Zapisane w pamięci. Ewa Pirce

Читать онлайн.
Название Zapisane w pamięci
Автор произведения Ewa Pirce
Жанр Эротика, Секс
Серия
Издательство Эротика, Секс
Год выпуска 0
isbn 9788378899327



Скачать книгу

pozostanie po niej blizna. Nie chciałam, by mi przypominała, jak bliska śmierci byłam i co zrobiłam, aby się przed nią uchronić.

      Całe moje ciało naznaczone było bliznami, ponieważ odkąd zamieszkałam z Johnem, siniaki i otarcia pojawiały się niemal każdego dnia. Zerknęłam w lustro i zauważyłam, że pod prawym okiem wykwitł siniec – kolejny, ale z pewnością ostatni. Nie przejmowałam się nim. Już nie.

      Po opuszczeniu łazienki skierowałam się do malutkiego pokoiku, służącego mi do tej pory za sypialnię. Spod łóżka wyciągnęłam pudełko, w którym ukryłam kiedyś kremową sukienkę i pasujące do niej buty. Ubrałam się szybko i przeczesałam palcami włosy. Po raz ostatni rzuciłam okiem na pokój, a następnie odwróciłam się i wyszłam.

      Przystanęłam na widok tarasującego mi drogę ciała Johna. Wzięłam głęboki wdech i po raz ostatni do niego podeszłam. Dawno temu zabrał wszystkie moje dokumenty i miałam ogromną nadzieję, że wciąż trzyma je przy sobie. Inaczej miałabym wielki problem.

      Klęknęłam, starając się nie pobrudzić sukienki, i zaczęłam przeszukiwać kieszenie jego spodni. Przednie były puste, co wzbudziło mój niepokój. Serce załomotało mi w piersi, a w uszach usłyszałam szum krwi. Zaparłam się mocno i odwróciłam zwłoki, by uzyskać dostęp do tylnych kieszeni. Ostrożnie wsunęłam dłoń w przesiąknięty krwią materiał i wypuściłam z płuc powietrze – nieświadoma, że je w ogóle wstrzymywałam. Wyjęłam gruby portfel i szybko go otworzyłam. Z gardła wyrwał mi się cichy jęk ulgi, kiedy znalazłam paszport i dowód. Zabrałam swoje dokumenty i wszystkie pieniądze, jakie znajdowały się w środku. Nie było tego wiele, ale wystarczyło, żebym mogła wydostać się z miejsca, które od lat stanowiło moje osobiste piekło.

      Rzuciłam pusty portfel na bezwładne ciało i omiotłam spojrzeniem zdewastowany przez wcześniejszą walkę pokój. Wytarłam pobrudzoną krwią dłoń w leżącą w zasięgu ręki starą koszulkę Johna, a potem odwróciłam się na pięcie i wyszłam, zostawiając za sobą życie, o którym pragnęłam zapomnieć. Miałam nadzieję, że zdołam zacząć wszystko od nowa. Liczyłam, że nie było za późno na to, bym w końcu poczuła, jak to jest być wolną i szczęśliwą.

      Gdy wybiegłam na ulicę, uderzyło we mnie mocne światło. Uniosłam głowę do słońca, chcąc poczuć wsiąkające w moją skórę ciepłe promienie. Byłam wolna… Cudowne, błogie uczucie zadowolenia wypełniło każdą komórkę w moim ciele.

      Po kilku minutach uzmysłowiłam sobie jednak, że muszę zniknąć stąd tak szybko, jak tylko się da. Rzuciłam się przed siebie, nie wiedząc, dokąd biegnę, ale musiałam uciekać.

      Po niemal dwóch godzinach marszu znalazłam się w małym miasteczku. Z pomocą jednego z bawiących się na ulicy dzieciaków trafiłam do mężczyzny, który był właścicielem hydroplanu. Oddałam mu wszystko, co posiadałam, w zamian za przewiezienie mnie przez granicę.

      W zatęchłym starym samolocie słyszałam tylko walące w piersiach serce. Rozpoczynałam podróż swojego życia. Kiedy samolot wzbił się w powietrze, zamknęłam oczy i odetchnęłam z ulgą, wsłuchując się w słowa piosenki, która płynęła z głośników wiszącego przy pulpicie starego radia. Anielski głos wokalistki koił moje zszargane nerwy. Tak dawno nie słyszałam muzyki, że zapomniałam, jaka jest piękna i jak wielką potrafi sprawić radość. Gdy z oka wypłynęła mi łza, szybko ją otarłam. Po chwili poleciała kolejna, a po niej jeszcze jedna. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam szlochać. Nie wstydziłam się tego. Ani trochę.

      Och, moja słodka udręko,

      dlaczego znów zaczynasz atakować?

