Krzyżacy. Henryk Sienkiewicz

Читать онлайн.
Название Krzyżacy
Автор произведения Henryk Sienkiewicz
Жанр Зарубежная классика
Серия
Издательство Зарубежная классика
Год выпуска 0
isbn



Скачать книгу

na niego, i oblicza obu przybrały wyraz chytry i radosny. Żaden nie był pewny, czy opat słyszał istotnie taką rozmowę, czy też zmyśla dlatego jedynie, by Zbyszkowi dodać bodźca; natomiast rozumieli obaj, a zwłaszcza znając dobrze Zbyszka Maćko, że nie było na świecie lepszego sposobu, aby go popchnąć do Jagienki.

      A opat jakby umyślnie dodał:

      — I po prawdzie, morowe to chłopy!...

      Zbyszko zaś nie pokazał po sobie nic, tylko począł pytać Zycha jakimś jakby nieswoim głosem:

      — A to jutro niedziela?

      — Niedziela.

      — Na mszę świętą zaś pojedziecie?

      — Ano!...

      — Dokąd? do Krześni?

      — Bo najbliżej. Gdzieżbyśmy jechali?

      — No, to dobrze!

      Rozdział szesnasty

      Zbyszko, dogoniwszy Zycha i Jagienkę jadących w towarzystwie opata[1067] i jego kleryków do Krześni, przyłączył się do nich i jechał razem, chodziło mu bowiem o to, by dowieść opatowi, że się ni Wilka z Brzozowej, ni Cztana z Rogowa nie lęka i chować się przed nimi nie myśli. Zdziwiła go znów w pierwszej chwili uroda Jagienki, bo chociaż nieraz widywał ją i w Zgorzelicach, i w Bogdańcu przybraną pięknie do gości, ale nigdy tak, jak teraz do kościoła. Odzież miała z czerwonego sukna podbitą gronostajami[1068], czerwone rękawiczki i gronostajowy, naszyty złotem kapturek na głowie, spod którego wysuwały się na ramiona dwa warkocze. Nie siedziała też na koniu po męsku, ale na wysokim siodle z poręczą i z ławeczką pod stopy, które ledwie było widać spod długiej i ułożonej w równe zagiętki spódnicy. Zychowi, który pozwalał dziewczynie ubierać się w domu w kożuch i jałowicze[1069] buty, chodziło o to, by przed kościołem każdy poznał, iż przyjechała nie córka byle szarego włodyczki[1070] albo ścieciałki [1071], lecz panna z możnego rycerskiego domu. W tym celu konia jej prowadziło dwóch wyrostków[1072], przybranych od dołu obcisło, od góry w buchaste[1073] szaty, jakie nosili zwykle paziowie. Czterech dworskich ludzi jechało z tyłu, a z nimi opatowi klerycy, z kordami[1074] i lutniami[1075] przy pasach. Zbyszko podziwiał wielce cały orszak, szczególnie zaś Jagienkę, wyglądającą jak obrazek, i opata, który w czerwieni i z olbrzymimi rękawami u sukni wydawał mu się jak jaki podróżujący książę. Najskromniej ze wszystkich przybrany był sam Zych, który dbał o okazałość dla innych, dla siebie zaś tylko o wesołość i śpiewanie.

      Zrównawszy się, jechali w szeregu: opat, Jagienka, Zbyszko i Zych. Opat z początku kazał śpiewać nabożne pieśni swoim szpylmanom[1076] — później atoli [1077], mając ich dosyć, począł rozmawiać ze Zbyszkiem, który z uśmiechem spoglądał na jego potężny kord, nie mniejszy od dwuręcznych niemieckich brzeszczotów.

      — Widzę — rzekł z powagą — że cudujesz się nad moim mieczem: wiedz przeto, że synody[1078] zezwalają duchownym na miecze, a nawet na balisty[1079] i katapulty w podróży — my zasie jesteśmy w podróży. Wreszcie gdy Ojciec Święty mieczów i czerwonych szat księżom zabraniał, to pewnikiem myślał o ludziach niskiego stanu, ślachcica bowiem Bóg stworzył do broni, i kto by mu chciał ją odjąć, ten by się odwiecznym Jego wyrokom przeciwiał.

      — Widziałem księcia mazowieckiego Henryka, który się w szrankach[1080] potykał — odrzekł Zbyszko.

      — Nie to mu się też gani, że się potykał — odpowiedział, podnosząc w górę palec opat — ale to, że się ożenił, i do tego nieszczęśliwie, albowiem fornicariam[1081] i bibulam[1082] wziął mulierem[1083] — która, jak mówią, Bacchum[1084] od młodości adorabat[1085], a do tego i adultera[1086] była, z czego też nic dobrego wypaść nie mogło.

