Ukochany wróg. Diana Palmer

Читать онлайн.
Название Ukochany wróg
Автор произведения Diana Palmer
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-276-0777-5



Скачать книгу

myślałam – dodała, usiłując ocalić resztki dumy.

      – Oboje wiemy o kim, prawda?

      Nie zrozumiała aluzji, ale była za bardzo na niego zła, aby drążyć ten temat.

      – Jestem głodna i chciałabym wreszcie zjeść śniadanie. Rozstańmy się albo chodźmy razem.

      Kingston nie zareagował na to wezwanie. Wpatrywał się w twarz Teddi, po czym pożądliwym spojrzeniem pociemniałych oczu prześlizgnął się po jej smukłej, zgrabnej sylwetce. Przysunął się bliżej i zażenowana Teddi zorientowała się, że zerkają ku nim mijający ich studenci.

      – Ludzie patrzą – ostrzegła go nerwowo.

      – Boisz się, że wezmą nas za kochanków, słoneczko? – spytał niewinnym tonem.

      Pod wpływem nagromadzonych i buzujących emocji, znajdując się na granicy wytrzymałości, Teddi uniosła rękę, ale zanim dosięgła policzka Kingstona, złapał ją za nadgarstek i powstrzymał.

      – No, no… spokojnie – rzucił szyderczo, jakby rozbawił go ten atak furii. – Pomyśl o plotkach, jakie mogłoby to wywołać.

      – Od kiedy to obchodzi cię zdanie innych? – odcięła się ze złością. – Musi to być niezwykle ekscytujące mieć wystarczająco dużo pieniędzy i władzy, żeby o nic nie dbać!

      – Twoi rodzice byli biedni, prawda? – spytał po dłuższej chwili niezwykle jak na niego łagodnie.

      – Kochałam ich – odparła, czerwieniąc się lekko. – Nie miało to znaczenia.

      – Bierzesz na siebie za dużo jak na dziewczynę w twoim wieku. Co chcesz udowodnić? Jenna powiedziała mi, że wybrałaś angielski jako główny przedmiot studiów. Do czego ci się to przyda jako modelce?

      Szarpnęła ręką, którą Kingston nadal trzymał w uścisku.

      – Do niczego – rzuciła. – Za to bardzo mi się przyda, kiedy zacznę uczyć.

      – Uczyć? – powtórzył, jakby nie dowierzał własnym uszom. – Ty?

      – Puść mnie – poprosiła, skoro nie udało jej się oswobodzić.

      Nie zastosował się do prośby i splótł palce dłoni z jej palcami. Ten prosty gest powstrzymał dalszy protest Teddi i pozwoliła się poprowadzić wybrukowaną ścieżką do akademika. Zastanawiało ją, dlaczego zdobyła się na nietypową dla niej uległość.

      – Jedziesz z nami – oświadczył Kingston. – Ostatnie, czego ci trzeba, to samotne tkwienie w nowojorskim mieszkaniu, którego właścicielka, twoja ciotka, zabawia się z kochankiem w Europie zamiast się tobą zaopiekować.

      Wiedziała, że potępia styl życia Dilly, nie robił z tego tajemnicy. Czasem myślała, że tę głęboką niechęć do ciotki przenosi automatycznie i na nią, chociaż zarówno charakterem, jak i wyznawanymi zasadami drastycznie różniła się od siostry swojego ojca.

      – Nie musisz udawać, że dbasz o to, co się ze mną stanie – powiedziała z godnością. – Jasno postawiłeś sprawę: nic cię to nie obchodzi.

      – Te słowa nie były przeznaczone dla twoich uszu. Naopowiadałem Jennie mnóstwa głupot, żeby zaciemnić obraz.

      Zdziwiona, stanęła i uniosła głowę, aby na niego popatrzeć.

      – Jak to? Nie rozumiem.

      Odwzajemnił jej pytające spojrzenie, patrząc na nią z tak intensywnym wyrazem szarych oczu, że mimowolnie zadrżała.

      – Jak zwykle. Za bardzo się mnie boisz, żeby nawet spróbować zrozumieć – stwierdził z niejaką pretensją.

      – Nie boję się ciebie! – zaprzeczyła z błyskiem w oczach.

