Название | Młyny boże |
---|---|
Автор произведения | Jacek Leociak |
Жанр | Историческая литература |
Серия | Poza serią |
Издательство | Историческая литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788381912778 |
Łamię sobie głowę nad tym, czy do kierowania się w życiu zasadami Ewangelii muszę mieć koniecznie za sobą całą tę gigantyczną kościelną biurokrację. Cały ten rozbudowany do monstrualnych rozmiarów aparat administracyjny. Cały ten urząd. Otóż okazuje się, że to wszystko jest niezbędne, aby pomagać Ojcu Świętemu, który jest zastępcą Chrystusa i caput Ecclesiae (głową Kościoła), w wypełnianiu jego posługi „utwierdzania braci w wierze” (Łk 22, 32)1.
Czy na straży fundamentalnego przykazania miłości – „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem, a swego bliźniego jak siebie samego” – musi stać potężna Kuria Rzymska? Okazuje się, że musi! Kuria Rzymska ze swoim Sekretariatem Stanu, z kongregacjami, komisjami i komitetami, papieskimi radami, ze stałymi komisjami międzydykasterialnymi, z trybunałami – jest potrzebna! Wszystkie dykasterie Kurii Rzymskiej spełniają swoje zadania, „mając na uwadze sprawiedliwość i dobro Kościoła, a w sposób szczególny zbawienie dusz” – pisał w konstytucji apostolskiej Pastor Bonus Jan Paweł II. O to, by chrześcijanin kierował się w życiu nauką płynącą z ośmiu błogosławieństw z Kazania na Górze, dba na przykład Kongregacja Nauki Wiary razem z Kongregacją do spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, zapewne we współpracy z Kongregacją do spraw Ewangelizacji Narodów i Papieską Radą do spraw Krzewienia Nowej Ewangelizacji, Międzynarodową Radą do spraw Katechezy oraz powołaną przez papieża Franciszka w 2016 roku nową Dykasterią do spraw Integralnego Rozwoju Człowieka. Na pewno wcielaniem w życie Chrystusowego przesłania z Kazania na Górze zajmują się jeszcze inne ciała watykańskiej administracji. Jeśli któreś pominąłem – przepraszam.
Ogólnie Kuria Rzymska bardzo się przydaje. Można by powiedzieć, że bez jej działań nie byłoby całego ziemskiego dominium Kościoła, jego dóbr doczesnych i prymatu władzy papieża, krótko mówiąc – Państwa Kościelnego. To Kuria Rzymska przygotowała papieżowi Stefanowi II (752–757) osławiony dokument – Donatio Constantini [Donacja Konstantyna], datowany na 30 marca 315 roku. Dokument został sfałszowany, i to – jak podkreślają historycy – wyjątkowo nieudolnie. A jednak spełnił swoje zadanie. Według tej fałszywki cesarz Konstantyn Wielki nadawał papieżowi Sylwestrowi I (314–335) nie tylko liczne włości w Italii i przywileje dla duchowieństwa, lecz także uznawał prymat biskupa Rzymu – fundament papiestwa. Sfabrykowaną Donatio Constantini papież Stefan II przedstawił Pepinowi Krótkiemu (zwanemu też Małym lub Młodszym), kiedy prosił go o obronę Rzymu przed Longobardami. Papież namaścił Pepina na króla Franków w 754 roku, a Pepin zobowiązał się bronić Rzymu, który został usankcjonowany jako Stolica Piotrowa właśnie w tym sfałszowanym dokumencie. Niektórzy nazywają to największym oszustwem świata. Fałszerstwo zostało bezsprzecznie dowiedzione w XV wieku. Ja wspominam o nim tylko dlatego, że do tego falsyfikatu odwoływał się Marcin Luter w krytyce Kościoła rzymskiego i władzy papieży w Piśmie do chrześcijańskiej szlachty narodu niemieckiego o poprawie stanów chrześcijańskich, opublikowanym 26 czerwca 1520 roku. W 2017 roku obchodziliśmy pięćsetlecie reformacji.
Wiem, że Pan Jezus był dobry, miłosierny i uczył nas, żebyśmy byli dobrzy, miłosierni i kochali naszych bliźnich. Ale mnie nie chodzi o Pana Jezusa. Chodzi mi o potężną instytucję, która administruje od blisko dwóch tysięcy lat całą tą Jezusową schedą i nazywa siebie „Mistycznym Ciałem Chrystusa”, a hasła religijne wykorzystuje nierzadko do politycznych celów (politykę rozumiem tu zgodnie z definicją Maxa Webera jako dążenie do udziału we władzy lub uzyskania wpływu na podział władzy). Chodzi mi o urzędników Pana Boga gospodarujących tu, na ziemi. O ich działania, interesy, formy sprawowania władzy nad duszami i ciałami wiernych.
