Название | Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności |
---|---|
Автор произведения | Agnieszka Krawczyk |
Жанр | Любовно-фантастические романы |
Серия | |
Издательство | Любовно-фантастические романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8075-172-9 |
Co za pętak – pomyślała Agata. Może jeszcze jakiś czas temu czułaby się dotknięta lub oszukana, ale teraz nie miała już względem byłego chłopaka żadnych złudzeń. To był tchórz i asekurant. Jego życie polegało na lawirowaniu pomiędzy kobietami na tyle umiejętnie, by utrzymywać je w przekonaniu o swoim dobrym i szlachetnym charakterze. Ciekawe, czy w tej komedii małżeńskiej nie ma jeszcze jakieś trzeciej kobiety – dumała Niemirska z rozbawieniem. Po tym, co odkryła dzięki Magdzie, nie byłaby wcale zaskoczona takim scenariuszem.
– Jak widzisz, to wszystko nieprawda – Agata zatoczyła ręką koło i starała się mówić spokojnie. – Filip cię oszukiwał, podobnie jak mnie. Mnie opowiadał, że pomaga ci się urządzić w kraju, bo nie radzisz sobie po stracie pracy za granicą.
– Już ci to mówiłam! Musiałaś go chyba źle zrozumieć – wydęła wargi Smagowska. – Nie straciłam żadnej pracy. Przeniesiono mnie tutaj do filii naszej firmy. To był awans, nie żadna degradacja. Zresztą Filip sam nalegał, żebym znalazła sobie coś w Polsce, to łatwiej nam będzie ułożyć sobie życie.
Agata patrzyła na nią z wyczekiwaniem. Miała nadzieję, że dziewczyna sama to zrozumie. Uświadomi sobie, jakim krętaczem jest Hołda. Albo to jest jakieś zaburzenie, albo mu to sprawia przyjemność – pomyślała jeszcze, ale Magda najwyraźniej nie zamierzała dopuścić do siebie myśli, że została okłamana.
– Jest pokój w pensjonacie – wtrąciła się Daniela, która właśnie wróciła z kiosku. – Monika załatwiła. Pensjonat jest klasy lux, właśnie go otwierają, mieści się nad rzeką Bystrą, ma basen i nawet spa.
– A skąd u nas takie ekskluzywne miejsce? – zdumiała się Agata, która co prawda wiedziała, że w Zmysłowie jest kilka domów, w których wynajmuje się pokoje letnikom, ale działało to bardziej na zasadzie agroturystyki niż hotelu i zresztą cieszyło się sporym wzięciem.
– To nowa inwestycja naszej pani burmistrzowej – powiedziała Daniela. – Pani Małgorzata Trzmielowa ma wielkie plany względem okolicy Bystrej i drogi na Lisią Górę. Ten pensjonat to chyba pierwszy krok.
– Mniejsza o to – przerwała jej Magda. – Muszę trochę odpocząć, bo upał daje mi się we znaki. Jechałam tu autobusem, a od rynku szłam pieszo. Gdzie jest ten pensjonat?
– Niedaleko. Trzeba zejść nad rzekę tą drogą, którą widać z naszego podwórka, i tam, nieco na uboczu, wśród drzew jest Margot Spa, bo tak się nazywa ten hotel.
– Pretensjonalnie – uznała Magda. – Ale jeżeli warunki są znośne, to ujdzie.
– Mam nadzieję, że się spodobają waszej wysokości, a jeżeli nie, to najbliższy autobus do Krakowa odjeżdża za godzinę – złośliwie powiedziała Daniela, która miała już dosyć Magdy.
Ta wzruszyła tylko ramionami, jakby zupełnie nie dotknęła ją ironia Danieli.
– Nie myślcie, moje panie, że ja to tak zostawię. Wrócę tu na pewno. Powiedzcie Filipowi, że przyjechałam.
– Oczywiście, ogłosimy to w tutejszej gazecie, a wikary w najbliższą niedzielę przekaże to po mszy wszystkim wiernym – roześmiała się Daniela.
– Radzę ci zadzwonić do Filipa. Czekanie tutaj na niego jest naprawdę bezcelowe – próbowała tłumaczyć Agata.
