Название | Zdobyć Rosie. Początek gry |
---|---|
Автор произведения | Kirsty Moseley |
Жанр | Любовно-фантастические романы |
Серия | |
Издательство | Любовно-фантастические романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-276-3118-3 |
– Naprawdę nie musisz, dam sobie radę – zapewniła mnie, kierując się do drzwi. Wystukała kod na domofonie.
– Ale ja chcę, słoneczko.
Przewróciła oczami i pchnięciem otworzyła drzwi. Zauważyłem, że w środku budynek wyglądał znacznie przyjemniej niż na zewnątrz. Korytarz wydawał się całkiem czysty, na ścianach nie było żadnych graffiti.
Wszedłem za nią. Rosie zatrzymała się przed drzwiami.
– Wejdziesz na kawę lub coś w tym rodzaju? – zapytała.
Miałem ochotę odtańczyć taniec zwycięstwa tylko dlatego, że nie spławiała mnie od razu, co uznałem za krok w dobrym kierunku.
– Zdecydowanie mam ochotę na coś w tym rodzaju. – Popatrzyłem na nią sugestywnie, a ona jęknęła.
– Sama założyłam sobie pętlę na szyję, prawda?
Objąłem ją ramieniem i pokiwałem smutno głową.
– Tak, cukiereczku, sama to sobie zrobiłaś.
Śmiejąc się, pchnęła drzwi, weszła i przytrzymała je dla mnie. Rozejrzałem się po mieszkaniu. Miało podstawowe wyposażenie, wszędzie widać było na wpół rozpakowane pudła.
– Kawy? – zaproponowała, idąc w kierunku maleńkiej kuchni.
– Chętnie. – Poszedłem za nią. Nie mogłem oderwać oczu od jej cudownie krągłych pośladków. Za każdym razem, gdy się odwracała, aż mnie świerzbiło, żeby je złapać, dlatego wsunąłem ręce do kieszeni, tłumiąc w sobie tę pokusę.
– Wygląda na to, że prawie się rozpakowałaś – powiedziałem, starając się nie wgapiać w jej ciało.
Rosie westchnęła i skinęła głową. Zmarszczyła czoło na widok dwóch pudeł w kącie z napisem: „Kuchnia. Nieważne rupiecie”.
– Jezu, nienawidzę przeprowadzek. Tyle z tym zamieszania. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, ile ma gratów, dopóki nie zacznie ich pakować – wymamrotała, podając mi kubek z kawą i wskazując cukiernicę.
Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się.
– Jestem wystarczająco słodki.
– No jasne. Powinnam się tego domyślić. – Wsypała sobie dwie pełne łyżeczki.
– A ty najpewniej potrzebujesz trochę więcej słodyczy, żeby złagodzić nieprzystępność – odpowiedziałem.
Roześmiała się i przewróciła oczami.
– Daj spokój, podrywaczu, lepiej usiądźmy. – Przeszła do pokoju i opadła na dwuosobową sofę. Mogłem usiąść na jednym z foteli, ale postanowiłem iść na całość i dlatego zająłem miejsce obok niej. Odsunęła się odrobinę, obróciła bardziej w moją stronę i podciągnęła nogi pod siebie. – Zdążyłeś na czas do pracy tamtego dnia? I złapałeś pociąg, prawda? – zapytała, sącząc kawę i patrząc na mnie.
– Tak, ale dzień okazał się ciężki i nawet żałowałem, że nie spóźniłem się na ten pociąg – przyznałem.
Przechyliła głowę zaciekawiona.
– O, a co się stało?
– Zabiłem człowieka – odpowiedziałem, czekając na jej reakcję.
Zachłysnęła się powietrzem, odstawiła kubek na stolik i wpatrywała się we mnie uważnie.
– Naprawdę? Jak?
– To długa historia, a nie chciałbym cię zanudzać. – Wzruszyłem ramionami.
Zmieniła pozycję, jakby skrępowana.
– Przepraszam, pewnie nie chcesz o tym rozmawiać. Nie powinnam pytać… – Urwała w pół zdania i skrzywiła się przepraszająco. Widać było, że się zaniepokoiła, co dodawało jej jeszcze uroku. Właściwie nie spotkałem jeszcze nikogo, kto chciałby, żebym opowiedział mu o minionym dniu.
