Название | Wehrmacht 1939 |
---|---|
Автор произведения | Praca zbiorowa |
Жанр | История |
Серия | |
Издательство | История |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-7889-114-7 |
Początek natarcia zostaje wyznaczony na godz. 15. Batalion przygotowuje się do szturmu: rozpięte zostają kołnierze bluz mundurowych, a zbędne rzeczy pozostawione, granaty ręczne za pasy, saperki w dłoń, podpinki hełmów mocniej ściągnięte, podwójny zapas amunicji u żołnierzy i karabinów maszynowych.
Artyleria – trzy lekkie i jeden ciężki dywizjon – pokrywa ogniem pozycje nieprzyjaciela. Góra spowita jest dymem i płomieniami. Nieprzerwany huk i dudnienie. Adiutant batalionu stoi z zegarkiem w dłoni i liczy: jeszcze 5 minut, jeszcze 4, jeszcze 3, jeszcze 1 minuta. Wtedy dowódca batalionu woła: „Dziesiąta, ruszaj! Naprzód, na Polaków!”. Jak jeden mąż wszyscy podrywają się i wychodzą z lasu. W luźnych grupach8 strzelców 10. kompania idzie naprzód ze swym dowódcą [Kompaniechef] na czele, między nią i za nią sztab. W tym samym czasie naprzód prze 11. kompania. Równocześnie zaraz z tyłu dołączają się te oddziały 12. kompani, które nie są podporządkowane kompaniom strzeleckim. Oddział uderzeniowy 9. kompanii rusza ku przydzielonemu mu jako cel natarcia schronowi.
Ogień artylerii nieprzyjaciela nie może powstrzymać wyjścia z lasu, choć są też pierwsze straty – ranieni odłamkami granatów. Widać jak rozwinięte plutony nacierają niczym na poligonie. W pierwszej linii posuwają się ciężkie karabiny maszynowe, amunicyjni taszczą naboje, telefoniści swe bębny z kablami. Około 500 m na północny wschód od Kosił żołnierze trafiają na pierwsze serie karabinów maszynowych nieprzyjaciela. Nie ma jeszcze poważnych strat. Natarcie kontynuowane jest w luźnym szyku, od osłony do osłony. Wykorzystywane jest każde załamanie terenu.
Jak poszczególne kompanie pokonują ogień? 11. kompania: przeciw ogniowi flankującemu z kierunku północno-zachodniego dowódca kompanii [Kompanieführer] kieruje swoją drużynę ciężkich karabinów maszynowych i przydzieloną drużynę ciężkich moździerzy. Pod osłoną tej broni, która jednak tylko częściowo może przygwoździć nieprzyjaciela, plutony docierają do kąta martwego Kosił i posuwając się przez płonącą wieś osiągają południowo-zachodnie wyjście z miejscowości. Przy wdarciu się do wsi poniesiono straty od min przeciwpiechotnych, które Polak zakopał na drodze jako zaporę.
10. kompania: dowódca czołowego plutonu kieruje do walki z flankującym ogniem podporządkowaną mu drużynę moździerzy. Ogień z flanki odzywa się wciąż na nowo. Mimo to także i ta kompania przezeń przechodzi, choć musi się posuwać w szczególnie trudnym terenie – zupełnie odsłoniętym i nachylonym w kierunku flankujących pozycji nieprzyjaciela. W tym czasie drugi pluton ulokował się po lewej, obok pierwszego. Dowódcy plutonów kierują naprzód, przeciw pojawiającym się teraz od frontu nieprzyjacielskim karabinom maszynowym, podporządkowane im półplutony [Halbzüge]. Także lekkie moździerze piechoty zajmują się owym nieprzyjacielem. Pod tą osłoną ogniową udaje się poprowadzić natarcie dalej naprzód. Kompania osiąga nakazane cele natarcia na południe od Kosił i swymi czołowymi siłami znajduje się na wysokości południowego wyjścia ze wsi. W tym momencie następuje przestój, spowodowany ogniem od flanki ze schronów bojowych na północno-wschodnim zboczu Kamieńskiej Góry.
Batalion musi teraz pokonać zupełnie płaską przestrzeń, nad którą przeciwnik panuje silnym ogniem karabinów maszynowych, prowadzonym tak od frontu jak i ze skrzydła, ze schronów bojowych. Artyleria nie jest w stanie przygnieść ognia flankującego schronów. Pomoc sąsiada z prawej nie jest jeszcze odczuwalna. Ten od lewej nie pojawił się jeszcze na polu walki.
