Z dala od świateł. Samantha Young

Читать онлайн.
Название Z dala od Å›wiateÅ‚
Автор произведения Samantha Young
Жанр Эротика, Секс
Серия
Издательство Эротика, Секс
Год выпуска 0
isbn 9788380535510



Скачать книгу

na ulicach Glasgow, spojrzę na słuchaczy i dostrzegę wśród nich jednego z moich chłopaków, patrzącego na mnie oskarżycielsko.

      Otrząsnęłam się z ponurych myśli i śpiewałam dalej.

      Kiedy brawa przycichły, ktoś z tłumu zawołał:

      – Zaśpiewasz Titanium?

      Przez ostatni tydzień nieustannie padało, temperatura w nocy spadała coraz bardziej, więc musiałam wydać większość pieniędzy na płaszcz przeciwdeszczowy i polarowe bluzy z kapturem do spania. Zostało mi akurat tyle, żeby zapłacić za prysznic i pralnię. Potrzebowałam pieniędzy, więc zaśpiewałam Titanium. Najbardziej ucieszył mnie moment, kiedy szczeniak z głośnikami ryknął na cały regulator, a jeden z moich słuchaczy kazał mu się natychmiast zamknąć.

      Jednak moja radość zniknęła jak kamfora, gdy z nieba spadł deszcz – nagły, gęsty, ulewny. W kilka sekund przemoczył ludzi do suchej nitki, więc wszyscy rozbiegli się w poszukiwaniu schronienia. Zostałam sama, zziębnięta i mokra, a w futerale od gitary zobaczyłam tylko kilka drobnych monet, za które nie mogłabym kupić nawet kawy. Wystarczyłoby ich zaledwie na frytki z McDonalda.

      Wzięłam głęboki oddech, starając się przyzwyczaić do myśli, że dzisiaj pójdę spać głodna, a moje tutejsze życie zmienia się na gorsze ze względu na pogodę. Właściwie już dawniej wiedziałam, że będzie coraz trudniejsze, a ja będę musiała jakoś sobie poradzić.

      Miałam ochotę podejść do tego szczeniaka, który właśnie z pomocą znajomych w pośpiechu pakował swój sprzęt, i kopnąć go w jaja za to, że zepsuł mi dzisiejsze występy. Miał na sobie nowe ciuchy, drogie sportowe buty i w ogóle wyglądał na zadbanego oraz dobrze odkarmionego. Nie potrzebował pieniędzy zarobionych na ulicy. Po prostu chciał zwrócić na siebie uwagę. Miałam ochotę wywrzeszczeć mu w twarz, że jeden Shawn Mendes już istnieje i nikt nie potrzebuje drugiego. Ale byłoby to małostkowe, a poza tym brakowało mi energii na urządzenie takiej sceny.

      Przygnębiona i po raz pierwszy od przyjazdu do Szkocji naprawdę niespokojna o swoją przyszłość przykucnęłam i drżącymi rękami pakowałam gitarę. Dziś pójdę spać nie tylko głodna, lecz także doszczętnie przemoczona. Deszcz ustał niemal tak nagle, jak się zaczął, ale to nie mogło uratować ani moich ubrań, ani dzisiejszych zarobków.

      Nerwowo wciągnęłam powietrze, czując skurcz w żołądku.

      Wstałam, odwróciłam się, żeby podnieść z chodnika plecak, i niemal wpadłam na faceta wyższego ode mnie o kilka centymetrów. Stanął tuż przy mnie, trzymając parasol nad swoją i moją głową. Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem, kiedy zmierzył moje ciało wzrokiem niepozostawiającym żadnych wątpliwości co do jego zamiarów. Widywałam tego gościa już wcześniej. Był po pięćdziesiątce, miał na sobie dżinsy i dobrego gatunku koszulę, opinającą się na wydatnym, obwisłym brzuchu. Skórzana kurtka ledwo mieściła szerokie ramiona. Najbardziej utkwiła mi w pamięci jego twarz, z dużym kartoflowatym nosem i licznymi śladami po ospie.

      Zapamiętałam go również dlatego, że pewnego dnia, kiedy rozmawiałam z Mandy, zaczął ją zaczepiać. Na szczęście pojawił się Ham i go wystraszył.

      Najwyraźniej zorientował się, że jestem bezdomna.

      Wyprostowałam się i wyszłam spod jego parasola. Nerwy i tak już miałam napięte, ale teraz po prostu wpadłam w furię.