– To nie to, że nie chcę o tym rozmawiać – zapewniłem ją. – Nie chcę jedynie, żebyś pomyślała, że jestem złym człowiekiem z powodu pracy, którą wykonuję – wyjaśniłem, przyglądając się jej z uwagą.
Zmarszczyła czoło i pokręciła głową.
– Nate, ktoś musi wykonywać tę pracę, a ty po prostu jesteś facetem, który ma dość odwagi i determinacji, żeby to wiedzieć i robić przerażające rzeczy każdego dnia. Dzięki ludziom takim jak ty ulice są bezpieczniejsze. Jakim cudem ktoś mógłby uważać to za złe? – zapytała, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Uśmiechnąłem się z wdzięcznością. Ta dziewczyna była niesamowita, zupełnie inna od tych, jakie znałem.
– Czasami człowiek może tak pomyśleć.
– Dlatego, że musiałeś kogoś zabić?
– Tak. Musiałem to zrobić, bo w przeciwnym razie on zabiłbym kumpla z mojej drużyny, ale i tak nie mogę przestać o tym myśleć. Mimo że ten facet był handlarzem narkotyków i na pewno złym człowiekiem, fakt pozostaje faktem – to ja go zabiłem i jakaś część mnie ciągle nie może się z tym pogodzić. To najgorsza strona mojej pracy. – Zmarszczyłem czoło i spuściłem wzrok na kubek z kawą.
Przesunęła powoli dłoń po sofie i wzięła mnie za rękę. Ten zwykły dotyk sprawił, że serce zaczęło mi walić jak oszalałe. To właściwie był pierwszy raz, kiedy dotknęła mnie z własnej woli, przez co poczułem się trochę dziwnie.
– Nate, nie każdy może wykonywać taką pracę jak twoja. Większość ludzi nie jest do tego wystarczająco silna. Nie wiem, co powiedzieć, żebyś się lepiej poczuł, może w ogóle nic nie da się powiedzieć, ale postąpiłeś słusznie. Możesz nie lubić tej strony swojej pracy, nie zapominaj jednak, że jesteś jednym z tych dobrych. Zabiłeś człowieka, ale przez to ocaliłeś co najmniej jedno życie. Kto wie, ilu ludzi ten facet mógł zabić wcześniej, nawet przypadkowo, choćby narkotykami, które sprzedawał. Pamiętaj też, że twoja praca jest ważna. Dzięki niej ludzie tacy jak ja czują się bezpieczniej, bo wiedzą, że istnieją na świecie ludzie tacy jak ty – powiedziała z przekonaniem.
Po tych słowach moje poczucie winy i zły nastrój natychmiast się ulotniły. To były najcudowniejsze zdania, jakie mogła powiedzieć.
– Dzięki, Rosie.
Najwyraźniej zabrakło jej tchu, gdy spojrzała na mnie, a ja rozpaczliwie zapragnąłem pochylić się i pocałować ją, choćby tylko, żeby przekonać się, co zrobi. Odepchnie mnie i każe się wynosić czy może odda pocałunek, teraz, kiedy trochę mnie poznała? Wpatrywała się we mnie, a ja patrzyłem na nią. Żadne z nas nie powiedziało słowa więcej, a ja nie chciałem być tym, kto przerwie tę ciszę. Niemal czułem maleńkie iskry elektryczności w powietrzu. Podniosły mi się włosy na karku, a całe ciało usiłowało zmusić mnie, żebym jej dotknął.
Miałem wrażenie, że siedzimy w milczeniu przez całe wieki, ale w rzeczywistości było to prawdopodobnie kilka sekund. Rosie nerwowo odchrząknęła i odwróciła wzrok.
– Robi się późno. Powinieneś chyba już iść. Dzięki za odwiezienie do domu. Naprawdę świetnie się dziś bawiłam – powiedziała cicho, podnosząc się z sofy.
Skinąłem głową, też wstałem i nawet nie wspomniałem o tym, że nie zdążyłem wypić kawy. Miałem wrażenie, że chwila milczenia po poważnej rozmowie sprawiła, że poczuła się niekomfortowo, więc nie chciałem pogarszać sprawy.
– Tak