We dwoje. Николас Спаркс

Читать онлайн.
Название We dwoje
Автор произведения Николас Спаркс
Жанр Поэзия
Серия
Издательство Поэзия
Год выпуска 0
isbn 978-83-6578-182-6



Скачать книгу

skutek.

      Zaczekałem, aż skończymy jeść. Vivian zjadła odrobinę steku, nalałem jej wina i zacząłem opowiadać o Henleyu, Petersie i moich podejrzeniach, że zamierza mnie zwolnić. Słuchała, kiwając w milczeniu głową, więc zebrałem się na odwagę i wtajemniczyłem ją w swoje plany, kilka razy podkreślając zasadność swojej decyzji. Kiedy tak siedziała, wyglądała jak marmurowy posąg. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak nieruchomej, nawet nie zerknęła na kieliszek. Nie zadawała żadnych pytań, dopóki nie skończyłem. Cisza wypełniła pokój, odbijając się echem od ścian.

      – Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – zapytała w końcu.

      Nie były to słowa wsparcia, jakich się spodziewałem, ale też nie zerwała się od stołu, co wziąłem za dobry znak. Jakiż byłem głupi!

      – Właściwie – zacząłem – przeraża mnie to jak cholera, ale jeśli nie zrobię tego teraz, to nie wiem, czy kiedykolwiek się zdecyduję.

      – Nie jesteś za młody, żeby otwierać własną agencję?

      – Mam trzydzieści pięć lat. Peters miał ledwie trzydzieści, kiedy rozkręcał interes.

      Zacisnęła usta i niemal widziałem słowa, które tłukły się jej po głowie – „Ale ty nie jesteś Petersem”. Na szczęście nie powiedziała tego na głos. Zamiast tego ściągnęła brwi, choć na jej czole nie pojawiła się ani jedna zmarszczka. W kwestii starzenia się była prawdziwym ewenementem.

      – Masz w ogóle pojęcie, jak się za to zabrać?

      – To taki sam biznes jak każdy inny, a wielu ludzi zakłada własne firmy. Trzeba wypełnić odpowiednie dokumenty, wynająć dobrego prawnika, księgowego i otworzyć biuro.

      – Ile to zajmie?

      – Miesiąc, może dłużej. Kiedy tylko znajdę biuro, zacznę szukać zleceń.

      – Nie jest łatwo znaleźć klientów.

      – Znajdę ich – odparłem. – Tym się nie martwię. Peters jest drogi, a ja od lat współpracuję z niektórymi klientami. Założę się, że skorzystają z okazji.

      – Ale przez jakiś czas nie będziesz zarabiał.

      – Na początku będziemy musieli ograniczyć wydatki. Na przykład zrezygnować z pomocy domowej

      – Mam sprzątać dom?

      – Pomogę ci – zapewniłem.

      – Jasne – bąknęła. – A niby skąd weźmiesz na to wszystko pieniądze?

      – Zamierzałem wykorzystać pieniądze z lokat.

      – Naszych lokat?

      – Mamy dość pieniędzy, żeby wystarczyło nam na rok.

      – Na rok? – powtórzyła po mnie jak echo.

      – I to bez żadnych przychodów – dodałem. – Chociaż tak się nie stanie.

      Pokiwała głową.

      – Bez przychodów.

      – Wiem, że teraz brzmi to przerażająco, ale koniec końców się opłaci. A twoje życie się nie zmieni.

      – Oprócz tego, że będę twoją pokojówką.

      – Nie to miałem na myśli…

      Przerwała mi, zanim zdążyłem dokończyć.

      – Peters nie będzie siedział i przyklaskiwał twojej odwadze – zauważyła. – Jeśli zorientuje się, że próbujesz podebrać mu klientów, zrobi wszystko, żeby wygryźć cię z branży.

      – Niech spróbuje – warknąłem. – Ale prawda jest taka, że pieniądze mają dar przekonywania.

      – On ma ich więcej.

      – Mówię o pieniądzach klientów.

      – A ja mówię o pieniądzach naszej rodziny – odgryzła się. – Co z nami? Co ze mną? Myślisz, że tak po prostu się na to zgodzę? Na litość boską, mamy dziecko!