Dowódca batalionu staje przed pytaniem, czy w tych warunkach natarcie może być prowadzone dalej. Chce je kontynuować, bo w przypadku przestoju przełamanie pozycji nieprzyjaciela – co najmniej na ten dzień – stanie pod znakiem zapytania. Decyzja, by z wykorzystaniem broni własnej batalionu kontynuować natarcie i dokonać przełamania opiera się w znacznej mierze na przekonaniu o sprawności i agresywności oficerów, podoficerów i szeregowych.
Natarcie znów rusza. Pojawiają się przy tym znaczne straty, zwłaszcza w 10. kompanii i zachodzi niebezpieczeństwo, że natarcie utknie. Jednakże oficerowie, kilku Unferoffizierów i gotowi do poświęceń szeregowcy we wzorowy sposób pokonują ciężki ostrzał nieprzyjaciela i swym przykładem porywają za sobą oddziały. Poza tym na dowódców i oddziały pobudzająco działa fakt, że z tyłu, pod kątem 45 stopni z prawej, daje się w końcu słyszeć odgłos walki i widać sygnały świetlne naszego prawego sąsiada.
11. kompania, wykorzystując przydrożny rów, postępuje teraz szybko naprzód, usuwa na bok zapory drogowe na zboczu Kamieńskiej Góry i z powodzeniem kieruje tam przeciw Polakom zdobytą armatę przeciwpancerną. Jeden z oddziałów uderzeniowych 11. kompanii posuwa się w kierunku schronu (2), zaraz na prawo od drogi. 10. kompania przechodzi przez linię zasieków ciągnących się dalej na południe w stronę wzgórza 173, po czym zdobywa znajdujące się za nimi rowy strzeleckie, które nieprzyjaciel opuścił. Ustąpił stąd, gdy 10. kompania zbliżyła się na 300 m od jego pozycji.
Oddział uderzeniowy 9. kompanii początkowo zaległ w wyniku ognia prowadzonego ze skrzydła. Gdy zauważa to dowódca kompanii, udaje się na czoło oddziału uderzeniowego, który – czołgając się i idąc na czworakach przez ogień flankujący – zostaje poprowadzony przez niego naprzód. Dopiero na 300 m przed schronem oddział osiąga pole ziemniaków, po którym można przemieszczać się naprzód pojedynczymi skokami. Do schronu żołnierze podchodzą od lewej. Osłaniani ogniem lekkich moździerzy i ręcznych karabinów maszynowych dochodzą na odległość rzutu granatem. Pod ostrzałem moździerzy Polak opuszcza schron – gdy żołnierze docierają do niego, jest już pusty. Jedynie w rowach strzeleckich zostają zdobyte elementy umundurowania i ekwipunku. Dwa pozostałe plutony 9. kompanii zostają w tym czasie podporządkowane 10. kompanii, dla wzmocnienia jej siły bojowej i uzupełnienia strat.
Pod wrażeniem włamania i zwijania od południowego skraju pozycji na Kamieńskiej Górze siła oporu całej jej załogi wyraźnie teraz spada. Polacy wycofują się i ogień prowadzony ze schronów słabnie. W tej sytuacji czołowe plutony 11. oraz 10. kompanii, wraz z plutonami kompanii karabinów maszynowych tworzą grupy bojowe i uderzają dalej. Jedna z grup bojowych dochodzi na 500 m przed wieś Rzęgnowo. Za wzgórzami na zachód od niej Polak najwyraźniej trzymał w gotowości odwody. Rusza stamtąd do kontrataku ze wsparciem lekkich pojazdów pancernych9. Wobec tego grupa bojowa wycofuje się na zachodni skraj Żaboklika.
W tym czasie batalion osiągnął zachodni skraj Żaboklika – 11. kompanią na północ od drogi Kosiły-Rzęgnowo, 10. i 9. kompanią na południe od tej drogi. Wszędzie gorączkowo ustawiane są na stanowiskach miotacze min10 i moździerze. Zaczyna brakować amunicji. Tragarze zostają wysłani do wozów, które dopiero po dłuższych poszukiwaniach udaje się znaleźć za Kosiłami. W tym czasie amunicja zbierana jest od zabitych i rannych. Wobec tego, że dla dalszego natarcia brakuje wsparcia artyleryjskiego w kierunku Rzęgnowa, dowódca