Morderców tropimy w czwartki. Richard Osman

Читать онлайн.
Название Morderców tropimy w czwartki
Автор произведения Richard Osman
Жанр Классические детективы
Серия
Издательство Классические детективы
Год выпуска 0
isbn 978-83-287-1450-2



Скачать книгу

proszę pana. – Donna wstaje. – Musiałam zawiązać sznurowadło. Nie chciałam się potknąć, niosąc tacę.

      – Bardzo rozsądnie – zgadza się Chris. – Dziękujemy za herbatę. Może pani już iść.

      – Oczywiście. – Donna rusza do drzwi.

      Uświadamia sobie, że Chris – który przecież jest detektywem – pewnie zauważył, że nie nosi sznurowanych butów. Ale chyba nie będzie miał pretensji do młodej posterunkowej o odrobinę zdrowej ciekawości?

      Otwiera drzwi, nasłuchując, a Chris Hudson mówi dalej:

      – Dopóki nie sprawdzimy materiału z kamer, główną wskazówką jest zdjęcie, które zabójca zostawił przy zwłokach. Przyjrzyjmy mu się.

      Donna nie może się oprzeć, odwraca się i widzi wyświetloną na ścianie starą fotografię – trzech roześmianych mężczyzn w pubie popija drinki. Stolik pokrywają banknoty. Patrzy tylko chwilę, ale od razu rozpoznaje jednego z nich.

      Jakże inaczej wyglądałoby wszystko, gdyby Donna pracowała w wydziale zabójstw. Zupełnie inaczej. Koniec z odwiedzaniem szkół podstawowych, by oznaczać rowery niewidzialnym tuszem. Koniec z uprzejmym przypominaniem miejscowym sklepikarzom, że przepełnione śmietniki to jednak przestępstwo…

      – Coś jeszcze? – pyta Chris, wytrącając Donnę z zamyślenia.

      Dziewczyna odrywa oczy od zdjęcia i patrzy na nadkomisarza, który stanowczo, choć uprzejmie daje jej do zrozumienia, że powinna już iść.

      – Zamyśliłam się, proszę pana. – Donna uśmiecha się do niego i kiwa głową. – Przepraszam.

      Wychodzi, by znów zanurzyć się w nudzie. Wytęża słuch, starając się pochwycić ostatnie słowa, zanim drzwi się zamkną.

      – A więc widzimy tu trzech mężczyzn, których oczywiście bardzo dobrze znamy. Przyjrzyjmy się im po kolei.

      Drzwi zamykają się z trzaskiem. Donna wzdycha.

      13

      Joyce

      Mam nadzieję, że wybaczycie mi poranny wpis, ale Tony Curran nie żyje.

      To przedsiębiorca budowlany, który zbudował nasze osiedle. Może nawet układał z cegieł mój kominek? Kto wie? Chociaż to mało prawdopodobne. Pewnie miał kogoś, kto dla niego pracował. Tynkował ściany i tak dalej. A Curran po prostu wszystkiego doglądał. Ale założę się, że gdzieś tutaj są jego odciski palców. Emocjonujące, prawda?

      Elizabeth zadzwoniła wczoraj wieczorem, żeby mi o tym powiedzieć. Trudno sobie wyobrazić Elizabeth bez tchu, ale szczerze mówiąc, była tego bliska.

      Tony Curran otrzymał cios w głowę zadany nieznaną ręką lub rękami. Na razie nie wiadomo. Opowiedziałam o jego kłótni z Ianem Venthamem, którą widzieliśmy z Ronem i Jasonem. Już o tym wiedziała. Pewnie rozmawiała z Ronem, zanim do mnie zadzwoniła, ale uprzejmie wysłuchała także mojej relacji. Zapytałam, czy robi notatki, lecz odparła, że będzie pamiętać.

      W każdym razie Elizabeth ma już chyba jakiś plan. Mówiła, że rano spotyka się z Ibrahimem.

      Zapytałam, czy też mogę w czymś pomóc, a ona potwierdziła. Ale gdy próbowałam pociągnąć ją za język, powiedziała, żebym zaczekała troszkę, niedługo się dowiem.

      Czy powinnam teraz siedzieć i czekać na instrukcje? Wybieram się później minibusem do Fairhaven, ale na wszelki wypadek zabiorę ze sobą komórkę.

      No proszę. Jestem teraz osobą, która musi nosić przy sobie telefon.

