Pamięć absolutna. Nieprawdopodobnie prawdziwa historia mojego życia. Arnold Schwarzenegger

Читать онлайн.
Название Pamięć absolutna. Nieprawdopodobnie prawdziwa historia mojego życia
Автор произведения Arnold Schwarzenegger
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 978-83-7885-037-3



Скачать книгу

mi się więc, że wiem, jak wygląda gej. A tymczasem Putziger nie miał w sobie nic z geja, wyglądał jak biznesmen!

      Dogonił mnie na ulicy, gdy przystanąłem, żeby zastanowić się nad tym, co się stało i gdzie mam się podziać. Kajał się i obiecywał, że jeśli wrócę z nim do domu, nie będzie mi się narzucał.

      – Jesteś moim gościem – powiedział.

      Jednak po powrocie do domu próbował ze mną negocjować. Rozumie, że wolę kobiety, ale gdybym został jego przyjacielem, załatwiłby mi samochód, pomógł w karierze i tak dalej. Oczywiście przydałby mi się wtedy prawdziwy mentor, lecz nie za taką cenę. Rano z ulgą się stamtąd wyniosłem.

      Putziger mnie nie wyrzucił, bo bardziej niż kochasia w łóżku potrzebował gwiazdy w swojej siłowni. Kulturystyka była wtedy sportem tak mało znanym, że w Monachium znajdowały się tylko dwie siłownie i większa z nich należała do Reinharda Smolany, który w 1960 roku jako pierwszy uzyskał tytuł Mister Germany, a w 1963 – Mister Europe. Zajął trzecie miejsce w zawodach o tytuł Mister Universe, był więc bez wątpienia jednym z najlepszych niemieckich kulturystów i autorytetem, jeśli chodzi o trening siłowy. Jego siłownia była lepiej wyposażona i nowocześniejsza niż Putzigera, klienci przechodzili więc do Smolany. Zatrudnienie mnie w Universum Sport Studio miało być sensacją i podnieść notowania siłowni. Albert Busek ze „Sportrevue”, który wprawił to wszystko w ruch, wysuwając moją kandydaturę, okazał się tak honorowy, jak Rolf Putziger obleśny. Gdy opowiedziałem mu, co się wydarzyło, był zdegustowany. Ponieważ nie miałem gdzie mieszkać, pomógł mi urządzić w magazynie siłowni tymczasowe miejsce do spania. Szybko się zaprzyjaźniliśmy.

      Gdyby ktoś kiedyś powiedział mu, żeby poszedł na uniwersytet, Albert zostałby lekarzem, naukowcem albo intelektualistą. On jednak poszedł na politechnikę. Odkrył, że lubi ćwiczyć, i uświadomił sobie, że dobrze pisze i fotografuje. Zapytał więc Putzigera, czy mógłby pracować dla jego czasopisma.

      – Taaa, przynieś jakiś swój artykuł, napisz coś – odparł tamten.

      Gdy Albertowi i jego żonie urodziły się bliźnięta i odebrano mu stypendium, zatrudnił się u Putzigera na pełny etat. Wkrótce został redaktorem czasopisma i zdobył pozycję specjalisty w dziedzinie kulturystyki. Był pewny, że ja też dużo osiągnę, a ponieważ chciał, żebym odniósł sukces, pełnił funkcję bufora między Putzigerem a mną.

      Mimo kłopotów z właścicielem siłowni praca była dla mnie idealna. Przedsiębiorstwo Putzigera składało się z siłowni, czasopisma i sklepu wysyłkowego, handlującego odżywkami. W siłowni, zamiast jednej wielkiej sali, było kilka pomieszczeń, które miały okna i naturalne oświetlenie. Zupełnie nie przypominały ciemnej betonowej nory na stadionie w Grazu, gdzie dotąd ćwiczyłem. Sprzęt był bardziej wyrafinowany niż ten, z którym miałem okazję się zetknąć. Oprócz hantli i sztang były tam przeróżne urządzenia do ćwiczenia ramion, pleców i nóg. Dzięki nim mogłem wyrabiać poszczególne mięśnie, podkreślać je i doskonalić ciało. Ćwicząc tylko z hantlami i sztangą, nie mógłbym tego osiągnąć.

      Bardzo lubiłem pomagać ludziom w treningu, o czym przekonałem się w wojsku, więc ta część pracy nie przysparzała mi kłopotów. W ciągu dnia szkoliłem małe grupy albo zajmowałem się pojedynczymi klientami: policjantami, budowlańcami, biznesmenami, intelektualistami, sportowcami, artystami estradowymi, Niemcami i zagraniczniakami, młodszymi i starszymi, homo – i heteroseksualistami. Zachęcałem amerykańskich żołnierzy z pobliskiej bazy wojskowej, żeby wpadali do mnie poćwiczyć. To w Universum Sport Studio pierwszy raz spotkałem Murzyna. Wielu naszych klientów trenowało, bo dbali o formę i zdrowie, ale mieliśmy też małą grupę ciężarowców i kulturystów, w których widziałem ewentualnych partnerów do treningu. Uświadomiłem sobie, że wiem, jak przyciągać takich ludzi i ich motywować.

