Rzecz wyobraźni. Kazimierz Wyka

Читать онлайн.
Название Rzecz wyobraźni
Автор произведения Kazimierz Wyka
Жанр Зарубежная классика
Серия
Издательство Зарубежная классика
Год выпуска 0
isbn



Скачать книгу

tematem zamyślenia jest prawda historii. Najpiękniej w wierszu Historia jawi się ta znamienna dla owych zamyśleń równość historii wobec cierpienia. Odpatetycznia Pan historię, ściera łatwość legendy, lecz by ukazać wspólność i współczucie ludziom, którzy zawsze cierpieć musieli:

      Arkebuzy dymiące jeszcze widzę,

      jakby to wczoraj u głowic lont spłonął

      i kanonier jeszcze rękę trzymał,

      gdzie dziś wyrasta liść zielony.

      W błękicie powietrza jeszcze te miejsca puste,

      gdzie brak dłoni i rapierów śpiewu,

      gdzie teraz dzbany wrzące jak usta

      pełne, kipiące od gniewu.

      Ach, pułki kolorowe, kity u czaka,

      pożegnania wiotkie jak motyl świtu

      i rzęs trzepot, śpiew ptaka,

      pożegnalnego ptaka w ogrodzie.

      Nie to, że marzyć, bo marzyć krew,

      to krew ta sama spod kity czy hełmu.

      Czas tylko tak warczy jak lew

      przeciągając obłoków wełną.

      To równość skierowana ku przeszłości. Cierpieli jak my i przeminęli. Krew jest ta sama spod kity czy hełmu. Ta równość posiada także oblicze drugie. Przepływają w nas cierpienia nasze, one są dla nas najważniejsze, ale mimo ich doniosłości naszej – przeminą. Staną się miejscem pustym w przestrzeni, trawą na grobach, wspomnieniem. Istnieje i taka równość historii wobec cierpienia:

      Stoisz u okna. Za oknem

      armaty dudniąc jadą

      i w śmierci otwartym okiem

      mierzysz, jak będą głębokie

      otchłanie w dół.

      [……….]

      Wiesz, że cię tak postawiono,

      aby już szły bez końca

      przez ciebie czarne pochody

      spalonych jak węgiel ciał.

      I wiesz, i po głosie umiesz

      twarze spalone zrozumieć,

      choć ani ust, ani oczu,

      ni ciała spocznienia nocą,

      ani rozprysły dom.

(Wizerunek)

      Kształt historii, kształt religii. Kształt niepokoju, który pyta o sens doli ludzkiej, poczętej z ziemi, smutnej i współczucia godnej. Myślę, że jest to drugi, od nurtu historii nie mniej ważny, nurt liryki Pana. Przyznam się, że jest bardziej oczywisty w czytaniu, ale nie jest łatwy w analizie. Na pewno jest bardzo chrześcijański, w tym podwójnym obliczu chrześcijaństwa: prawda egzystencji ludzkiej, której nie wybielisz, nie wyłagodzisz, i prawda modlitwy, prawda zaświata. Obydwie prawdy żyją w liryce Pana. W tonacji uczuciowej, dzięki której żyją, jest moment chrześcijański również i w opanowaniu uczuć, jak opanowane być musi każde prawdziwe współczucie.

      Piszę to Panu, a ciągle myślę o tym przedziwnym wierszu Z szopką, o tym wspaniałym kontraście strofy pierwszej i ostatniej, o tych prawdach naszego bytu, nazwanych przez Pana w obrazach o równie zdumiewającym kontraście subtelności i ostrego realizmu:

      Górą białe konie przeszły,

      trop dymiący w kłębach stanął,

      w gwiazdach płonąc cicho trzeszczy

      wigilijne siano.

      Spoza gór czy sponad ziemi

      anioł biały? kruchy mróz?

      starcy w niebo nachyleni?

      Anioł biały szopkę niósł.

