Название | Arabski książe |
---|---|
Автор произведения | Tanya Valko |
Жанр | Современная зарубежная литература |
Серия | Arabska żona |
Издательство | Современная зарубежная литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788381699426 |
– Tak… – Saudyjczyk wygląda, jakby piorun w niego trafił. Nawet jego rzadkie włosy się nastroszyły.
– Ani ojciec, ani córka nie wyszli już z kierowanej przez pana placówki. Pytanie brzmi: gdzie są? A może gdzie są ich ciała?
– Jakie ciała?
Hamid, nie zważając na stanowisko swego rozmówcy, wyciąga walkie-talkie i wydaje polecenie swojemu podwładnemu:
– Dawaj mi tu bezpiekę i mutawwę. – Po czym zwraca się do dyplomaty, który szarzeje na twarzy i ściąga usta w ciup: – Może oni odświeżą panu pamięć.
Mężczyźni w milczeniu mierzą się wzrokiem aż do momentu, gdy pojawiają się podwładni ambasadora.
– Takie było polecenie kierownika placówki. – Broni się facet od bezpieczeństwa. – Ja nie miałem z tym nic wspólnego. – Zaprzeczając całym sobą, macha rękami na boki. – Powiedzieli, że ojciec ma wykonać zbrodnię honorową, a potem, żeby najlepiej ze sobą skończył. To i on sam, bez żadnej namowy czy pomocy, skończył – przerażony ubek zeznaje jak na spowiedzi.
– Kto zasugerował tę zbrodnię honorową? Co was obchodziło ich prywatne życie? Dlaczego dokonano jej na terenie saudyjskiej placówki dyplomatycznej? – Hamid zarzuca ich pytaniami, a podejrzani coraz bardziej kurczą się w sobie.
Jedynie młody mutawwa z rozcapierzoną na boki brodą nie okazuje skruchy ani strachu. Patrzy na przybyłego spod oka i ciągle zaciska pięści. Nie uchodzi to uwagi Hamida. Binladen ma się przed tym porywczym typkiem na baczności, kontroluje każdy jego ruch czy choćby głębszy oddech.
– Grzeszne zachowanie saudyjskich kobiet kala nie tylko ich rodziny, klany, ale także ich ojczyznę – wypowiada się niepytany dewot. – To zmaza, którą należało zmyć.
– Co ty bredzisz, człowieku? Takie wykroczenie, jakie wyście tu popełnili, nakłaniając do przestępstwa nieszczęsnego ojca, jest karane! A za zbrodnie pseudohonorowe, nawet na terenie naszego ortodoksyjnego kraju, grozi kryminał. Jeśli uważasz inaczej, to znaczy tylko jedno: jesteś fundamentalistą. A za to należy cię zamknąć w więzieniu i poddać resocjalizacji. Długoterminowej!
– Szlajanie się kobiet uważasz za normalne? Cóż, mając taką żonę, musisz się ratować każdym wytłumaczeniem. – Tamten dogryza nieoczekiwanie, co całkiem zbija z tropu zbulwersowanego Binladena. Skąd ten szalony policjant religijny zna jego żonę i co wie o jej prowadzeniu się?
– Że co? – Hamid w jednej chwili traci całą swoją elokwencję.
– To, co słyszysz, jaśnie panie. Nawet bogacz nie kupi cnoty własnej rozpustnej kobiety. Honor muzułmańskich mężczyzn leży między udami ich żon, a ty już takowego dawno nie posiadasz. I nawet honorowa zbrodnia nie pomoże ci go odzyskać.
Gdyby nie to, że w tej chwili gwałtownie otwierają się drzwi gabinetu, Hamid rzuciłby się na fanatyka, bo jeszcze nikt w życiu tak go nie obraził. Do środka, bez zaproszenia, wparowuje młoda kobieta o jasnej karnacji, co można wywnioskować jedynie ze skóry wokół oczu, bo ma na sobie wiele warstw czarnego materiału szerokiej ponad miarę abai i nikab39. Na dłonie nałożyła czarne stylonowe rękawiczki, a stopy ma obute w czarne skarpety i mokasyny.
– Mój mąż bardzo dobrze wykonuje swoje obowiązki. – Nie wiadomo, o kim tak pochlebnie się wypowiada łamaną arabszczyzną, ale kiedy rzuca pełnym podziwu jasnym okiem na brodacza mutawwę, Hamid jest już w domu. – Ta dziwka, pseudolekarka Zajnab szlajała się z niewiernym! – wykrzykuje podekscytowana, machając bezładnie rękami. – A jej koleżanka Miriam Binladen nie była lepsza. Sama zachowywała się jak niewierna! Taką to od razu ukamienować, szarmutę40 jedną!
