strony policjant zobaczył jedynie pijaka, który wywrócił na ziemię jego partnera. Szybko złapał tamtego za ubranie i szarpnął, by uwolnić spod jego ciężaru kolegę. W momencie, gdy to zrobił wydarzyły się dwie rzeczy. Dostrzegł w świetle latarki krztuszącego się własną krwią partnera oraz poczuł tępy ból w skroni. Następnie upadł nieprzytomny na ziemię. Skorpion zwinnie podniósł się, z dezaprobatą spojrzał na trzymaną w lewej ręce szyjkę od rozbitej butelki. Pierwszy policjant umierał, był tego pewien, ostrze jego noża zagłębiło się głęboko aż po rękojeść. Drugi natomiast był tylko ogłuszony. Przez chwilę się zastanawiał, co zrobić. W końcu wyciągnął jego pistolet z kabury, przyłożył mu do głowy i nacisnął spust. Nic się nie wydarzyło. Zaczął majstrować przy urządzeniu, dopiero po czwartej próbie pistolet wypalił, robiąc ogromny huk i pozbawiając życia drugą ofiarę. Skorpion skrzywił się. Dzwoniło mu w uszach, a dodatkowo bolała go ręka, w której trzymał broń. Powoli wstał, wpatrując się w nią. Nie mógł się zdecydować, czy taki fant nie przydałby mu się w jeszcze kiedyś. Postanowił jednak, że byłoby to jedynie jawne kuszenie losu. Rzucił go na ziemię ruszając przez park. Ani razu nie obejrzał się za siebie. Ściągnął rękawiczki i wsunął je do plecaka, który wcześniej wyciągnął spod ławki. Zaraz za nimi powędrował tam nóż. Wracając pustymi ulicami do domu zastanawiał się, co teraz zrobi. Wiedział jedno, po zabójstwie dwóch policjantów będzie musiał zrobić sobie długą przerwę. Naprawdę długą, może nawet skończy z zabijaniem. Choć perspektywa pozbawienia się tej przyjemności na całe życie niezbyt mu przypadła do gustu. Wiedział jedno, jutro będzie musiał sobie poszukać jakiejś roboty, lub chociaż zacząć specjalizować się w kradzieżach kieszonkowych.