      – Ależ tak, i w dodatku wiesz dlaczego. Bo chcę wszystko albo nic.

      Nie była w stanie oderwać wzroku od Kingstona, ledwie do niej docierał sens ostatnich wypowiedzianych przez niego słów. Minął ich jeden z jej znajomych i uśmiechnął się na widok postawnego mężczyzny trzymającego Teddi za rękę. Poczuła się zażenowana zainteresowaniem, jakie wzbudzali, i chciała uwolnić dłoń.

      – Nie próbuj – poradził cicho i z łobuzerskim uśmiechem zacisnął silniej palce na jej palcach. – Niczego sobie nie wyobrażaj. To tylko w samoobronie. Trzymam tę twoją delikatną łapkę, żebyś nie mogła mnie nią spoliczkować. – Roześmiał się pogodnie.

      Słyszała go śmiejącego się zaledwie kilka razy i z zainteresowaniem przyjrzała się jego zwykle pochmurnej twarzy. Jak na modelkę przystało, była wysoka, ale mimo to on górował nad nią – mierzył ponad metr dziewięćdziesiąt, a do tego bary miał szerokie jak futbolista.

      – Podoba ci się to, co zobaczyłaś? – prowokował ją.

      – Zastanawiałam się, jak wysocy są Australijczycy – wykręciła się.

      – Fakt, urodziłem się w Australii, a ty w Georgii. Uwielbiam ten twój akcent, rodem z dawnego Południa.

      Teddi wydęła wargi.

      – Mówię z bardzo przyjemnym akcentem. Nie przeciągam głosek ani nie mówię przez nos jak ty – odcięła się.

      – Pamiątka po życiu w Queenslandzie – zgodził się pogodnie.

      – Spędziłeś tam sporo czasu? – spytała z ciekawością.

      Kingston skinął głową.

      – Matka była Kanadyjką. Odziedziczyła farmę koło Calgary i przenieśliśmy się z Australii do Kanady. Wówczas Jenny jeszcze nie było na świecie. Ojciec i ja stale podróżowaliśmy między dwiema posiadłościami. W rezultacie mało przebywałem z matką i nie miałem okazji zbytnio się do niej zbliżyć.

      – Trzymasz ludzi na dystans, prawda?

      Zatrzymali się przy drzwiach prowadzących do jadalni.

      – Jak bardzo chciałabyś się znaleźć blisko mnie, słoneczko? – spytał z jawną ironią. – Na tyle, aby móc sięgnąć do mojego portfela?

      – Stać mnie na wszystko, czego potrzebuję – odparła z godnością Teddi i wyszarpnęła dłoń z uścisku Kingstona. Tym razem nie stawił oporu.

      – Tak? W takim razie dlaczego mieszkasz z ciotką, a ona musi cię utrzymywać?

      Mogła wyjaśnić, że zarabia jako modelka wystarczająco dużo, aby opłacić wysokie czesne i utrzymywać się sama, i że nie widzi sensu w płaceniu za mieszkanie, skoro i tak dziewięć miesięcy w roku spędza w miasteczku akademickim. Nie mówiąc o tym, że Dilly rzadko bywa w nowojorskim apartamencie.

      – Myśl sobie, co chcesz. Cokolwiek bym ci wyjaśniła, i tak wiesz swoje – powiedziała ze zniechęceniem.

      – I to cię niepokoi?

      Teddi wzruszyła ramionami.

      – Tak naprawdę nic o mnie nie wiesz.

      Utkwił wzrok w jej pełnych czerwonych ustach.

      – Wiem, że w głębi, za wyniosłością, dumą i udawanym chłodem kryje się zmysłowa dziewczyna, która potrafi okazać namiętność, jeśli pragnie męskich pocałunków.

      Teddi zaczerwieniła się po raz kolejny. Kingston otworzył drzwi i przytrzymał je dla niej, stając tak, żeby przechodząc, musiała się o niego otrzeć. Niepotrzebnie podniosłam na niego wzrok, pomyślała poniewczasie, bo łatwo mógł z jej oczu wyczytać, że ich fizyczny kontakt zburzył jej spokój.

      – Miękka i delikatna, co? – spytał z wyraźnym australijskim akcentem.

      Teddi