Imię róży. Wydanie poprawione przez autora. Умберто Эко

Читать онлайн.
Название Imię róży. Wydanie poprawione przez autora
Автор произведения Умберто Эко
Жанр Исторические детективы
Серия
Издательство Исторические детективы
Год выпуска 0
isbn 9788373925625



Скачать книгу

ubtitle>Noir sur Blanc

      Tytuł oryginału: II NOME DELLA ROSA

      Opracowanie redakcyjne: MIROSŁAW GRABOWSKI

      Przekład tekstów łacińskich: GRZEGORZ BŁACHOWICZ

      Korekta: JANINA ZGRZEMBSKA

      Projekt okładki: WITOLD SIEMASZKIEWICZ

      Ilustracja na okładce: © Renaissance and medieval manuscripts collection. Manuscripts and Archives Division, The New York Public Library, Astor, Lenox and Tilden Foundations

      Wydanie szóste

      Jest to pierwsze wydanie przejrzane i poprawione przez Autora.

      Poprawki Autora przełożył i umiejscowił: Stanisław Kasprzysiak.

      W tym wydaniu dokonano redakcji części przypisów, tak by ich brzmienie było bardziej zgodne z duchem przekładu. Autorem nowej redakcji przypisów jest Krzysztof Gosztyła.

      Copyright © RCS Libri S.p. A. – Milano Bompiani 1980–2007 All rights reserved

      For the Polish translation Copyright © 2009 by Marta i Małgorzata Szymanowskie

      For the Polish edition Copyright © 2015, Noir sur Blanc, Warszawa

      ISBN 978-83-7392-562-5

      Oficyna Literacka Noir sur Blanc Sp. z o.o.

      ul. Frascati 18, 00-483 Warszawa

      e-mail: [email protected]

      księgarnia internetowa: www.noirsurblanc.pl

      Konwersja: eLitera s.c.

      MANUSKRYPT, TO OCZYWISTE

      Szesnastego sierpnia 1968 roku wpadła mi w ręce książka pióra niejakiego księdza Valleta, Le manuscrit de Dom Adson de Melk, traduit en français d’après l’édition de Dom J. Mabillon (Aux Presses de l’Abbaye de la Source, Paris 1842). Dzieło, dosyć skąpo zaopatrzone w objaśnienia historyczne, przedstawiało, ponoć wiernie, czternastowieczny manuskrypt odnaleziony w klasztorze w Melku przez wybitnego siedemnastowiecznego erudytę, któremu zawdzięczamy tak wiele informacji o dziejach zakonu benedyktyńskiego. To odkrycie naukowe (moje, trzecie w kolejności) dodawało mi otuchy podczas pobytu w Pradze, gdzie czekałem na pewną drogą memu sercu osobę. Sześć dni później do nieszczęsnego miasta wkroczyły oddziały sowieckie. Udało mi się przekroczyć granicę austriacką w Linzu, skąd udałem się do Wiednia, by tam spotkać się z ową osobą, na którą czekałem, i już razem ruszyć w górę Dunaju.

      W nastroju wielkiego podniecenia czytałem, urzeczony, straszliwą opowieść Adsa z Melku; pochłonęła mnie do tego stopnia, że prawie za jednym zamachem dokonałem tłumaczenia, zapełniając kilka wielkich zeszytów z Papeterie Joseph Gibert, w których tak przyjemnie pisze się miękkim piórem. I w ten sposób dotarłem w okolicę Melku, gdzie po dziś dzień nad zakolem rzeki strzela pionowo w niebo przepiękny Stift, kilkakroć w ciągu minionych wieków poddawany restauracji Jak możesz się domyślać, czytelniku, w bibliotece klasztornej nie znalazłem ani śladu manuskryptu Adsa.

      Jeszcze zanim przybyłem do Salzburga, pewnej dramatycznej nocy, spędzonej w hoteliku nad brzegiem Mondsee, utraciłem nagle towarzystwo; osoba, z którą podróżowałem, zniknęła, zabierając ze sobą książkę księdza Valleta, choć uczyniła to nie przez złośliwość, lecz wskutek pośpiechu i zamętu, jaki panował przy zrywaniu łączących nas dotąd więzów. I oto zostałem sam z plikiem zapisanych własnoręcznie zeszytów i z wielką pustką w sercu.

      Kilka miesięcy później, będąc w Paryżu, postanowiłem wziąć się do gruntownych poszukiwań. Z paru informacji, które wypisałem z francuskiej książki, pozostała mi notatka bibliograficzna, niezwykle drobiazgowa i ścisła:

      Vetera analecta. Sive Collectio Veterum aliquot operum & Opuscolorum omnis generis, Carminum, Epistolarum, Diplomatum, Epitaphiorum, & cum itinere Germanico, Adnotationibus & aliquot disquisitionibus R.PD.Joannis Mabillon, Presbiteri ac Monachi Ord. Sancti Benedicti e Congregatione S. Mauri.Nova Editio, Cui accessere Mabilonii Vita & aliquot opuscula, scilicet Dissertatio de Pane Eucharistico, Azymo et Fermentato, ad Eminentiss. Cardinalem Bona. Subjungitur opusculum Eldefonsi Hispaniensis Episcopi de eodem argumento Et Eusebii Romani ad Teophilum Gallum epistola. De cultu sanctorum ignotorum. Parisiis, apud Levesque, ad Pontem S. Michaelis, MDCCXXI. cum privilegio Regis1.

