Название | Przestrzeń Zewnętrzna 4. Nieugięty |
---|---|
Автор произведения | Jack Campbell |
Жанр | Историческая фантастика |
Серия | Przestrzeń zewnętrzna |
Издательство | Историческая фантастика |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788379645183 |
– Już mówiłem. Mamy zapobiec wydostaniu się skażenia z Europy.
– W każdy możliwy sposób – dokończyła Wiktoria.
– Skąd pani wie, jaka jest treść wydanych mi rozkazów?
– To teraz najmniej ważne. Liczy się tylko fakt, że nasza operacja jest jedynym sposobem, by zapobiec wydostaniu się skażenia...
Na twarzy Nkosiego pojawiło się zaskoczenie.
– ...z powierzchni Europy. Na mocy wydanych mi rozkazów muszę wam na to zezwolić.
– Czy to aby na pewno dobra linia obrony? – zainteresował się Geary.
– Nie jest dobra, tylko doskonała. To przecież Układ Słoneczny. Tutaj zamiast bogów wyznaje się pisemne procedury, zasady i regulacje. Nie mogą mnie skazać za dokładne wykonywanie rozkazów. Tym sposobem uniknę wyroku śmierci.
Geary uśmiechnął się po raz pierwszy od wielu godzin.
– Czy pozostałym okrętom blokady wydano identyczne rozkazy? Czy ich załogi zachowają się podobnie jak pan?
– Na pewno poproszą swoich przełożonych o wytyczne – odparł Nkosi. – Pilnowanie szczelności blokady nie należy do ich podstawowych zadań, ale muszą nam przyjść z pomocą, jeśli tylko o to poprosimy. Jeśli tego nie zrobimy... jedynym, który zareaguje, może być Cole z Cienia. On nie wymiguje się od odpowiedzialności jak pozostali dowódcy.
– Będziemy musieli go powstrzymać? – zapytał Geary.
– Porozmawiam z nim. Cole jest zarozumiały, ale nikt nie może nazwać go głupcem. Zrozumie, podobnie jak ja, że powodzenie waszego planu jest naszą jedyną nadzieją. – Nkosi spojrzał w końcu prosto w oczy Geary’ego. – Przylecę osobiście na pokład waszego okrętu, aby obserwować przebieg operacji.
– Zapraszamy. Proszę zabrać ze sobą, kogo tylko pan chce, byleście pojawili się jak najszybciej.
– Zaraz każę przygotować wahadłowiec. Najpierw jednak skontaktuję się z porucznikiem Cole’em i zadbam, by choć ten jeden raz zachował dużą wstrzemięźliwość.
*
Komandorowi Nkosiemu towarzyszyło dwoje podoficerów odpowiadających za systemy uzbrojenia oraz doktor Palden, która była szefem personelu medycznego. Nkosi został z Gearym, a mat Tarrini zajęła się jego podwładnymi. Natomiast doktor Palden, kobieta w średnim wieku o smutnym spojrzeniu, zasypała Nasra serią natarczywych pytań, gdy tylko ruszyli w kierunku ambulatorium pokładowego.
– To znakomita lekarka – stwierdził komandor. – Niezwykle oddana. Bardzo jej zależało na zapoznaniu się z waszym sprzętem medycznym.
– Chciałbym, aby spotkał się pan z naszymi chłopcami, zanim wyruszą na akcję – odparł Geary, zmieniając temat.
Zaprowadził Nkosiego do doku, w którym czterdziestu komandosów czekało w równych szeregach. W pełnym opancerzeniu bardziej przypominali mechy niż ludzi. Wyglądali przerażająco, nawet dla tych, którzy zdążyli przywyknąć do ich obecności.
Jeśli Nkosi poczuł się przy nich niepewnie, to doskonale się maskował, dokonując szczegółowej inspekcji wskazanego przez Geary’ego zapasowego pancerza i studiując z uwagą jego plany.
– Przejdźmy do najważniejszego – rzucił, przenosząc wzrok na Johna. – Czy pańscy komandosi wiedzą, że muszą zrobić wszystko, by uchronić uprowadzonych przed zarażeniem, zanim każdego wpakują do pancerza?
– Oczywiście – odparł sierżant Orvis, zanim Geary zdążył otworzyć usta. – Admirale, czy pańskie rozkazy dotyczące porywaczy uległy zmianie?
