Pandemia. Robin Cook

Читать онлайн.
Название Pandemia
Автор произведения Robin Cook
Жанр Триллеры
Серия Thriller
Издательство Триллеры
Год выпуска 0
isbn 9788380626805



Скачать книгу

Dzięki niemu można było szybko ocenić, czy w ciele nie ma elementów pominiętych podczas oględzin – na przykład kul albo ułamanych ostrzy noży. Takie błędy zdarzały się w przeszłości. Jack oczywiście nie zakładał, że przegapi coś tak oczywistego; na zdjęciu rentgenowskim znacznie bardziej interesowały go inne detale – na przykład stare złamania. Przydatne były zwłaszcza wtedy, gdy trzeba było ustalić tożsamość zmarłej osoby. Tym razem jednak od razu zobaczył coś zaskakującego i bez wątpienia istotnego.

      – Rany – mruknął, wpatrując się w zdjęcie. – Czy któryś z was, obiboki, ma pojęcie, co tu widzimy?

      – Wygląda na to, że jakieś pogięte druty – odparł Vinnie.

      – Tak, tak, druty – zawtórował mu Carlos.

      – Ponad wszelką wątpliwość – zgodził się Jack. – To metalowe szwy spinające mostek tej kobiety.

      – Czyżby przeszła operację? – spytał Vinnie.

      – Na pewno – odparł Jack. – I gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że była to operacja na otwartym sercu. Najprawdopodobniej wymiana zastawki dwudzielnej albo zastawki aorty.

      – Czy to prawdopodobna przyczyna śmierci? – spytał Vinnie.

      – Bardzo możliwe.

      Jack starał się ukryć rozczarowanie. Jeśli uszkodzenie albo szybko pogłębiająca się niewydolność zastawki były przyczyną zgonu, to sprawa zostałaby błyskawicznie zamknięta. Poszukiwanie wirusa nie miałoby sensu, miasto nie byłoby w niebezpieczeństwie, a on utraciłby temat, na którym pragnął się skupić.

      – To chyba dobrze, prawda? – spytał znowu Vinnie.

      – Jasne – odparł Jack. Nawet jeśli technik zauważył brak entuzjazmu w jego głosie, to zachował to dla siebie. – Bierzmy się do roboty.

      – Skoro to problem z sercem, to niepotrzebnie wbijaliśmy się w te przenośnie sauny – zauważył Vinnie. Wszyscy trzej właśnie zaczynali obficie się pocić.

      Podeszli do stołu sekcyjnego. Jack zajął pozycję przy prawym boku pacjentki, a Vinnie i Carlos przy lewym.

      – Oto jaki mam plan – zaczął Jack. – Dopóki dowody nie wykażą innej przyczyny zgonu, nadal zakładamy, że mamy do czynienia z niebezpiecznym wirusem. Otworzymy więc worek i rozłożymy poły na brzegach stołu. Jeśli okaże się to konieczne, po prostu zamkniemy go z powrotem i zdezynfekujemy z zewnątrz podchlorynem. Zgoda?

      – Okej – odrzekł Vinnie – ale i tak uważam, że te druciane klamry wszystko zmieniają.

      – Być może – przyznał niechętnie Jack.

      Potrzebowali tylko kilku minut, by wspólnymi siłami wydobyć z worka w pełni ubrane ciało.

      – Myślę, że Bart dokonał trafnej oceny – odezwał się Jack. – Kobieta miała mniej więcej trzydzieści lat. Mówił też, że była elegancko ubrana, jak na randkę przy lunchu. I że była trochę sina. Zgadza się?

      – Zgadza się – powtórzył Vinnie.

      Jack spojrzał na metkę płaszcza, który upchnięto w worku wraz z ciałem. Bergdorf Goodman. Nie był pasjonatem mody, ale wiedział doskonale, że ma przed sobą drogą odzież. Jego uwagę przykuła też misterna fryzura, z krócej podciętą lewą stroną i ciemniejszymi pasemkami. Po prawej stronie i na czubku głowy włosy były wyraźnie dłuższe i profesjonalnie zafarbowane na blond. Były też doskonale utrzymane – ofiara powierzała je fachowcom. Miała na sobie zegarek marki Cartier, kolczyki z brylantami oraz wąski pierścionek z pięcioma podobnymi kamieniami.

      Jack sięgnął po nożyczki, a drugą parę podał Vinniemu.

      – Rozetnijmy ubranie, ale na razie niech pozostanie na miejscu.

