Grzeczna dziewczynka. Anna Sakowicz

Читать онлайн.
Название Grzeczna dziewczynka
Автор произведения Anna Sakowicz
Жанр Современные любовные романы
Серия
Издательство Современные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 9788381775304



Скачать книгу

Nie umiała jednak określić, o kogo jej chodzi.

      – A gdzie oni są? – spytała wreszcie.

      – Tata?

      – Tak. Gdzie tata, ta, ta, ta…

      – Pojechał do lekarza. Niedługo wróci.

      – Zapierdolę go! – Gosia nagle wstała i podeszła do okna. Miranda obserwowała mamę. Jej chód był niepewny, jakby kroczyła po niewidzialnej linie. Podeszła do niej i położyła jej dłoń na ramieniu. Próbowała uspokoić. – Skurwysyn jeden, zajebię go. No to, to, to…

      Miranda przytuliła ją do siebie i zaproponowała kawę z mlekiem. Mama ucieszyła się na chwilę, jednak jej twarz znów się napięła. Kilka razy zaklęła i pogroziła Wojtkowi, że jak wróci, to dostanie od niej kopniaka. Córka pokiwała głową, a babka zaczęła jej tłumaczyć, że nie wolno tak mówić o mężu.

      – Siku, siku, siku…

      – Chcesz do toalety?

      – Ja? Nie.

      – O, Boże, Boże, Boże – zaczęła lamentować Zuzanna. Usiadła przy stole i schowała twarz w dłoniach. Miranda od razu się spięła, poczuła, jak rośnie w niej ciśnienie. Od kilku lat oswajała chorobę mamy, uczyła się uśmiechać do kobiety, gdy zrobi coś nietypowego, więc teraz nie da się zarazić histerią i biadoleniem! O, nie!

      – Babciu! Przestań! – podniosła głos. Seniorka natychmiast ucichła i zaskoczona spojrzała na wnuczkę. – Nie wolno tak!

      W tym momencie rozpłakała się Gosia. Miranda znów przytuliła mamę i postawiła przed nią kubek z kawą zbożową. Ukroiła jej też kawałek ciasta, które babka kupiła, by poczęstować aptekarza. Mama od razu się uśmiechnęła i zaczęła dłubać w słodkościach.

      – Nie można histeryzować – powiedziała spokojnym głosem pisarka. – Trzeba żyć normalnie, tak jak się da, i cieszyć z tego, co jest, bo jutro na pewno będzie gorzej – tłumaczyła, a obie kobiety patrzyły na nią. Miranda nie była pewna, czy któraś z nich zrozumiała to, co ona miała na myśli. Ale z pewnością nie pozwoli sobie wyrwać spokoju, którego się nauczyła w trakcie chorowania mamy! – Jutro na pewno będzie gorzej – powtórzyła wyraźnie.

      – Będę grzeczna – odezwała się Gosia, a Miranda ledwo opanowała łzy, które nagle zapiekły pod powiekami. – Będę grze… grze.

      * * *

      Wieczorem Miranda zawołała do siebie Leosia. Położyła dłoń na jego miękkim futerku i zdziwiła się. Spojrzała na kota, który leniwie przeciągał się i ziewał.

      – Nie przytyłeś czasem?

      Leoś mruknął, jakby lekko obrażony tym, co mu insynuuje jego pani. Jednak Miranda dokładnie go obejrzała.

      – Brzuszek ci urósł – stwierdziła, zdziwiona, bo pilnowała diety Leosia i karmiła go zgodnie z wytycznymi weterynarza. – Albo mnie się wydaje? – zwątpiła.

      Potem położyła sobie na kolanach laptopa i wygodnie rozpostarła się na łóżku. Otworzyła stronę portalu społecznościowego i napisała do Lucjana.

      Cześć, wybieram się na Twoje spotkanie w Gdańsku. Dawno się nie widzieliśmy. Nic się nie odzywasz.

      Miranda spoglądała na monitor w oczekiwaniu, aż Lucjan odczyta wiadomość. Ucieszyła się, bo zauważyła, że odpowiada.

      Cześć! Jak dobrze, że się odezwałaś. Myślałem o Tobie ostatnio. Chyba telepatia zadziałała.

      Cieszę się. Gdzie nocujesz? Gdybyś potrzebował łóżka i kąta do spania, to oczywiście zapraszam do mnie, ale ostrzegam, bo mam w domu dzikiego Huna.

