Название | Gdybyś mnie teraz zobaczył |
---|---|
Автор произведения | Cecelia Ahern |
Жанр | Поэзия |
Серия | |
Издательство | Поэзия |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-287-1326-0 |
Odwróciła się powoli. Ivan wygładził koszulę, żeby jako tako się prezentować. Kiedy spojrzała w jego kierunku, uśmiechnął się.
– Hej. – Poczuł się nagle bardzo zawstydzony.
Elizabeth potarła oczy zmęczonym gestem i otworzyła je znowu.
– Och, Elizabeth, dostajesz kręćka – szepnęła. Przygryzła wargę i ruszyła prosto na Ivana.
5
Dokładnie w tym momencie Elizabeth uznała, że traci zmysły. Wiedziała, że to się stanie. Najpierw matka i siostra, a teraz przyszła jej kolej. Przez kilka ostatnich dni czuła się bardzo niepewnie, jakby ktoś nieustannie ją obserwował. Zamknęła na klucz wszystkie drzwi, zasunęła zasłony, włączyła alarm. To powinno wystarczyć, ale zamierzała uczynić kolejny krok.
Przemierzyła szybkim krokiem salon, chwyciła pogrzebacz i wymaszerowała z pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. Ruszyła na górę. Już w sypialni spojrzała na inny pogrzebacz leżący na jej szafce nocnej, wywróciła oczami i zgasiła światło. Naprawdę traciła zdrowy rozsądek.
Ivan wyszedł zza kanapy i rozejrzał się dookoła. Schował się tam, myśląc, że Elizabeth zamierza go pobić. Kiedy wybiegła z salonu, usłyszał chrobot klucza w zamku. Opadł na kanapę zawiedziony, jak nigdy przedtem. Elizabeth nadal go nie widziała.
Nie jestem zaczarowany. Nie potrafię skrzyżować ramion, skinąć głową, mrugnąć i zniknąć, a potem pojawić się nagle na szczycie regału z książkami. Nic podobnego. Nie mieszkam również w lampie, nie mam śmiesznych małych uszu, wielkich włochatych stóp ani skrzydeł. Nie zamieniam wypadających mleczaków na pieniążki, nie zostawiam prezentów pod choinką ani nie chowam po domu czekoladowych jajek wielkanocnych. Nie potrafię latać, wspinać się po ścianach budynków ani biegać szybciej niż światło. Nie potrafię również otwierać drzwi.
Ktoś musi to zrobić za mnie. Dorośli uważają, że to bardzo zabawne, choć momentami żenujące, kiedy ich pociechy otwierają przed nami drzwi publicznie. Nie rozumiem tego. Ja przecież nie śmieję się z dorosłych dlatego, że nie potrafią się wspinać na drzewa albo powiedzieć alfabetu od końca. Jest to dla nich fizycznie niemożliwe. Nie znaczy to, że są potworami albo dziwakami.
Elizabeth wcale nie musiała zamykać wieczorem salonu na klucz, bo i tak nie mógłbym nacisnąć klamki. Jak już mówiłem, nie jestem superbohaterem. Moją niezwykłą mocą jest dar przyjaźni. Słucham ludzi i tego, co chcą powiedzieć. Rozumiem intonację ich głosu, słowa, których używają, a przede wszystkim słyszę to, czego nie mówią.
Tej nocy nie mogłem robić nic innego, jak tylko myśleć o moim nowym przyjacielu, Luke’u. Od czasu do czasu muszę robić takie rzeczy, tworzyć coś w rodzaju notatek w głowie, żeby potem wypełnić raport dla swoich szefów. Lubią mieć informacje o wszystkich zadaniach, w celach szkoleniowych. Cały czas zatrudniamy nowych ludzi. W zasadzie to pomiędzy jedną a drugą misją prowadzę wykłady dla kandydatów do pracy.
Tej nocy musiałem zastanowić się, dlaczego tutaj jestem. Co sprawiło, że Luke mnie zobaczył? Jaką mógł odnieść korzyść z mojej przyjaźni? Podchodzimy do naszej pracy bardzo poważnie i zawsze musimy przedstawić w firmie krótką historię naszych przyjaciół oraz wytyczone cele. Zawsze potrafiłem od razu zidentyfikować problem, ale tym razem scenariusz był nietypowy. Bo, widzicie, nigdy jeszcze nie zaprzyjaźniłem się z dorosłym. To oczywiste dla każdego, kto kiedykolwiek miał do czynienia z tym typem ludzi.
Zawsze trzymają się wyznaczonych planów i terminów, koncentrują się na najbardziej nieistotnych rzeczach, jakie można sobie wyobrazić, jak pożyczki czy wyciągi z konta. Przecież każdy wie, że nie pieniądze, ale otaczający ich ludzie wywołują u nich uśmiech i poczucie szczęścia. Tymczasem dorosłym zależy tylko na pracy. Nie chcą się bawić. Ja też pracuję bardzo ciężko, ale zabawa jest moim ulubionym zajęciem.
