Название | Naśladowca |
---|---|
Автор произведения | Erica Spindler |
Жанр | Крутой детектив |
Серия | |
Издательство | Крутой детектив |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-238-9669-2 |
Trzecie morderstwo było ostatnim z serii. Życie powoli wróciło do normalności.
Czyżby tylko na parę lat?
Przyjrzała się uważniej Brianowi, który nie pracował już w wydziale zabójstw. Awansował na szefa jednej z komórek w Centralnym Biurze Śledczym, które nadzorowało pracę policji w Rockford i zajmowało się kontrolowaniem prowadzonych przez nią dochodzeń.
Rozumiała jednak jego obecne zainteresowanie. Był przecież jednym ze śledczych prowadzących tę sprawę. Drugim była Kitt Lundgren.
M.C. próbowała wydobyć z zakamarków pamięci wszystkie związane z nią szczegóły, a zwłaszcza te dotyczące porucznik Lundgren. Śledztwo potraktowano priorytetowo, a Kitt była za nie osobiście odpowiedzialna. Stało się ono jednak jej obsesją do tego stopnia, że przestała się zajmować innymi sprawami, a nawet słuchać poleceń zwierzchników. W wydziale krążyły plotki o jej problemach z alkoholem. Ten i ów przebąkiwał, że to z powodu jej zaniedbań morderca wymknął im się z rąk. W końcu Kitt została wysłana na przymusowy urlop, połączony podobno z psychoterapią, z którego wróciła całkiem niedawno.
M.C. zmarszczyła brwi.
– Porucznik Lundgren już tu jedzie, prawda?
Brian skinął głową.
– Należy jej się po tym wszystkim, co przeszła. Powinnaś jej pozwolić… – zawiesił głos.
– Przyjechał już anatomopatolog – wtrącił Tom White.
Urząd koronera zatrudniał dwóch sądowych anatomopatologów. Pojawiali się przy każdym zgonie, oficjalnie uznawali kogoś za zmarłego, badali i fotografowali ciało, a następnie przewozili je do kostnicy na sekcję.
Tym razem przyjechał Frances Roselli, starszy od Briana, niski, schludnie ubrany mężczyzna, który był z pochodzenia Włochem.
– Dawno cię nie widziałem, Frances – powiedział Brian, podchodząc do niego.
– Moim zdaniem im rzadziej mnie widujesz, tym lepiej – odparł Roselli. – Tylko nie bierz tego do siebie.
– Masz rację – zaśmiał się Brian. – Znasz poruczników Riggio i White’a?
– Tak, jasne. – Skinął im głową. – Witam. No i co tu mamy?
– Dziesięcioletnie dziecko – odparła M.C. – Wygląda na to, że je uduszono.
Roselli spojrzał na Briana, jakby oczekiwał potwierdzenia.
– Tak właśnie działał Morderca Śpiących Aniołków – zauważył.
– Niestety, wiele wskazuje na to, że powrócił.
Anatomopatolog westchnął głęboko.
– Miałem nadzieję, że to się już skończyło!
– Mnie to mówisz?! – jęknął Brian. – Dziennikarze znowu na nas wsiądą!
M.C. spojrzała na Toma.
– Możesz zorganizować mały obchód, żeby sprawdzić, czy sąsiedzi czegoś nie zauważyli?
Porucznik White skinął głową.
– Dobrze, natychmiast wyznaczę do tego kilku mundurowych.
– Ten dom jest na sprzedaż. Chcę znać agencje, w których go zgłoszono i nazwiska osób zainteresowanych kupnem i oględzinami.
– Poza tym wygląda tak, jakby niedawno go malowano – zauważył Tom. – Sprawdzę też malarzy i ich pomocników.
– Świetnie – rzuciła M.C., a następnie zwróciła się do anatomopatologa: – Kiedy dostanę raport z wynikami sekcji?
– Najwcześniej dziś wieczorem.
– Dobrze, zadzwonię o szóstej.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Wtorek, 7. marca 2006
godz. 8.40
Kitt zatrzymała forda taurusa przed niewielkim domkiem, zastawiając przy tym jakiś samochód. Żeby powstrzymać gapiów i zostawić trochę miejsca do parkowania, policjanci odgrodzili część ulicy taśmą. Za nią zauważyła furgonetkę z urzędu koronera, kilka wozów patrolowych, a także kilka nieoznakowanych.