      14

      – A więc kto zabił Tony’ego Currana i jak złapiemy zabójcę? – pyta Elizabeth. – Powinnam powiedzieć „zabójcę lub zabójczynię”, ale to raczej mężczyzna. Jaka kobieta zatłukłaby kogoś na śmierć? Może Rosjanka, ale chyba nikt inny.

      Po przekazaniu Ibrahimowi bieżących instrukcji wpadła na pogawędkę. Siedzi w tym samym fotelu co zwykle.

      – Curran wygląda na typa, który ma wrogów. Żonobijka, duży dom, więcej tatuaży niż u Rona i tak dalej. Policja robi teraz listę podejrzanych i musimy ją zobaczyć. Ale wcześniej warto sprawdzić, czy Currana nie zamordował czasem Ian Ventham. Pamiętasz go? Ten, co tak pachniał wodą kolońską. Ventham i Curran wczoraj się pokłócili. Ron oczywiście ich widział – jemu nic nie umknie. A Joyce wspomniała coś o Pizza Express i domyślam się, o co jej chodziło.

      Elizabeth ostatnio stara się częściej wspominać o Joyce, bo po co przeczyć faktom?

      – Co więc możemy z dużym prawdopodobieństwem założyć? Powiedzmy, że Ventham miał o coś pretensję do Currana albo Curran do Venthama. Nieważne. Musieli omówić jakąś sprawę, a jednak spotkali się w miejscu publicznym. Dziwne.

      Elizabeth spogląda na zegarek. Mimo okoliczności robi to ukradkiem.

      – Załóżmy, że zaraz po zebraniu konsultacyjnym Ventham chciał przekazać Curranowi złą wiadomość. Obawiał się jego reakcji tak bardzo, że spotkał się z nim w obecności świadków. Liczył na to, że go ułagodzi. Jednak zdaniem Rona „nie odniósł sukcesu”. To cytat.

      Obok łóżka leży patyk zakończony małą gąbką. Elizabeth zanurza ją w dzbanku z wodą i zwilża suche wargi Penny. W ciszy słychać tylko metaliczne cykanie kardiomonitora.

      – Jak myślisz, jak w takiej sytuacji zareagował Ventham? Zezłościł się na Currana? Przeszedł do planu B? Pojechał za Curranem do jego domu? „Wpuść mnie, pogadajmy, może postąpiłem zbyt pochopnie…”? A potem: Łup! I tyle. Jak sądzisz? Postanowił zabić Currana, zanim Curran zabije jego?

      Elizabeth rozgląda się za torebką. Opiera dłonie na poręczach fotela. Zbiera się do wyjścia.

      – Ale dlaczego? Na pewno zadałabyś takie pytanie. Spróbuję przyjrzeć się uważniej ich powiązaniom finansowym. Pójdę śladem pieniędzy. Pewien człowiek w Genewie jest mi winien przysługę, więc powinniśmy już dziś wieczorem dostać sprawozdania finansowe firm Venthama. W każdym razie czeka nas niezła zabawa. Przygoda. Będziemy też mogli pozwolić sobie na kilka sztuczek, których nie zastosuje policja. Na pewno przyda im się odrobina pomocy i właśnie tym mam zamiar się zająć dzisiaj przed południem.

      Elizabeth wstaje z fotela i pochodzi do łóżka.

      – Zaczynamy śledztwo w sprawie prawdziwego morderstwa, Penny. Obiecuję, że nic cię nie ominie.

      Całuje przyjaciółkę w czoło. Potem zwraca głowę w stronę fotela stojącego po drugiej stronie łóżka i lekko się uśmiecha.

      – Co słychać, Johnie?

      Mąż Penny odkłada książkę i podnosi wzrok.

      – To co zwykle.

      – Wiem. Jakby co, wiesz, gdzie mnie szukać.

      Pielęgniarki uważają, że Penny Gray niczego nie słyszy, ale skąd ta pewność? John nigdy nie odzywa się do żony, kiedy Elizabeth jest w pokoju. Przychodzi do Willows codziennie o siódmej rano i wychodzi o dziewiątej wieczorem. Wraca do mieszkania, w którym mieszkali z Penny. Do świątecznych ozdób, starych fotografii i dzielonych przez pięćdziesiąt lat wspomnień. Elizabeth wie, że kiedy jej tu nie ma, John rozmawia z żoną. Zawsze puka do drzwi, a gdy wchodzi do pokoju, widzi, jak na dłoni Penny blednie odcisk ręki męża. Ręki, która znów spoczywa na książce, choć wydaje się, że John wciąż czyta tę samą stronę.

      Elizabeth wychodzi i zostawia kochanków samych.

      15

      Joyce

      W