Młyny boże. Jacek Leociak

Читать онлайн.
Название Młyny boże
Автор произведения Jacek Leociak
Жанр Историческая литература
Серия Poza serią
Издательство Историческая литература
Год выпуска 0
isbn 9788381912778



Скачать книгу

w białych rękawiczkach. A wszystko załatwia się „najdelikatniej, jak można”. I rabin „miło dziękuje”. I wszyscy zdają się zadowoleni. Oprócz niemieckich Żydów, którzy w 1917 roku przez Pacellego nie mieli liści palmowych na Sukot.

      [5]

      Tadeusz Puder urodził się w rodzinie żydowskiej, po śmierci ojca, w wieku czternastu lat, przeszedł wraz z matką i dwoma braćmi na katolicyzm, a w 1932 roku otrzymał święcenia kapłańskie (katechumenat odbywał w Laskach). W 1938 roku, w wieku trzydziestu lat, został rektorem kościoła Świętego Jacka przy ulicy Freta w Warszawie, na miejsce księdza Stanisława Trzeciaka, który został przeniesiony do parafii Świętego Antoniego przy ulicy Senatorskiej. Ksiądz Trzeciak – jeden z najwybitniejszych przedwojennych „żydoznawców”, apologeta hitlerowskiej polityki wobec Żydów – głosił słowo Boże w swojej wersji bez skrępowania. W rozprawie Mesjanizm a kwestia żydowska (1934) twierdził między innymi, że „Hitler w stosunku do Żydów nic nowego nie podaje, jak tylko czerpie wzory z Talmudu i te same prawa, jakie mieli Żydzi dla gojów, zastosowuje dla nich, tylko w łagodniejszej formie. […] Nie Hitler zatem, lecz Talmud prześladuje Żydów”. W książce Program światowej polityki żydowskiej. Konspiracja i dekonspiracja (1936) żarliwie bronił autentyczności Protokołów mędrców Syjonu. Ostatnie dzieło księdza Trzeciaka, wydane w Warszawie w 1939 roku, a zatytułowane Talmud o gojach a kwestia żydowska w Polsce, zostało z całym pietyzmem wznowione w 2000 roku przez Dom Wydawniczy „Ostoja” w Krzeszowicach.

      W niedzielę 3 lipca 1938 roku księdza Pudra idącego na ambonę w kościele Świętego Jacka, aby wygłosić kazanie, napadł czeladnik szewski Rafał Michalski. Spoliczkował ubranego w szaty liturgiczne księdza, uderzając go dwa razy w twarz i krzycząc: „To jest Żyd!”. Wiadomość ta obiegła pierwsze strony poniedziałkowych gazet, które pisały o „świętokradczej napaści na kapłana w kościele”.

      W czasie okupacji panowało przeświadczenie, że ksiądz Puder przebywa w getcie i pełni tam obowiązki duszpasterskie (pisał tak sam Emanuel Ringelblum). Jednak jego obecność w getcie jest tylko legendą. Arcybiskup Stanisław Gall, wikariusz generalny archidiecezji warszawskiej, chcąc ratować księdza Pudra, który miał „zły wygląd”, przeniósł go już 21 listopada 1939 roku do Białołęki pod Warszawą jako kapelana przy kaplicy Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, które prowadziły tam dom dziecka zwany Bożyczynem. Sam ukrywając się w Bożyczynie, pomagał Puder w ratowaniu dzieci żydowskich. W kwietniu 1941 roku na skutek donosu (są wiarygodne relacje, że zdradził go ksiądz Trzeciak) został aresztowany przez gestapo. Dzięki zabiegom sióstr i grona przyjaciół udało się go umieścić w pozostającym pod kontrolą gestapo Szpitalu Świętej Zofii przy ulicy Żelaznej – tuż przy murze getta i dokładnie naprzeciw domu Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Na początku listopada 1942 roku zorganizowano jego ucieczkę. Jedni twierdzą, że ksiądz Puder opuścił się na powiązanych prześcieradłach ze szpitalnego okna i uciekł w pojemniku na śmieci, inni – że po karkołomnym zejściu po prześcieradłach na podwórko odjechał na zawczasu przygotowanej furze z węglem. W rzeczywistości ksiądz Puder wyskoczył przez okno z parteru i wyjechał ze szpitalnego podwórka na wozie węglarskim przebrany za woźnicę. Początkowo ukrywał się u matki w Warszawie, później wrócił do domu sióstr w Białołęce. Cały czas zagrożony dekonspiracją, przebierając się w habit lub chowając w szafie podczas najść gestapo, dotrwał do wybuchu powstania warszawskiego. 18 września 1944 roku Niemcy wygnali wszystkich do Płud, gdzie siostry prowadziły dom wychowawczy dla dziewcząt. Tam doczekał wyzwolenia. 23 stycznia 1945 roku nad ranem na zasypanej gruzem ulicy Hożej przejechała go sowiecka ciężarówka wojskowa. Po czterech dniach zmarł w szpitalu na Pradze i został pochowany na cmentarzu Bródnowskim.