      Zaraz odnalazłem w bibliotece Sainte Geneviève Vetera analecta, ale ku mojemu zdumieniu okazało się, że nie zgadzają się dwa szczegóły: po pierwsze, wydawcą był Montalant, ad Ripam P.P. Augustinianorum (prope Pontem S. Michaelis), a po drugie, dzieło nosiło datę o dwa lata późniejszą. Nie muszę mówić, że owe analecta nie zawierały żadnego manuskryptu pióra Adsa czy też Adsona z Melku i że chodziło tu, jak każdy może stwierdzić, o zbiór tekstów niewielkiej lub średniej objętości, podczas gdy opowieść przedstawiona przez Valleta ciągnie się przez kilkaset stron. Skonsultowałem się wtedy ze znakomitymi mediewistami, jak drogi mi i niezapomniany Étienne Gilson, ale było rzeczą oczywistą, że jedynymi Vetera analecta były te, które widziałem w Sainte Geneviève. Wypad do Abbaye de la Source, klasztoru, który wznosi się w okolicy Pasawy, i rozmowa z przyjacielem, domem Arne Lahnestedtem, przekonały mnie, że również żaden ksiądz Vallet nie drukował książek na prasach (zresztą nieistniejących) opactwa. Znana jest niedbałość, z jaką francuscy uczeni podają informacje bibliograficzne, ale ten przypadek przekraczał wszelkie rozsądne granice pesymizmu. Zacząłem przypuszczać, że mam w rękach falsyfikat. Nawet książka Valleta była stracona (a w każdym razie nie śmiałem zwrócić się z żądaniem zwrotu do osoby, która ją zabrała). Zostały więc jedynie moje notatki, ale i w nie jąłem w końcu powątpiewać.

      Bywają takie magiczne momenty wielkiego znużenia i intensywnego pobudzenia motorycznego, kiedy pojawiają się wizje osób znanych w przeszłości (en me retraçant ces détails, j’en suis à me demander s’ils sont réels, ou bien si je les ai rêvés). Jak dowiedziałem się później z pięknej książeczki księdza Bucquoy, zdarzają się również wizje książek, które nie zostały jeszcze napisane.

      Do dziś zadawałbym sobie pytanie, skąd wzięła się opowieść Adsa z Melku, gdyby nie pewne późniejsze wydarzenie. Otóż w 1970 roku w Buenos Aires, szperając po półkach małego antykwariatu przy Corrientes, nieopodal bardziej znanego Patio del Tango przy tej samej ulicy, natrafiłem na kastylijską wersję książeczki Mila Temesvara O wykorzystaniu przykładów przy grze w szachy, którą miałem już okazję cytować (z drugiej ręki) w mojej książce Apocalittici e integrati przy okazji omawiania jego późniejszej pracy, Sprzedawcy Apokalipsy – chodziło o przekład nieosiągalnego obecnie oryginału w języku gruzińskim (Tbilisi 1934) – i tam właśnie, ku wielkiemu zdumieniu, znalazłem obszerne cytaty z manuskryptu Adsa, aczkolwiek źródłem nie byli tu ani Vallet, ani Mabillon, lecz ojciec Athanasius Kircher (ale jakie dzieło?). Pewien uczony – którego nazwiska nie ma potrzeby tutaj przytaczać – zapewnił mnie później (cytując dane z pamięci), że wielki jezuita nigdy nie wymienił żadnego Adsa z Melku. Ale miałem przed oczyma stronice Temesvara, a epizody, na które się powoływał, były bardzo podobne do tych z manuskryptu przetłumaczonego przez Valleta (w szczególności opis labiryntu nie pozostawiał miejsca na żadne wątpliwości). Bez względu na to, co napisać miał później na ten temat Beniamino Placido2, ksiądz Vallet istniał naprawdę i tak samo niewątpliwie istniał Adso z Melku.

      Wyciągnąłem stąd wniosek, że wspomnienia Adsa najpewniej trafnie przedstawiają wydarzenia: przesłonięte wieloma niejasnościami i tajemnicami, począwszy od postaci samego autora, a kończąc na lokalizacji opactwa, którą Adso starannie przemilcza, tak że przypuszczenia pozwalają wskazać jedynie z grubsza zakreślony obszar między opactwami Pomposa a Conques, przy czym można z rozsądnym prawdopodobieństwem przyjąć, że miejsce to znajduje się gdzieś na szlaku wzdłuż grzbietu Apeninów,



<p>2</p>

„La Repubblica”, 22 września 1977 (przyp. aut.).