      Jestem tylko bytem bez znaczenia.

      Bez niego jestem trochę niespokojna,

      błąkam się samotnie w metrze.

      Jeden ostatni taniec –

      by zapomnieć o moim wielkim cierpieniu.

      Chcę stąd uciec, żeby zacząć wszystko od nowa.

      Och, moja słodka udręko2.

      Byłam wolna. Będzie dobrze – zapewniłam się w duchu. Musi być.

      RUNDA 1

      Wściekłość i agonia

      są lepsze niż niedola.

      Zaufaj mi, mam plan.

      Kiedy światła zgasną,

      zrozumiesz.

Three Days Grace, Pain

ROK PÓŹNIEJ Eva

      Po opuszczeniu samolotu wypełniało mnie jedynie zadowolenie i podekscytowanie, zero strachu. Miałam przeczucie, że Nowy Orlean okaże się miejscem, gdzie zatrzymam się na dłużej. A może nawet ta francuska stolica Ameryki stanie się moim domem. W głębi serca pragnęłam, by tak się stało.

      Przez ostatni rok nieprzerwanie podróżowałam. Przemieszczałam się z miasta do miasta, nigdzie nie zatrzymując się na dłużej niż kilka tygodni. Nabierałam sił i próbowałam zarobić wystarczającą sumę pieniędzy, aby ruszyć dalej. By móc się utrzymać, imałam się różnego rodzaju prac, od sprzątania po kelnerowanie. Byłam zmęczona ciągłym uciekaniem przed demonami przeszłości, czającymi się w ciemnych alejkach za rogiem czy w pustych hotelowych pokojach. Z powodu tego, co przeszłam, żyłam w nieustannym strachu, ciągle oglądając się za siebie. Nieufność wobec ludzi, których napotykałam na swojej drodze, stale przypominała mi, że piętno, jakie wypalił na mnie mój oprawca, było zbyt duże, abym potrafiła poradzić sobie z tym sama. Każdego dnia bałam się, że do motelowych drzwi pokoju zapuka policja. W jeszcze większe przerażenie wpędzała mnie myśl, że któryś z bezwzględnych przyjaciół Johna zechce go pomścić. Wiedziałam również, że jeśli któremukolwiek z tych chorych psycholi udałoby się mnie odnaleźć, szybka śmierć byłaby dla mnie zbawieniem.

      Znajdowałam się już u kresu sił, potrzebowałam schronienia. Bezpiecznego miejsca do zaczerpnięcia głębokiego oddechu. Miałam nadzieję, że azylem okaże się właśnie to miasto – przede wszystkim dzięki Jessie, kuzynce i jedynej krewnej, która mi pozostała. Musiałam zobaczyć jakąś znajomą twarz. Szukałam jej na wszelkich dostępnych portalach społecznościowych, aż w końcu się udało. Po kilku dniach wewnętrznej walki zdecydowałam się do niej napisać. Dzięki temu stałam teraz na płycie portu lotniczego Louisa Armstronga w Nowym Orleanie, nie mogąc się doczekać ujrzenia kuzynki. Ciągle wyobrażałam sobie nasze spotkanie. Układałam w głowie różne scenariusze i wymyślałam słowa, jakie do niej skieruję, gdy tylko staniemy ze sobą oko w oko.

      Zanim rodzice wyrzucili mnie z domu i ze swojego życia, była najbliższą mi osobą, najlepszą przyjaciółką i powierniczką. Traktowałam ją jak siostrę, której nigdy nie miałam. Kiedy zamieszkałam z Johnem, nie przypuszczałam, że w momencie przekroczenia progu jego mieszkania cała moja przeszłość wraz ludźmi, których kochałam, bezpowrotnie zniknie. Dlatego fakt, że ją zobaczę, dotknę, przytulę, dawał mi siłę, o której istnieniu nie miałam pojęcia. Napełniłam serce nadzieją, że jeszcze może będzie dobrze. Uwierzyłam, że zdołam odzyskać choćby maleńki kawałek życia, o którym nie chciałam zapominać, a wspomnienie którego pomagało mi przetrwać najgorszy okres.

      Ktoś, kto przeszedł obok, trącił moje ramię, czym sprowadził mnie do rzeczywistości. Potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się wszelkich myśli, i ruszyłam w stronę taśmy bagażowej, by odebrać swoje rzeczy. Zaczęłam się lekko niepokoić, kiedy taśma pustoszała, a ja wciąż nie widziałam kobaltowej walizki. Gdy ciąg był już zupełnie pusty, zaczęłam się mocno denerwować. Czułam, jak narasta we mnie strach wywołany brakiem całego mojego dobytku.

      Podeszłam



<p>2</p>

Indila, Dernière Danse, tłum. Aneta Froń-Wanowicz.