Przeniosła wzrok na dom, który przypominał małe, niebieskie pudełeczko. Pewnie nie miał nawet dziewięćdziesięciu metrów kwadratowych. Zastój w gospodarce nie oszczędził również Rockford. Wyniosły się stąd duże firmy, takie jak Rockwell International czy U.S. Filter, które kiedyś dawały zatrudnienie wielu mieszkańcom. Inne, mniejsze, jeszcze utrzymywały się na powierzchni, jednak kosztem zwolnień i cięcia kosztów. Prognozy ekonomiczne nie wyglądały różowo. Według oficjalnych danych w ciągu ostatnich lat zlikwidowano tu trzydzieści tysięcy miejsc pracy. I wystarczyło przejechać przez miasto, żeby zauważyć, że te liczby wcale nie są przesadzone. W Rockford straszyło coraz więcej zamkniętych zakładów pracy.
Kitt mieszkała tu od czterdziestu ośmiu lat i nigdy, nawet po śmierci Sadie i rozstaniu z mężem, nie przyszło jej do głowy, że mogłaby się gdzieś przeprowadzić. Lubiła to zamieszkane przez potomków włoskich i szwedzkich emigrantów miasto. Unikano tu sporów i kłótni, w co drugim lokalu serwowano świetną pizzę, a kiedy miała ochotę na trochę światowego życia, droga do Chicago zajmowała niewiele ponad godzinę.
Prawdę mówiąc, rzadko tam jeździła. Czuła się lepiej w swojskiej atmosferze średniego miasta.
Wysiadła z wozu i poczuła na skórze chłodne, wilgotne powietrze. Zadrżała i otuliła się szczelniej kurtką. W północnej części Illinois zima była ciężka, wiosna chłodna, a lato zbyt krótkie, ale mieszkali tu naprawdę wspaniali ludzie. Warto było trochę pocierpieć, żeby mieć takie towarzystwo.
Przeszła pod taśmą i podeszła do mundurowego policjanta. Wpisała się do jego notatnika, nie zwracając uwagi na ciekawe spojrzenia kolegów. Nie miała do nich pretensji. Wróciła z urlopu dopiero dwa miesiące temu i jak do tej pory zajmowała się jedynie drobnymi napadami, które także, jako potencjalnie zagrażające życiu, trafiały do wydziału zabójstw.
Nie czuła się jeszcze bardzo pewnie, ale do dzisiaj niezbyt się tym przejmowała. Była wdzięczna, że zastępca szefa, Sal Minelli, pozwolił jej wrócić. Przecież zawaliła sprawę, a w dodatku na koniec zupełnie się załamała. Jej nieudolne działania mogły zagrozić bezpieczeństwu kolegów.
Sal pomagał jej w równym stopniu, co Brian. Do końca życia pozostanie ich dłużniczką. Co by zrobiła, gdyby straciła pracę? Przecież nic innego nie umiała robić!
Nie, poprawiła się w myślach. Kiedyś byłam też żoną i matką.
Potrząsnęła głową, żeby wypędzić z niej myśli, które przysparzały jej bólu i osłabiały psychikę, i weszła do środka. Rodzice dziecka siedzieli objęci na dole, w niewielkim salonie. Kitt nie miała tyle siły, by nawiązać z nimi kontakt wzrokowy. Rozejrzała się tylko po wnętrzu, dostrzegając bardzo schludne, ale tanie meble, stary wytarty dywan i ładnie pomalowane szarozielone ściany.
Z jakiegoś pomieszczenia na górze dobiegały odgłosy rozmów, więc od razu tam poszła. Za dużo osób na małej przestrzeni, pomyślała odruchowo. Porucznik Riggio powinna zwrócić większą uwagę na ślady.
Brian też tu był, chociaż nie pracował już w wydziale zabójstw. Mary Catherine Riggio jakby wyczuła jej obecność, bo obróciła się w stronę drzwi. W czasie tego półtora roku wiele się zmieniło w wydziale zabójstw. Kilka osób awansowało do stopnia porucznika,