      Przeniósł obleśne spojrzenie na moją twarz, a widząc gniewną minę, uśmiechnął się uspokajająco.

      – Kupię ci coś ciepłego do jedzenia, skarbie.

      – Nie, dzięki.

      – Oboje wiemy, że tego potrzebujesz.

      – Nie aż tak bardzo. Spadaj.

      Spojrzał na mnie twardo i zbliżył się o krok.

      – Ja się staram być miły, a ty jesteś niegrzeczna. Skarbie, potrzebujesz przyjaciela, jeśli chcesz przetrwać na ulicach Glasgow.

      – Posłuchaj, gościu. Nawet gdybyś nie był oślizgłym kutafonem z wielkim piwnym bebechem, i tak nie dałabym ci się dotknąć, więc na twoim miejscu posłuchałabym dobrej rady i spadała stąd. A, i jeszcze słówko na przyszłość. Jeśli kiedykolwiek zobaczę, że zaczepiasz tu jakąś dziewczynę, to znam paru naprawdę groźnych facetów, którzy się z tobą rozprawią – skłamałam złowrogim tonem. – Zrozumiałeś?

      Na dziobatej twarzy pojawił się gniew. Facet zrobił krok ku mnie, ale nagle jakaś silna męska dłoń chwyciła go za ramię i szorstko odepchnęła.

      Kiedy zobaczyłam, kto wmieszał się w tę scenę, szalejąca we mnie furia wymieszała się z podejrzliwością i zwątpieniem. Był to ten nieznajomy, który co sobota przychodził słuchać moich piosenek. Stał teraz na tyle blisko, że dostrzegłam w jego ciemnych oczach prawdziwy gniew.

      – Słyszałeś, co powiedziała. Spadaj stąd.

      Ku mojej narastającej irytacji intruz, na którym moje groźby nie zrobiły najmniejszego wrażenia, skurczył się ze strachu pod spojrzeniem mojego wybawcy.

      – Przepraszam, pomyłka – wymamrotał i oddalił się pośpiesznie, zasłaniając się parasolem niczym tarczą.

      Tchórzliwy gnojek.

      – Czego chcesz? – warknęłam do nieproszonego wybawcy.

      Patrzył za oddalającym się obleśnym typem, a potem wolno przeniósł wzrok na mnie. Chociaż nadal miał gniewnie zaciśnięte szczęki, ciemne oczy złagodniały i przez chwilę nie mogłam się wyrwać spod ich uroku. Wszystko w tym człowieku było niczym wyryte w kamieniu. Twarde. Zimne. Jednak oczy, ciemnobrązowe, otoczone długimi czarnymi rzęsami, spoglądały ciepło. Kryło się w nich seksualne przyciąganie, niepasujące do charakteru ich właściciela.

      Nagle odezwał się i sprawił, że czar jego spojrzenia prysnął.

      – Idiotka – powiedział szorstkim, gniewnym tonem.

      – Ojej, dziękuję – odrzekłam, zapominając o angielskim akcencie.

      Odwróciłam się, żeby podnieść plecak.

      – Jeśli nadal będziesz tak postępować, stanie ci się krzywda.

      – Czy to groźba?

      – Nie.

      – Muszę już iść. – Próbowałam go wyminąć.

      Tym razem to mnie chwycił za ramię.

      Znów ogarnęły mnie gniew i strach. Spojrzałam groźnie, ignorując jego bliskość, zapach wody kolońskiej i żelu pod prysznic. Pachniał czystością i biło od niego ciepło. Pod tymi względami byłam jego przeciwieństwem. Zazdrościłam mu, a jednocześnie go nienawidziłam, zapominając na chwilę, że sama się skazałam na takie życie.

      Nie musiałam nic mówić, bo sam cofnął rękę i podniósł ramiona w geście poddania.

      – Już ci powiedziałem, że nie chodzi mi o seks. Chcę tylko porozmawiać. Postawię ci kolację.

      Jak na zawołanie zaczęło mi burczeć w brzuchu i poczułam, że mój opór słabnie. Miałam wybór: iść spać mokra i głodna czy tylko mokra. Kuszące…

      – Restauracje mają w toaletach suszarki do rąk. Mogłabyś tam wysuszyć kilka swoich rzeczy. – Nie dało się nie zauważyć, że wyglądam jak zmokła kura.

      Cholera.

      Wiedziałam, że ten facet czegoś ode mnie chce, tylko nie byłam pewna czego.

      Teraz jednak najważniejsze wydawało mi się to, żeby coś zjeść i wyschnąć.

      Dochodziła