Название | Schwytać szczęście |
---|---|
Автор произведения | Dorota Milli |
Жанр | Любовно-фантастические романы |
Серия | |
Издательство | Любовно-фантастические романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8195-330-6 |
– Życie jest pełne możliwości. – Hana uśmiechnęła się, poczuła, że wraca jej moc.
– I pułapek.
– Których od zawsze się wystrzegałaś, bojąc się porażki.
– Przewidywałam. Podróżuj spokojnie, patrząc pod nogi – mówiła Liwia z wiarą.
– Czasem trzeba się zerwać do biegu i przeskoczyć przepaść.
– Nie widząc drugiego brzegu? Upadek może zaboleć.
– Niekiedy warto się zdecydować. Może właśnie ta droga prowadzi do szczęścia?
– Wiemy, czym to się u ciebie skończyło.
– To było niemiłe, ale można tak na to spojrzeć – zacytowała Liwię Hana i przyjrzała się jej. Koleżanka mówiła spokojnie, wyraz jej twarzy był łagodny. Nawet złe wiadomości przekazałaby w sposób wyważony, bez emocji, od razu godząc się z zaistniałą sytuacją.
– Mam kłamać? – zapytała poważnie.
– Nie waż się. Znowu chcę być twoją idolką, przynajmniej spróbować odzyskać ten tytuł.
Hana dostrzegła delikatny uśmiech Liwii. Może dziewczyna przewidująca wszystkie możliwe katastrofy wyciągnie ją z jej własnej, w którą przez złe decyzje się wpakowała?
***
– Czym właściwie się zajmujesz, Liwio? – Hana delektowała się ciepłym pączkiem, zerkając na towarzyszkę spaceru. Gdy wyrzuciła kolejne żale i przedstawiła wiszącą nad nią groźbę powrotu do Słupska, zdecydowanie jej ulżyło.
Obie wyruszyły na spacer, żadna nie wykazywała chęci zakończenia spotkania.
Skręciły w ulicę Armii Krajowej i kierowały się w stronę plaży. Liwia dokładnie wytarła ręce po jedzeniu, zachowując elegancję nawet w tej czynności. Rozkoszowała się ciepłym słońcem, ochoczo wystawiając do niego twarz.
– Public Relations. Pracuję w firmie, która dba o dobry wizerunek innych przedsiębiorstw. Zapewniamy im dobry piar. Zajmuję się też procedurami kryzysowymi.
– Gdy coś złego się wydarzy?
– Reagowaniem i usuwaniem krytycznych skutków – dokończyła Liwia.
– Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Zawsze miałaś dar przewidywania zbliżających katastrof, a raczej możliwych skutków działania, którymi szczerze się dzieliłaś i co do szczegółu opisywałaś. Skoro rozmawiamy szczerze, to właśnie przez mroczne teorie niewiele osób lubiło z tobą przebywać.
Przechodziły obok Gdyńskiego Centrum Filmowego, wyróżniającego się białego budynku o nietypowej konstrukcji. Liwia odwróciła się w jego stronę, patrząc, jak promienie słoneczne odbijają się od szklanej elewacji, czym powodują drobne rozbłyski tęczy.
– Były to tylko moje sugestie i nikt nie musiał się do nich stosować, a tym bardziej brać na poważnie. To analiza ciągu przyczynowo-skutkowego, który prowadzi do pewnych rozwiązań, czasem negatywnych, a czasem optymistycznych – powiedziała Liwia, chcąc się wytłumaczyć.
– W twoich dominowały tylko pesymistyczne scenariusze. Na pewno masz w tym zakresie sporą wiedzę, ale to dobrze, że wykorzystujesz swoje naturalne umiejętności. To na pewno pomaga.
– Na początku tak było, teraz kwalifikuję się do zadań, które ograniczają mój rozwój.
– Jesteś niezadowolona z pracy?
– Chciałabym… Świetnie rozumiem twoje ambicje, chęć zmierzenia się z nowymi wyzwaniami, rozszerzenie perspektyw, bo od dłuższego czasu sama tego pragnę. Zostałam zamknięta w pewnym pudełku, a widząc, jak zarządzana jest firma, w której pracuję, chyba nie uda mi się z niego wyjść.