– Nie. Ewakuujcie ich, jeśli będzie to możliwe, ale nie ryzykujcie. Jeśli uda wam się dostać na pokład wahadłowca i wrócić bez zabijania kogokolwiek, też będzie dobrze. Zadbajcie tylko o to, by napęd i system manewrowy tej maszyny zostały całkowicie zniszczone.
Orvis zasalutował, jego pancerna dłoń uniosła się na wysokość górnej krawędzi wizjera ciężkiego hełmu.
– Zrozumiano, sir. Rozwalić wahadłowiec, nie tykać załogi, o ile sama nie będzie się prosić o problemy.
– Zadowolony? – zapytał Geary komandora.
– Z mojej strony wszystko gra. Muszę jednak skonsultować się z doktor Palden.
Admirał wywołał ambulatorium. Doktor Nasr zachowywał zazwyczaj stoicki spokój, ale z obecnej miny można było wywnioskować, że Palden potraktowała go wyjątkowo ostro. Niemniej gdy padło pytanie komandora, jego specjalistka przyznała – aczkolwiek niechętnie – że sprzęt i procedury spełniają wyśrubowane normy.
Potem Nkosi wysłuchał opinii speca od uzbrojenia, który wykazał znacznie więcej entuzjazmu.
– Naprawdę świetny sprzęt – stwierdził. – Ci ludzie dadzą radę wykonać zadanie.
– To mi wystarczy – podsumował komandor.
– Wchodźcie na pokłady wahadłowców i rozpoczynajcie procedury startowe – rozkazał Orvisowi Geary.
Zaprowadził komandora na mostek, gdzie czekała na nich Tania.
– Może pani rozpoczynać operację odbijania zakładników – powiadomił ją.
– Dziękuję, admirale. – Desjani natychmiast wcisnęła klawisz komunikatora. – Rozpoczynamy operację odbicia zakładników. Wypuścić oba wahadłowce. Cała załoga pozostaje w gotowości bojowej.
Zająwszy miejsce obok Tani, Geary połączył się z Charbanem, który nie opuszczał swojej kabiny przez ostatnie dwa dni, aby utrzymywać stały kontakt z Tancerzami.
– Co słychać, generale?
Zapytany skrzywił się, zanim odpowiedział:
– Marnie się czuję, admirale. Jak wyglądam?
– Tak jak pan się czuje – przyznał Geary. Sądząc po wyglądzie, emerytowany generał musiał skorzystać z co najmniej jednego stim-packa, aby zachować trzeźwość umysłu. – Czy Tancerze będą się trzymali z dala od Europy podczas naszej akcji?
– Zobaczymy, co zrobią, kiedy wyślemy ludzi na dół. – Charban przeczesał dłonią rzadkie włosy. – Chyba zdołałem im wytłumaczyć, że nie mogą wylądować na Europie. Na razie trzymają się od niej z dala. Jestem też niemal pewien, że wiedzą, dlaczego nie powinni się do niej zbliżać.
– Powiedział im pan? – Admirał nie był do końca przekonany, co o tym sądzić. Powinniśmy im powiedzieć prawdę, jeśli naprawdę zależy nam na tym, by trzymali się z dala od Europy. Z drugiej strony czuję ogromny... wstyd z powodu konieczności wyjawienia Obcym, co nasza rasa uczyniła z tym księżycem. Ale czy to wystarczający powód, by nie mówić prawdy? Wydaje mi się, że to jedna z tych tajemnic, których nie powinno trzymać się w sekrecie.
– Słucham?
– Wyjaśnię przy innej okazji. Wahadłowcom wydano przed chwilą rozkaz startu, zatem od rozpoczęcia zrzutu dzieli nas tylko dwadzieścia minut. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, podejmiemy komandosów już po sterylizacji pancerzy jakieś półtorej godziny później. Do tego czasu proszę pozostawać w kontakcie z Tancerzami i robić co w pana mocy, by nie mieszali się w nasze sprawy.
– Tak jest. – Charban odchylił się w fotelu i zasalutował celowo niedbale. – Wie pan, czego chciałbym się teraz najbardziej dowiedzieć? Powiem panu: tego, co oni myślą o nas. Wiedzą już, że toczymy wojny, bombardujemy planety i jesteśmy zdolni do krzywdzenia