Pożądanie o smaku latte. Monika Hołyk-Arora

Читать онлайн.
Название Pożądanie o smaku latte
Автор произведения Monika Hołyk-Arora
Жанр Современные любовные романы
Серия
Издательство Современные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-8166-103-4



Скачать книгу

Z całym szacunkiem panie Patrepoulos, opłata jest zdecydowanie zawyżona… − zaoponował wyraźnie zdenerwowany całą sytuacją pierwszy oficer.

      − Jest podwojona − sprecyzował w odpowiedzi Costas. − Ale i tak się na nią zgadzam. Chcę zatrzymać się w tej, nie żadnej innej przystani, na minimum trzy dni!

      − Ale…

      Upór podwładnego zaczynał go irytować.

      − Żadnych dyskusji! − uciął, zanim mężczyzna zdążył dokończyć zdanie. − To polecenie służbowe i oczekuję, iż zostanie ono niezwłocznie wykonane.

      Pierwszy oficer skinął głową na znak zgody i kłaniając się lekko, oddalił się w kierunku łodzi, którą miał powrócić na brzeg. Costas natomiast przysiadł na pobliskiej sofie. Obserwując światła Mariny, uśmiechnął się do własnych myśli.

      Katarzyna okazała się doskonałą businesswoman. Nie dość, iż w ten dyskretny sposób podkreśliła swoją przewagę, to również pokazała, że nie zależy jej aż tak bardzo na jego obecności w ich niewielkim, ale doskonale prosperującym interesie.

      Wspólniczka Anastazji wzbudziła w nim podziw, co sprawiło, że zaczął ją postrzegać w zupełnie inny sposób. Poznawszy ją na początku sezonu, błędnie ją ocenił. Sądził bowiem, iż jest jedynie nikłym cieniem imponującej, pracowitej oraz niezwykłej przyjaciółki. Pod powłoką słodkiej i miłej niewiasty kryła się kobieta posiadająca dużą dozę uporu. Okazała go pamiętnego wieczora, dziś zaś utrwaliła to wrażenie. Zaczynał powoli rozumieć fascynację Agenora, który najwidoczniej od pierwszej chwili dostrzegł w niej to, co dla innych długo pozostawało niewidoczne.

      Georgis w tym czasie dobił do brzegu i żwawym krokiem ruszył w kierunku bosmanatu, żeby wypełnić powierzone mu obowiązki. Costas zaś czekał tylko na moment, gdy będzie mógł zejść na ląd i odnaleźć Anastazję. Miał nadzieję, iż nikt zawczasu nie poinformuje jej o jego przybyciu. Pragnął bowiem na własne oczy zobaczyć, jaka będzie jej pierwsza reakcja, kiedy go ujrzy.

      Leżąc na podwójnym łożu w kajucie, przeklinał w myślach swoją nierozwagę graniczącą z lekkomyślnością. Anastazja najwidoczniej go unikała! Spędził dwie godziny na brzegu, najpierw w restauracji, a później w barze, na marne czekając, aż kobieta, dla której przypłynął do Turcji, wreszcie się pojawi. Katarzyna prawdopodobnie zawiadomiła ją o jego obecności i umożliwiła jej pozostanie w prywatnej części przystani.

      − I tak w końcu będziesz musiała się ze mną spotkać − mruknął niemal przez sen, przywołując w myślach obraz kobiety, która na dobre zagościła w jego sercu. − Choćbym miał tu czekać na ciebie nawet i tydzień…

      Pogrążał się w coraz głębszym śnie, mięśnie twarzy rozluźniły się nieco, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Miał nadzieję, że już wkrótce odnajdzie złoty środek − balans równoważący wszystko to, co ważne w życiu zawodowym i prywatnym. Musiał tylko wykazać się sprytem, rozwagą i cierpliwością.

      Rozdział 3

      Burza emocji

      Obudziła się, łagodnie przeciągając się w miękkim łóżku. Jej mięśnie były całkiem zrelaksowane, a ona czuła się niemal jak nowo narodzona. Uśmiechnęła się, lekko przy tym ziewając. Przespała całą noc, nie budząc się ani razu, co było dla niej pewną nowością. Zwykle miewała dosyć poważne problemy ze snem, a dolegliwości te w ostatnich tygodniach znacznie się nasiliły. Ponownie przymknęła na moment powieki i rozkoszując się przyjemnym błogostanem, zapadła w drzemkę. Być może tak na nią podziałała świadomość, że nie musi śpieszyć się do pracy. Tym razem to ona była gościem mogącym oczekiwać doskonałej jakości serwisu i poziomu usług adekwatnych do ceny, jaką płaciła za hotel.