      Masz dzieci? Cieszę się, że ułożyłaś sobie życie – odpisał, a Miranda parsknęła śmiechem. – Z azylu chętnie skorzystam.

      Hun ma prawie dziewięćdziesiątkę na karku.

      Ha, ha… Mimo to chętnie skorzystam z zaproszenia. Przyjadę pewnie na styk na spotkanie, ale potem z przyjemnością pojawię się u Ciebie. Pogadamy o starych czasach.

      Cieszę się, bo minęły wieki. To jesteśmy umówieni. Jutro spotkamy się w bibliotece, a teraz zmykam do pracy.

      Co piszesz?

      Kryminał w stylu Starsza pani musi zniknąć.

      Ha, ha… Rozumiem. Hun? Stęskniłem się za Twoim poczuciem humoru.

      Dobra, pogadamy jutro. Do zobaczenia.

      Pa! – napisał, ozdabiając koniec emotikonami z uśmiechami. Miranda więc odesłała mu dwie wesołe buźki.

      Ucieszyła się, że spotka jutro Lucjana. Spędzą miły wieczór, pogadają o dawnych czasach. Miranda lubiła rozmowy z kolegami i koleżankami po piórze. Dowiadywała się ciekawych rzeczy na temat wydawców, nagród, układów i sponsorowanych rankingów. Nie miała czasu śledzić plotek i afer wybuchających co chwilę na Facebooku, więc zawsze była do tyłu z wiadomościami. A ponadto… to był Lucjan Kulesza… jej platoniczna miłość sprzed lat, westchnęła. Serce może nie pykało na jego widok tak szybko jak dawniej, ale sentyment został.

      Jednak jej miły nastrój szybko minął, bo kiedy skończyła rozmawiać z Lucjanem, dotarły do niej krzyki z pokoju babki. Zaczęła nasłuchiwać, bo wydawało się jej, że seniorka z kimś dyskutuje. W pierwszej chwili pomyślała, że staruszka do kogoś dzwoni, choć o tej godzinie według niej nie wypadało nikogo niepokoić. Na pewno już się wykąpała i leżała w łóżku. Miranda zaciekawiła się tym, kto tak babcię denerwuje. Seniorka mówiła podniesionym głosem.

      Pisarka po cichu otworzyła drzwi od swojego pokoju.

      – Ty skurczybyku jeden! – groziła babcia i wtedy Miranda dłużej się nie zastanawiała. Poszła do niej. Zapukała i weszła do środka. Babka siedziała przed telewizorem i gadała do przemawiającego właśnie premiera. – Nos ci urośnie od tych kłamstw – pomstowała.

      – Babciu, a co ty tak się denerwujesz? – Miranda usiadła na krześle i chwilę przysłuchiwała się temu, co mówił szef polskiego rządu.

      – Podwyżki obiecywali! – Pogroziła pięścią w kierunku telewizora. – Pińcet dla każdego obiecywali.

      – Pięćset to na dziecko – wyjaśniła Miranda. O mało nie parsknęła śmiechem, widząc zdenerwowaną babcię. Na pewno, gdyby mogła, chwyciłaby miotłę i przywaliłaby nią dla sprawiedliwości w zakuty łeb polityka.

      – A pies im mordę lizał! Tyle naobiecywali, a ja trzy złote podwyżki od tych skurczybyków dostałam! Złodzieje jedne! Od razu mówiłam, że dostać to można, ale w zęby!

      – Babciu, pięćset obiecali i dali, ale na dziecko – powtórzyła Miranda.

      – A co ja nie mam dzieci? – spytała zdenerwowana seniorka.

      – Nie chcę cię martwić, ale twoja jedyna córka to już emerytka, więc się nie kwalifikuje.

      – Gadali, że pińcet dadzą na pierwsze dziecko. O! A tu figa z makiem, kurtka frak! A ja przecież mam to pierwsze i jedyne. Na niepełnosprawnych też mieli dać i Gosia nic nie dostała!

      – No tak, bo ona ma emeryturę, a wtedy się nie należy.

      – Złodzieje!

      – No, ale lepsze trzy złote niż nic. – Wnuczka starała się ją pocieszyć. – Na ciasteczka ci wystarczy.

      Babcia spojrzała nagle na Mirandę. Właśnie wpadła na doskonały pomysł.

      – O, pójdę jutro, to ciastka kupię – stwierdziła zadowolona. – A ty wiesz, ile mój brat dostał? – Bo oczywiście seniorka zaraz po