Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk

Читать онлайн.
Название Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności
Автор произведения Agnieszka Krawczyk
Жанр Любовно-фантастические романы
Серия
Издательство Любовно-фантастические романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-8075-172-9



Скачать книгу

się pani nią nie przejmuje? Dziewczę się najwyraźniej blekotu objadło. Kiedyś miałem pod opieką jedną taką kozę, co liznęła tej rośliny i też takie skoki wyczyniała. Będziemy mieli z niej moc zabawy, zobaczy pani.

      Agata nie podzielała tego zdania. Magda może i zachowywała się jak koza, która spróbowała szaleju, ale mogła stać się bardzo uciążliwa.

      – Oby tylko nas zbytnio nie męczyła – powiedziała po chwili Niemirska. – Mam nadzieję, że jak kilka dni tu posiedzi i stwierdzi, że jej Romeo ani myśli przyjeżdżać do Zmysłowa, to sama zrezygnuje.

      – Dziwne pomysły – pokręciła głową Monika. – Czasami trudno przeniknąć, co siedzi w myślach drugiego człowieka, prawda?

      Agata zadumała się nad jej słowami. Była przy tym przekonana, że z pojawienia się Magdy wynikną jakieś nieprzewidziane kłopoty.

      5

      – Jeżeli mamy współpracować i się nie pozabijać, musimy ustalić pewne zasady – mówiła Daniela, gdy Jakub ze swoim sprzętem zjawił się w poniedziałek rano w ogrodzie Willi Julia. Przywiozła go Monika, zmierzająca jak co rano do pracy, i zostawiła przed furtką z dwiema torbami pełnymi aparatów fotograficznych i obiektywów.

      – O rany, ale ty jesteś oficjalna – zniecierpliwił się Jakub. – Może jeszcze spiszmy ten pakt krwią na byczej skórze.

      – Bardzo dobry pomysł. To, co jest na piśmie, na pewno nie zginie – powiedziała Daniela twardym głosem. – Nie jestem szczególnie cierpliwą osobą, a ty masz wstrętny charakter, w związku z tym możemy się pokłócić już pierwszego dnia.

      – Zaraz się pokłócimy, jeśli będziesz do mnie mówiła w ten sposób – oburzył się chłopak. – Wstrętny charakter, no, naprawdę, ale mnie podsumowałaś, a ja przyszedłem tutaj wam pomóc.

      – Właśnie w związku z tym to mówię. Ja też chcę, żeby ta strona internetowa powstała, podobnie jak zdjęcia obrazów do albumów. Musimy więc nauczyć się ze sobą współpracować, nie obrażając się na siebie i nie walcząc. Mam w związku z tym pewien pomysł.

      – Jaki? – zainteresował się Jakub, marszcząc z powątpiewaniem brwi. Daniela wyglądała na całkowicie przekonaną do swoich racji i ta jej niezłomność nieco go martwiła.

      – Chcę, żebyśmy się umówili, że bez względu na to, jak mocno się pokłócimy czy zdenerwujemy, nie przerwiemy pracy. Nawet gdyby wybuchła tu jakaś straszliwa awantura z rzucaniem różnymi przedmiotami, to natychmiast, gdy tylko kurz opadnie, wracamy do pracy. Żadnego demonstracyjnego wychodzenia z trzaskaniem drzwiami czy cichych dni. Może tak być?

      Jakub chwilę przyglądał się jej ze złością na twarzy, a potem niespodziewanie się rozpogodził.

      – Wiesz co? Ty jesteś jednak niesamowita. Nikt nigdy nie potraktował mnie w ten sposób. Chyba jednak masz rację. To znaczy w dalszym ciągu nie uważam, że mam wstrętny charakter, a w każdym razie inni mają równie wstrętne, ale to, co zaproponowałaś, jest do przyjęcia.

      – Tylko nie myśl sobie, że możesz mi dokuczać bezkarnie – ostrzegła. – Kara będzie, i to dotkliwa.

      – Strasznie się boję. Pamiętaj, że to działa również w drugą stronę.

      – Tak, tak, znam to stare przysłowie: „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” – w naszej sytuacji bardzo zresztą adekwatne.

      – Jasne. Tylko nie wiadomo, które z nas jest Bogiem, a które Kubą – zażartował, a Daniela spojrzała na niego spod oka.

      – Dobrze, skoro więc ustaliliśmy zasady, zabierajmy się do pracy. Co mam robić, jak ci pomóc? Może najpierw zadecydujmy, jak i gdzie chcesz fotografować.

      Kuba myślał przez chwilę.