Hana obserwowała nagłe ożywienie Liwii, gwałtowną gestykulację i pośpieszne wyrzucenie zdań zdradzające jej niepokój. Zatrzymały się przy teatrze zajęte rozmową.
– Czy może być coś gorszego od mojej sytuacji, gdzie tatuś nagradza córkę mimo jej braku doświadczenia?
– Hierarcha według płci. Kobiety dochodzą do pewnego etapu, a później natrafiają na ścianę. O zarobkach nawet nie wspomnę, choć nie powinnam narzekać.
– Jak się tam dostałaś?
– Staż i ciężka praca. Przez lata udało mi się wspiąć wyżej, teraz utknęłam. Nie chodzi o zajmowanie wysokiego stanowiska, ale zmianę działu. Mam dość produktów, wolałabym pracować z ludźmi. To tylko moje pragnienia, ale czy powinnam je realizować?
– Nie zaczynaj roztrząsać, tylko złóż prośbę o przeniesienie.
– Próbowałam, ale oni są bardzo zadowoleni z mojej pracy i nie chcą pozwolić mi odejść.
– Z jednej strony to bardzo miłe, z drugiej ograniczające. W czym widzisz problem? Zwolnij się, zastosuj moją metodę. – Hana zaśmiała się, widząc przerażoną minę Liwii. – Wiem, już wzięłaś pod uwagę wszystkie zagrożenia i znowu stchórzysz.
– To nieodpowiedzialne i może przynieść opłakane skutki.
– Czyli moje życie jest w opłakanym stanie. – Hana ruszyła, a Liwia próbowała ją dogonić.
– Trochę tak jest, rzuciłaś pracę bez zastanowienia. Nie pomyślałaś o czynszu i innych rachunkach, które musisz zapłacić. Mogłaś się lepiej przygotować.
– Zostałam zaskoczona i to był impuls.
– Któremu nie powinnaś ulegać.
– Czasem nie ma czasu na kalkulowanie, Liwia. Liczy się to, co w duszy zagra. Nie docenili mnie, więc musiałam odejść. Na pewno znajdę lepszą pracę, gdzie nagrodzą moje zaangażowanie.
– Może trafisz do rodzinnej firmy, gdzie piątka potomstwa będzie do obsadzenia na kierowniczych stanowiskach?
– Aż takiego pecha nie mam. Właśnie to nas różni, Liwio. Ja wierzę w dobre scenariusze, ty przeciwnie.
– Jaki z tego wniosek?
– Jestem wolna od bagażu porażek, o których ty pomyślałaś, a ja się nimi nie zmartwię. – Hana odpowiedziała z przekonaniem w głosie, maszerując przed siebie z wysoko uniesioną głową. Minęła parking i weszła w alejkę, gdzie budzące się po zimie drzewa ogołocone z liści jeszcze nie ograniczały słonecznego ciepła.
– Myślisz, że znajdziesz pracę w swoim zawodzie? – Liwia zerkała na dziewczynę z ciekawością. Właśnie tego potrzebowała: optymizmu Hany w życiu wypełnionym smutkiem.
– Na pewno gdzieś będzie dla mnie miejsce.
– Tego nie wiesz.
– Mało jest firm na rynku? Z moimi umiejętnościami i doświadczeniem przyjmą mnie z otwartymi ramionami.
– Potrzeba będzie dużo czasu, nim pracodawca się na tobie pozna. To jest jak zaczynanie od zera.
– Fachowcy poznają się na fachowcach. Pytałaś o mój plan, właśnie to zrobię: znajdę pracę wymarzoną, idealną dla siebie – dodała z uporem. – Liwio, zanim jeszcze coś powiesz, to ty powinnaś pocieszać mnie, a nie ja samą siebie.
Wyszły na bulwar, dołączając do spacerujących, którzy tak jak one wykorzystali wiosenny dzień na marsz przy plaży.
– Przepraszam, nie powinnam cię zasmucać. Tym bardziej że musisz dostosować się do nowej sytuacji.
– Dokładnie, powinnyśmy widzieć jasną stronę tego wydarzenia. Może zaczniesz, by się nieco zrehabilitować? – zachęcała Hana.