Obserwując. Блейк Пирс

Читать онлайн.
Название Obserwując
Автор произведения Блейк Пирс
Жанр Зарубежные детективы
Серия
Издательство Зарубежные детективы
Год выпуска 0
isbn 9781094305196



Скачать книгу

dzięki czemu Riley uzyskałaby odpowiedzi na swoje pytania. Riley zamknęła drzwi, usiadła na swoim łóżku i rzekła:

      — Trudy, tak sobie myślałam, że może mogłybyśmy porozmawiać o naszych przesłuchaniach.

      Wciąż z twarzą zwróconą ku ścianie, Trudy odpowiedziała:

      — Nie wolno nam o tym rozmawiać.

      Riley uderzył ostry, suchy ton w głosie Trudy.

      — Trudy, nie wydaje mi się, żeby to była prawda. Hintz nic takiego mi nie powiedział.

      — Idź już lepiej spać — powiedziała Trudy.

      Jej słowa zabolały Riley. I nagle, po raz pierwszy, Riley poczuła, jak łzy napłynęły jej do oczu, i jak gula utknęła jej w gardle. Już samo morderstwo Rhei było wystarczające okropne. A teraz jeszcze jej najlepsza przyjaciółka była na nią zła. Riley weszła pod kołdrę. Łzy spływały jej po twarzy, gdy coś do niej dotarło… Jej życie już nigdy nie będzie takie samo. Nie była w stanie sobie jeszcze wyobrazić, do jakiego stopnia.

      ROZDZIAŁ V

      Następnego ranka Riley siedziała w audytorium na uczelni wraz z innymi ponuro wyglądającymi studentami. Mimo że ogólny nastrój na kampusie był posępny, zastanawiała się, czy ktoś jeszcze był tak samo przybity jak ona. Wydawało jej się, że niektórzy byli bardziej poirytowani niż smutni. Kilka osób sprawiało wrażenie podenerwowanych, jak gdyby bali się każdego ruchu wokół nich.

      Jakim cudem w ogóle mamy się z czegoś takiego otrząsnąć? myślała.

      Ale oczywiście nie każdy z nich trzymał się blisko z Rheą. Nie każdy nawet ją znał. Z pewnością byli przerażeni faktem morderstwa na terenie kampusu, ale nie dla każdego to było coś osobistego. Dla Riley to było niezwykle osobiste. Nie mogła otrząsnąć się z przerażenia, które uderzyło ją na widok Rhei… Nie była nawet w stanie dopuścić tych słów do świadomości. Nie umiała myśleć o swojej przyjaciółce jako o zwłokach, mimo tego, co zobaczyła poprzedniej nocy.

      Zebranie zwołane dla całego kampusu wydawało się dzisiaj zupełnie oderwane od rzeczywistości, od tego, co się wydarzyło. Ciągnęło się też w nieskończoność, przez co Riley czuła się jeszcze gorzej. Komisarz Hintz skończył właśnie swój suchy wykład o bezpieczeństwie na kampusie i obiecał, że morderca wkrótce będzie schwytany. Teraz Dziekan Trusler rozwijał się na temat tego, jak przywrócić rzeczy do normalnego stanu na Uniwersytecie Lanton.

      Powodzenia, pomyślała Riley.

      Trusler powiedział, że na ten dzień zajęcia były odwołane, ale miały zostać wznowione w poniedziałek. Mówił, że rozumie, jeśli niektórzy studenci nie czują się jeszcze na siłach, by ponownie uczestniczyć w zajęciach lub jeśli ktoś chciałby wrócić do domu na kilka dni, by być z rodziną. Zapewniał, że psycholodzy uczelniani byli przygotowani, by pomóc każdemu poradzić sobie z tą okropną traumą, itp., itd.

      Riley wyłączyła się i zdławiła ziewnięcie, podczas gdy dziekan ciągnął bez końca, nie mówiąc jej zdaniem nic istotnego. Prawie nic nie spała zeszłej nocy. Ledwo co odpłynęła, a ekipa lekarza medycyny sądowej głośno przybyła na miejsce. Później Riley stała w korytarzu, patrząc z cichym przerażeniem, jak wynosili na łóżku szpitalnym przykryte zwłoki.

      Przecież to nie może być ktoś, kto nie tak dawno jeszcze śmiał się i tańczył. To nie może być Rhea, pomyślała.

      Potem Riley już w ogóle nie dała rady zasnąć. Zazdrościła Trudy, która wydawała się spać twardo przez całą noc — bardzo możliwe, że było to za sprawą wypitego wcześniej alkoholu, obstawiała Riley. Wcześniej tego ranka rezydent doradca ogłosił spotkanie przez interkom. Trudy wciąż była w łóżku, gdy Riley wychodziła. Kiedy Riley dotarła na zebranie, nigdzie w audytorium nie dostrzegła Trudy. Rozglądała się jeszcze teraz, lecz nigdzie jej nie widziała. Może wciąż była w łóżku.

