Siódma ofiara. Aleksandra Marinina

Читать онлайн.
Название Siódma ofiara
Автор произведения Aleksandra Marinina
Жанр Классические детективы
Серия
Издательство Классические детективы
Год выпуска 0
isbn 978-83-66553-99-6



Скачать книгу

g" target="_blank" rel="nofollow" href="#fb3_img_img_c196adc2ka564w5970s872fhc4fe7d62896e.jpeg"/>

      Tytuł oryginału: Седьмая жертва

      Copyright © Aleksandra Marinina, 1999

      Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2020

      Copyright © for the Polish translation by Aleksandra Stronka, 2020

      Redaktor prowadzący: Szymon Langowski

      Marketing i promocja: Anna Rychlicka-Karbowska

      Redakcja: Agnieszka Zygmunt / Słowne Babki

      Korekta: Lena Marciniak-Cąkała, Zofia Żółtek / Słowne Babki

      Skład i łamanie: TYPO Marek Ugorowski

      Projekt okładki i stron tytułowych: Mariusz Banachowicz

      Fotografia na okładce: © Alexey Borodin / Shutterstock

      Konwersja publikacji do wersji elektronicznej: Dariusz Nowacki

      Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.

      eISBN 978-83-66553-99-6

      CZWARTA STRONA

      Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o.

      ul. Fredry 8, 61-701 Poznań

      tel.: 61 853-99-10

      [email protected]

      www.czwartastrona.pl

      Kryminał ze zjawami

      Zastąpienie liczby 19 liczbą 20 na początku numeru roku wywołało na świecie niezwykłą falę zainteresowania okultyzmem, magią, czarami, parapsychologią oraz ufoludkami. Od pewnego czasu wszyscy z dnia na dzień oczekują końca świata, widząc oznaki jego niewątpliwego nadejścia a to w komecie Halleya, a to w trzęsieniu ziemi w Turcji, i biegną do bioenergoterapeutów, magów, astrologów oraz specjalistów od UFO po miarodajną. To samo działo się sto lat temu, tyle że wtedy nie było jeszcze ufoludków i ludzie rozmawiali z duchami, entuzjastycznie odnosząc się do spirytyzmu.

      Literatura bardzo żywo reaguje na zainteresowania społeczne – właściwie jest na ich usługach. Literatura masowa w większym stopniu, a elitarna – w mniejszym, ale zarówno jedna, jak i druga zależy od gotowości i chęci czytelników, by poruszać ten czy ów temat. Nic więc dziwnego, że od jakiegoś czasu modne stały się kryminały z odchyleniem „mistycznym”.

      Mistycyzm wymaga jednak niezbędnych atrybutów. Najlepiej żeby akcja rozgrywała się w starym zamku albo klasztorze, żeby badana tajemnica sięgała głęboko w przeszłość, a ofiary umierały jedna po drugiej nie wskutek banalnego strzału z pistoletu, lecz w wyniku zażycia zagadkowej trucizny albo w ogóle nie wiadomo czego.

      Chyba najbardziej znany kryminał „mistyczny” to Imię róży Umberta Eco.

      Ale w literaturze to, co nowe, jest jedynie tym, co zostało dawno zapomniane. Kiedyś, dwa wieki temu, Anna Radcliffe poruszyła czytającą Europę powieściami gotyckimi, to znaczy powieściami grozy i tajemnic, opartymi na filozofii „światowego zła”. Bohaterowie powieści gotyckiej naznaczeni są piętnem losu, a na fabułę składają się straszne, niewytłumaczalne i krwawe przestępstwa. Czyż to nie kryminał mistyczny?

      W swojej książce Umberto Eco nie wymyślił niczego nowego – jedynie zaśpiewał starą piosenkę na nową nutę, zdobył rzesze wielbicieli i wszedł z Imieniem róży do historii światowego postmodernizmu.

      Jednakże Eco to niemal geniusz. Jego powieść jest elegancka, wyrafinowana, piękna i nie przekracza granic dobrego smaku. Tymczasem przeważnie dzieje się, niestety, tak, że atrybuty powieści gotyckiej przerastają przeciętnego pisarza i wciągają go w odmęty banału. Szczególnie niebezpieczne staje się nęcące pragnienie, by podjąć temat „światowego zła” i władzy Księcia Mgły – bez względu na to, czy jest nim Szatan, czy buddyjskie bóstwo Czojżał (władca piekieł).

      Postmoderniści (teraz to oni pasjonują się mistycyzmem) lubią zabawiać się religiami. Przyrządzają na przykład niewyszukaną sałatkę z buddyzmu i chrześcijaństwa. I doprawiają przestępstwa poglądami religijnymi. Wprowadzają też jeszcze jeden modny motyw, ściśle związany z religiami i życiem w zaświatach – stosunek postaci do śmierci. Przestępca często wyznaje kult śmierci, uważa, że, zabijając, oddaje przysługę swoim ofiarom, pozwala im wyzwolić się z niepotrzebnych i absurdalnych okowów życia.

