Название | Gorące serca Część druga |
---|---|
Автор произведения | Diana Palmer |
Жанр | Остросюжетные любовные романы |
Серия | |
Издательство | Остросюжетные любовные романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-276-4781-8 |
– Robię się ważny – oświadczył Fred z pozorną powagą, ale zdradził go wesoły błysk w oczach. – Przecież jestem notariuszem – mruknął i przystawił na dokumencie pieczątkę.
– Dzięki, że wpadłeś – zwrócił się szeryf do Johna. – Tym razem mamy do czynienia z naprawdę brutalnym morderstwem.
– A za brutalnym morderstwem zawsze kryje się osobista zemsta – odparł John. – Będziemy w kontakcie. Dam ci znać, gdy tylko odkryjemy coś nowego. Dzięki, że podzieliłeś się ze mną informacjami.
– I nadal będę się dzielił – obiecał John. – Może raport z kryminalistyki rzuci więcej światła na tę sprawę. Będziesz przy autopsji?
– Tak.
– Chyba wyśle tam jednego z moich zastępców – powiedział Hayes, zerkając na Freda.
– Nie licz na mnie – krzyknął szybko Fred. – Mam w tym czasie bardzo ważne spotkanie.
– To taki wrażliwy facet – zwrócił się Hayes do Johna.
– Nic podobnego – bronił się Fred. – Kiedy musze patrzeć na sekcję zwłok , od razu dostaję jakiegoś uczulenia. Serio.
– W takim razie poślę Marlowa, nasz nowy nabytek. On się niczego nie boi, służył przedtem w piechocie morskiej.
– A ja na to jak na lato – rozpromienił się Fred. – Dzięki, szeryfie. Właśnie dlatego uwielbiamy z nim pracować – wyjaśnił Johnowi. – Ma miękkie serce.
– Nie wtedy, kiedy do niego celujesz – mruknął John i uśmiechnął się znacząco.
– Będę o tym pamiętał – odparł Fred.
Hayes Carson podczas pełnienia funkcji szeryfa brał udział w dwóch poważnych strzelaninach. Trzy razy został ranny. Po raz trzeci podczas nieudanego zamachu na jego osobę. Hayes nadal uważał, że nie należy rozwiązywać konfliktów, używając broni, co jednak nie przeszkadzało mu świetnie wywiązywać się z obowiązków. Miał nerwy jak ze stali.
– Nie musisz nikogo posyłać – powiedział John na pożegnanie. – Dopilnuję, żebyś dostał pełny raport. Dobrze, że Alice przynajmniej znalazła tę sierść.
– Łut szczęścia.
– Tak, i trzeba go dobrze wykorzystać. Dobra, wracam, do pracy. Zobaczę, co uda mi się ustalić o ofiarach obu morderstw. Do zobaczenia. Hayes.
– Uważaj na dowód, który ci przekazałem.
– Obiecuję.
W drodze do San Antonio Johnowi nie dawała spokoju myśl, że morderstwa zostały dokonane z wyjątkową brutalnością. Profilerzy z FBI często zwracali uwagę, że im bardziej osobiste motywy zbrodni, tym większa bezwzględność. Pierwszym podejrzanym był Rado, ale właściwie nie miał powodów, by mieszać się akurat do tej sprawy, nic go z nią nie łączyło. Przynajmniej na razie nie udało się takich powiązań odnaleźć.
John zostawił notkę, którą dostał od szeryfa, w laboratorium. Jeden z techników pokwitował odbiór i poinformował, że Longfellow co prawda nie ma, ale jutra wraca do pracy.
Potem John pojechał do biura i od razu zapukał do drzwi pułkownika.
– Coś nowego? – spytał pułkownik Gadsen Avery, marszcząc krzaczaste ciemne brwi.
– Tak. Chodzi o notkę, którą znaleźliśmy przy ciele denata. To prawdopodobnie pismo jego byłej dziewczyny, która został znaleziona martwa w pobliżu Jacobsville. Ją tez zamordowano. – John opadł ciężko na krzesło stojące naprzeciwko biurka pułkownika. – Poprosiła byłego chłopaka o pilne spotkanie i wspomniała o zeznaniach, które złożyła na policji. Teraz mamy kolejną notkę, z pewnością pisana przez tę sama osobę. Podrzuciłem ją już do laboratorium. Longfellow zbada ja jutro, bo dzisiaj jest na zwolnieniu.