      Tu aż zatrzymał konia i począł nauczać z większą jeszcze powagą:

      — Kto-li bo masz się żenić, czyli uxorem[1087] wybierać, masz baczyć, aby była bogobojna, dobrych obyczajów, gospodarna i ochędożna[1088], co wszystko, oprócz Ojców Kościoła, jeszcze ci i pewien pogański mędrzec imieniem Seneka[1089] poleca. A jakoż uznasz, iżeś dobrze utrafił, jeśli nie znasz gniazda, z którego towarzyszkę dozgonną wybierasz? Albowiem — inny mędrzec Pański powiada: Pomus non cadit absque arbore[1090]... Jaki wół, taka i skóra, jaka mać, taka i córa... Z czego bierz, grzeszny człowiecze, tę naukę, abyś nie w dalekości, ale w pobliżu żony szukał, bo jeśli złą i fryjowną[1091] dostaniesz, nieraz na nią zapłaczesz, jako płakał oto filozof, gdy mu swarliwa niewiasta aquam sordidam[1092] na głowę w gniewie wylała.

      — In saecula saeculorum, amen[1093]! — zagrzmieli jednym głosem wędrowni klerycy, którzy odpowiadając tak zawsze opatowi, nie bardzo baczyli, czy odpowiadają do sensu.

      Wszyscy słuchali w wielkim skupieniu słów opata, dziwiąc się jego wymowie i biegłości w Piśmie, on zaś nie mówił rzekomo wprost do Zbyszka, owszem, więcej zwracał się do Zycha i Jagienki, jakby szczególnie ich chciał zbudować. Jagienka jednak pojęła widocznie, o co chodzi, gdyż spoglądała pilnie spod swoich długich rzęs na chłopaka, który namarszczył brew i spuścił głowę niby głęboko rozważając to, co słyszał.

      Po chwili orszak ruszył dalej, ale w milczeniu; dopiero gdy już Krześnię było widać, zmacał się opat po pasie, obrócił go ku przodowi, tak aby łatwo było chwycić za rękojeść korda, i rzekł:

      — A stary Wilk z Brzozowej pewnie z dobrym pocztem przyjedzie.

      — Pewnie — potwierdził Zych — ale coś tam słudzy gadali, że zachorzał.

      — A jeden z moich kleryków słyszał, że ma na nas nastąpić[1094] przed gospodą po kościele.

      — Nie uczyniłby on tego bez zapowiedzi i zwłaszcza po mszy świętej.

      — Niech mu tam Bóg ześle upamiętanie. Ja wojny z nikim nie szukam i krzywdy cierpliwie znoszę.

      Tu obejrzał się na swoich szpylmanów i rzekł:

      — Nie wydobywać mi mieczów i pamiętać, żeście duchowni słudzy, a dopiero gdyby tamci pierwsi wydobyli, to w nich!

      Zbyszko zaś, jadąc wedle Jagienki, wypytywał ją ze swej strony o sprawy, o które mu głównie chodziło.

      — Cztana i młodego



<p>1067</p>

opat — przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym.

<p>1068</p>

gronostaj — mały ssak z rodziny łasicowatych a. cenne futro z niego.

<p>1069</p>

jałowica — jałówka, młoda krowa.

<p>1070</p>

włodyczka a. włodyka — rycerz, zwłaszcza niemajętny lub bez pełni praw rycerskich.

<p>1071</p>

ścierciałka — skartabella (od łac.) ex carta belli, prawem wojny, szlachcic bez pełni praw stanowych.

<p>1072</p>

wyrostek (daw.) — chłopak.

<p>1073</p>

buchasty (daw.) — szeroki, worowaty.

<p>1074</p>

kord — krótki miecz.

<p>1075</p>

lutnia (muz.) — dawny instrument strunowy szarpany.

<p>1076</p>

szpylman a. szpilman (z niem.) — muzyk, grajek.

<p>1077</p>

atoli (daw.) — jednak.

<p>1078</p>

synod — zebranie duchowieństwa i świeckich, podejmujące decyzje w sprawach kościelnych.

<p>1079</p>

balista — rodzaj broni miotającej.

<p>1080</p>

szranki — ogrodzenie placu, na którym odbywał się turniej, przenośnie: sam turniej.

<p>1081</p>

fornicaria (łac.) — kobieta lekkich obyczajów; tu B lp. fornicariam: kobietę lekkich obyczajów.

<p>1082</p>

bibula (łac.) — pijaczka; tu B. lp. bibulam: pijaczkę.

<p>1083</p>

mulier (łac.) — kobieta; tu B. lp mulierem: kobietę.

<p>1084</p>

Bacchus — rzymski bóg wina; tu B. lp. Bacchum: Bachusa.

<p>1085</p>

adoro, adorare (łac.) — czcić, szanować; tu 3.os. lp cz.przesz. adorabat: czciła.

<p>1086</p>

adultera (łac.) — cudzołożnica.

<p>1087</p>

uxor (łac.) — żona; tu B.lp. uxorem: żonę.

<p>1088</p>

ochędożny (daw.) — porządny, umiejący utrzymać porządek.

<p>1089</p>

Seneka — Lucjusz Anneusz Seneka Młodszy (ok. 4 p.n.e.–65 n.e.), rzym. filozof stoicki, autor wielu tekstów moralistycznych.

<p>1090</p>

Pomus non cadit absque arbore (łac.) — niedaleko pada jabłko od jabłoni.

<p>1091</p>

fryjowny — chętny do zalotów.

<p>1092</p>

aquam sordidam (łac.) — brudną wodę.

<p>1093</p>

In saecula saeculorum, amen (łac.) — na wieki wieków, amen.

<p>1094</p>

nastąpić na kogoś (daw.) — zaatakować kogoś.