      Aleksandra Marinina nie złapała się jednak na mistyczną przynętę – w jej książkach nie znajdziecie mistycyzmu, co jest słuszne: w dobrym kryminale wszystko powinno mieć racjonalne wytłumaczenie, przestępstwo musi być umotywowane psychologicznie i usprawiedliwione okolicznościami. Jeżeli po nagromadzeniu rozmaitych tajemnic schwytany przestępca macha ręką i ulatnia się przez komin – bo niby jest zjawą i za nic nie odpowiada – cóż to za kryminał?

      Marinina wprowadziła jednak na scenę przestępcę wyznającego kult śmierci. Ale zrobiła to inaczej niż zwolennicy mistycyzmu, nie otoczyła owego kultu zagadkowymi i straszliwymi zjawiskami – w powieści nie ma żadnej tajemniczej sekty, tortur w podziemiach, rodzinnych kosztowności, zabójstw w zamkach oraz eleganckich dam w wieczorowych sukniach i z pobladłymi twarzami. Pojawiają się wprawdzie rodzinne kosztowności, ale należą do skąpej i niesympatycznej staruszki, no i nie mają żadnego związku z przestępstwem.

      Przestępca Marininy to samotny racjonalista, równie inteligentny, trzeźwo i logicznie myślący jak jej ulubiona bohaterka, Nastia Kamieńska. To nie przypadek, że przestępca wybiera ją na swojego jedynego oponenta. Nikt inny nie może go schwytać, tylko ona. Wszystkie ofiary składane są na ołtarzu śmierci jak gdyby na jej cześć. Umierając ze strachu, Nastia musi podążać za zbrodniarzem i rozwiązywać jego obrzydliwe szarady.

      Czym to wszystko się skończy? Domyślcie się sami…

      Rozdział 1

      KAMIEŃSKA

      – Nie wiem, jak wy, szanowni państwo, ale ja nie znoszę książek Gogola już od czasów szkolnych. Nie rozumiem, co w nich ciekawego!

      Andriej Timofiejewicz buchnął gromkim śmiechem i zręcznie wsunął do ust kawałek soczystej cielęciny przyrządzonej przez Iroczkę. Nastia zerknęła na Tatianę i stłumiła uśmiech. Ależ zabawny ten ich sąsiad! Jest już wprawdzie niemłody, na emeryturze, a mimo to zachowuje się przy nich jak kolega z jednej klasy. Zaśmiewa się, opowiada pikantne dowcipy, w ogóle się nie przejmuje, że trącą myszką, i nawet nie wstydzi się przyznać, że nie żywi szacunku do klasyków rodzimej literatury. Ludzie w jego wieku zazwyczaj są poważniejsi. Gdy znajdą się w towarzystwie osób przed czterdziestką, ze znużeniem i znaczącym naciskiem wygłaszają nieomylne ich zdaniem sądy. Jednakże Andriej Timofiejewicz, mieszkający na tej samej klatce schodowej co Stasow z rodziną, nie należał do tej kategorii.

      – No cóż, wałkowanie literatury na lekcjach potrafi obrzydzić twórczość każdego pisarza – zauważył Stasow. – Może teraz dzieci są uczone inaczej, ale w naszych czasach byliśmy zmuszani na przykład do tego, żeby wykuć na pamięć rozmyślania księcia Andrzeja pod niebem Austerlitz. Który piętnastoletni smarkacz to wytrzyma? Wiadomo, że nabierze trwałej niechęci i do fragmentu, i do powieści, i do wszystkiego, co napisał Tołstoj. A przy okazji, co pan o nim myśli?

      – Ja, szanowny panie, nie oceniam żadnego pisarza – z niespodziewaną powagą odrzekł sąsiad. – Osądowi poddaję tylko konkretne utwory. Lubię Wojnę i pokój, Jeńca kaukaskiego, a także Opowiadania sewastopolskie, ale nie cierpię Anny Kareniny.

      – To znaczy, że nie poważa pan naszej Tani? – zapytała Iroczka z urazą. – W końcu ona też jest pisarką.

      Andriej Timofiejewicz znowu parsknął śmiechem. Robił to z takim zapałem i smakiem, że nie sposób było nie uśmiechnąć się w odpowiedzi.

      – Daj spokój, Iro. – Tatiana próbowała ją powstrzymać. – To się nazywa wymuszanie komplementów.

      – Przecież nie chodzi o komplementy pod moim adresem… – Ira zaczęła się usprawiedliwiać, ale Andriej Timofiejewicz jej przerwał.

      – Nie kłóćcie się, moje drogie. Po pierwsze, prowadzimy abstrakcyjną