      Nie traci za dużo, Riley pomyślała.

      Nie widziała też nigdzie współlokatorki Rhei, Heather. Za to Gina i Cassie siedziały kilka rzędów przed nią. Zignorowały ją, przechodząc obok niej w drodze na zebranie — najwidoczniej wciąż obrażone za to, że podała ich nazwiska policji. Zeszłej nocy Riley jeszcze rozumiała, że mogły się tak czuć, ale teraz wydawało jej się to dziecinne. Bardzo ją też to bolało. Zastanawiała się, czy ich przyjaźń jeszcze kiedyś się odbuduje. Póki co, ta „normalność”, o której mówił dziekan wydawała się utracona na zawsze.

      Wreszcie zebranie dobiegło końca. Gdy studenci zaczęli opuszczać budynek, na zewnątrz czekali reporterzy. Od razu wyłapali Ginę i Cassie, zadając im najróżniejsze pytania. Riley domyśliła się, że musieli skądś się dowiedzieć, z kim Rhea wyszła tego wieczoru. Jeśli faktycznie tak było, to wiedzieli też o Riley. Jednak na razie jej nie namierzyli. Może wyszło jej na dobre, że Gina i Cassie zignorowały ją tego ranka. W innym wypadku byłaby tam teraz z nimi, również pod ostrzałem pytań. Riley przyspieszyła kroku, by uniknąć dziennikarzy, wtapiając się w tłum studentów. Jak tak szła, słyszała, jak reporterzy zasypują Ginę i Cassie wciąż tym samym pytaniem…

      „Jak się czujecie?”

      Riley poczuła lekki gniew.

      Co to w ogóle za pytanie? zastanawiała się. Niby co miały im odpowiedzieć? Riley nie miała pojęcia, co sama by im powiedziała, może poza tym, by zostawili ją w spokoju.

      Wciąż zalewały ją okropne, mieszane uczucia — odrętwiający szok, utrzymujące się niedowierzanie, nękający ból, i wiele innych. Najgorszym z nich wszystkich było uczucie przepełnionej winą ulgi, że to nie ją spotkał los Rhei. Jak ona lub którakolwiek z jej przyjaciółek mogłaby to wszystko opisać słowami? I po co w ogóle je o to pytano?

      Riley doszła do stołówki uniwersyteckiej. Nie zjadła jeszcze śniadania, i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest głodna. Nałożyła sobie porcję boczku i jajek, a do picia wzięła sok pomarańczowy i kawę. Rozejrzała się za miejscem do siedzenia. Jej wzrok szybko wylądował na Trudy, która siedziała samotnie przy stoliku, nie patrząc na innych na stołówce, i po prostu jadła swoje śniadanie.

      Riley nerwowo przełknęła ślinę. Czy odważyłaby się dosiąść do Trudy? Czy Trudy w ogóle chciałaby z nią rozmawiać? Nie wymieniły ani słowa od ostatniej nocy, kiedy to Trudy oschle powiedziała Riley, by ta poszła spać. Riley zebrała w sobie odwagę i przeszła przez stołówkę do stolika Trudy. Bez słowa, położyła swoją tacę na stole i usiadła przy współlokatorce. Przez chwilę Trudy trzymała głowę zwieszoną, jak gdyby nie dostrzegła obecności swojej współlokatorki. W końcu, wciąż nie patrząc na Riley, Trudy powiedziała:

      — Odpuściłam sobie to spotkanie. Jak było?

      — Beznadziejnie. Też powinnam była to olać — odpowiedziała Riley. Wahała się przez chwilę, po czym dodała — Heather też nie było.

      — Nie — potwierdziła Trudy. — Słyszałam, że jej rodzice przyjechali dziś rano i zabrali ją prosto do domu. Chyba nikt nie wie, kiedy wróci — lub czy w ogóle wróci.

      Trudy w końcu spojrzała na Riley i rzekła:

      — Słyszałaś, co przydarzyło się Rory’emu Burdonowi?

      Riley przypomniała sobie, że Hintz wypytywał ją o niego zeszłej nocy.

      — Nie — odpowiedziała.

      — Wczoraj w nocy gliny pojawiły się u niego w mieszkaniu, dobijając się do drzwi. Rory nie miał pojęcia, co się dzieje. Nawet nie wiedział, co spotkało Rheę. Był przerażony, że go aresztują, a nawet nie wiedział za co. Policjanci przesłuchiwali go aż w końcu