      – Miałem pomysł, tylko nie wiem, czy się na niego zgodzicie, żeby sfotografować również wnętrza waszego domu. Wiem, że pani Ada ozdabiała meble, dekorowała ściany i okna. Chciałbym to wszystko uwiecznić, zrobię z tego tła na nasze strony, coś w rodzaju grafiki… Uszlachetnię zdjęcia programem komputerowym, może dodam animację? Na razie to wstępne przymiarki. Co o tym myślisz?

      – Nie ma sprawy, jeżeli o mnie idzie, świetny pomysł. Mam tylko jedno zastrzeżenie natury logistycznej. Na parter wjedziemy bez trudu, mam nawet taką pochylnię od strony tarasu. Gorzej z wejściem na piętro. Obrazy są w sypialni Agaty, na piętrze jest też pracownia Ady. Jak się tam dostaniemy?

      – Tym się na razie nie martw. Zaczniemy od ogrodu i parteru. Możecie mi wynieść obrazy, sfotografuję je tutaj, w naturalnym świetle.

      Daniela rozejrzała się. Przed domem znajdował się niewielki ogródek, który istniał dzięki wspólnemu wysiłkowi Julii, Danieli i Tosi. To pani Kovacs zasadziła wszystkie rośliny i troszczyła się o to, by nie zginęły. Kwiaty i śliczne pnącza wyglądały przepięknie, zamieniając okolice domku z błękitnymi drzwiami w zaczarowany zakątek. Może więc tutaj?

      Jakub podjechał swoim wózkiem na kamienną ścieżkę i zaczął wyjmować z torby aparaty fotograficzne i obiektywy. Tłumaczył przy tym Danieli, jak ważny jest właściwy pomiar światła i ustawienie odpowiedniej głębi. Gdy w końcu skompletował już odpowiedni sprzęt, zaczął szukać najlepszych miejsc, w czym musiała mu pomagać Daniela, przede wszystkim kierując wózkiem.

      Jakub był cholerykiem, to prawda. Złościł się, gdy mu coś nie wychodziło, denerwował każdym źle ustawionym szczegółem, kazał Danieli przestawiać donice z kwiatami i obracać liście, by nie odbijało się od nich światło. Dziewczyna musiała przyznać, że Kuba był perfekcjonistą i podchodził do swojej pracy z wielkim zaangażowaniem. Po dwóch godzinach zaczęło ją to jednak nudzić.

      Jakub wykonał kilka zdjęć domu, ogródka i sadu, które miały mu posłużyć jako bazowe fotografie.

      – Teraz chcę pojechać na łąkę – stwierdził, gdy Daniela przysiadła na pieńku drzewa porzuconym w sadzie.

      – To jedź.

      – Musisz mi pomóc z tym całym majdanem. Sam tego nie przeniosę.

      – Dobrze, pomogę ci, ale potem muszę iść do domu, żeby zrobić obiad. Dziewczyny są cały dzień w kiosku, w ogóle im nie pomagam.

      – Bo pomagasz mnie. Tak się chyba umówiliśmy, prawda?

      – Nie myślałam, że to będzie tyle trwało. Nie obraź się, ale końca tej pracy nie widać. Sądziłam, że cykniesz kilka zdjęć i będzie po wszystkim, a ty robisz jakieś sesje fotograficzne pnączom.

      – Niestety, żeby efekt był dobry, trzeba czasu i zaangażowania. Z tych dziesiątek zdjęć wybiera się tylko kilka, bo inne się nie nadają. To jest kwestia oświetlenia, układu przedmiotów i tego czegoś nieuchwytnego, co na jednym zdjęciu jest, a na innych już nie…

      – Czy ty się nie za bardzo tym przejmujesz? – zapytała Daniela zniecierpliwiona. – Nie chcę być niemiła, ale sądzisz, że ktoś tak dokładnie będzie oglądał zdjęcia na stronie, które – jak sam mówisz – mają służyć jako tło?

      – Myślę, że będzie. To się składa na ogólny wyraz, wrażenie, jakie odnosisz, otwierając stronę. Albo uznajesz, że jest ładna i zatrzymujesz na niej wzrok, albo jesteś zdania, że jest to zbieranina po amatorsku cykanych fotek, jak to ładnie ujęłaś, i wtedy nie poświęcasz jej uwagi. Jak się chce wykonywać taką pracę, to należy ją zrobić dobrze albo wcale.

      – Nie znałam cię od tej strony – powiedziała, biorąc statyw i torbę z akcesoriami. – Nie podejrzewałam, że jesteś perfekcjonistą.

      – Niewiele