      – Taaa, możesz zostać moim partnerem do ćwiczeń. Potrzebujesz pomocy – żartowałem. Jako trener lubiłem być przywódcą i choć miałem bardzo mało forsy, zabierałem ich na lunch, na kolację albo na imprezę.

      Pełna zaangażowania praca z klientami oznaczała, że nie miałem tyle czasu na treningi, ile wtedy, gdy ćwiczyłem intensywnie cztery-pięć godzin dziennie. Zmieniłem więc system i zacząłem trenować dwa razy dziennie, dwie godziny rano, przed pracą, i dwie godziny wieczorem, kiedy ruch stawał się mniejszy i w siłowni zostawali tylko poważni zawodnicy. Taki podzielony trening z początku mnie denerwował, ale gdy zobaczyłem rezultaty, zrozumiałem, że to był dobry pomysł: lepiej się koncentrowałem i szybciej dochodziłem do siebie, wykonywałem więcej powtórzeń, i to trudniejszych. Czasem udawało mi się ćwiczyć dodatkowo w porze lunchu. Wybierałem tę część ciała, która wydawała mi się słabsza, i ćwiczyłem ją przez trzydzieści-czterdzieści minut, na przykład robiąc wspięcia na łydki w dwudziestu seriach czy wykonując wyciskanie francuskie na triceps. To samo robiłem wieczorami po kolacji: wracałem o dwudziestej trzeciej, żeby poćwiczyć jeszcze godzinę. Kiedy szedłem spać do swojego przytulnego pokoiku, czasami czułem, jak drga mi ten czy inny mięsień, który tego dnia katowałem – był to efekt uboczny skutecznego treningu. Cieszyłem się, bo wiedziałem, że tkanka mięśniowa się zregeneruje i będzie rozrastać.

      Ćwiczyłem z takim samozaparciem, ponieważ miałem świadomość, że za niecałe dwa miesiące stanę do walki z najlepszymi kulturystami na świecie. Zgłosiłem się do największego turnieju kulturystycznego w Europie, Mister Universe, odbywającego się w Londynie. Byłem arogancki, bo taki nowicjusz jak ja nie powinien nawet marzyć o występie w podobnym turnieju. Zamierzałem najpierw ubiegać się o tytuł Mister Austria, a gdybym go zdobył, wziąć udział w mistrzostwach Europy. Ale w tym tempie przygotowanie się do zawodów w Londynie zajęłoby mi lata. Byłem na to zbyt niecierpliwy. Nie bałem się rywalizacji, a to był najodważniejszy krok, jaki mogłem zrobić. Oczywiście nie byłem idiotą, nie spodziewałem się, że wygram – jeszcze nie teraz. Chciałem jednak sprawdzić, na jakim jestem etapie. Albert był tym pomysłem zachwycony, a ponieważ znał angielski, pomógł mi wypełnić formularz zgłoszeniowy.

      Przy takim reżimie potrzebowałem więcej niż jednego partnera do ćwiczeń. Na szczęście w Monachium było kilku liczących się kulturystów, na których moje marzenia o zdobyciu tytułu Mister Universe zrobiły duże wrażenie, nawet jeśli uważali, że mam trochę nie po kolei w głowie. Regularnie trenował ze mną Franz Dischinger, podobnie jak Fritz Kroher, jak ja chłopak z prowincji, z małego miasteczka w lasach bawarskich. Przyłączał się do nas nawet sam Reinhard Smolana, właściciel konkurencyjnej siłowni. Czasami zapraszał mnie na trening do siebie albo przychodził do Universum Sport Studio i trenowaliśmy przez wiele godzin. Po kilku tygodniach wiedziałem, że znalazłem kumpli, i zacząłem się czuć w Monachium jak w domu.

      Najbardziej lubiłem ćwiczyć z Frankiem Columbu, który wkrótce stał się moim przyjacielem. Poznałem go rok wcześniej w Stuttgarcie. Tego samego dnia, w którym ja zdobyłem tytuł Mister Junior Europe, on wygrał europejskie zawody w trójboju siłowym. Franco był Włochem, pochodził z Sardynii i wychował się w gospodarstwie w małej górskiej wiosce, która – gdy mi o niej opowiedział – wydała mi się jeszcze bardziej prowincjonalna niż Thal. Przez większość dzieciństwa pasł owce, a w wieku dziesięciu czy jedenastu lat mieszkał sam w lesie, przez wiele dni musiał zdobywać pożywienie i bronić się w razie potrzeby.

      Gdy miał lat trzynaście, porzucił naukę, żeby pomagać rodzicom w gospodarstwie, ale był bardzo pracowity i inteligentny. Zaczynał jako murarz i bokser amator, a potem wyjechał na północ, do Niemiec, żeby zarabiać na życie jako robotnik budowlany. W Monachium nauczył się niemieckiego i poznał miasto tak dobrze, że postanowił zostać taksówkarzem. Egzamin na taksówkarza był bardzo trudny nawet dla miejscowych i wszyscy byli zdumieni,