      Chłodny prysznic schłodził rozgrzane ciało i przegonił resztki snu, kryjące się gdzieś w zakątkach oczu. Przeglądając się w dużym, lekko zaparowanym łazienkowym lustrze, ze zdziwieniem dostrzegła swoje rozpromienione oblicze. Miała wrażenie, jakby przez tę jedną noc odmłodniała o kilka dobrych lat, odzyskując dawną radość i umiarkowany optymizm. Zrobiła delikatny makijaż, doskonale podkreślający jej błękitne oczy oraz spryskała się ulubionymi perfumami. Miało jej to dodać pewności siebie, która już za kilkadziesiąt minut mogła się przydać w czasie konfrontacji z Costasem. Właściwie nie do końca wiedziała, dlaczego nagle zdecydowała się z nim spotkać. Nie była też pewna, czy przypadkiem mężczyzna nie wyprosi jej z biura w ten sam sposób, w jaki Katarzyna jakiś czas temu poprosiła go o opuszczenie Turkuaz Marina.

      Lekkie śniadanie, na które składały się owoce i jogurt, zjadła bardziej z przyzwyczajenia niż z głodu. Burza emocji, która wcześniej zdawała się być jedynie ekscytującym podnieceniem, stawała się coraz silniejsza.

      Nerwowo zerknęła na zegarek, którego wskazówki zdawały się poruszać w zwolnionym tempie. Najprawdopodobniej dostosowywały się one do jej własnego oddechu. Ten co jakiś czas wstrzymywał się na skutek wątpliwości, które nagle zaczęły ją ogarniać. Dochodziła dziesiąta rano, nie miała więc co zwlekać. Skoro powiedziała już „A” oraz „B”, należało też dopowiedzieć „C” i faktycznie spotkać się z Costasem Patrepoulosem.

      Wsiadła do niewielkiego autka i włączywszy radio niemal na cały regulator, odpaliła silnik. Sunąc powoli hotelową uliczką wiodącą wśród drzew i krzewów, miała wrażenie, że znajduje się w rajskim ogrodzie. To spowodowało, iż uśmiechnęła się do własnych myśli. Pomachała na do widzenia strażnikowi hotelowemu, który chwilę wcześniej podniósł szlaban, umożliwiając jej wyjechanie na ulicę. W odpowiedzi na ten gest, starszy mężczyzna uśmiechnął się do niej i krzyknął donośnie: Kalimera!

      Oby faktycznie, zgodnie z jego życzeniem, ten dzień okazał się dobry, pomyślała stojąc w korku przy jedynych światłach drogowych w Ixia.

      Oczekiwanie

      Nerwowym krokiem przemierzał pokład jachtu, wzbudzając tym samym niepokój całej załogi. Pomimo usilnych starań, nie udało mu się spotkać Anastazji również o poranku. Po prostu nigdzie jej nie było! Odwiedził bosmanat przynajmniej trzy razy, wzbudzając tym niemałą irytację Katarzyny. Zjadł śniadanie w restauracji nad brzegiem morza; ba, wypił nawet kawę, i to latte, mając nadzieję, że kobieta, której wyglądał, w końcu do niego dołączy. Niestety, zawiódł się i tym razem.

      Nie wiedział, co robić. Zaczynało brakować mu cierpliwości, ale i pomysłów jak zaaranżować spotkanie, skoro ta uparta niewiasta tak skutecznie go unikała! Zresztą nie ona jedna! Wszyscy obecni na pokładzie członkowie załogi, łącznie z Georgisem, schodzili mu z drogi, obawiając się wybuchu, który niechybnie musiał kiedyś nastąpić.

      Zaklął pod nosem, jednocześnie przeklinając po raz kolejny własną spontaniczność i ciesząc się, że zdecydował się naprawić jeden z największych błędów swojego życia. W końcu to za jej sprawą stawał się lepszym człowiekiem, lepszym mężczyzną! Jeszcze kilka lat temu nie zdobyłby się na to, aby pochylić głowę i przyznać się do błędu. Po prostu szedłby w zaparte, że nic takiego się nie stało, a ona była jedynie kolejną przygodą, o której nie warto pamiętać. Ratowałby swój honor i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze. Dziś wiedział, że są rzeczy ważniejsze od męskiej dumy. Na przykład ona − Anastazja.

      Nagle, przez rozsunięte drzwi jachtu, zauważył ruch w okolicach bosmanatu. Z tej odległości jednak nie miał szans powiedzieć z całą pewnością, kogo tam zobaczył. Jednym zwinnym ruchem, jakby od tego zależało jego życie, sięgnął przez stół, w kierunku leżącej nieopodal lornetki. Niestety zanim to uczynił, cień kobiety zniknął za drzwiami. Westchnął ciężko i postanowił potraktować to jako znak − musiał być bardziej konsekwentny w swoich działaniach. Po raz kolejny dziś zejdzie na ląd, ale tym razem wprost zapyta o to, gdzie