Название | Magia szacunku do siebie |
---|---|
Автор произведения | Osho |
Жанр | Личностный рост |
Серия | Prawdziwe życie |
Издательство | Личностный рост |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788381432191 |
Chrześcijanie powiedzą, że stoją za nimi dwa tysiące lat historii. Ale przeszłość jest martwa, jest trupem. Żyjemy w bardzo dziwnym świecie. Kiedy Jezus był na Ziemi, Żydzi nie akceptowali go jako człowieka religijnego; on i jego zwolennicy nazywani byli kultem.
Jezus to człowiek religijny, toteż wokół niego unosił się aromat religii. Ludzie obdarzeni wrażliwością, otwarci zbliżyli się do niego. Ich potrzeba przyjścia do Jezusa nie była spowodowana intelektualnym przekonaniem – było to raczej coś na kształt miłości. Po prostu obdarzyli tego człowieka miłością. Człowiek religijny nigdy nikogo nie nawraca, ale jego obecność inspiruje wielu ludzi do bycia razem z nim. Człowiek religijny nie ma wyznawców, a jedynie towarzyszy podróży. Nie mógłby obrazić kogoś, nazywając go wyznawcą.
Kiedy Jezus został ukrzyżowany, stało się coś dziwnego, coś, co zdarzyło się w prawie wszystkich religiach: ci sami ludzie, którzy go ukrzyżowali – rabini, kapłani – zgromadzili się wokół martwego zjawiska religijnego, które właśnie się skończyło, którego już nie było.
Tak samo jest z zapachem kwiatów. Kwiat umiera i chociaż zapach jeszcze przez chwilę pozostaje, wkrótce i on ginie. Religia nie ma kontynuacji. Zawsze będzie zjawiskiem indywidualnym. Jakiś człowiek doznaje oświecenia i nagle ludzie zaczynają do niego lgnąć, jakby byli przyciągani przez jakąś siłę magnetyczną.
Jezus nie jest intelektualistą, nie jest teologiem, nie mógłby prowadzić dyskusji w imię Boga czy religii. Wszystkie jego nauki to stwierdzenia, nie zaś twarde argumenty. To filozof przedstawia argumenty, natomiast osoba religijna po prostu mówi. Filozof argumentuje, ponieważ nie wie i dzięki swoim argumentom chce dojść do konkluzji. Natomiast człowiek religijny wie i wypowiada swoją wiedzę, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że nie będzie w stanie nic udowodnić – nie znajdzie żadnych argumentów, które by potwierdzały to, co mówi.
Kiedy jednak magnes znika… Ksiądz jest najbardziej przebiegłym gatunkiem człowieka, ma wiele sprytu. Jest biznesmenem i widzi możliwość zrobienia dobrego interesu. Kiedy Jezus żył, trwanie przy nim nie było bezpieczne. Żaden biznesmen się do niego nie zbliżał; robili to jedynie hazardziści, którzy, z definicji, nie boją się podejmować ryzyka. Przebywanie z nim było niebezpieczne – mogli ukrzyżować jego, a przy okazji i ciebie.
Kiedy jednak Jezus był już martwy, pojawiła się wspaniała perspektywa na nowy biznes. Zebrali się wtedy ludzie – księża, popi, imamowie, rabini – wykształceni, obyci, dogmatyczni. I stworzyli dogmat, przesłanie. Stworzyli kult.
Kult powstaje na trupie człowieka religijnego i chrześcijaństwo jest takim właśnie kultem.
Fryderyk Nietzsche zwykł mawiać… A wydaje mi się, że miał on niezwykłą zdolność widzenia rzeczy, których inni nie dostrzegali. Ten człowiek był szaleńcem, ale czasem szaleńcy obdarzeni są niezwykle wyostrzoną inteligencją. Zresztą, być może to ona jest przyczyną ich szaleństwa…
Tak więc Fryderyk Nietzsche powiedział: „Istniał tylko jeden chrześcijanin i ten umarł na krzyżu”. Ma on zupełną rację. Pierwszy i ostatni chrześcijanin umarł na krzyżu dwa tysiące lat temu. Od tamtego czasu nie ma żadnych chrześcijan.
Jezus był jedynym chrześcijaninem, chociaż nigdy nawet nie usłyszał tego słowa. Mówił w języku aramejskim i pobieżnie znał hebrajski – język, którym posługiwali się rabini. Jednak wcale nie znał greki. A słowo „Chrystus” jest słowem greckim; „chrześcijanin” wywodzi się od słowa „Chrystus”. Jezus nigdy nie słyszał żadnego z tych słów. Hebrajski odpowiednik słowa „Chrystus” to „mesjasz” i to słowo Jezus zapewne znał.
Jednak kiedy umarł… To było bardzo dziwne, że kiedy żył, był pełen energii i chciał się dzielić, pragnął rozdawać, przelewać swoją istotę w istotę innych ludzi, a ci ludzie go unikali. Kiedy jednak umarł, kapłani nie zamierzali przegapić takiej możliwości.