– Ależ to wszystko razem splątane – westchnął ponuro Avery, poprawił się w fotelu i wyciągnął nogi na biurku. Założył ręce za głowę i uważnie przypatrzył się Johnowi, mrużąc oczy. Były w kolorze stali i odcinały się ostro od śniadej cery. – Jeżeli melinda McCarthy została zamordowana, a według mnie tak właśnie było, być może ktoś na wysokim szczeblu spróbuje nam przeszkodzić w śledztwie.
– Możemy się spodziewać nacisków od polityków.
– Niech próbują – uśmiechnął się Avery. – My też mamy znajomości. Dopadniemy winnego, nawet jeśli to agent DEA. – Gdyby zawiodły zwyczajne procedury, poprosimy o wstawiennictwo Casha Griera.
– Tak, Grier jest mistrzem polemik, nigdy nie zapomina języka w gębie i bardzo twórczo podchodzi do tworzenia nowych przekleństw – roześmiał się John.
– On właściwie w niektórych sytuacjach nawet nie musi otwierać ust. Kiedyś zatrzymał mojego znajomego za przekroczenie prędkości. Grier spojrzał na niego tak, że słowa były zasadzie niepotrzebne. Facet tak się przestraszył, że od razu pojechał zapłacić mandat. Ilekroć teraz przejeżdża w pobliżu Jacobsville, nie spuszcza oka z szybkościomierza.
– O Grierze krąży wiele legend.
– A większość z nich jest prawdziwa – mruknął pułkownik. – No dobrze, to co teraz robimy?
– Pogadam z Marquezem z miejscowej policji. Może udało im się sporządzić listę kontaktów obu ofiar i znaleźli coś ciekawego.
– Mogę coś doradzić?
– Każda pomoc mile widziana.
– Lepiej pogadaj z Calem Hollisterem.
– Bo zajmuje się gangami? – spytał John, który nie przepadał za Calem.
– Nie, chodzi o coś innego. Hollister dobrze zna księdza, który kiedyś był najemnikiem, a ten ksiądz prowadzi ośrodek na terytorium gangu Los Diablos Lobitos. Te łobuzy nigdy go nie zaczepiają, bo dobrze wiedzą, kim był w przeszłości. Podobno ten ksiądz chodzi nawet nocą po najbardziej niebezpiecznych uliczkach i nikt jeszcze nie odważył się go tknąć. Również dlatego, że przyjaźni się z przywódcą gangu Los Serpientes. Gdyby ktoś z Los Diablos wyrządził mu krzywdę, naraziłby się nie tylko gangowi Los Serpientes, ale także byłym kumplom księdza.
– Słyszałem o tym księdzu, ale nigdy go nie poznałem.
Poproś Hollistera, żeby was sobie przedstawi – poradził Avery. – Oczywiście obowiązuje go tajemnica spowiedzi, pewnie również dlatego na razie nie spadł mu włos z głowy. Warto z nim pogadać, bo może będzie miał coś ciekawego do powiedzenia o ofiarach albo ich znajomych. Zna też członków Los Lobitos, a jedna z naszych ofiar należała do tego gangu.
– Może naprowadzi nas na trop, a przydałby się przełom w śledztwie. Dzięki za radę, pułkowniku – powiedział John.
Pułkownik zamierzał coś odpowiedzieć, ale na jego biurku zadzwonił telefon. Słuchał przez chwilę a potem zwrócił się do Johna:
– Mam teraz pilną sprawę, pogadamy później.
John skinął głową i wyszedł z gabinetu.
Był zły, że musi poprosić o pomoc Hollistera. Denerwowało go, że ten facet wie o Sunny więcej niż on i zna ją o wiele dłużej. Dobrze przynajmniej, że nie uległa urokowi przystojnego policjanta. Może i marna pociecha, jednak dzięki temu rozmowa z Hollisterem będzie na pewno łatwiejsza do zniesienia.
– W czym mogę ci pomóc? – zapytał Hollister, uśmiechając się lekko.
– Chcę, żebyś mnie komuś przedstawił – odparł John.
–