Название | 21 lekcji na XXI wiek |
---|---|
Автор произведения | Yuval Noah Harari |
Жанр | Документальная литература |
Серия | |
Издательство | Документальная литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788308067123 |
Nawet gdybyśmy mogli nieustannie wymyślać i tworzyć nowe miejsca pracy oraz przekwalifikowywać zatrudnionych, może powstać pytanie, czy przeciętny człowiek będzie miał wystarczającą emocjonalną odporność, by doświadczać przez całe życie takich niekończących się wstrząsów. Zmiana zawsze niesie ze sobą stres, a rozgorączkowany świat początku XXI wieku wywołał globalną epidemię stresu32. Czy wraz z dalszym wzrostem niestabilności rynku pracy i niepewności co do indywidualnej kariery ludzie dalej będą sobie jakoś z tym radzić? Prawdopodobnie będziemy potrzebowali dużo skuteczniejszych metod redukcji stresu – poczynając od farmakologii, przez neurofeedback, po medytację – jeśli nie chcemy, żeby gatunkowi homo sapiens wysiadła głowa. W 2050 roku „bezużyteczna” klasa może się pojawić nie tylko w wyniku kompletnego braku pracy albo braku użytecznej edukacji, lecz również z powodu niewystarczającej odporności psychicznej.
Oczywiście w większości to tylko spekulacje. W chwili gdy piszę te słowa – czyli na początku 2018 roku – automatyzacja zrewolucjonizowała już wiele gałęzi przemysłu, ale nie spowodowała ogromnego bezrobocia. Tak naprawdę w wielu krajach, jak choćby w Stanach Zjednoczonych, bezrobocie znajduje się na wyjątkowo niskim poziomie. Nikt nie jest w stanie przewidzieć z całą pewnością, jaki wpływ na różne zawody będą miały w przyszłości uczenie maszynowe i automatyzacja, niezwykle trudno jest też nawet w przybliżeniu określić, jak będzie się to rozwijać w czasie, zwłaszcza że wiele zależy w równej mierze od decyzji politycznych oraz tradycji kulturowych, co od przełomów czysto technicznych. Dlatego nawet w sytuacji, gdy okaże się już, że pojazdy autonomiczne są bezpieczniejsze i tańsze niż samochody z kierowcami, politycy oraz konsumenci mogą i tak całymi latami, a może i przez dziesięciolecia, blokować tę zmianę.
Nie możemy jednak pozwolić sobie na beztroskę. Niebezpiecznie jest po prostu zakładać, że nowych miejsc pracy, które się pojawią, będzie wystarczająco dużo, by zrekompensować wszystkie te, które znikną. To, że tak było w trakcie poprzednich fal automatyzacji, nie stanowi żadnej gwarancji, że sytuacja się powtórzy także w zupełnie innych uwarunkowaniach XXI wieku. Potencjalne wstrząsy społeczne i polityczne mogłyby przybrać tak zatrważające rozmiary, że nawet gdyby prawdopodobieństwo masowego bezrobocia w skali całego systemu było niskie, powinniśmy potraktować je bardzo poważnie.
W XIX wieku rewolucja przemysłowa stworzyła nowe warunki i problemy, z którymi nie potrafił sobie poradzić żaden z istniejących modeli społecznych, ekonomicznych i politycznych. Feudalizm, monarchizm i tradycyjne religie nie były przystosowane do zarządzania przemysłowymi metropoliami, milionami przesiedlonych robotników ani nieustannie zmieniającą się nowoczesną gospodarką. Dlatego ludzkość musiała wypracować całkowicie nowe modele: powstały więc liberalne kraje demokratyczne, komunistyczne dyktatury i faszystowskie reżimy. Eksperymentowanie z tymi modelami zajęło ponad sto lat strasznych wojen i rewolucji, by można było oddzielić ziarno od plew i wprowadzić w życie najlepsze rozwiązania. Opisywana przez Dickensa praca dzieci w kopalniach, pierwsza wojna światowa i wielki głód na Ukrainie z lat 1932–1933 stanowiły zaledwie maleńką część czesnego, jakie ludzkość zapłaciła za tę naukę.
Wyzwanie, jakie stawiają nam w XXI wieku technologia informacyjna i biotechnologia, jest zapewne znacznie większe niż wyzwanie, którym w minionej epoce były maszyny parowe, koleje żelazne i elektryczność. Biorąc pod uwagę ogromną niszczycielską potęgę, jaką dysponuje nasza cywilizacja, nie możemy sobie pozwolić na kolejne nieudane modele, wojny światowe i krwawe rewolucje. Tym razem takie nieudane eksperymenty mogłyby się skończyć wojnami jądrowymi, potwornymi modyfikacjami genetycznymi i całkowitym rozpadem biosfery. Dlatego musimy spisać się lepiej niż wówczas, gdy stawialiśmy czoło rewolucji przemysłowej.
