego słowa użył.

      – Wywiad? – Ciekawe co miał na myśli.

      – A jak? – obruszył się, a ja znowu się zaśmiałam. – Twój przyjazd mógł oznaczać, że przeszła ci złość na mnie i będę miał szansę.

      – Nie o złość chodziło, ale tak, chciałam sobie dać szansę. – Zgodziłam się z nim po części.

      – Z czego nie omieszkałem skorzystać.

      Jeszcze jednej rzeczy byłam bardzo ciekawa, a słowo wywiad przypomniało mi o niej. Kilka razy próbowałam podjąć ten temat, ale do tej pory nie uzyskałam jednoznacznej odpowiedzi. Tym razem postanowiłam zadać mu pytanie wprost.

      – Skąd to przebranie, kiedy przyjechałeś po mnie na dworzec? Nie chciałeś, żebym cię rozpoznała?

      – To nie tak – zaoponował.

      – A jak?

      Na tyle go poznałam, że wiedziałam, iż na co dzień ubierał się zupełnie inaczej. Poza tamtym dniem ani razu nie założył lustrzanych okularów przeciwsłonecznych, a już tym bardziej czapki z daszkiem.

      – No więc – odchrząknął – urwałem się z konferencji. Nie chciałem, żeby mnie ktoś zatrzymał, stąd mój kamuflaż, a na dworzec i tak wpadłem w ostatniej chwili.

      – OK, brzmi wiarygodnie, ale tylko do pewnego momentu.

      Zobaczyłam chwilę zawahania się, zanim rozwinął wątek.

      – Dobra, skoro musisz wiedzieć, to sądziłem, że wyminęłaś mnie w poczekalni, bo nie chciałaś ze mną rozmawiać. – Wytrzeszczyłam na niego oczy.

      – No coś ty? – Nie mieściło mi się to w głowie.

      – A kiedy na przystanku dotarło do mnie, że mnie nie rozpoznałaś, to pomyślałem, że skorzystam z tego. Uznałem, że może być problem, żebyś wsiadła ze mną do samochodu, jeśli dowiesz się kim jestem. Brałem też pod uwagę możliwość, że zawrócisz po bilet na pociąg i wyjedziesz, bo mogłaś nie chcieć się ze mną spotkać. Chciałem sobie dać fory – zakończył mrugają do mnie.

      Tego nie spodziewałam się usłyszeć. Okazało się, że nie tylko ja miałam obawy przed naszą rozmową. Dowiedziałam się, że miał myśl, że mogłam odwiedzić babcię licząc na to, że on już tu nie przyjeżdża. Jakże dalekie było to od prawdy. Wyjaśnił mi, że na nasze drugie spotkanie specjalnie wziął ze sobą te okulary, żebym nie miała wątpliwości, że się ze mną umówił. Chciał w ten sposób ułatwić nam rozpoczęcie rozmowy. Cóż nie tak to zinterpretowałam, ale to akurat wiedział od początku.

***

      Na sobotę umówiliśmy się na ryby. Przyjechał po mnie o czwartej nad ranem, więc cichutko wyszłam, żeby nie obudzić babci. Pojechaliśmy w odległe miejsce, gdzie natura wyglądała jeszcze dziko i tajemniczo. Czułam się, jakbym przeżywała coś niepowtarzalnie cudownego.

      Zawsze miałam ze sobą chociaż szkicownik, ołówek i kredki.