      – A ja mam tak po prostu zrezygnować z marzeń?

      – Nie zgrywaj męczennika. Nienawidzę, kiedy to robisz.

      – Nie zgrywam męczennika. Próbuję rozmawiać…

      – Wcale nie! – rzuciła podniesionym głosem. – Mówisz mi, co ty chcesz zrobić, nawet jeśli może to zaszkodzić naszej rodzinie!

      Powoli wypuściłem powietrze, skupiając się na tym, żeby nie zacząć krzyczeć.

      – Już ci mówiłem, jestem pewien, że Peters mnie zwolni, a tu w okolicy nie znajdę pracy.

      – Próbowałeś z nim porozmawiać?

      – Oczywiście, że próbowałem z nim rozmawiać.

      – Ty tak twierdzisz.

      – Nie wierzysz mi?

      – Nie do końca.

      – Co to znaczy „nie do końca”?

      Rzuciła serwetkę na talerz i wstała od stołu.

      – Wierzę, że zrobisz, co będziesz chciał, nawet jeśli zaszkodzi to nam i naszemu dziecku.

      – Chcesz powiedzieć, że nie dbam o rodzinę?

      Ale ona wyszła już z pokoju.

      Tej nocy spałem w pokoju gościnnym. I choć Vivian odpowiadała na moje pytania monosylabami, to sama nie odezwała się do mnie przez następne trzy dni.

      *

      Mimo że Marge niańczyła mnie w dzieciństwie i zawsze, gdy chodziło o moje wady, miała na podorędziu złote myśli, jako nastolatka nie cierpiała się mną zajmować. Zaczęła spędzać niewyobrażalną ilość czasu, rozmawiając przez telefon, przez co ja siedziałem przed telewizorem. Nie wiem, jak inne dzieciaki, ale ja nauczyłem się tego, co wiem o reklamie niemal przez osmozę. Nie wyniosłem tej wiedzy z college’u ani nie dowiedziałem się tego od starszych kolegów w agencji, zwłaszcza że połowa z nich traciła energię, próbując zniszczyć karierę drugiej połowie, za przyzwoleniem Petersa. Nie wiedząc, co innego mógłbym robić, gdy zaczynałem pracę w agencji, słuchałem klientów, którzy mówili, co chcą osiągnąć, szukałem w pamięci i wymyślałem nowe interpretacje starych spotów reklamowych.

      Oczywiście nie było to takie proste. Reklama to znacznie więcej niż to, co widzimy w telewizji. Na przestrzeni lat wymyślałem chwytliwe slogany na bannery i billboardy; pisałem reklamy radiowe i tworzyłem spoty utrzymane w konwencji programów informacyjnych; pomagałem zmieniać strony internetowe i tworzyłem kampanie w mediach społecznościowych; byłem częścią zespołu, który pozycjonował wyniki wyszukiwania i reklamy w zależności od kodu pocztowego, dochodów i wykształcenia, a dla jednego z klientów stworzyłem reklamy umieszczane na furgonetkach. Podczas gdy w agencji większość zleceń wykonywaliśmy na miejscu w grupach, teraz jako właściciel jednoosobowej firmy musiałem sam wychodzić naprzeciw oczekiwaniom klienta, a jak każdy mam swoje mocne i słabe strony. Do tych drugich z pewnością należy technologia. Na szczęście siedziałem w tej branży wystarczająco długo, żeby poznać lokalnych przedsiębiorców, którzy oferowali potrzebne usługi, i kolejno się z nimi kontaktowałem.

      Nie okłamałem Vivian, mówiąc, że nie obawiam się braku klientów, ale, jak na ironię, popełniłem fatalny błąd. Zapomniałem przygotować kampanię reklamową własnej firmy. Powinienem był wyłożyć więcej pieniędzy na profesjonalną stronę internetową i materiały promocyjne reklamujące agencję moich marzeń, a nie tę, którą budowałem od podstaw. Powinienem był stworzyć druki reklamowe, które zachęcą potencjalnych klientów.

      Zamiast