Bobo. Janusz Korczak

Читать онлайн.
Название Bobo
Автор произведения Janusz Korczak
Жанр Зарубежная классика
Серия
Издательство Зарубежная классика
Год выпуска 0
isbn



Скачать книгу

zostało tylko dwóch, którzy odpowiadali po razie, a z siedmiu wyrwanych dzisiaj, aż cztery dwójki.

      Ostatni wydawał20 na M; na N nie ma nikogo, na O – jeden, a potem P. Jednym szybkim rzutem myśli obejmuje grozę sytuacji. „Prędzej, dzwonek, prędzej” – krzyczy myśl jego w strasznym, dzieciom tylko i obłąkanym znanym, przerażeniu. – „Boże, zmiłuj się”.

      Nauczyciel postawił stopień, naprzód21 w notesie, potem w dzienniku; przebiega wzrokiem listę, przewraca stronę notesu – Stasio jest tam na samej górze.

      – Prechner.

      Westchnął głęboko. „Boże miłosierny, dzięki Ci”. Serce jego kołacące jeszcze niespokojnie po doznanym wstrząśnieniu, przyklękło w kornej modlitwie.

      Więc w sobotę będzie wydawał: nauczy się na pięć – przez całą dużą pauzę będzie powtarzał.

      A Prechner powoli poprawia bluzę, bardzo powoli zamyka książkę, chrząka.

      – Do tablicy – niecierpliwi się nauczyciel.

      Wolno wysuwa się z ławki. I dzwonek. Nasamprzód jedno uderzenie ciche, przytłumione; to stróż bierze dzwonek do ręki; a potem cała fala głośnych, jędrnych, zbawczych uderzeń dzwonka.

      Nauczyciel skinął ręką, odłożył pióro, zamknął dziennik i wyszedł.

      Klasa huczy dziesiątkiem głosów. Stasio przyłącza się do grupy, gdzie Prechner opowiada, że nie miał książki w ręce, że nie odpowiedziałby ani słowa. Widać, że się nie chwali tylko, że naprawdę nie umiał. I nic dziwnego: odpowiadał już trzy razy. Nauczyciel chciał go złapać – to jasne.

      Pierwsza pauza trwa krótko.

      Na religii sąsiad daje Stasiowi obiecaną książkę. Stasio przegląda spis rozdziałów, trzymając książkę pod ławką, potem zrazu jakby niechcący, a potem uważniej przebiega treść pierwszego rozdziału; wreszcie kładzie książkę na ławkę, przykrywa do połowy religią, ciekawe.

      – Co czytasz? – pyta kolega z tylnej ławki.

      Stasio spogląda z niepokojem na księdza.

      – Nie twoja rzecz; pilnuj swego nosa.

      Godzina przemija szybko.

      W serce Stasia wkrada się niepokój. Już posłowie donieśli, że Szparag przyniósł kajety22, już dyżurny woła, żeby siadać na miejsca, już pedel23 dwa razy uderzał kluczem w szybę oszklonych drzwi, aby uciszyć klasę. Uderzenia kluczem w szybę nauczył się od inspektora: małpuje.

      Lekcja się zaczyna.

      – Kogo nie ma w klasie?

      Szparag przepisuje stopnie z notesu do dziennika. Uczniowie pierwszej ławki unoszą się, aby z ruchów pióra odgadnąć, ile kto dostał z dyktanda, pokazują na palcach.

      – Dyżurny!

      Obaj wyskakują po kajety: jeden żyd, drugi katolik; Szparag żydowi kajetów nie daje; boć to bądź co bądź czynność odpowiedzialna.

      – O, mój kajet – dawaj.

      – Poczekaj – po kolei.

      – Przemyski.

      – Dawaj.

      Stasio nie ma odwagi spojrzeć. Przewraca kartkę po kartce: dwa, trzy, trzy, dwa, trzy, dwa, trzy, trzy – a teraz?

      Rumieńce wystąpiły mu na policzki. Serce bije tak mocno, jak na geografii. Na pierwszej stronicy dwa małe błędy, raz podkreślone, trzeci – podkreślony falistą linią – i jeden z owych dwóch grubych błędów. Nie ma co patrzeć: dwójka.

      – Ile?

      – Odczep się.

