Sybirpunk – tom 1. Michał Gołkowski

Читать онлайн.
Название Sybirpunk – tom 1
Автор произведения Michał Gołkowski
Жанр Историческая фантастика
Серия
Издательство Историческая фантастика
Год выпуска 0
isbn 9788379645374



Скачать книгу

      – Europejczyk?

      – E tam, nasz, tutejszy. Na własnej piersi wyhodowany.

      – No, jest tutaj... Chcesz poklikać?

      – Daj.

      Przysunąłem sobie krzesło, niepewnie ująłem równie archaiczny co stacja uniwersalny wskaźnik i zacząłem przewijać obrazki. Kulas znów założył swoje gogle i wrócił do projektowania, pająk zwinął się pod sufitem.

      Przeglądałem ekran po ekranie i szczerze mówiąc, coraz mniej mi się to podobało. Łańcuszki firm, karuzele płatności. Kilka razy przemknęło logo korporacji K-Mer, dzięki której ja, Kulas oraz pozostałe siedem milionów mieszkańców NeoSybirska i całej prowincji miało prąd oraz ciepłą wodę zimą i latem. Gdzieś po drodze mignęło nazwisko Daniłowa i kilku innych ludzi, których wspomniał w trakcie briefingu.

      – Kulas, będziesz mógł mi to przegrać na zamknięty nośnik w urządzeniu wyświetlającym? – zapytałem, skrolując kolejny wykres pełen zawrotnych sum.

      – Bez problemu.

      – I najlepiej zaznaczyć tego całego Valentę, gdziekolwiek pojawia się on albo jego firmy. Możesz go wyszukać w Strumieniu?

      – Się robi, Chudy. Łap.

      Na jednym z monitorów zaświeciło się okno wyszukiwarki, która zaczęła po kolei pokazywać wpisy: Marco Valenta, król sybirskiego węgla; fortuna króla wierzytelności; od zera do milionera; pałac z czarnego złota; Valenta wprowadza kolejną spółkę na moskiewską giełdę... I tak dalej w podobnym stylu.

      Aż ciężko było mi uwierzyć, że taki człowiek po prostu, ordynarnie, prymitywnie i ryzykownie wziął od kogoś pieniądze i nie oddał ich w terminie. Natomiast dokładnie tak mi to opisał Daniłow.

      – Coś mi tu śmierdzi – mruknąłem sam do siebie. – Przecież ten typ jest widoczny jak dziwka na scenie. Nawet nie próbuje się ukrywać, piszą o nim wszędzie... I co, ja mam go niby znaleźć? Przecież on się świeci jak psu jajca!

      – Chudy...

      – No co, nie powiesz, że jest inaczej? Patrz! Zdjęcia jego domu, tutaj jakieś sieci społecznościowe, tutaj fotka w sekretariacie gubernatora... Kulas, ten typ to jakaś lepsza persona, skoro ma taką prasę!

      – Chudy...

      – Albo się ukrył, nie? Nie oddał kasy i się schował! Kulas, wyciągnij mi wszystko, co na niego masz! Każda kartoteka, każdy plik, nawet mandaty policyjne...

      – Chudy!

      – Co? – Oderwałem się od ekranu, spojrzałem na Kulasa, który znów ściągnął swoje gogle i patrzył na mnie wymownie.

      – Spóźniłeś się, Chudy.

      Potrząsnąłem głową z niezrozumieniem. Kulas wymownym gestem pokazał na monitor... A ja zdrętwiałem.

      Jeden ekran. Drugi. Trzeci. Piąty, dziesiąty. Wszystkie stacje, wszystkie serwisy po kolei przełączały się w trybie pilnym na ujęcia z tego samego miejsca, nierzadko z tych samych kamer. Transmisja szła tu i tam z minimalnym opóźnieniem, operatorzy pokazywali inne ujęcia, robili swoje zbliżenia, ale wszystko to był przekaz tych samych wydarzeń, tych samych ludzi!

      Kulas machnął ręką, jeden z ekranów zamarł na stopklatce.

      Rozbłyski błękitnych lamp milicyjnych grawilotów zastygły, opancerzona grupa interwencyjna z bronią długą i w pełnych serwopancerzach wyprowadzała kogoś przez drzwi z odstrzelonymi zawiasami. Czarna szyba maski balistycznej obróciła się ku kamerzyście i tak została, dłoń w pancernej rękawicy już, już sięgała, żeby zasłonić obiektyw.