Przyjrzyjmy się dla przykładu Elizabeth; leży w łóżku i martwi się o podatki, rachunki za telefon, niańki dla dzieci i kolory farb. Jeżeli nie można pomalować ścian na magnoliowo, to co z tego? Przecież jest milion innych kolorów, które można wykorzystać. Jeżeli nie można zapłacić chwilowo rachunku za telefon, zawsze można napisać list do telekomunikacji i poinformować ich o tym. Dorośli zapominają, że zawsze jest kilka wyjść z sytuacji, a przede wszystkim o tym, iż takie rzeczy są naprawdę nieistotne. Powinni skoncentrować się na tym, co mają, a nie na tym, czego nie mają.
Ale znowu odchodzę od mojej opowieści.
Tej nocy, zamknięty w salonie Elizabeth, niepokoiłem się o moją pracę. Nigdy przedtem coś takiego mi się nie przydarzyło. Martwiłem się, ponieważ nie wiedziałem, dlaczego znalazłem się w tym domu. Sytuacja rodzinna Luke’a była skomplikowana, ale to normalna rzecz. Poza tym wiedziałem, że czuje się kochany. Był szczęśliwy, lubił się bawić, sypiał dobrze w nocy, zjadał wszystkie posiłki, miał fajnego przyjaciela o imieniu Sam, a kiedy mówił, słuchałem i słuchałem, usiłując dotrzeć do słów, których nie wypowiadał, i nie znalazłem niczego. Luke bał się swojej mamy, lubił mieszkać z ciotką i rozmawiać o warzywach z dziadkiem. Mimo to widział mnie codziennie i chciał się ze mną bawić, co oznaczało, że mnie potrzebuje.
Natomiast Elizabeth sypiała bardzo źle, mało jadła i ciągle otaczała ją cisza tak głośna, że niemal ogłuszająca. Nie miała nikogo bliskiego, a przynajmniej ja tego nie zauważyłem, a w tym, co mówiła, rozbrzmiewało wiele niewypowiedzianych słów. Słyszała, jak podziękowałem jej za jedzenie, poczuła kilka razy mój oddech, usłyszała skrzypienie skórzanego obicia kanapy, kiedy się na niej wierciłem, ale nie mogła mnie zobaczyć. Nie potrafiła również znieść mojej obecności w domu.
Elizabeth zdecydowanie nie chciała się bawić.
Poza tym była dorosła. Denerwowała mnie. Nie wiedziała, co to prawdziwa radość, a uwierzcie mi, przez cały weekend usiłowałem ją wielokrotnie rozbawić. Nie mogłem zatem być tutaj po to, żeby jej pomóc. To byłoby niespotykane.
Ludzie zazwyczaj nazywają mnie niewidzialnym lub zmyślonym przyjacielem, zupełnie jakby otaczała mnie jakaś tajemnica. Czytałem wiele książek napisanych przez dorosłych, w których zastanawiali się, dlaczego dzieci mnie widzą, dlaczego wierzą we mnie tak bardzo i tak długo, a potem nagle przestają i wracają do normalnego zachowania. Oglądałem programy telewizyjne o tym, dlaczego dzieci wymyślają ludzi mojego pokroju.
Gwoli wyjaśnienia: nie jestem ani niewidzialny, ani zmyślony. Spaceruję ulicami, tak samo jak wy. Osoby pokroju Luke’a wcale nie postanawiają nagle, że zaczną mnie widzieć. Po prostu w pewnej chwili mnie dostrzegają. To ludzie tacy jak wy albo Elizabeth nie widzą mnie z wyboru, bo nie chcą.
6
Elizabeth obudziła się osiem po szóstej rano. Słońce wpadało przez okno sypialni, świecąc jej prosto w twarz.
Zawsze spała z odsłoniętymi zasłonami. Pozostało jej to z dzieciństwa spędzonego na farmie. Leżąc w łóżku, obserwowała wtedy ogród i bramę wejściową, za nią zaś kilometrową drogę dojazdową, prowadzącą przez pola. Mogła na niej zobaczyć mamę wracającą ze swoich wielkich wypraw. Rozpoznawała ją po chodzie. Dwadzieścia minut, jakie zajmowało jej dotarcie do farmy, zawsze wydawało się Elizabeth wiecznością.
Tak, ta droga miała swoje sposoby, żeby drażnić małą Elizabeth.
Przez okno słychać też było znajome skrzypienie bramy. Zardzewiałe zawiasy działały niczym transparent powitalny dla matki. Elizabeth i kochała tę bramę, i nienawidziła jej. Drażniła ją, zupełnie jak droga. Czasami, kiedy słyszała jej skrzypienie, biegła, żeby zobaczyć, kto przyszedł,