      Stasio przymyka oczy, przewraca kartkę i nakrywa bibułą. Bibułę odsuwa powoli. – Nie ma czerwonego atramentu, nie ma, nie ma, może choć z dwoma minusami? I oto fatalne zdanie. Sen czy jawa? Nie ma. Stasio gotów jest krzyknąć z radości: błąd jest – siedzi bestia – ale go Szparag nie zauważył. Śmiałym ruchem odkrywa stopień: trójka z minusem. Gdyby zauważył, byłaby dwójka. I Stasio doznaje bardzo złożonego uczucia: wdzięczności dla Szparaga, że nie zauważył błędu, i gniewu, że mu za jeden gruby błąd i dwa małe postawił tylko trójkę z minusem: przecież mógł czystą postawić.

      – Widzisz? – pokazuje sąsiadowi.

      Sąsiad powitał odkrycie życzliwym uśmiechem.

      – A ty ile?

      – Trzy plus.

      Zaczęli porównywać błędy.

      – Ciszej – upomina nauczyciel.

      I zaczyna się poprawianie dyktanda, dziesiątki prawideł, powtarzanych dziesiątki, mało – setki razy. Stasio patrzy na trójkę z minusem i nie myśli o niczym: jego system nerwowy wyczerpał się do dna. Siedzi bezmyślnie i nawet się nie cieszy.

      – Przemyski!

      Stasio wstaje.

      – Dlaczego? – pyta nauczyciel.

      Stasio patrzy błagalnie na kolegów.

      – Priewoschodnaja stiepień24 – brzęczą ze wszystkich stron klasy.

      – Priewoschodnaja stiepień – powtarza Stasio.

      – Co priewoschodnaja stiepień? – pyta nauczyciel, biorąc za pióro.

      – Jat'25 – podpowiada klasa zbyt głośno.

      – Jat' – powtarza Stasio.

      – Trzeba uważać – mówi nauczyciel.

      Uczeń z pierwszej ławki pokazuje mu na plecach dwa palce. Stasio sam przecież widzi: stoi i widzi, jak nauczyciel odszukuje jego kratkę w dzienniku i stawia powoli, i z rozmysłem wyraźną dwójkę.

      Piorun z jasnego nieba…

*

      Józio niecierpliwie oczekuje Stasia – sam mu drzwi otworzył i nie pozwalając zdjąć tornistra, zawołał:

      – Chodź, to ci coś pokażę.

      – Poczekaj, tylko zdejmę kalosze.

      – No prędzej. Wiesz: w tym nowym sklepie dodają do każdego kajetu jedną ogromną pieczątkę albo sześć małych, i do wyboru. A do brulionu dodają łańcuszek.

      – Jaki łańcuszek?

      – Prawdziwy.

      – Kłamiesz.

      Józio jest bezgranicznie zadowolony, że udało mu się zainteresować starszego brata swoim wielkim odkryciem.

      – O, widzisz: naklejka, bibuła, sześć pieczątek i stalka26.

      – Ta stalka nic niewarta.

      – No to co? A pieczątki ładne?

      – Tak sobie.

      Józio czuje żal do Stasia: sądził, że go olśni, oszołomi, a tymczasem… Nie wie biedak, że Stasio ma dwójkę z ruskiego.

      – Na obiad. Ludwika, zawołaj dzieci.

      Zosia wpada do pokoju. Spóźniła się: była w kuchni, a chciała wiedzieć, co Stasio powie, zobaczywszy bibułę, sześć pieczątek, naklejkę i stalkę dodane do jednego zwyczajnego kajetu.

      – No co? – pyta zaciekawiona.

      – Stasio, Józio, Zosia



<p>20</p>

wydawać lekcję (daw.) – odpowiadać, recytować przed kimś zadany materiał lekcyjny. [przypis edytorski]

<p>21</p>

naprzód – najpierw. [przypis edytorski]

<p>22</p>

kajet (daw.) – zeszyt. [przypis edytorski]

<p>23</p>

pedel (daw.) – woźny. [przypis edytorski]

<p>24</p>

priewoschodnaja stiepień (ros. превосходная степень) – stopień najwyższy przymiotnika. [przypis edytorski]

<p>25</p>

Jat' (ros. Jać, Ѣ, ѣ) – litera starej cyrylicy, zlała się całkowicie z e. Jej obecność w ortografii XX w. wynikała z wpływu języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, który był językiem liturgicznym. [przypis edytorski]

<p>26</p>

stalka (daw. pot.) – stalówka. [przypis edytorski]