      [6]

      W międzywojennej Polsce księdza Stanisława Trzeciaka nie trzeba było przedstawiać. Płodny publicysta, przede wszystkim na gościnnych łamach „Małego Dziennika”, wydawanego przez koncern medialny ojców franciszkanów w Niepokalanowie, autor wielu książek żydoznawczych, elektryzujący słuchaczy prelegent – nie dawał ksiądz Trzeciak o sobie zapomnieć. Jego zamiłowanie do zwierząt ujawniło się ze szczególną siłą podczas sejmowej batalii o wprowadzenie całkowitego zakazu uboju rytualnego – ze względów humanitarnych oczywiście. Przeciwnicy tego nieludzkiego sposobu zabijania przez podcinanie gardeł i upuszczanie krwi stali wówczas w światowej awangardzie walki o prawa zwierząt. Liderem tej walki była Trzecia Rzesza. W listopadzie 1933 roku wprowadzono tam ustawę o ochronie zwierząt: Tierschutzgesetz, między innymi zakazującą eksperymentów na zwierzętach pod karą obozu koncentracyjnego i naturalnie zabraniającą uboju rytualnego. Aby zwierzętom oszczędzić zbędnych cierpień, należało przed ubojem ogłuszyć je prądem elektrycznym. Taki sposób uśmiercania uniemożliwiał rzecz jasna zachowanie koszerności mięsa. W ślad za tym rozporządzeniem poszło następne – zakaz importu mięsa koszernego. Uderzało to de facto w samo serce kodeksu żywieniowego religijnych Żydów, no ale czego się nie robi dla ochrony dobrostanu zwierząt. W Polsce wniosek o zakaz uboju rytualnego został złożony w Radzie Miejskiej Warszawy już w 1928 roku, zaś w 1935 roku akcję przeciwko szechicie rozpoczęło Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. W lutym 1936 roku do sejmu wniesiono projekt ustawy o zniesieniu uboju rytualnego. Na eksperta w tej sprawie powołano księdza prałata Stanisława Trzeciaka, od 1935 roku oficjalnego rzeczoznawcę sejmowego do spraw żydów – wyznawców judaizmu. Swoją opinię w tej sprawie ksiądz Trzeciak opublikował w wersji książkowej pod tytułem Ubój rytualny czy mechaniczny? Opinja rzeczoznawcy ks. dr. Stanisława Trzeciaka, wypowiedziana na posiedzeniu Komisji Administracyjno-Gospodarczej Sejmu Polskiego w dn. 5 marca 1936 r. pod przewodnictwem […] posła Kazimierza Ducha. Projekt ustawy, który uzyskał oficjalne poparcie Episkopatu Polski, wywołał liczne protesty w kraju i na świecie. Nie tylko godził w swobody religijne obywateli Polski wyznania mojżeszowego, lecz także miał poważne skutki społeczno-ekonomiczne. Zakaz pozbawiał pracy Żydów zajmujących się ubojem, pośrednictwem handlowym i sprzedażą mięsa. Ostatecznie ustawę uchwalono z poprawkami rządowymi w marcu 1936 roku (weszła w życie z dniem 1 stycznia 1937 roku): ubój rytualny miał być całkowicie zakazany w trzech województwach, w pozostałych poważnie ograniczony. Większość posłów opowiedziała się za nowelizacją ustawy i za całkowitym zakazem szechity do 1942 roku. Niemcy, utyskujący od dawna na tak zwaną polnische Wirtschaft, postanowili szybko uporządkować ten bałagan legislacyjny i przyspieszyć opornie działający proces stanowienia prawa w Polsce. Wprowadzenie zakazu uboju rytualnego było jednym z pierwszych aktów prawnych władz okupacyjnych. Wydano go 26 października 1939 roku, a więc jednocześnie z powołaniem do życia Generalnego Gubernatorstwa. Jak się okazuje, okupant zrealizował plany polskich posłów trzy lata wcześniej, niż sami zamierzali to uczynić.

      Księdza Trzeciaka fascynowało nie tylko nazistowskie ustawodawstwo chroniące zwierzęta, lecz także coś znacznie poważniejszego – nazistowski sposób rozumienia świata i porządkowania ziemskiej rzeczywistości. „Hitler w jego oczach realizował »opatrznościowe posłannictwo« uratowania świata przed żydokomuną” – pisze Tomasz Szarota. Janusz Tazbir zaś dodaje, że ksiądz Trzeciak był najgorliwszym obrońcą tezy o autentyczności Protokołów mędrców Syjonu i widział w nich „wyjaśnienie wszystkich najważniejszych wydarzeń dziejów najnowszych”. Nic dziwnego, że szybko odnalazł z nazistami wspólny język w kwestii żydowskiej. Ten miłośnik zwierząt, germanofil i antysemita w sutannie, władający perfekcyjnie językiem niemieckim, jeździł na spotkania powstałej w 1933 roku antysemickiej organizacji Welt-Dienst, prowadzącej w Erfurcie centrum informacyjne i wydającej czasopismo. Był za te podróże karcony przez swych kościelnych przełożonych, chwalony zaś przez Niemców, którzy – kiedy już zajęli