Zastanawiam się na przykład, jak chrześcijanie, wyznający religię miłosierdzia, miłości bliźniego, nadstawiania drugiego policzka i przypowieści o dobrym Samarytaninie, mogli tak bezwzględnie, ogniem i mieczem, nawracać pogan i niszczyć ich dziedzictwo. Chociaż historycy twierdzą, że większość pogańskich władców przyjęła chrześcijaństwo dobrowolnie, ja przypominam sobie fragment z anonimowego Żywota Świętego Metodego (powstałego po 885 roku, a przed początkiem XII wieku): „Książę pogański, silny bardzo, siedzący na Wiśle, urągał wiele chrześcijanom i krzywdy im wyrządzał. Posławszy zaś do niego [, kazał mu] powiedzieć [Metody]: »Dobrze będzie dla ciebie, synu, ochrzcić się z własnej woli na swojej ziemi; abyś nie był przymusem ochrzczony w niewoli na ziemi cudzej«”. Tyle hagiograf Metodego o „dobrowolności”.
Chrystianizacja pogan zaczynała się od tak zwanego abrenuntiatio diaboli, czyli po prostu niszczenia oznak i przedmiotów kultu. Książę Włodzimierz I Wielki z Rurykowiczów, który przyjął chrzest w 988 roku, zrównał z ziemią ośrodek starego kultu w Kijowie: „[…] kazał bałwany powywracać, jedne rozsiekać, drugie wydać na ogień. Peruna zaś kazał przywiązać koniowi do ogona i wlec z góry, a dwunastu ludziom kazał go ciąć prętami, nie to jakby drzewo to czuło, lecz czartu na urągowisko” – pisał późniejszy kronikarz. Perun, naczelne bóstwo w panteonie słowiańskim, wzbudzał szczególną agresję niosących Dobrą Nowinę. Dwunastowieczny kronikarz Saxo Gramatyk opowiada o misji chrystianizacyjnej na Rugii, zamieszkanej przez zachodniosłowiańskie plemię Ranów. W 1160 roku król Danii Waldemar I Wielki i biskup Absalon z Roskilde rozpoczęli krucjatę. Trwała osiem lat. Biskup rozkazał zniszczyć wielki posąg Rujewita (lokalnej odmiany Peruna) o siedmiu twarzach i tyluż mieczach u pasa. Pod wargami posągu jaskółki uwiły gniazdo. To gniazdo jaskółek niezwykle rozbawiło posłańców Chrystusa. Biskup Absalon śmiał się do rozpuku. Nie chciał wiedzieć, że Słowianie czcili jaskółki jako boże ptaszki: zwiastuny wiosny i personifikacje dusz. Najwyraźniej Ewangelia i krzyż Chrystusowy nakazywały wycinać dęby i karczować święte gaje. I jeszcze chrystianizacja Litwy, przeprowadzona przez pierwszego biskupa wileńskiego Andrzeja Jastrzębca. Czytamy u Jana Długosza: „Król Władysław [Jagiełło] kazał na oczach barbarzyńców zgasić uznawany przez nich za wieczny ogień […] w głównym mieście i stolicy narodu [Wilnie]. […] Ponadto polecił gaje, które uznawano za święte, powycinać i połamać ich zagajniki oraz pozabijać i powytępiać wszelkie żmije i węże, które znajdowały się we wszystkich domach jako bóstwa opiekuńcze”.
A potem Krzysztof Kolumb pokłonił się Izabeli I Kastylijskiej (nazywanej Katolicką, ogłoszonej Służebnicą Bożą Kościoła katolickiego) i Ferdynandowi II Aragońskiemu, kusząc ich wizją bogactwa, jakie przynieść miało wydzieranie Nowemu Światu dusz i złota. Chciwość katolickich monarchów ochoczo przystała na jedno i drugie. Kolumb wyruszył za ocean z krzyżem i mieczem.
Szczytem obłudy jest godło hiszpańskiej inkwizycji, powołanej bullą papieża Sykstusa IV z 1478 roku. Działała ona – jako państwowe (nie papieskie) swoiste Ministerstwo Wyznań i Oświecenia Publicznego – do 1834 roku (z pewnymi przerwami). Otóż w centrum mamy oczywiście krzyż, na którym w straszliwych mękach umarł Jezus, aby potem zmartwychwstać, po prawej stronie widnieje miecz – symbol bezwzględnej i ostatecznej kary dla heretyków wszelkiej maści, po lewej zaś – i to jest najbardziej wzruszające – gałązkę
1
Wszystkie cytaty z Biblii podaję za tak zwaną Biblią Tysiąclecia: