Название | Prawidła życia |
---|---|
Автор произведения | Janusz Korczak |
Жанр | Эссе |
Серия | |
Издательство | Эссе |
Год выпуска | 0 |
isbn |
Dopiero rodzice wezwali doktorów.
– Owszem, rozpieszczony, rozkapryszony, to prawda, ale chory: nerwowy, nie rozumie.
– Co robić?
– Trzeba oddać do zakładu, bo w domu zanadto dokucza. Nie poradzicie sobie. Trzeba wiedzieć, jak się z takim obchodzić. Jeżeli ustępować, będzie gorzej. Nie wystarcza tylko nie drażnić.
Rodzicom żal było oddać chorego chłopca.
Powiedziałem:
– Musicie myśleć o zdrowym. Towarzystwo chorego brata szkodzi mu.
I wtedy ten nieduży chłopiec krzyknął:
– Nie chcę, żeby przeze mnie on wyszedł z domu. Już niech tak będzie, oddam mu wszystkie zabawki. Tam, ja wiem, tam będą go bili.
Napisałem o tym wcale nie dlatego, że wszyscy powinni tak robić. Można żądać dobroci, ale nie takiej, która jest poświęceniem.
Rodzeństwo może żyć w zgodzie, ale nie należy się dziwić, że wynikają spory.
O co? O piłkę, o miejsce przy stole, o atrament; kto się ma pierwszy myć, kto ma podnieść papierek. Jeden chce śpiewać, drugi, żeby było cicho. Jeden chce się bawić, drugi chce czytać.
Są spory, gdy od razu widać, kto ma słuszność, inne, gdy nie bardzo wiadomo. Jeden musi ustąpić – dobrowolnie albo na rozkaz. Czasem kłótnia, bójka i łzy.
Najgorzej, gdy mały przeszkadza starszemu w odrabianiu lekcji. Popycha, nudzi, wchodzi na stół, rusza kałamarz. Starszy chce prędzej skończyć, bo nie każdy umie długo siedzieć i myśleć uważnie. Mały trąca podczas pisania, a w szkole gniewają się, że niestarannie napisał.
Nie zawsze dorośli mają czas i cierpliwość, by dowiedzieć się dokładnie, jak było. Mówią:
„Ustąp małemu”.
Albo:
„Ustąp dziewczynce”.
Albo:
„Starszemu należy ustąpić”.
Przekonałem się, że najgorsze, zarówno w domu, jak w szkole, są ustępstwa wymuszone. Działają tylko na krótką chwilę. Potem jest gorzej. Poczucie krzywdy jątrzy4. Pozostaje osad niechęci. Pozostaje uraza. Przekonałem się, że lepiej nie wtrącać się wcale, niż sądzić bez zbadania powodów zatargu. Dorosłym wydaje się niekiedy, że kłótnia powstała o głupstwo. O byle co…
Nie. Dobrowolnych ustępstw i wybaczeń wśród rodzeństwa jest wiele.
Często skarżą się dorośli, że:
– Cały dzień się kłócą.
– Ciągle się kłócą.
– Nie przestają się kłócić.
– Ani chwili bez kłótni.
Przesada.
Jeśli liczyć, wypadną wśród niezgodnego rodzeństwa dwie, trzy, cztery kłótnie dziennie. Przypuśćmy, że każda kłótnia trwa piętnaście minut, więc razem godzina. Jedna godzina – to dużo, ale nie cały dzień. I może lepsza jest godzina wojny niż stały gniew i cicha, wzrastająca niechęć.
Przekonałem się, że boli i gniewa lekceważenie okazywane przez starsze rodzeństwo młodszemu.
I drażni, i gniewa, gdy młodszy żąda tych samych praw, które są udziałem starszych.
– Ja chcę też – mówi mały.
– Kiedy tak, więc ani jedno, ani drugie.5
Dla błędnej zasady równości albo dla przykładu odbiera się coś albo nakazuje starszemu.
Gdy później wyniknie kłótnia, nie o głupstwo chodzi, a o wzajemną niechęć.