– Wyprowadźcie tę szaloną konwertytkę – ambasador mówi cichym, ale stanowczym głosem. – To przez nią wszystkie te kłopoty. Daliśmy się zwieść babskiej zawiści i plotkom. My, mężczyźni. Ech!
– Proszę przygotować ciała ofiar do transportu do ojczyzny. – Hamid traci cały zapał i werwę, jakby nagle uszło z niego powietrze. W życiu nie spodziewałby się takich wieści o swojej ukochanej Miriam. Jest zdruzgotany, ale obowiązki trzeba wykonać. Na rozpacz przyjdzie czas później. – Oto pismo odwołujące jego ekscelencję w trybie natychmiastowym. Ma pan czas do końca tygodnia na powrót do kraju. Siedem dni – powtarza surowy wizytator, po czym wręcza ambasadorowi kopertę z odciśniętą pieczęcią królewską na czerwonym laku. Dyplomata przyjmuje ją z pokorą i szacunkiem. Wie, że na tym jego degradacja się nie skończy, ale nie ma dokąd uciec ani gdzie się ukryć, bo saudyjskie służby znajdą go wszędzie. – Pracownicy do spraw bezpieczeństwa wracają do Arabii Saudyjskiej jutrzejszym lotem. Oto wasze odwołania. – Binladen wciska w ręce rozmówcy kolejne szeleszczące argumenty. – Said mutawwa po natychmiastowej deportacji zostanie odtransportowany do Dżeddy, gdzie w ośrodku resocjalizacyjnym zostanie poddany antyfundamentalistycznej terapii. Jego żona to samo, ale w ośrodku dla kobiet w Rijadzie. Pozostali dyplomaci, zajmujący się sprawami politycznymi, do spraw religii, personalnymi i konsularnymi, pod kierownictwem mojego współpracownika zbiorą całą dokumentację dotyczącą tematu. O ich odwołaniu zadecyduje się w terminie późniejszym. Kierownictwo placówki tymczasowo obejmie komisarz. – Hamid wskazuje palcem na towarzysza, z którym tu przyleciał.
Nie czekając na kolejne niczym nieuzasadnione tłumaczenia, wzburzony Binladen z krwawiącym sercem wychodzi z gabinetu. Na korytarzu w kącie cicho przyczajona czeka na niego konwertytka Laila.
– Żebyś nie był już taki zadowolony z siebie, ty wredny draniu – cedzi niewyraźnie przez zęby. – Te twoje ekskluzywne perfumy oud41 już nie zabiją smrodu gówna, który dobywa się z waszej niby-nowoczesnej, obrzydliwie bogatej rodziny. – Wylewa z siebie żółć zawiści i jad zemsty. – Masz! – Wciska Hamidowi w rękę sporą kopertę, którą trzymała ukrytą pod zwojami abai. – Żebyś nie sądził, że jestem gołosłowna.
Binladen nie może się oprzeć i od razu otwiera przesyłkę. Na zdjęciu widzi swoją piękną żonę. Kokieteryjnie uśmiechnięta, siedzi ramię w ramię z przystojnym młodym mężczyzną o jasnej jak mleko karnacji z paroma figlarnymi piegami na nosie. Ależ młody, pierwsze co przychodzi do głowy Hamidowi. Co najmniej piętnaście lat młodszy ode mnie. I uroczy. Nieobciążony piętnem terrorystycznej rodziny. Niemający na sumieniu żadnych zbrodni, które ja popełniłem, choć w dobrej wierze i dla wyższych celów. Wzdycha ciężko i zaciska szczęki. Kogóż moja cudowna Miriam wybierze?, zastanawia się. Ja typowałbym tego młokosa.
– I co teraz powiesz, cwaniaczku? – Laila, która po arabsku ledwo co duka, wplatając angielskie słówka, teraz się zapomina i mówi w swym ojczystym języku. – Co ty na to, ważniaku? – Złośliwie rechoce pod nosem.
– To nie mydło, nie zmydli się – odpowiada po polsku zdruzgotany, lecz trzymający fason mąż, pozostawiając donosicielkę w całkowitym szoku, bo wygląda na to, że cały jej chytry denuncjatorski plan diabli wzięli. Takiej reakcji saudyjskiego mężczyzny w życiu
39
40
41