      [………]

      Aż na grudzie stopą lekką

      stanął niby mgłą i skałą,

      i koślawe, głodem ścięte

      ujrzał w grudę wbite – ciało,

      żeber czarnych łuki spięte,

      poskręcane rydle rąk,

      brzuch jak bęben życia – wzdęty,

      brzuch zsiniały, brzuch jak tłok,

      i zawrócił. W nieba plusk

      poczerniałą szopkę niósł.

      Wyosobnił Pan w oddzielną grupę swoje erotyki. Jest ich cztery zaledwie, za mało, by snuć sądy decydujące, ale i tak one to w Wierszach wybranych najbardziej może pozwalają stwierdzić, jak daleko Pan zaczyna od obyczajów duchowych dwudziestolecia. Mnie zaś w zakończeniu tego listu, którego długości nie weźmie mi Pan za złe, pozwalają powrócić do zdań, jakimi go rozpoczynałem: o tej poniechanej tradycji niedawnej…

      Widzimy dzisiaj, że poza nielicznymi bardzo wyjątkami, pisarstwu dwudziestolecia, a zwłaszcza jego liryce, brakowało zupełnie tonu miłości. Od Tetmajera112 nie mieliśmy prawdziwej liryki miłosnej. Spowodowały to zjawisko przede wszystkim przemiany obyczajowe, swoboda erotyczna tych lat. Ale słowo takim przemianom jest dosyć oporne, póki ktoś nie ośmieli. Otóż ośmieliły, tę specyficzną tonację erotyzmu wprowadziły, rozwinęły i kultywowały, należy im tę niewątpliwą zasługę pozostawić – pisarki nasze. Nie wszystkie. Pan wie dobrze, które mam na myśli. One to uczyniły z liryki miłosnej, jak pewna miła osoba rzekła mi wśród rumieńca – i ten rumieniec był cenniejszy od samej nazwy – uczyniły poezję owłosionego podbrzusza… Ta krzykliwa brutalność typu fizjologiczno-postępowego zastąpiła miłość swoistą filozofią mant. Manty, czyli modliszki, opisuje ich obyczaje Fabre113, są to owady, których samice w czasie zapładniania pożerają samców. Wielu z pisarzy ku tej filozofii mant podciągnęło się w sposób, który wnet zakasował nasze domorosłe modliszki. Biedne jadło mant…

      Uderza mnie przeto w erotykach Pana ich powściągliwość i czystość, być może, że jaskółki jakiejś innej, bardziej męskiej poezji miłosnej. Bo przyzna Pan, że tamta licytacja na erotyzm nie była sprawą bardzo męską. Uderza mnie powściągliwość tam, gdzie wśród modliszek bywało właśnie najgłośniej:

      Przysiadają na mnie modlitwy

      przelotne, ach przelotne.

      Elementarne bitwy,

      trwożne, samotne.

      Uczę się ciała na pamięć

      i umiem. Widać dusza

      jest jeszcze, która kłamie,

      i we mnie śmierć porusza.

(Pragnienia)

      Nie sądzę, by miłość była jedynie formą instynktu i doboru. Jest główniej formą wierności – i czytam:

      Nic ciemność. Przez nią przepłyniem,

      a ręce na niej – promień

      w błogosławionym czynie,

      w żyjącym gromie,

      bo i z krzemienia się śpiewa

      wieczność rosnąca – drzewa.

(Wyroki)

      Gdybym nie list Panu pisał, lecz recenzję, powinienem w tym miejscu przepowiadać Panu wiele się każącą spodziewać przyszłość poetycką. Pan wie? „Dawno nie mieliśmy debiutu, który w tak szerokiej i doskonałej skali” etc. Powiem Panu prościej i po przyjaźni: byłem do głębi i radośnie wzruszony, kiedy przed rokiem przeszło dotarły do mnie pierwsze liryki Pana. Nie zblakło nic z tego radosnego wzruszenia, kiedy je



<p>112</p>

Tetmajer, Kazimierz (1865–1940) – czołowy poeta Młodej Polski. [przypis edytorski]

<p>113</p>

Fabre, Jean Henri (1823–1915) – francuski humanista, pisarz, poeta i przyrodnik, w tej ostatniej dziedzinie zasłynął jako badacz owadów. [przypis edytorski]