Są dni lepsze i gorsze. Już było lepiej. Już było dobrze, znów się zaczyna.
Dlaczego?
Trzeba zbadać, trzeba wiedzieć, zanim się coś postanowi, trzeba rozpytać się, bo jakże można nie wiedząc radzić lub nauczać? Przekonałem się, że nie należy zaraz biec z pomocą. Lepiej poczekać, aż się uspokoją.
Przekonałem się, że więcej, dziesięćkroć więcej jest dobra niż zła, a zło można przeczekać spokojnie. Każda żywa istota, nie tylko człowiek, woli zgodę niż walkę, więc nie należy oskarżać…
Jeżeli w domu mieszka razem babcia i dziadzio, może być lepiej dla dzieci. Kiedy mama się gniewa, może babcia pocieszy; mama odmówi, może babcia pomoże. Więcej ma czasu, więc uważniej wysłucha. Ciekawe bywają opowiadania ludzi wiekowych. I w ogóle jakie to dziwne:
Babcia pamięta, jak mama była małą dziewczynką, tatuś młodym chłopcem. A jeszcze dawniej babcia była dzieckiem.
Pamięta dawne czasy. Inne były wtedy ulice i domy, inne lampy i zegary, nawet ludzie inni. Nie było takich wynalazków ani książek, ani zabawek i rozrywek.
Ci już umarli, tamtych jeszcze nie było na świecie.
I przychodzą trudne myśli, już nie tylko o tym, co jest na świecie, ale co było, i o tym, co będzie.
Dziwne, bardzo dziwne…
Dom – mieszkanie
Mieszkają ludzie w dużych miastach, małych miasteczkach i na wsi.
Domem rodzinnym może być chata, dworek, izba budynku drewnianego, jeden pokój lub wiele pokojów wysokiej kamienicy i pałac.
Dom może być własnością rodziców albo wynajęty od gospodarza, któremu co miesiąc płaci się komorne. Kto nie może zapłacić, że mieszka, musi się wyprowadzić.
Małe dzieci nic o tym nie wiedzą, ich łatwe myśli są takie:
„Tu jest moja mama i tata, tu jest moje łóżko i zabawki, tu śpię i jem, i biegnę do tego domu, gdy zimno, deszcz pada”.
Jak ptak do swego gniazda.
Dopiero później poznaje inne mieszkania; patrzy, trochę się wstydzi, trochę boi. Widzi inne mamy, inne stoły, łóżka i szafy. Dziwi się, myśli, porównywa6, wreszcie wie.
Już starszy chłopiec z małego miasta powiedział:
– Myślałem, że w Warszawie są wysokie góry i morze, i okręty, i wszędzie same pomniki jak na cmentarzu. Już nawet sam nie wiem, co myślałem.
Często poplącze się prawda i sen, i bajka.
Powiedziała starsza dziewczynka:
– Nie mogę sobie wyobrazić, jak ludzie w zimie mieszkają na wsi. Wszędzie śnieg, tak zimno, a oni tam siedzą.
Kiedy człowiek dobrze pozna własne mieszkanie, dopiero wtedy zaczyna myśleć o tym, co inaczej i daleko. Zupełnie jakby odbywał podróże myślą w nieznane kraje.
Bo małe dziecko bardzo wiele ma pracy, zanim własny dom zrozumie. Kto starszy, już nie pamięta nawet, jak oglądał pokój, podłogę, sufit i ściany, ile niezrozumiałych i trudnych widział rzeczy, ile niespodzianek i tajemnic spotkał.
Więc dziwna lampa, inna w dzień, wieczorem i w nocy.
Więc zegar, który tyka i dzwoni. Co w nim, dlaczego i po co. Spogląda mama na zegar i wie, że tatuś wróci niedługo do domu. Ten zegar jakby wie, co się dzieje za domem, wie, kiedy będzie ciemno, dzwoni, żeby jeść, spać i wstawać z łóżka. Ani na chwilę nie przestaje szeptać na ścianie.
Dziwne
4
5
6