      Widoczna spoza rozpostartych palców twarz skutego kajdankami, ubranego w wytarmoszony garnitur cywila patrzyła z monitora prosto na mnie, spoglądając z takim samym, lekko rozbawionym zdziwieniem jak na przekazanych mi przez Daniłowa fotografiach.

      Pod stopklatką przeskakiwał pasek informacyjny, na którym bielały wyróżnione czerwoną obwódką wielkie litery:

      MARCO VALENTA ARESZTOWANY PRZEZ SŁUŻBY FEDERALNE

      Aresztowanie przedsiębiorcy kładzie się cieniem na cały światek neosybirskiego biznesu. Bezpodstawnie zatrzymany...

      Tylko u nas! Wszczepy, implanty, augmentacje i modyfikacje! Przestań być sobą, zostań kimkolwiek chcesz!...

      ...nie ma fizycznej możliwości, aby zgromadzone przez biznesmena nagrania mogły...

      ...afera na skalę iście federalną.

      

      Kurwa, jakie znowu nagrania? Jakie podsłuchy, jaki gubernator, jakie znów owoce morza za osiem tysięcy?!

      Kulas spojrzał na mnie z dezaprobatą. Sięgnął do miniaturowej lodówki, wyciągnął napoczętą litrową butelkę piwa i rozlał do dwóch umiarkowanie czystych szklanek. Szeloba usłużnie wysunęła ramię, chwyciła i podała mi moją.

      – Chudy, powiedz mi, przyjacielu: na jakim ty świecie żyjesz? – zapytał mnie Kulas, upiwszy łyk. – Zdarza ci się w ogóle oglądać wiadomości?

      – Telewizja kłamie – burknąłem, wciąż biegając oczami po ekranach.

      – Co nie zmienia faktu, że od dobrych kilku godzin całe miasto tylko tym żyje. Serio, nic nie słyszałeś? Nie obiło ci się o uszy? Szczęśliwe życie w ignorancji zatem.

      Normalnie bym mu się odszczeknął, ale teraz całą moją uwagę pochłaniały przeskakujące na monitorach informacje. Marco Valenta, król czarnego gazu... Multimilioner, biznesmen, filantrop. Dziś rano przekazał redakcji pretendującego do miana największego serwisu informacyjnego NeoSybirska nośnik z nagraniami, wykonanymi w jednym z klubów nocnych miasta. Zgromadzony materiał niedwuznacznie wskazuje, że obecnie rządzący i starający się wkrótce o reelekcję gubernator Stiepan Akimov dopuścił się...

      Najlepsza pasta czyszcząca do implantów chromowanych! Tylko od Rostech! Spróbuj i olśnij znajomych nieskazitelnym blaskiem! Rostech! Najlepsza pasta!...

      – Pieprzone reklamy! – Trzasnąłem dłonią o metalowy blat, aż podskoczyła szklanka. – Jak można w takiej chwili to przerwać!

      – Nie denerwuj się, Chudy, tak działa świat. Dzięki reklamom to wszystko się trzyma w kupie i nie rozwala. Masz, tutaj przecież leci praktycznie to samo i na trzech sąsiednich kanałach też – poradził mi flegmatycznie Kulas, który tymczasem otworzył sobie plastikowe opakowanie z samopodgrzewającym się ryżem i teraz jadł go niejednorazowym łyżkowidelcem z recyklingowanych odpadów. – Oglądaj kilka naraz, wtedy możesz sobie wypośrodkować przekaz.

      – Nie umiem tak, spierdalaj. Może ty masz oczopląs, a ja muszę mieć jedną warstwę informacji... Tak to widzę dwie, a nie oglądam żadnej. Przecież wiesz.

      Pokiwał głową: wiedział doskonale. Nawet kiedy służyliśmy razem, nie potrafiłem skutecznie używać soczewek augmentacyjnych ani durnego wyświetlacza na hełmie. Głównie dlatego nie tolerowałem jakichkolwiek wszczepów zmieniających postrzeganie rzeczywistości, nie i koniec.

      – No to naucz się z tym żyć.

      – Nauczyłem, ale co to za życie? Poza tym, jeśli twoim zdaniem to się nie sypie, to... Przecież kasa z reklam idzie prosto do kieszeni tamtych na górze, a telewizja i tak żre nasze podatki!