– Ja już swoje wiem. Dobrze to wszystko sobie przemyślałam. Nawet moje współpracownice były pewne, że postępuję właściwie. On się tu na pewno zjawi, jestem o tym przekonana – wzięła swoją torbę i bez pożegnania wyszła.
– Ona ma nierówno pod sufitem – oceniła Daniela, kręcąc głową. – Skąd ten facet ją wytrzasnął? Nie powiem – zasłużył na nią w pełni po tym, co ci zrobił, ale możemy mieć z nią krzyż pański, czarno to wszystko widzę.
– Mnie zastanawia jedno – powiedziała wolno Agata. – Skąd u niej to żelazne przeświadczenie, że Filip jest tutaj? Co on jej naopowiadał, że nie tylko w to uwierzyła, ale jeszcze przyjechała go tu szukać?
– Nie mam pojęcia. Oboje są najwyraźniej stuknięci. Dreszcz mnie przechodzi na myśl, że ona nas będzie nachodzić. Nie mam pojęcia, jak się jej pozbyć.
– Może pani burmistrzowa ją jakoś zniechęci do naszego miasteczka – stwierdziła z uśmiechem Agata, ale siostra nie była przekonana.
– Pójdziesz teraz do kiosku? Ja muszę przygotować ciasteczka – powiedziała, rozglądając się po kuchni. Agata skinęła głową. Dzisiejsze wydarzenia tak ją zaskoczyły, że chętnie zajęłaby się czymś innym.
W kiosku była już Tosia, która przyniosła całe pudło nowych ozdób. Monika zachwycała się kolczykami z kolekcji „Trzy Koty”.
– Moim zdaniem wszystkie powinnyśmy nosić firmową biżuterię, nie uważacie? – spytała Agata, zakładając naszyjnik z baraszkującymi kociętami.
– Masz rację. Byłoby super – powiedziała Tosia, wybierając dużą spinkę, którą od razu wpięła we włosy.
– Skoro tak mówicie, to ja biorę kolczyki – roześmiała się Monika i wymieniła swoje wkrętki na długie kolczyki z podobiznami kotów. Biżuteria była niezwykle wesoła i przyciągała wzrok. Tosia rozwiesiła produkty w witrynie w taki sposób, by każdy klient zwrócił na nie uwagę.
– Co to za dziewczyna przyjechała? – zainteresowała się Monika, a Agata się skrzywiła.
– Nie uwierzysz. Obecna dziewczyna mojego byłego chłopaka…
– Ojej. Zerwałaś z narzeczonym? Tak mi przykro – pospieszyła z pocieszeniami.
Agata spojrzała na nią ze zdumieniem, a Monika uznała za stosowne się wytłumaczyć.
– No wiesz… Piotr mi mówił, że masz jakiegoś chłopaka w Krakowie i że to poważna sprawa, planujecie ślub.
– A skąd niby Piotr to wiedział? – zniecierpliwiła się Niemirska. – Niczego takiego mu nie mówiłam.
– Mówiłaś – wtrąciła się Tosia. – Jak wracaliśmy z Lisiej Góry i była ta burza. Piotr pytał cię o to, a ty mu mówiłaś, że narzeczony niedługo przyjedzie.
Agata spojrzała na nią karcącym wzrokiem, ale siostra w ogóle się nie przejęła.
– Nie miej za złe Piotrowi, on cię tak lubi – wyjaśniła Monika, chcąc załagodzić całą sytuację. – W każdym razie nie wiedziałam, że się pokłóciliście.
– Jeżeli tak to można nazwać. Wydało się, że Filip spotyka się też z inną dziewczyną. No i właśnie ona tu przyjechała, bo jest przekonana, że jej chłopak albo już tu jest, albo niedługo się zjawi – z niechęcią odparła Agata.
Monika wyglądała na bardzo zaskoczoną.
– Naprawdę? Przecież chyba do tej pory tu nie przyjeżdżał? To znaczy nie chciałabym wyjść na wścibską, ale ja go jeszcze nie widziałam.
– No właśnie – westchnęła Agata. – Tylko że Magdzie nie da się tego wytłumaczyć. Jest uparta jak osioł. Wbiła sobie do głowy ten pomysł i zamierza tu siedzieć i czekać na niego.
– A