Potencjalne rozwiązania dzielą się na trzy główne kategorie: co robić, aby zapobiec znikaniu miejsc pracy; co robić, aby tworzyć wystarczająco dużo nowych miejsc pracy; oraz co robić, jeśli mimo najlepszych wysiłków proces znikania miejsc pracy będzie znacznie szybszy od procesu ich tworzenia.
Zapobieganie całkowitemu znikaniu miejsc pracy to strategia mało pociągająca i prawdopodobnie skazana na porażkę, ponieważ oznacza rezygnację z ogromnego pozytywnego potencjału sztucznej inteligencji i robotyki. Niemniej jednak rządy mogą zdecydować o celowym spowolnieniu tempa automatyzacji, aby zmniejszyć powodowane przez nią wstrząsy i dać sobie i ludzkości więcej czasu na przystosowanie się do nowej sytuacji. Technika nigdy nie jest deterministyczna, a to, że coś da się zrobić, bynajmniej nie oznacza, że koniecznie tak się stanie. Regulacje prawne mogą skutecznie blokować nowe rozwiązania techniczne, nawet jeśli są one opłacalne pod względem ekonomicznym. Na przykład od wielu dziesięcioleci dysponujemy techniką pozwalającą na stworzenie rynku ludzkich narządów: w krajach rozwijających się można by powołać do istnienia „fabryki ludzkich ciał” w celu zaspokojenia niemal nienasyconego popytu ze strony zamożnych nabywców, rozpaczliwie potrzebujących organów. Takie fabryki ciał mogłyby być warte setki miliardów dolarów. Jednak obecne regulacje prawne zapobiegają wolnemu handlowi częściami ludzkiego ciała i choć funkcjonuje czarny rynek organów, jest on znacznie mniejszy i bardziej ograniczony, niż można się było spodziewać33.
Spowalnianie tempa zmian może dać nam czas na generowanie wystarczającej liczby nowych miejsc pracy, by zastępować nimi większość tych, które będą znikały. Jak już jednak zauważyliśmy, przedsiębiorczości ekonomicznej będzie musiała towarzyszyć rewolucja w edukacji i psychologii. W proces ten będą się musiały włączyć władze państwowe, zarówno przez dofinansowywanie sektora edukacji (chodzi o kształcenie ustawiczne, trwające przez całe życie), jak i przez zapewnianie obywatelom zabezpieczeń w nieuniknionych okresach przejściowych. Jeśli czterdziestoletniej byłej pilotce dronów przekwalifikowanie się na projektantkę wirtualnych światów zajmie trzy lata, to przez ten czas może ona potrzebować ogromnej pomocy państwa, by utrzymać siebie i rodzinę. (Tego rodzaju program zapoczątkowuje się obecnie w Skandynawii, gdzie rządy wyznają dewizę: „chronić pracowników, nie miejsca pracy”).
Jeśli nawet znajdą się środki na dostateczną pomoc ze strony państwa, wciąż nie jest oczywiste, czy całe miliardy ludzi będą umiały wielokrotnie się przekwalifikowywać, zachowując przy tym równowagę psychiczną. Dlatego jeżeli mimo naszych skomasowanych wysiłków znaczny odsetek ludzkości zostanie wypchnięty z rynku pracy, będziemy musieli poszukiwać nowych modeli dla społeczeństwa, gospodarki i polityki w epoce bez pracy. Pierwszym krokiem na tej drodze jest uczciwe przyznanie, że do tego, byśmy poradzili sobie z takim wyzwaniem, modele społeczne, ekonomiczne i polityczne, które odziedziczyliśmy po przodkach, są niewystarczające.
Weźmy na przykład komunizm. Skoro automatyzacja zagraża samym fundamentom systemu kapitalistycznego, można by się spodziewać powrotu tej ideologii. Komunizm jednak nie powstał w odpowiedzi na tego rodzaju kryzys. Dwudziestowieczny komunizm zakładał, że klasa robotnicza jest niezbędna dla gospodarki, a komunistyczni myśliciele starali się nauczyć proletariat, jak ma przekuć swą ogromną potęgę ekonomiczną w siłę polityczną. Komunistyczny plan dotyczący polityki był wezwaniem do rewolucji robotniczej. Na ile użyteczne będzie to przesłanie, jeśli masy pracujące stracą swą wartość ekonomiczną i w konsekwencji będą musiały walczyć nie z wyzyskiem, lecz z marginalizacją? Jak wszcząć rewolucję robotniczą, kiedy nie ma klasy robotniczej?
Ktoś może twierdzić, że ludzie nigdy nie staną się bezużyteczni pod względem ekonomicznym, ponieważ nawet jeśli nie będą w stanie rywalizować ze sztuczną inteligencją jako siła robocza, zawsze będą się liczyć jako konsumenci. Ale nie wiadomo, czy
32
A. Williams,
33
S. Rippon,