      – Dobra – mruknął Vinnie i oddał nożyczki Carlosowi. Poczynając od ramion, zaczęli jednocześnie rozcinać delikatny materiał po obu stronach tułowia.

      Gdy tylko Jack odsłonił ramię od nadgarstka po pachę, ujrzał tatuaż na wewnętrznej stronie przedramienia. Odłożył nożyczki.

      – To może nam się przydać do identyfikacji – powiedział, odwodząc ramię na zewnątrz, by odsłonić tatuaż. – Spójrzcie tylko. Oryginalny, prawda? Zdaje się, że to element układanki widziany w perspektywie. A tutaj kolorowe tło z miejscem na ten element. Nie jestem miłośnikiem ozdabiania ciała, ale ten tatuaż jest niezły.

      – Naprawdę nigdy pan takiego nie widział? – Vinnie zdobył się na ton pełen zdumienia i lekceważenia zarazem. – Widzę, że jest pan jeszcze mniej na czasie, niż sądziłem.

      – Czy to znaczy, że ty widziałeś?

      – Jasne. Kolory tęczy to najczęściej gejowski symbol. Ostatnio pełno się takich widuje – stwierdził, spoglądając z ukosa na Jacka. – A jak mi pan nie wierzy, to radzę zajrzeć na Pinterest – dorzucił, doskonale wiedząc, że doktor Stapleton nie ma pojęcia, czym jest Pinterest. – Widzi pan imię Helen na tym elemencie? Moim zdaniem ta kobieta była lesbijką, a Helen to jej partnerka.

      – Człowiek całe życie się uczy – westchnął Jack. – Spodziewam się więc, że w niedalekiej przyszłości zgłosi się do nas niejaka Helen.

      Gdy odsłonili pierś zmarłej, Jack znowu odłożył nożyczki, by przyjrzeć się imponującej różowej bliźnie na jej mostku.

      – Sternotomia pośrodkowa. To też powinno pomóc w identyfikacji. Moim zdaniem blizna ma najwyżej trzy miesiące. Operacja na otwartym sercu odbyła się więc tego lata i obstawiam, że w którymś z miejscowych nowojorskich szpitali.

      – A możemy w końcu brać się do roboty? – spytał Vinnie. – Nie chciałbym spędzić tu całego dnia.

      Jack nie odpowiedział. W milczeniu kontynuował rozcinanie ubrania. Kończył jeszcze, gdy Vinnie zajął się ściąganiem biżuterii i odkładaniem jej na stolik. Czekała ją dezynfekcja i inwentaryzacja, a następnie przekazanie najbliższym.

      Jack usunął rurkę intubacyjną i przystąpił do drobiazgowych oględzin pozbawionego ubrań ciała. Prócz kolejnych dwóch tatuaży, z których jeden, umieszczony na lędźwiach, przedstawiał stylizowaną palmę, a drugi, po wewnętrznej stronie prawej kostki, przypominał niewielką chińską literę, nie znalazł żadnych istotnych znamion ani zmian chorobowych. Sfotografował kolejno wszystkie trzy tatuaże.

      Nadszedł czas, by przystąpić do właściwej sekcji. Zaczął od swego ulubionego nacięcia w kształcie litery Y, które połączyło barki z więzadłem międzyobojczykowym oraz – poprzez bliznę na mostku – ze wzgórkiem łonowym. Potrzebował szczypiec, by przeciąć metalowe szwy spinające mostek.

      Najpierw skupił się na jamie brzusznej. Wątroba wyglądała zupełnie prawidłowo, jeśli nie liczyć delikatnych śladów stanu zapalnego oraz nieznacznych wynaczynień na pęcherzyku żółciowym, śledzionie i nerkach. Odkrycia te obudziły w jego pamięci skojarzenie z działaniem hantawirusów, ale instynkt podpowiadał mu, że to fałszywy trop. Hantawirusowy zespół płucny występował niezwykle rzadko, a już na pewno nie o tej porze roku w Nowym Jorku. Myśl o zagrożeniu wirusem jednak powróciła.

      Teraz Jack zbadał jelita – palpacyjnie, cal po calu, nie wydobywając ich z jamy brzusznej. Nie znalazł żadnych odchyleń od normy. Gdy Vinnie i Carlos zajęli się ich wydobyciem i przeniesieniem do zlewu, gdzie miały być płukane, Jack skupił się na klatce piersiowej. Spodziewał się, że właśnie tam znajdzie najważniejsze odpowiedzi.

      Postanowił wyciąć płuca i serce w jednym preparacie, tak by móc zbadać je razem. Pierwszym sygnałem, że