Название | Soulless |
---|---|
Автор произведения | T. M. Frazier |
Жанр | Эротика, Секс |
Серия | |
Издательство | Эротика, Секс |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-66134-48-5 |
– Kurwa! – powiedziałem. Teraz to ja wstałem i zacząłem krążyć.
– To nie wszystko – rzucił Wolf. Zostawił braci siedzących przy stole i podszedł do mnie. Zniżył głos, jakby nie chciał jeszcze bardziej zasmucać Stone’a.
– Jak to „jeszcze nie koniec”? Przecież ten chuj zabił dziewczynę Stone’a na jego oczach, by dać mu jakąś chorą nauczkę w kwestii poglądów na rodzinę.
– To dopiero początek.
– Po prostu w końcu mi powiedz – nakazałem, myśląc o tym, jak Chop pokiereszował Ti. Zrobiło mi się niedobrze. To mogła być ona. Mógł ją wtedy zabić.
– Nie tylko Em zabił – powiedział Wolf, patrząc na Stone’a, który ukrywał twarz w zgięciu łokcia.
– Zabił jeszcze jedną? – zapytałem, zastanawiając się, dlaczego Chop miałby zabić dwie dziwki.
Wolf pokręcił głową.
– Nie, bracie… Zabił je wszystkie.
– Ja pierdolę – powiedziałem, siadając na ławce.
Wolf zajął miejsce obok mnie.
– Zdjęliśmy kamizelki i wypaliliśmy znak na skórze, bo prawdziwy szef nie zrobiłby czegoś takiego. Nie zabiłby ludzi, których kochamy – powiedział Wolf, patrząc mi prosto w oczy tak, bym widział, że mówi prawdę. – I teraz rozumiem, dlaczego odszedłeś. Bo kazał ci wybrać pomiędzy klubem a ludźmi, których uważasz za rodzinę, a tak być nie powinno. – Pokręcił głową. – To niedopuszczalne.
– Urządził egzekucję – wtrącił się Munch. – Na podwórku. Zabijał jedną po drugiej. Próbowaliśmy go powstrzymać. Postrzelił prospecta w nogę i powiedział nam, żebyśmy pilnowali własnego nosa, bo to nie nasza, ale jego sprawa.
– Ale dlaczego zabił wszystkie dziwki? – zapytałem, myśląc o niewinnych dziewczynach, których jedyną winą było to, że chciały być częścią tego świata, chociaż nie powinny były.
– Nie mamy pojęcia. Wiemy tylko, że zwołał je wszystkie na podwórko i przykładał im broń do głów. Krzyczał do nich i pytał, gdzie „ona” jest, a one pytały, o kogo mu chodzi, albo mówiły, że nie wiedzą. Wtedy on strzelał i kopał ich ciała, aż wpadły do basenu.
Przyłożyłem ręce do twarzy.
– Nie przestał, dopóki nie zabił wszystkich – powiedział Wolf, podpalając kolejnego papierosa.
– To stało się tak cholernie szybko. W jednej chwili wszystko było dobrze, a w następnej mordował dziwki. Gdy skończył, odszedł, mamrocząc coś pod nosem, a potem zamknął się w swoim gabinecie. Kiedy z niego wyszedł, zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Kazał prospectom posprzątać cały ten bałagan i zaczął grać w bilard. To wszystko było cholernie dziwne – powiedział Munch.
– Zabił moją laskę – jęczał Stone.
Pociągnąłem się za brodę i spojrzałem w jego stronę.
– Chop próbował dobrać się do mojej dziewczyny, zanim jeszcze była moja – przyznałem. – Nie wiem, jak się czujesz, bracie, ale mogę ci powiedzieć, że każdego dnia boję się, że znowu coś jej zrobi. – Przypomniałem sobie, w jakim strasznym stanie była Ti, cała zakrwawiona, gdy Gus przywiózł ją do domu Kinga. Tak mocno zacisnąłem zęby, że w każdej chwili mogły pęknąć.
– Po pierwsze jestem w szoku, że masz dziewczynę, ale pogadamy o tym, gdy zajmiemy się bardziej naglącymi sprawami – powiedział Wolf z uśmiechem, który przypomniał mi, że kiedyś byliśmy sobie bliscy. Siedzieliśmy razem przy stole, tak jak kiedyś, i sprawiało nam to przyjemność, niezależnie od tego, jak posrany był omawiany temat.