Oni natychmiast gromadzą się wokół martwych ciał – Buddy, Jezusa czy Lao-cy – i tworzą katechizm. Budują Kościół na trupie.
Gdyby Jezus powrócił, papież byłby pierwszą osobą, która domagałaby się jego ponownego ukrzyżowania, ponieważ popsułby mu cały biznes. Tak zresztą się działo, kiedy chodził po Ziemi.
Dlaczego rabini byli na niego źli? Ich biznes rozwijał się bardzo dobrze, wszystko było ustawione, każdy był zadowolony i nagle pojawił się ten człowiek – Jezus – i zaczął mieszać ludziom w głowach. Spowodował, że ludzie zaczęli myśleć, poszukiwać, zadawać pytania. System nie może tolerować takich ludzi, bo jeśli zaczną oni poszukiwać, wkrótce wyjdzie na jaw, że cały ten system zbudowany jest właśnie na trupach…
Słyszałem, że kiedyś biskup Nowego Jorku, bardzo roztrzęsiony, zadzwonił do papieża.
– Do kościoła wszedł jakiś hipis – powiedział – a kiedy go zapytałem, kim jest, odpowiedział: „Jestem Jezusem Chrystusem. Nie poznajesz mnie? Jestem twoim Panem, Jezusem Chrystusem”. Co mam zrobić w tej sytuacji?
– Ty idioto! – krzyknął papież. – Dzwoń na policję. Jeśli jest rzeczywiście hipisem, to nie ma problemu. Jeśli jednak naprawdę jest Panem Jezusem Chrystusem, to spraw, żeby go aresztowali, zanim narobi kłopotów i zacznie działać. Jeśli to naprawdę on, natychmiast dzwoń na policję i upewnij się, że go zamkną!
Taki sam problem pojawiłby się teraz. Jezus obiecał w Biblii, że powróci. Jednak mogę was zapewnić z całą mocą, że nie powróci. Ten jeden raz mu w zupełności wystarczy. Kto chciałby być ponownie ukrzyżowany? W tamtych czasach była przynajmniej pewna pociecha: miał do czynienia z żydami, ortodoksyjnymi, hołdującymi tradycji. Nie pojmowali oni rewolucji, którą rozpoczął. Obecnie takiej pociechy nie będzie – ukrzyżują go chrześcijanie, jego wyznawcy.
Poprzednim razem Jezus modlił się do Boga: „Wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Co zrobi tym razem? Będzie musiał modlić się inaczej: „Wybacz tym ludziom, choć doskonale wiedzą, co czynią”. Ale zrobią dokładnie to samo co przedtem.
Kult to biznes, religijny rodzaj biznesu. Posługuje się żargonem religijnym; nie posiada żadnego doświadczenia. Kiedyś w przeszłości mógł rozkwitnąć, ale zniknął. Minęły wieki i przez cały ten czas księża udawali, że prezentują zapach tego kwiatu. Nikt nie może tego zrobić – zapach powstaje w chwili otwarcia kwiatu i znika, gdy kwiat więdnie. Jednak ksiądz tworzy sztuczny kwiat. Potrafi go nawet poperfumować francuskimi perfumami. Tak właśnie dzieje się we wszystkich religiach.
Religia ma w sobie element buntu – musi tak być, ponieważ mówi ona o rzeczach, którym sprzeciwia się tradycja. Może istnieć tylko jedno z dwóch: albo nieinteligentny tłum, masy, które tworzą sobie tradycję, albo człowiek pokroju Jezusa, Buddy czy Mahawiry. Tacy ludzie są sami. To, o czym mówią, może być zrozumiane przez nielicznych wybranych. To, co wnoszą do tego świata, pochodzi z innego i jeśli nie nawiążesz z nimi kontaktu od serca, nie będziesz w stanie ich pojąć. Niczego nie zrozumiesz.
Jezus nie został zrozumiany. Sokrates nie został zrozumiany. Mansur Al-Halladż nie został zrozumiany. Kiedy spotykasz religijnego człowieka, zawsze z łatwością dostrzegasz, że panuje wokół niego atmosfera niezrozumienia. Kiedy jednak on umiera, wszystko się układa. Kiedy umiera, kapłani zakładają nowy biznes. Żydzi od prawie dwóch tysięcy lat cierpią z powodu przegapienia świetnego biznesu. Chrześcijaństwo jest obecnie największym biznesem na świecie, a oni go przegapili. Żydzi nie są ludźmi, którzy pozwoliliby sobie na stratę tak dobrego biznesu; zawsze potrafią go wyczuć.
Usłyszałem pewną historię…
Od wielu stuleci w Watykanie, zawsze tego samego dnia, odbywa się pewna ceremonia. Naczelny rabin miasta przynosi na plac Świętego Piotra zwój, który wręcza papieżowi,