– Jest nas dziewięciu. Wszyscy wypaliliśmy swoje tatuaże w dniu, gdy dziwki zostały zamordowane. Zrobiliśmy to my, Gus, Chump i paru innych. Kiedy Chop wydał rozkaz i polecił nam przyjść do tego więzienia i cię zabić, uznaliśmy, że to doskonała okazja – powiedział Munch, rozglądając się po podwórku, jakby chciał się upewnić, że nikt nas nie słucha. Zobaczył tylko jednego strażnika stojącego przy bramie po drugiej stronie, skąd przyszli. Nie mógł nas słyszeć.
– Okazja do czego? – zapytałem, wciąż niepewny, dlaczego w ogóle posłuchali Chopa i zjawili się w więzieniu, skoro już nie należeli do klubu.
– Chop chce iść z tobą na wojnę – oznajmił Munch. Wyciągnął ręce, wskazując na dwóch pozostałych. – Będziesz potrzebować armii.
Stone po raz pierwszy od dłuższego czasu uniósł głowę.
– My jesteśmy twoją armią.
– Doceniam to, ale jeśli kiedykolwiek dojdzie do wojny, to chyba tutaj. Mimo że ktoś pracuje nad tym, by mnie stąd wyciągnąć, może się to nie udać, a wtedy długo tu posiedzę – powiedziałem, ścierając pot z czoła.
– Jesteś tu z powodu tamtej dziewczyny, prawda? – zapytał Munch. – Bo zabicie dwóch cywilów nie jest w twoim stylu.
– Tak. – Odetchnąłem głęboko, potrzebując nikotyny bardziej niż kiedykolwiek. – Wziąłem to na siebie. I zrobiłbym to ponownie w okamgnieniu. Podpisałem zeznanie, więc na razie nigdzie się nie wybieram.
– Zostaw to nam, bracie – oznajmił Munch z przebiegłym uśmiechem. Ten dzieciak zawsze był bardzo pomysłowy i potrafił znaleźć wyjście z każdej sytuacji, więc możliwe, że jakoś uda mu się mnie stąd wyciągnąć. – Już mamy plan.
– Munchowi chodzi o to, że laska, którą kiedyś pieprzył, znalazła pracę przy sortowaniu dowodów – powiedział Wolf.
– Naprawdę?
– Tak. I wygląda na to, że broń, z której strzelano, nagle zniknęła – oznajmił Munch, wykonując w powietrzu gest oznaczający zniknięcie.
Na tej broni nie ma moich odcisków palców, ale to wystarczyło, by wywołać zamieszanie w sprawie.
– Ale i tak mają podpisane przeze mnie zeznanie.
Wolf się zaśmiał.
– Już nie. To zabawna sytuacja. Najwyraźniej oskarżyciel przypisany do tej sprawy gdzieś je zapodział. A sędzia – stary i chorowity, nie wspominając już o tym, że bardzo zadłużony w klubie przez to, że wypędziliśmy z miasta narzeczonego jego córki – przysięga, że nigdy tego zeznania nie widział. – Puścił do mnie oko.
Wolf pokręcił głową i się uśmiechnął.
– Poza tym uważamy, że twoja szemrana prawniczka wprowadziła zmianę w raporcie koronera i wystąpiły pewne rozbieżności w kwestii morderstwa. Złożyła wniosek o odrzucenie twojego zeznania, więc teraz musimy tylko poczekać.
Munch wygiął palce z trzaskiem i włożył niezapalonego papierosa za prawe ucho.
– Ta suka jest cholernie szemrana. Chciałbym pokazać jej, jak bardzo doceniam to, jak wygląda w tych obcisłych spódnicach, poprzez zerżnięcie jej. Była oskarżycielką w kilku moich sprawach, ale przysięgam, miałem to gdzieś, interesowało mnie tylko to, by dalej pochylała się nad swoim stołem, wypinając cudny tyłek, gdy poprawiała papiery.
Wszyscy się zaśmiali i nawet Stone uśmiechnął się przelotnie. Zrobiło się tak normalnie.
Cóż, a przynajmniej na tyle normalnie, na ile może być w moim życiu.
Miałem przeczucie, że